Janusz Kornacki

Archiwum Historii Mówionej

Janusz Zbigniew Kornacki, urodzony w Warszawie 2 stycznia 1934 roku.

  • Co pan robił przed wrześniem 1939 roku? Był pan dzieckiem, ile miał pan lat, jak wybuchła wojna?

W 1934 to miałem szósty rok.

  • Czy chodził pan już do szkoły, czy jeszcze nie, czy do przedszkola?

Nie, nie chodziłem do szkoły, do szkoły zacząłem chodzić w 1940 roku.

  • Jak pan jako dziecko zapamiętał wybuch wojny?

Wojna 1939 rok − wyglądało to w ten sposób, że we wrześniu mieszkaliśmy na Puławskiej, na Mokotowie. Zaraz po zakończeniu wojny w 1939 roku żeśmy przeprowadzili się na Żoliborz, na Powązki, bo tam mieszkała rodzina mamy i po prostu żeby bliżej było, tak że razem było łatwiej.

  • Kiedy pan zaczął uczęszczać do szkoły i jaka to była szkoła?

Nie pamiętam numeru, to była szkoła na ulicy Elbląskiej, stoi zresztą do dzisiaj. Z tym że to trwało, nie wiem, czy pół roku i została zajęta przez Niemców. Dalszy ciąg nauki żeśmy odbywali na ulicy Włościańskiej, w takich prywatnych domach, do wybuchu Powstania Warszawskiego. Skończyłem chyba cztery klasy wtedy.

  • Czy dużo dzieci było w takiej grupie?

W tej chwili nie pamiętam, ale sporo. Okoliczni, to wszyscy żeśmy się kształcili.

  • Czy to było w różnych mieszkaniach, czy zawsze w tym samym miejscu?

Już nie pamiętam dokładnie, ale wiem, że to były małe pomieszczenia, nas było dziesięcioro czy piętnaścioro.

  • Jak pan przypomina sobie wybuch Powstania? Gdzie pan był?

Wybuch Powstania zastał mnie na Żoliborzu.

  • Czy pan pamięta pierwszy moment?

Ojciec pracował na Puławskiej i wiem, że tego dnia chyba nie był w pracy. Tata był chyba specjalistą, prowadził warsztat stolarski i był zaangażowany chyba w budowę jakichś skrytek czy coś, to wiem na pewno, bo opowiadał. Musiał coś na ten temat wiedzieć, dlatego że nie pojechał [do pracy], bo to wiadomo było, że coś będzie się działo, i chciał być raczej przy rodzinie.

  • Czy ktoś jeszcze z pana najbliższego otoczenia brał udział w konspiracji?

Brat cioteczny taty brał udział w konspiracji.

  • Pamięta pan nazwisko?

Jerzy Kornacki. Wiem, że skończył podchorążówkę, bo był dużo młodszy, też był w obozie bodajże. W Powstanie był na Żoliborzu, chyba w oddziałach, które przemieszczały się do Puszczy Kampinoskiej, bo gdzie myśmy mieszkali, to był raczej teren niczyj. Był Fort Bema, Powązkowska i byli żołnierze niemieccy, a ten kawałek do Żoliborza to były małe domki jednorodzinne i to był raczej obszar niczyj. Wiem, że Powstańcy przechodzili albo do Puszczy Kampinoskiej, albo z Puszczy Kampinoskiej przychodzili partyzanci, którzy brali udział na Żoliborzu w Powstaniu. W zasadzie walk tam nie było.

  • Czy pana tata cały czas podczas Powstania był z panem i pańską rodziną?

Był z nami. Wszyscy [byliśmy] razem do końca. Niestety nie mógł [przedostać się] do miasta, bo przecież ciężko się było dostać z Żoliborza.

  • Czyli całe Powstanie przebywaliście państwo w jednym miejscu?

W jednym miejscu, tak.

  • Nigdzie się nie przeprowadzaliście?

Nie.

  • Jak wyglądały warunki, w których przebywaliście?

Normalnie w domu.

  • Dom nie był uszkodzony?

Dom nie był uszkodzony.

  • Czyli przez całe Powstanie dom przetrwał?

[Tak]. Cały dom przez całe Powstanie [przetrwał].

  • Jak było z zaopatrzeniem w żywność, w wodę?

