Mieczysław Wiraszko

Archiwum Historii Mówionej

Mieczysław Wiraszko, urodzony w 1932 roku.

  • W jakiej dzielnicy Warszawy pan był w czasie Powstania?

W dzielnicy Powiśle.

  • Czy mógłby pan nam powiedzieć kilka słów na temat swojej rodziny, na temat rodziców, czy miał pan rodzeństwo?

Posiadałem siostrę Leokadię, mój ojciec i matka żyli [na Powiślu] do Powstania Warszawskiego.

  • Cała rodzina pochodziła z Warszawy?

Tak.

  • Rodzice pracowali?

Tak, pracowali wszyscy.

  • Jaka atmosfera panowała w domu?

Podczas okupacji, to nie była…

  • Jeszcze przed okupacją, czy pan pamięta okres jeszcze przed wybuchem wojny w domu?

Tak, to pamiętam, 1939 rocznik.

  • Jak w takim razie zapamiętał pan wybuch wojny, czyli wrzesień 1939 roku?

Tego nie pamiętam. Pamiętam tylko okres, kiedy poszedłem do szkoły w 1939 roku, akurat w tym roku, jak Powstanie wybuchło.

  • Nie, mi chodzi właśnie o moment, kiedy wybuchła wojna, wtedy pan nie mógł iść do szkoły, bo wybuchła we wrześniu.

We wrześniu 1939.

  • Był pan wtedy w Warszawie?

Tak, byłem w Warszawie.

  • Pamięta pan jakieś sygnały, że rozpoczęła się wojna?

Były. To są tak odległe czasy, że ciężko odtworzyć to wszystko.

  • Czy w domu byli wtedy rodzice?

Tak, pamiętam.

  • Jak zachowywał się ojciec albo jak zachowywała się mama?

Potem, jak zaczęła się właśnie walka… To wszystko opisałem, właśnie, a teraz to uleciało mi z pamięci wszystko.

  • Na przykład komunikaty w radiu, czy rodzice mieli radio, były jakieś komunikaty w radiu?

Radio było nielegalne.

  • To już w czasie okupacji, a zanim Niemcy weszli, to jeszcze wiele rodzin miało radio i słyszało jakieś informacje. Tego pan nie pamięta?

Tego nie pamiętam.

  • Czy moment, kiedy weszli Niemcy, zobaczył pan pierwszego Niemca, żołnierza niemieckiego, pamięta pan?

To wszystko zeszło do podziemia. Nic nie było w tym czasie, ani żywności, ani wody nie było, nic nie było w tym okresie, i ulice były puste, wszystko się odbywało kanałami.

  • Ale pan mówi o Powstaniu, tak?

Tak.

  • Pytam jeszcze o okres okupacji, o okres początku wojny, czy ten okres troszeczkę pan pamięta, różne rzeczy, właśnie wejście, pierwsze defilady niemieckie, pierwsi żołnierze niemieccy?

To 1939 rocznik? Oni szli mostem Kierbedzia rozśpiewani, rozradowani. Ludzie nawet z początku ulegali tej euforii i rzucali kwiaty nawet Niemcom. Niemcy szli, a Polacy kwiaty rzucali, bo myśleli, że to jacyś tam wyzwoliciele, ale to była iluzja.

  • Gdzie państwo wtedy mieszkali?

Myśmy mieszkali na Nowym Zjeździe.

  • Czyli na Powiślu, tak?

To były trzy domy, Schichta, Dom Profesorów i „siódemka”, ostatni. One przylegały do Krakowskiego Przedmieścia.

  • Czym zajmował się pana ojciec przed okupacją?

Prowadził restaurację, z czegoś trzeba było żyć.

  • To przed wojną, tak?

Tak.

  • A w czasie wojny?

W czasie wojny też jeszcze pracował, nie był w okupacji, nie był po prostu zaangażowany czynnie.

  • To znaczy nie był w konspiracji?

Nie był w konspiracji.

  • Mówimy jeszcze o okresie przed Powstaniem, jeszcze pytam wcześniej, początek lat czterdziestych, 1941, 1942, 1943 rok. Jak to wtedy wyglądało, on pracował cały czas w restauracji?

Tak, prowadził. Podczas okupacji chodziłem do szkoły i uczęszczałem na nielegalne nauki, nielegalne konspiracyjne dokształcanie. Nie można było uczyć geografii, historii, a te pozostałe klasy, to raczej tak jak ja odczuwałem, i tak było do Powstania.

  • Na takich kompletach ile było osób?

