Michał Jabczyński „Kamyk”

Archiwum Historii Mówionej

Nazywam się Michał Jabczyński.

  • Pan nie jest warszawiakiem, tylko przyjechał pan z Bieszczad.


Nie jestem warszawiakiem, jestem poznaniakiem. W 1940 roku 15 lutego Niemcy nas wysiedlili z Poznania najpierw na Śródkę, a po sześciu tygodniach Radom, Skarżysko Kamienne. Ojciec był w Towarzystwie Przyjaciół Harcerstwa, a myśmy byli w Harcerstwie. Nas było dzieci czworo, siostra jedna była chorowita. Ojciec pracował w Ubezpieczalni Społecznej w Kasie Chorych. Jak dostał robotę, później z Radomia po sześciu tygodniach, bo pierwsze święta były w 1942 roku wielkanocne w marcu, a ojciec dostał w Skarżysku Kamiennym na [niezrozumiałe] prace w Ubezpieczalni Społecznej tak samo. A brat ustawiaczem maszyn był, bo była fabryka HASAG, tak samo jak w Radomiu robią broń. Taka była historia.

  • Pan z bronią jechał do Warszawy, tak?


Później stamtąd, ze Skarżyska, tam był dowódca „Hary”, w 1942 roku też rozruch Armii Krajowej na NSZ, Narodowe Siły Zbrojne. Z Gór Świętokrzyskich „Bohun”, dowódca… też miał młodość, a że harcerze byli... Szare Szeregi.

  • Pan w zasadzie przez przypadek trafił na Powstanie Warszawskie.


Nie, nie przez przypadek, normalnie, 12 lipca 1944 roku przywiozłem kontrabas z nabojami, cempli i parabele, trochę granatów i to było wszystko, okrojone tak, że nic z tego… A wysiadałem w Skarżysku Kościelnym, bo wiedziałem, że na stacji mogą być żandarmi i się później dochodziło pięć kilometrów. Dostaliśmy się później stamtąd do Wyszkowa i do Rybnika, gdzie była partyzantka.

  • I stamtąd już do Warszawy.


Nie tylko do Warszawy. Później, jak już z Dieseldorfu po wojnie, po Powstaniu, 4 sierpnia, bo z Czerniakowa żeśmy dostali się do niewoli i do Dieseldorfu zabrano. Żebym miał rodzinę, to bym prysnął z transportu, a tak to pojechałem. W 1946 roku chciałem wrócić do ojca, do matki, a że władza się robiła ludowa, więc nie byliśmy prawomyślni, jak to się mówi, z jednej strony Narodowe Siły Zbrojne, z drugiej strony przyjechaliśmy z zachodu.

  • Jak pan patrzy na Powstanie Warszawskie po sześćdziesięciu latach, to jak je pan ocenia? Bo niektórzy czasem mówią, że to było coś strasznego, że Powstanie nie powinno wybuchnąć. A pan też walczył, w zasadzie nawet nie o swoje miasto.


Tak, nawet jeśli chodzi o to, przy jednym ognisku była historia taka. Byłem w mundurze harcerskim galowym, a harcerz był normalnie w harcerskim mundurze i on mi powiedział, że wasze roczniki sprzedały Związkowi Radzieckiemu Polskę. Mówię: „Żebym nie był w mundurze i ty nie był w mundurze, to bym cię tak strzelił w pysk, żebyś od razu wiedział, co jest co.” Bo układy były takie, że trudno, trzeba powiedzieć, nasze roczniki. Być może, że nasze roczniki sprzedały niektóre, ja na przykład byłem ganiany przez PRL, pojechałem w Bieszczady, tam była grypsera, nie tylko był Zalew Soliński robiony i dali mi spokój. Bo gdyby tak było, to kto wie, czy nie znalazłbym się na białych niedźwiedziach.

  • Czyli pan całe Powstanie aż do kapitulacji był w Warszawie?


Tak.