Woda – chyba studnie były wykopane, a z zaopatrzeniem to trudno mi powiedzieć?

  • Ale nie było głodu?

Nie, coś było do jedzenia na pewno. Jeszcze na pewno były jakieś dostawy, bo z tego terenu… Teren, gdzie dzisiaj są Piaski (całe zabudowane), to były rzeczywiście piaski, właściwie nic nie było. Jak Wawrzyszew, z tamtej strony, Laski, nawet stamtąd było zaopatrzenie. Niektórzy albo tam chodzili, albo ci przyjeżdżali i sprzedawali, czyli można było coś zorganizować.

  • Czy w domu, w którym państwo mieszkaliście, przebywały w czasie Powstania osoby jakieś spoza tego domu?

Obok domu chyba był szpital, to była ulica Solecka. Był obstrzał niemiecki albo snajperów, w każdym razie wiem, że z dachu można było wejść na strych i przez okna widać było ostrzał Bielan z Fortu Bema i widać było też ostrzał z Żoliborza.

  • Czy pan też wchodził na dach?

Wchodziłem. Taki dzieciak, już miałem wtedy jedenasty rok, to mnie wszystko interesowało. Niestety to pamiętam więcej z ciekawości.

  • Jakie nastroje panowały wśród pana najbliższych?

Na razie to chyba była euforia, że Polacy, że coś się dzieje. Niemcy nie pokazywali się nawet tam, bali się przyjść, tak podejrzewam, że w ogóle nie było Niemców. Wiadomo było, że Niemcy byli w Forcie Bema jak Powązkowska, ale domy, gdzie myśmy mieszkali bliżej już Żoliborza, to nic się nie działo. Tyle że Powstańcy przechodzili, ale to, co pamiętam, to nie było takich obiektów do obrony, bo między takimi pojedynczymi domami, jednorodzinnymi, to raczej nie było się gdzie bronić.

  • Czy pan widział takie sytuacje, że mieszkańcy udzielali pomocy Powstańcom? Czy wszystko toczyło się gdzieś z boku?

Wiem, że był obok w domu szpital, to znaczy leżeli ranni. Nawet [był tam] lekarz Gąsiorowski (bodajże tak się nazywał), który później na Bielanach po wojnie też praktykował, tylko tyle mogę powiedzieć na ten temat.

  • Pan jako dziecko nie próbował się gdzieś zaangażować?

Kręciłem się koło nich, ale byłem za mały i mnie odsuwali, bo wiem, że przychodzili starsi chłopcy, nawet obok mieszkali, nazwisko było Szmalcowie, Szmalc czy coś. Bodajże w ogóle byli pochodzenia niemieckiego, ale dwóch było chyba tych chłopców, którzy brali udział w Powstaniu i brali udział jako kurierzy czy jakoś tak, ich znałem. Byłem za mały do nich. Jak to jest: „Poczekaj, ty za mały jesteś” – zawsze mieli jakąś tajemnicę.

  • Wie pan, co się z nimi stało?

Niestety nie. To było albo pod koniec października [sierpnia?], albo we wrześniu − zostaliśmy stamtąd wyrzuceni. Niemcy kazali nam się wynieść, zostaliśmy otoczeni i domy zostały spalone, dosłownie widziałem, jak podpalali domy.

  • Czy w czasie Powstania mieliście państwo jakąś wiedzę, orientację, jak się toczą walki?

Wiedzieliśmy, że na Żoliborzu są Powstańcy, że Żoliborz jest wolny.

  • Natomiast co się działo w całej Warszawie, tego pan nie wie?

Tego nie wiem.

  • Czy pan widział, słyszał, czy rodzina mogła słuchać radia?

U nas było radio, to się później dowiedziałem, nie byłem dopuszczany z różnych względów, ale wiem, że było radio i przychodzili ci, którzy chyba drukowali gazetki. Był nasłuch z Londynu, [były] inne radia: „Warszawa” było radio, „Błyskawica” – nie wiem, czy odbierali. Było radio, był nasłuch, bo oni pisali później jakieś artykuły do gazetek.

  • Brał pan udział w dyskusjach?

W tych dyskusjach, co wiem, to na pewno [w takiej], że Rosjanie wymordowali polskich oficerów, bo to podawali Niemcy, to tylko tyle wiem. Niemcy też przecież podawali, że odkryli Katyń, i nie wiem, czy to było potwierdzone przez Londyn, czy nie, ale coś na ten temat słyszałem.