Tak, komplety były. Trzeba było opłacać. To było ze szkoły jakieś dziesięć, dwanaście osób.

  • Pamięta pan jakichś kolegów ze szkoły?

Pamiętam kolegów, którzy chodzili do szkoły tak samo jak ja.

  • Czy ktoś w rodzinie brał udział w konspiracji?

Tak, to była moja ciotka i jej córka należały do konspiracji czynnie, ale później to trzeba było temat omijać, bo groziło represjami.

  • Pan wiedział wtedy o tym, że są w konspiracji?

Nie, nie było takiej możliwości, później dopiero, no i jeszcze po wojnie też trzeba było się ukrywać.

  • Przed wybuchem Powstania, w lipcu 1944 roku, pamięta pan atmosferę w Warszawie, co się wtedy działo, powracały wojska ze wschodu, pobite wojska niemieckie albo zmęczone wojska niemieckie. Pamięta pan tę atmosferę?

Pamiętam częściowo, a szczególnie Niemcy puszczali radio, „szczekaczki” göbbelsowskie puszczali na ulicę, i ludzie stawali, słuchali tego, a to było sprzeczne w ogóle z… Poza tym jeszcze może dalsza rodzina, bo takie rozmowy chodziły, że dalsza rodzina nasza brała udział, ale nikt tak otwarcie nie mówił o wszystkim.

  • W czym brała udział dalsza rodzina?

W konspiracji. Oni grupy tworzyli, zbierali się konspiracyjnie, no i wykonywali szereg takich czynności, tych folksdojczów szczególnie to załatwiali na ulicach, w domach.

  • Pan pamięta nazwiska tych osób z rodziny, które brały udział w konspiracji?

Janka, Kazia była, a szczególnie Janka, ona się udzielała, jak to młodzi. Nosiła bryczesy, to na te punkty się tam zawsze śpieszyła.

  • Czy był pan świadkiem łapanki, aresztowania?

Było tego, było bardzo dużo.

  • Czy pan brał w tym udział?

Nie, ja miałem dwanaście lat, to mnie nie brali nawet do takich akcji.

  • Czy widział pan, jak Niemcy łapią ludzi na roboty, czy był pan świadkiem?

Tak, byłem świadkiem.

  • Czy może pan opowiedzieć, pamięta pan, gdzie to było, kiedy?

Było to na Traugutta, w tym rejonie właściwie Krakowskie Przedmieście, bo w tym rejonie Powiśla myśmy się obracali, a tam już dalsze rejony to nie docierało do nas. Chyba że kanałami przechodziło się z różnymi poleceniami. I między innymi ja tam brałem udział.

  • Ale to chyba w Powstaniu już, tak?

W Powstaniu.
  • Jeszcze przed Powstaniem, czy widział pan łapankę na przykład?

Raczej można było przeczuć, że właściwie coś się stanie. Jeszcze tak oficjalnie się nie mówiło, ale już szepty chodziły, że Polska, Warszawa, ma zamiar dowódców wszcząć… To można było, owszem, ale tak jak u mnie, to, co to, nie byłem czynny, nie należałem, nie miałem legitymacji.

  • Czy ktoś w pana rodzinie był aresztowany na przykład?

Tak, mój wujek do Oświęcimia został zesłany, jego nazwisko Mlecoszek. On został aresztowany…

  • Czy pan pamięta wybuch Powstania?

Wybuch Powstania pamiętam w pewnych fragmentach, bo też tak całościowo to nie za bardzo, ale fragmentarycznie. Mieszkała na przykład w naszym bloku folksdojczka i od niej dowiedzieliśmy się, bo ona zaczęła histeryzować, miotać się, Niemców nie, ale to tak można ująć. To już atmosfera właściwie była taka nie za bardzo i w międzyczasie Niemcy zaczęli magazynować broń do domu Schichta, no i czuło się w powietrzu, że coś będzie. Nawet dochodziły słuchy, że ma być Warszawa wyzwolona, ale to wszystko to były tylko takie słuchy, nic konkretnego nie było, ale ludzie się nastawiali.

  • Widział pan jakichś Powstańców na samym początku?

Na początku to chodzili młodzi ludzie dwudziestoletni, mieli bryczesy, dobrze się wysławiali, weseli byli, a oni częściowo mieli za zadanie zlikwidować kogoś, oni do tych celów byli przeznaczeni.

  • W czasie Powstania mieli za zadanie kogoś zlikwidować?

Tak.