  • Był pan uzbrojony przez te dwa miesiące?


Jak prowadziłem broń w kontrabasie, to dlaczego nie miałem być uzbrojony.

  • Miał pan szczęście w zasadzie, bo wielu ludzi…


Jedyne co mam, to ślad po małym z kabekaesu postrzał.

  • Czy pan na przykład z kolegami, jak pan już był w Warszawie w czasie Powstania, jakieś gazetki na pewno dochodziły, prawda?


Biuletyny. Aleksandra Kamińskiego, nie tylko…

  • Czy pan na przykład z kolegami, z koleżankami…


Na przykład dobrze znałam Kamila Baczyńskiego, Bonawenturę, Romockiego. Kogo jeszcze, co pisali? Romocki napisał: „Panie Boże odwróć ten miecz, co siecze kraj, do wolnej ojczyzny powrócić nam daj.”

  • Pan nam przedtem wyrecytował wiersz. Pan jeszcze jakieś wiersze o Powstaniu napisał?


Mam, tylko że nie wszystkie się pamięta.

  • Jeszcze jakiś pan pamięta?


Kocham cię ojczyzno, lecz sam nie wiem za co, Chyba za tą nowość i tą świeżą krasość, boś ty jest młoda, płomienna i promienista,niczym gwiazda szlachetna, zda się co na niebie błyska. Kocham twoje pola, lasy i wody,Kocham twoją przeszłość ziemio swobodyKocham twą wolność, bom wolny zrodzonyI gdy umrę, z krwią moich ojców i dziadków Zostanę w tę ziemię włożony.Kocham lud twój prosty a gorący w czynach, Niczym wyrzeczeń zebranych wyżyna, Spadający na [niezrozumiałe] zda się jakoby kul z karabina, Gdy zraniony pada wołając „O Polsko, Matko!” lub „Jezus Maryja!”Kocham cię za to, że jestem twym synem,Niechaj to potwierdzą każdy wielkim czynemIż będą bronili ciebie do końca życia swego,A jeśli przyjdzie dla nas Polaków groźna wojny chwila,Nie zadrży ręka twego synaI pójdzie w bój każdy, młody czy staryI z orłem piastowskim czy królewskim stanie na twej straży,A każde dziecko na drodze spotkane ci powie,Że nie zginęła i zginąć nie może.

  • Pan wiersze pisze dla siebie, czy dla przyszłych…?


Nie, piszę… Jest taka rzecz, że na ziemi sanockiej i rzeszowskiej się znajdują. A tutaj trzeba transport, pieniądze, bo ksero ktoś ma, tylko że trzeba by było jeszcze pisać umowę.

  • O co pan walczył, proszę powiedzieć. Jakby pan miał na przykład swoim wnukom, czy młodym w ogóle powiedzieć.


O co walczyłem? Walczyłem o to, żeby Polska była wolną, jak to się mówi. O wolność... O co walczyć więcej trzeba było? O pracę i o inne historie.

  • Jakby pan chciał, żeby było odbierane Powstanie przez młodych ludzi? Tego się uczy w szkołach, ale to wszystko jest liczby, liczby.


Właśnie o to chodzi, że patriotyzm został wydarty młodzieży, a trzeba teraz z powrotem brać nauczycieli, żeby uczyli patriotyzmu, nie tylko patriotyzmu. Miałem na przykład w szkole polonistkę, było nas uczniów trzydzieści pięć, trzy książki tylko było „Pana Tadeusza” i się zdało maturę. Ale była polonistka taka, że musiała, dwanaście ksiąg trzeba było wiedzieć, uczyć się, zatrzymała, powiedziała: „Mów dalej.”

Warszawa, 30 lipca 2006 roku
Rozmowę prowadziła Magdalena Czoch
Michał Jabczyński Pseudonim: „Kamyk” Stopień: harcmistrz Dzielnica: Śródmieście

Zobacz także

Nasz newsletter