  • Jak wyglądało życie kulturalne na tym terenie, gdzie państwo przebywaliście w czasie Powstania? Byliście tylko skupieni na tym, żeby przetrwać?

To tylko chyba było, aby przetrwać.

  • Nie uczestniczył ani nie widział pan jakichś przedstawień teatralnych, wieczorków?

Nie, nic takiego nie było.
  • Czy miał pan kontakt z Niemcami podczas Powstania, czy dopiero do tego momentu, kiedy przyszli do państwa?

Nie było żadnego kontaktu.

  • Jak Niemcy przyszli, żeby państwa z domu wyprowadzić, wyeksmitować, co się działo dalej?

Wyglądało to w ten sposób, że [brało się] to, co można było unieść, bo część rzeczy już przed tym mieszkańcy [chowali], kopali doły i wartościowe rzeczy niektóre były zakopane. Później, jak nas otoczyli i kazali się wynieść, to podpalali dosłownie na naszych oczach. [Zabraliśmy] tylko to, co można było unieść. Myśmy się wynieśli na działki, [bo] były działki niedaleko. Myśleliśmy, że to tylko tyle. Był taki domek na działkach (rzeczywiście niejeden) i myśmy na działki się przenieśli.

  • Co pan wyniósł jako dziecko z mieszkania?

[Trochę ołowianych] żołnierzyków i oczywiście to, co rodzice mnie kazali, raczej ubrania były, jakieś naczynia chyba. [Przedmioty], które się nie potłuką, co można było unieść, kołdry chyba do spania czy coś takiego jeszcze.

  • Jak długo mieszkaliście na działkach?

Na działkach chyba niedługo.

  • Co się potem stało?

Potem zostaliśmy otoczeni. Najpierw wiem, że był nalot „ukraińców” czy armii Własowa, ale oni to wpadli tylko chyba kraść i szukali młodych dziewczyn. Ale to tylko taki był przelot, a później [Niemcy] wygarnęli nas wszystkich z działek i jeszcze część ludzi z okolic, to wszystko zostało najpierw [przeprowadzone] na Powązkowską. Jak się jedzie, to po prawej stronie były też wojskowe tereny, takie puste place. Na tym placu nas zgromadzili, jedną noc chyba żeśmy przesiedzieli na gołym [betonie] i stamtąd ulicą Tatarską na Wolę i do kościoła. Nie wiem, jak kościół się nazywa, to trudno mi powiedzieć. Też [spędziliśmy tam] jedną noc i z kościoła znów przemaszerowaliśmy przez całą Wolę na Dworzec Zachodni. Na Dworcu Zachodnim pociągi jeździły, było światło, w ogóle inne życie. Wylądowaliśmy w Pruszkowie.

  • Jak długo byliście w Pruszkowie?

W Pruszkowie nie wiem, czy długo, ile to trwało to trudno powiedzieć, to było jakieś trzy dni, dwa dni, czy cztery dni. Ciągle przybywało ludzi i była segregacja. Dziadek był kolejarzem, mieli domek, a myśmy mieszkali u pana tramwajarza Kłopotowskiego, też miał piętrowy dom; myśmy na górze mieszkali, oni byli z nami też, kolejarzy było więcej. W Pruszkowie taka fama poszła, że kolejarzy i tramwajarzy... Rozdzielali wszystkich, mężczyźni osobno, kobiety z dziećmi gdzie indziej, a kolejarzy i tramwajarzy brali całe rodziny. Tata się podał za tramwajarza, nauczyli go bodajże, jak się nazywa dyrektor tramwajów, on był Niemcem, że papiery się spaliły – Feuer dokumenty, ausweis, że to się wszystko spaliło. I myśmy poszli razem do wagonów. Myśleliśmy, gdzieś nas wiozą w Polskę. Wylądowaliśmy w obozie przejściowym w Dachau całą rodziną. Była z nami jeszcze mamy siostra, starsza ode mnie o pięć lat czy sześć chyba.

  • Pamięta pan nazwisko?

Wtedy też nazywała się Danuta… dzisiaj nazywa się Śmardzińska. Z tego obozu wylądowaliśmy niedaleko Monachium, dzielnica Freimann w obozie pracy.