  • Czy ci Powstańcy, których pan widział, na przykład z opaskami na rękach – jak oni się zachowywali, co robili, co pan widział?

Widziałem, jak podjechała z piskiem opon „suka” i wtedy wywiązała się bójka. Niemcy, esesmani wyskoczyli z tych bud szybko z tymi szmajserami, i nagle zaroiło się właśnie od tych młodych Powstańców. Tam parę osób zostało na bruku, nie zdążyli uciec, no to byłem świadkiem takiego [zdarzenia].

  • Gdzie to się działo?

W rejonie Powiśla, Traugutta i inne jeszcze uliczki.

  • Pan to widział z domu czy gdzieś indziej pan był?

Chodziłem, biegałem.

  • Dlaczego pan biegał, dlaczego pan się przemieszczał, a nie został pan w domu?

W domu to było, w ogóle poza domem tyle ciekawych rzeczy, tyle się działo, i człowiek był w każdej chwili narażony na złapanie.

  • To znaczy, że był pan poza domem z ciekawości po prostu, tak?

Z ciekawości i to, że się [tyle] rzeczy działo. Ja sobie nie zdawałem sprawy z tego, tylko jak mówili, no szkopów paru się udało zabić, tak że człowiek ze śmiercią to był oswojony.

  • Cała rodzina była w domu podczas Powstania?

Później ojca wzięli, ojca i czterech (bodajże czterech czy trzech) jeszcze mężczyzn do kopania rowów na Krakowskim Przedmieściu, vis-à-vis kościoła, i tam prawdopodobnie rozstrzelali tych ludzi.

  • Kto wziął ojca? Nasi czy Niemcy?

Ale właśnie potem już, po wojnie czekaliśmy, że może przyjdzie, do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża żeśmy się zwracali, czy jest gdzieś jakiś ślad jego, no ale prawdopodobnie… Tam w tym rejonie, w tym miejscu zawsze kwiaty noszę i już pozostaje tak. Matka z nami i siostrą zostaliśmy.

  • Chciałem dopytać, kto wziął ojca do kopania rowów, Niemcy?

Niemcy.

  • Czyli ten teren już był w rękach niemieckich, tak?

Tak. To właśnie paradoks był, że podczas dnia byli Niemcy, a wieczorem byli Polacy.

  • Kiedy wzięto ojca? Pierwsza połowa sierpnia, druga połowa sierpnia?

Nie brałem pod uwagę, kiedy to było, nie mieliśmy kalendarzy, żebyśmy się opierali na czymś, tylko fakty były. Były trudności z wyżywieniem, z wodą. Wody nie było, trzeba było do Wisły chodzić i w hełm wodę czerpać, i piliśmy tę wodę.

  • Surową czy gotowaną?

To jak się udało. I taką wodę, i taką. Czasem to jakiś strumyk płynął, bo rura była przestrzelona, takimi swoimi sposobami…

  • Co było do jedzenia?

Właśnie z jedzeniem to był kłopot. Na Bednarską, pamiętam, wysłali mnie po żywność, bo mówili, że w dole Bednarskiej jest sklep, no i nas wzięli do tego, żeby z tego sklepu przynieść żywność. Tak żeśmy dotrwali do końca.

  • Udało się wziąć tą żywność z Bednarskiej?

Udało o tyle, że jak myśmy brali te artykuły, to wpadli Niemcy akurat i jak jeden mnie uderzył, to aż przeleciałem na drugą stronę. No i tam doniosłem trochę.

  • Rozumiem, że z tego sklepu po prostu wzięliście, bo to nie było tak, że on działał i się kupowało, prawda?

Nie, skąd, tamten został albo wywieziony, albo zabili go, tego właściciela, nikt nie wiedział, sklep był, materiały żywnościowe były, no to tam komu się udało, to leciał i brał. Cukier, słonina nawet była.

  • Pan tak poszedł grupowo jeszcze z kimś?

Tak, jeszcze dwie osoby chyba. Mój kolega był.

  • Jaki kolega?

Ze szkoły. Waldek.

  • Nazwisko pan pamięta?

Właśnie nie pamiętam nazwiska. Z tych kolegów jeszcze Solecki, był taki.

  • To byli koledzy w pana wieku, tak?

W moim wieku, tak.

  • Ten sklep na Bednarskiej to był teren niemiecki w rękach Niemców czy Polaków?

Właśnie to się zmieniało – i Niemcy byli, i Polacy, tak że zmieniali się.

  • Pamięta pan, co pan przyniósł do domu?