  • Co pan tam robił?

Rodzice pracowali w zakładach kolejowych, mama jako ślusarz pracowała, ciotka moja, siostra mamy pracowała też, nie wiem co robiła, już nie pamiętam, tata zajmował się stolarstwem, to znał się na stolarce.

  • Co pan robił?

Na terenie obozu sprzątałem, w kuchni pracowałem, przebierałem, bo myśmy byli w obozie pracy, gdzie było chyba czterystu Francuzów bodajże i chyba ze stu pięćdziesięciu Ukraińców. Francuzi byli przywiezieni nie jako niewolnicy, tylko oni raczej mieli dużo większe przywileje, bo pracowali jako pracownicy najemni. Później chyba miesiąc czy półtora przed końcem wojny, przenieśli nas do drugiego obozu bliżej rzeki Sary. Już były tylko dwa baraki, byli Ukraińcy, Polacy. Tam zastała nas wolność.

  • Co pan pamięta takiego najtragiczniejszego z tych obozów? Czy pan się zetknął z jakimś okrucieństwem?

Najbardziej takie śmieszne i tragiczne dla mnie to było − było nas takich z dziesięciu albo lepiej, nie wiem, w tym wieku jak ja, trochę nawet starszych, niektórzy po dwa lata starsi byli. Ktoś butelkę znalazł i postawił tą butelkę, a ten teren był wyłożony takimi kamykami, zaczęliśmy rzucać, zbiliśmy tą butelkę. Żeśmy dwa dni siedzieli w piwnicy za karę, bo Niemiec powiedział, że to jest sabotaż, to kosztuje pięć marek. Takie [wydarzenia] pamiętam.

  • Czy pan w ogóle zetknął się w czasie wojny z aktami ludobójstwa na terenie Warszawy?

Wiedzieliśmy, że na Woli (bo ludzie niektórzy się przedostali z Woli) działy się straszne rzeczy.

  • Opowiadali ci, którzy przyszli?

Opowiadali, to pamiętam, że na Woli podobno była rzeź.

  • Czy pan jako dziecko wiedział o tym, jaką taktykę stosowali Niemcy, że na przykład przed czołgiem szły kobiety jako tarcza. Czy pan o tym słyszał, nie widział pan tego?

Nie widziałem tego, tylko słyszałem, to były opowieści. Od Powstania były cały czas opowieści, szczególnie o Woli. O Woli były opowieści, dlatego że nie wiem ile tych ludzi potrafiło się stamtąd wydostać. Jak niektórzy widzieli, co się dzieje, to [uciekali] przez cmentarze (Powązkowski, to niedaleko przecież, Górczewska) ci, którzy się przedostali, to wszystko opowiadali.

  • Zostawali u państwa w tych domach czy szli dalej?

Właściwie trudno powiedzieć, czy to oni, niektórzy chyba, dużo z tego terenu, jak myśmy uciekli na działki. Na przykład z naszej rodziny mamy jedną z sióstr też, która udała się dalej, na teren, co Powstańcy przechodzili w stronę Puszczy Kampinoskiej, to oni też wylądowali jak Laski, Babice, w tamtym kierunku. Przetrwali wojnę. Myśmy się z nimi nie załapali, jak to się mówi, zostaliśmy na działkach, bo uważaliśmy, że na działki to już chyba nie przyjdą, nas nie wyrzucą, nie mają co palić, taki domek, jak to na działkach domki. Ale gdybyśmy się dostali dalej w stronę Puszczy Kampinoskiej, to prawdopodobnie byśmy nie wylądowali w obozie.

  • A co się panu najbardziej utrwaliło w pamięci z okresu Powstania? Czy jest taki moment, który pan zapamiętał i to zrobiło na panu ogromne wrażenie?

Między naszym domem a dalszym zabudowaniem był pogrzeb. Ludzie, którzy właśnie na Elbląskiej czy gdzieś poginęli, nie wiem, kto to był, w każdym razie, jak taki dzieciak, chłopaczek byłem ciekawy, poleciałem zobaczyć. Widziałem tych, którzy zginęli i ich chowali. Były takie groby, zresztą grobów było wszędzie wtedy pełno.

  • Czy oni byli chowali w trumnach, w jakichś skrzyniach?