Co do domu przyniosłem, chyba, cukier, słoninę, sól, takie podstawowe rzeczy. Każdy, kogo sytuacja zmusiła, to robił to samo, latał tam, zabierał, co się dało, i w ten sposób uzupełnialiśmy swoje zasoby.

  • Miał pan kontakt z Powstańcami?

Nie wiem, czy oni ze mną się chcieli kolegować, Powstańcy. [Kolegowali się] tylko tacy mali jak ja.

  • Niektórzy próbowali jakoś tam dołączyć do Powstańców jako łącznicy, jacyś pomagierzy.

To właśnie i ja na tej zasadzie tam dołączałem się.

  • I coś pan pomagał?

Też.

  • To znaczy, co?

Gazetki, takie biuletyny wychodziły i trzeba było przemieścić na inny teren.

  • Pan pamięta, w którym miejscu na przykład pan chodził do Powstańców?

Pamiętam, ale trudno mi teraz zlokalizować. To było między… Stare Miasto było pod ręką i tak trzeba było ostrożnie działać, bo „gołębiarz” był na zamku i takie sito robił, że coś okropnego. Potem go zlikwidowali, ktoś go upolował. A tak to na Stare Miasto najbliżej było, bo tam mówili, że odbite, Niemców nie ma, że można śpiewać na cały głos. Po prostu ta wolność taka, bo to człowiek oddychał pełną piersią, jak już tam się dostał przez Piwną, to człowiek czuł się dobrze, taki jakiś wolny bardziej. Poza tym zrzuty były też. Żywności trochę zrzucali. Niemcy nie bardzo patrzyli na to. Jak te zrzuty leciały, to sami brali, przestrzeliwali worki, i w ich ręce się dostawały. Ale poza tym to ludzie się cieszyli.

  • Jak długo taka atmosfera radości trwała?

Dopóki nie zniszczyli do zera, do końca. Stare Miasto było tak zrujnowane, że cegła na cegle, to już tam nie było ratunku, tylko trzeba było kanałami przemieszczać się w inne rejony, do Śródmieścia, na Wolę, a tam to już ruina została całkowita. Nie wiem nawet, do jakiej daty, wiem, że było wtedy gorąco strasznie, upał był.

  • W tych dniach, czy może w momencie kiedy trzeba było się wynosić z tamtego terenu?

Trzeba było się wynosić, bo już nie było tam nic do roboty. Nawet i Niemcy tam nie wchodzili już, bo się nie opłacało, a bliżej mieli do lasów kabackich, na Żoliborz, i stamtąd wypady robili.

  • Pan z rodziną był na Powiślu cały czas, tak?

Tak.

  • Dlaczego państwo stamtąd wyszli?

Już Niemcy spychali Powstańców i pomału krąg się zacieśniał. Zaczęli ewakuację stopniową robić i potem to już tak grupami, i przepędzali na Wolę. Tam był punkt taki, trafiliśmy do obozu. Z obozu z kolei albo do guberni, albo do Oświęcimia. Udało się nam przez pewnego lekarza, oczywiście to był dobry człowiek.
  • Z Powiśla państwo wyszli samodzielnie czy po prostu zostali wyrzuceni przez Niemców?

Zostaliśmy wyrzuceni przez Niemców. Przecież trzeba było brać pod uwagę też szpitale, ile tam było bólu, niepewności. To była grupa taka następna.

  • Pan pamięta moment wypędzenia tych żołnierzy, którzy weszli i powiedzieli, że macie się wynosić?

Moim zdaniem sami Polacy już zaczęli wątpić w jakąkolwiek pomoc i tak dalej, no i sami zaczęli wychodzić już, bo nie było szans. [Siedzieć] w tych piwnicach cały czas to nie było tak łatwo. Właśnie oni, ci ludzie, z którymi razem w grupie przez Ogród Saski udało się nam przejść…

  • To była grupa ludzi z całej kamienicy, z całego domu?

Kamienicy i spoza kamienicy. Kto się tam pod rękę nawinął.

  • Mieliście coś przy sobie, jakieś swoje rzeczy?

Nie, nie mieliśmy, nie dało rady. Tu gorąco takie, a tutaj jeszcze ludzie mieli, niektórzy mieli złoto, ale odrzucali, każdy jeden detal dla nas był ciężarem. Jakaś nadzieja istniała mała, że może uda się nam. Niemcy mieli przeważającą siłę, oni dysponowali wszystkim, nawet [brali cywili] na czołgi do siebie. Jak nie mieli rejonu, nie mogli opanować, to te „Panterki” takie chodziły, i ludzi na te „Panterki” kładli, na te blachy, pędzili, żeby Powstańcy nie zabijali Polaków.