Nie, zawijali [ciała] w jakieś, nie wiem koce czy coś, to było tak chowane. Po wojnie nawet widziałem ekshumacje w innych miejscach, to też wszyscy byli pochowani [razem] − gdzie trumny?

  • W którym obozie zastało państwa wyzwolenie?

W Monachium.

  • Kiedy to było, czy pamięta pan datę?

2 maja. To było zaraz przed końcem wojny.

  • Czy państwo od razu wróciliście do kraju?

Nie.

  • Jakie były pana dalsze losy?

Od pierwszego żołnierza amerykańskiego... Nas nikt nie oswobodził, Niemców już nie było. Był tylko moment przed samym zakończeniem wojny, myśmy słyszeli działa, artylerię, słychać było tylko pomruk wybuchów. Wszyscy się denerwowali, dlaczego oni tak wolno idą. Ale Niemcy czuli jednak pismo nosem. Było tak, że cofające się oddziały SS potrafiły takie obozy pracy podpalić i mordować ludzi. Okoliczne domy... Była dzielnica willowa, był plac (znaczy taki teren pusty), była radiostacja, bo były nawet duże leje po bombach, bo były naloty amerykańskie, myśmy oglądali wszystkie [naloty] dywanowe. Niemcy nas jakieś parę dni przed końcem zaprosili do domów prywatnych, żeby nas przechować, bali się, że – nie wiem, czy ich sumienie ruszyło, czy słyszeli o właśnie takich mordach, takich sytuacjach i nas zaprosili do domów.

  • Pan też był w takim domu?

Tak.

  • Wszyscy z obozu wyszli?

Tak, dzieci, kobiety z dziećmi, mężczyźni też. Nie wiem, gdzie był tata... W każdym razie wiem, że myśmy byli w takim domu u Niemca.

  • Tam zastało państwa w domu wyzwolenie?

Tak.
  • Co dalej, kiedy wróciliście?

Wszyscy jak już wiedzieli, że już Amerykanische, bo oni sami mówili: Amerykanische kommen. Wszyscy żeśmy polecieli, autostrada była taka, która... Jak oni wkraczali do tego Monachium... Wiem, że było pełno ciężarówek, samochodów... Przyprowadzili jednego żołnierza do obozu, Polaka z pochodzenia, który trochę kaleczył język polski, ale dostałem nawet od niego czekoladę. Pamiętam jak dziś, to był rarytas, bo myśmy byli karmieni – zupa to były liście z brukwi czy czegoś, ciężko było. Najpierw zostaliśmy w tym obozie, dostaliśmy jedzenia. Oczywiście dużo ludzi się pochorowało zaraz, bo dostaliśmy ryż, mięso, niektórzy jedli strasznie dużo, a organizmy nie były tak przystosowane, bo jednak byłem dziewięć miesięcy w sumie na głodzie, jak to się mówi, na takim byle jakim jedzeniu. Później się czegoś takiego najeść, to żołądek może nie wytrzymać.

  • Kiedy ruszyliście z powrotem do kraju?

To nie było takie proste. Tak było, że niektórzy od razu próbowali wyjechać i wyjeżdżali, bo byli bez dzieci, sami, a nas później zebrali wszystkich, to właściwie jak jechać? Nie wiadomo było, czym jechać, jak jechać, czy to jeździ? Amerykanie nas przetransportowali najpierw do Śródmieścia, do takich lokum, gdzie było parę tysięcy Polaków zebranych z różnych obozów. Z Monachium zostaliśmy znów przewiezieni do Aschaffenburga\.

  • Przez Amerykanów.

Przez Amerykanów. W takich obozach, to była duża szkoła, w szkole myśmy mieszkali, były koszary, później ze szkoły zostaliśmy przeniesieni do koszar. W koszarach do mszy służyłem, już był kościół, już Polacy się zorganizowali. Zresztą Amerykanie sami chyba chcieli, żeby powstała policja czy milicja do pilnowania. Oczywiście byliśmy pilnowani przez Amerykanów, żeby nas ktoś nie [napadł], bo na tych wejściowych to Amerykanie stali, posterunki.

  • Jednak wewnętrzne życie sami...

Wewnętrzne tak, wewnętrzna była policja taka… Był różny element, byli tacy, którzy jeszcze chodzili nawet gdzieś szabrować, element był. Trudno, żeby było wszystko idealne.