  • Pan to widział?

Widziałem to.

  • Na jakiej ulicy to się działo?

To była Królewska, tam teraz to inaczej wszystko jest…

  • Czy jest jeszcze jakieś wydarzenie z samego okresu Powstania, przed wyjściem, przed wypędzeniem, takie dramatyczne, niebezpieczne oprócz tego w sklepie, które może pan pamięta?

Teraz to musiałbym wygrzebać w pamięci. Takie może humorystyczne, że Niemcy jak w domu Schichta mieli samochody, a my zbieraliśmy się, oczywiście pod dowództwem starszych kolegów i robiliśmy co? Gwoździe żeśmy wsadzali do tych niemieckich pojazdów.

  • To było w czasie Powstania?

Tak, w czasie Powstania, i co było ciekawsze, że Niemcy jak do akcji mieli wyruszać, to tam nikt nie patrzył na to, ruszali, a te samochody bez opon. Taka mała dywersja jakby. Ale za to potem mieliśmy pod nosem stragany podczas okupacji. Tam plac Mariensztat jak teraz jest, to tam były stragany, to właśnie pamiętam takie…

  • Czyli to przebijanie gwoździami nie było w czasie okupacji, a już podczas Powstania, tak?

To nie było podczas Powstania, tylko podczas okupacji.

  • Pan jeszcze wspomniał, że się stykał z Powstańcami już podczas Powstania, czy pan może pamięta jakiegoś Powstańca tak, żeby imię pamiętać albo pseudonim?

Mi ciężko jest naprawdę teraz to odtworzyć. Pod Blachą, to pamiętam, żeśmy wodę czerpali stamtąd, Owczarek to mój kolega, ale starszy już. Jeszcze Wróblewski, ale już nie żyją.

  • To byli Powstańcy czy koledzy z okupacji?

Koledzy z okupacji, ale oni też czynny udział brali taki czy inny.

  • Czy pan jakichś Powstańców pamięta, tak żeby pamiętał imię czy pseudonim?

Nie za bardzo to pamiętam. Ciężko mi wspomnieć.

  • Kiedy pan już wyszedł z Warszawy, trafił do Generalnej Guberni, tak?

Tak.

  • Gdzie pan trafił?

Trafiłem do rodziny na wsi, tam musieliśmy piechotą pokonać te kilometry, bo nic nie było.

  • Jaki to był rejon?

Kozienice. Tam żeśmy dotarli do rodziny, i tam nocowaliśmy, namioty takie, i tam nocowaliśmy w lesie, bo partyzantka była, i po prostu na przetrwanie liczyliśmy, bo nie można było mieć chaty wielkiej, bo nie było możliwości. Tylko przenocowało się trochę, pobyło, i potem żeśmy z powrotem [trafili] do Warszawy.

  • Pan mówi, że nocowaliście w lesie. To znaczy miejscowość była w lesie czy pan pod gołym niebem w lesie nocował?

Nie, to był cały obóz, i tam Niemcy nie docierali.

  • To znaczy, że pan dołączył do partyzantów?

Rodzina moja dołączyła.

  • Do partyzantów, którzy w lesie byli, tak?

Tak. Tam wujek, rodzina po prostu nas przetrzymywała.

  • Jak długo to trwało, do kiedy?

Jak długo, to nie powiem, po prostu nie pamiętam.

  • Jaka pora roku była, kiedy wracaliście do Warszawy?

Jak my żeśmy do Gór Świętokrzyskich dotarli, to była już jesień, wrzesień, październik, te miesiące, jeżeli się nie mylę.

  • Jak wracaliście do Warszawy, to kiedy to było, to była zima, mrozy, czy jeszcze później?

Nie, to już była zima. Zimno, później śnieg spadł.

  • Jak wracaliście do Warszawy?

Na piechotę.

  • Całą drogę?

Całą drogę. To przecież ostatecznie nie jest tak daleko.

  • Ale zima, więc trudno.

Zima, onuce się brało i opatulało nogi, i się szło.

  • Pamięta pan moment powrotu do Warszawy?

Pamiętam.

  • Jak wyglądała Warszawa?

Z daleka to łuny jeszcze były, jeszcze się dopalało wszystko, no ale co ciekawe, to jest to, że nie wiadomo po co myśmy wracali. Domu nie mieliśmy, musieliśmy od nowa wszystko [zaczynać]. Co ciekawe było, że ten dom „siódemka” nie został wypalony do końca, tylko mieszkanie takie i takie na pół wypalone, obok całkowicie wypalone, i myśmy się osadzili tam, w tym samym domu. Tak że te wszystkie, „piątka” i „trójka” zostały zniszczone, a ten dom właśnie przetrwał, i wszyscy ci lokatorzy dawni wrócili tak samo jak my.

  • Czyli wróciliście do swojego mieszkania, tak?

Tak, właściwie zaraz, jak to było? Myśmy chyba sąsiada mieszkanie zaludnili, bo jego nie było, nie wiedzieliśmy, czy on żyje, czy nie żyje. Tylko karteczki takie były, nalepiało się, no i mieliśmy nadzieję, że może ojciec wróci.

  • Kiedy stwierdziliście, że nie wróci?

My do końca żeśmy mieli nadzieję, do końca mieliśmy nadzieję, że wróci, bo tam takie słuchy były, że ci ludzie właśnie…

  • Że gdzieś wyjechali, pewnie do obozu albo na roboty, że zostali zabrani, tak?

Tak, to tak było. Ale my mieliśmy nadzieję, że… Ktoś nam powiedział, że w Dreźnie jest, został wywieziony, i tą nadzieją tak się żyło długi czas, i do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża [chodziliśmy], tam sprawdzaliśmy, czy czasem gdzieś nie zaginął, no ale to rok po roku i się nic nie sprawdzało.

  • Proszę powiedzieć jeszcze na koniec, czy jest coś, co chciałby pan dodać do tego okresu Powstania, jakieś wspomnienie, które się panu przypomniało, jakieś wydarzenie albo jakaś opinia może?

Mógłbym dodać taką rzecz, że już drugi raz takiego przeżycia nie chciałbym przeżyć, no a tak, ciężko było.

  • Czy jeszcze jest coś, co chciałby pan dodać?

Co tu można dodać, właściwie to już chyba poza nawiasem, bo wyjechaliśmy na Ziemie Odzyskane i tam po ewakuacji osiedliliśmy się tam na Ziemiach Odzyskanych, i tam właściwie zostałem zwerbowany do takiej organizacji nielegalnej, i pewien czas tam żyliśmy.

  • To był jaki rejon?

Rejon Kołobrzeg, Ziemie Odzyskane.

  • Miał pan jakieś nieprzyjemności w związku z tą działalnością?

Właśnie, były nieprzyjemności, tak że też tam dowódca był, kierował nami, bo ja jeszcze pełnoletności nie uzyskałem, więc on nami kierował. Potem akcję żeśmy zrobili jedną, drugą, i na skutek denuncjacji jednego z nas, UB [mnie] złapało, no i wyrok, piętnaście lat dali. Piętnaście lat, z tego odsiedziałem dziesięć lat. Ta sprawa jest nieprzyjemna.

  • Czyli dziesięć lat za działalność w organizacji. A jak się nazywała ta organizacja?

Wyleciało mi z głowy, ale mam to zanotowane.

  • Gdzie pan siedział?

W Rawiczu, we Wronkach, wozili (wtedy była taka moda wożenia), w Potulicach, w Raciborzu, masę tych więzień odwiedziłem. Później amnestia wyszła i pięć lat zdjęli do dziesięciu, a dziesięć trzeba było odsiedzieć.

  • Czyli kiedy pan wyszedł, w którym roku?

W 1961.

  • Czyli od 1951, tak?

Tak.

  • Chciałby pan powiedzieć kilka słów na temat pobytu w więzieniu?

Czy ja bym chciał powiedzieć? Warunki to były straszliwe, to były niesamowicie obostrzone, tak że pajdka chleba, dawali, i pojedynki były. Na pojedynkę trzeba było zasłużyć. Najbardziej niedobre więzienie to było we Wronkach.

  • Czy to, że pan się zdecydował brać udział w takiej organizacji, miało jakiś związek z doświadczeniem Powstania czy nie?

Później zostaliśmy już odcięci, już nie było działalności żadnej, bo trzeba było odsiadywać akurat w tym czasie, i tak samo byliśmy po prostu… […]




Warszawa, 23 kwietnia 2012 roku
Rozmowę prowadził Sławomir Turkowski
Mieczysław Wiraszko Stopień: cywil Dzielnica: Powiśle Zobacz biogram

Zobacz także

Nasz newsletter