  • Jak długo byliście w Aschaffenburgu?

Myśmy wrócili w grudniu.

  • 1945 roku.

Tak.

  • Wróciliście państwo do kraju?

Do kraju.

  • Do Warszawy od razu bezpośrednio?

Do Warszawy.

  • Czym przyjechaliście do Warszawy w grudniu, też już pociągiem?

Myśmy przyjechali tak zwanym oficjalnym transportem. Amerykanie nas konwojowali do Polski, mieli ciężarowy wagon, chyba urządzony jakoś, nie wiem, bo mieli jeepa, było ich chyba czterech. W Pradze czeskiej żeśmy chyba długo stali, bo oni gdzieś zawieruszyli konwój, przyjechaliśmy, Czechowice-Dziedzice, bodajże, pociąg przyjechał. Stamtąd już jakiś pociąg był do Warszawy.

  • Co się z panem działo po powrocie do kraju, kiedy pan poszedł do szkoły, gdzie państwo zamieszkaliście?

Zamieszkaliśmy na Bielanach.

  • To znaczy w domu? Był jakiś dom, który ocalał?

Już mieszkała mamy siostra, zamieszkaliśmy u nich. Później tak się złożyło, że na dole było jedno pomieszczenie (bo to był jednorodzinny dom, taka willa jednorodzinna), jedno pomieszczenie się zwolniło, nie wiem, czy tata odkupił to od kogoś, czy jak, to kuchnia była, w kuchni myśmy mieszkali. Później tak powoli tośmy zajęli, też odkupiliśmy jeszcze jeden pokój od kogoś. Do szkoły poszedłem zaraz w 1946 roku.

  • Już w 1946?

Jak tylko przyjechałem, poszedłem bodajże do piątej klasy od razu. 1945 to była piąta, 1947, 1948 skończyłem powszechną szkołę

  • Potem dalej się pan uczył?

Potem chodziłem do ogólniaka.

  • Jak pan ocenia z perspektywy lat, czy Powstanie było potrzebne?

Po tych dyskusjach wszystkich ludzi, którzy wtedy może lepiej tą znali sytuację, to na pewno to Powstanie było potrzebne. Tak uważam. Poza tym wydaje mi się, że Powstanie i tak by wybuchło, przynajmniej z mojego punktu widzenia, z tych wszystkich wyczytanych książek. Potem tym się jeszcze interesowałem. Dzisiaj młodzi ludzie się nie interesują. Zresztą tak na przykład I wojną też się interesuję, ale to już takie jest…

  • Tak, ale to dotyczyło pana bezpośrednio.

To mnie dotyczyło, to wszystko przeżywałem. Widziałem tych żołnierzy niemieckich, bo przecież się widziało to wszystko. Przecież, jak tam mieszkaliśmy, tośmy jeździli na „Kercelak”, na plac Wilsona coś kupić czy coś, człowiek po mieście trochę jeździł. Zresztą sam, jak powstanie było w getcie, też jeździłem, pomimo że taki byłem przecież dzieciak, ale starsi jeździli.

  • Pan jeździł z ciekawości?

Przecież z ciekawości się jeździło. Trudno posądzać, żeby się jechało pomóc tym ludziom czy coś zrobić. To samo w Powstanie – byłem z ciekawości, nawet jakby mnie dali jakieś zajęcie, to bym też się cieszył, że dostałem. Chciałem wtedy [ze] starszymi chłopakami być w kontakcie, ale to tak jest, że tych młodszych się zawsze odsuwało, bo oni mieli swoje tajemnice − „Ty jesteś za młody” – takie rzeczy. Takiego młodego jedenastolatka to wszystko interesowało, dla mnie to oprócz tego wszystkiego, że miała być wolność... Na pewno sobie nie zdawałem jeszcze z tego tak sprawy jak dzisiaj − co to jest wolność? Po przeżyciu tego socjalizmu na przykład, gdzie można powiedzieć, że była wolność, bo zależy jak się kto ustawił. Niektórzy należeli do partii, zajmowali dobre stanowiska albo im się udało. Różnie bywało w socjalizmie.



Warszawa, 30 listopada 2009 roku
Rozmowę prowadziła Barbara Pieniężna
Janusz Kornacki Stopień: cywil Dzielnica: Żoliborz Powązki

Zobacz także

Nasz newsletter