Władysław Braun „Kat”

Archiwum Historii Mówionej

Nazywam się Władysław Braun, mam 81 lat, mieszkam obecnie w Warszawie, w której mieszkam od 1939 roku. Przed wojną, do roku 1939, chodziłem do gimnazjum klasycznego w Poznaniu imienia Marii Magdaleny. Było to, nieskromnie, mówiąc jedno z najlepszych gimnazjów w Polsce. W 1939 roku wraz z całą rodziną zostałem aresztowany przez Niemców. Spędziłem pewien czas w obozie karnym, a następnie zostałem wysiedlony do Generalnej Guberni… Później się przeniosłem do Warszawy. W Warszawie mieszkałem do Powstania Warszawskiego. Żywot okupacyjny to żywot normalnych ludzi w tym okresie, bez żadnych wzlotów, bohaterstwa, ale też z trudami życia codziennego. Zrobiłem dwie matury w owym czasie, jedną techniczną, jedną na kompletach w gimnazjum Stefana Batorego, tak zwanego pierwszego gimnazjum w Polsce. Brałem udział w Powstaniu Warszawskim. Byłem ciężko ranny, pamiętam dzień, siedemnastego września, pamiętam godzinę - to była godzina osiemnasta. Po Powstaniu nie udałem się do obozu jenieckiego, dlatego, że zdecydowałem wówczas, że moim obowiązkiem jest otoczyć opieką moją matkę, która była samotna wtedy.

  • Gdzie pan walczył w czasie Powstania?

Walczyłem w Śródmieściu, między innymi na placu Grzybowskim, na Królewskiej. Później zostałem przeniesiony do innej części Warszawy i byłem już do końca, do siedemnastego września, wtedy kiedy byłem ranny, ranny byłem bardzo poważnie, w okolicach ulicy Konopnickiej i byłem w gmachu YMCA.

  • Był pan uzbrojony?

Byłem uzbrojony.

  • Jaka to była broń?

Broń przyzwoita, szmajser.

  • Jakie warunki panowały?

W momencie kiedy byłem ranny i leżałem w Alejach Ujazdowskich, nie pamiętam numeru, w piwnicy, to przyszli do mnie koledzy i przynieśli kawałek chleba z masłem. Nie wiem, czy to była margaryna, czy masło… ale to było tylko dla mnie. I przynieśli, trochę to wstydliwa historia, bo przynieśli wódkę, ja tego nie mogłem pić, ponieważ bardzo źle się czułem, natomiast chleb zjadłem, nie dzieliłem się z nimi. Nie można mówić o warunkach żywnościowych, one nie były żadne, właściwie się głodowało. Jak tam leżałem ranny, to mnie przynosili z sąsiednich domów… [przychodziły] panie z kisielem. Właściwie jadłem tylko kisiel. Do dnia dzisiejszego nie cierpię kisielu.

  • Z jak dużym ryzykiem łączyła się walka pana w czasie Powstania?

Ryzyko było, tak, chyba nie najwyższego lotu ryzyko. Dlatego, że upolował mnie snajper niemiecki i to nie była walka wręcz, walka na barykadach, normalne pełnienie funkcji tak jak ja to rozumiałem i rozumiem to do dzisiejszego [dnia]. Jeżeli chodzi o moją opinię, jeśli chodzi o Powstanie Warszawskie, wobec olbrzymiej rozbieżności od ocen historyków, czy słusznie, czy nie słusznie… moje środowisko ówczesne, chłopców, którzy kończyli matury, i którzy byli na studiach już tajnych studiach, Powstanie nie tylko było słuszne, ale było koniecznością. Taka jest moja opinia. I to jest zupełnie nieważne wobec dnia dzisiejszego.

  • W jakim oddziale pan walczył?

Ponieważ ja się ujawniłem dopiero w 1990 roku i nie mam prawa do mówienia, do dnia dzisiejszego, w jakim byłem oddziale i co wykonywałem, to jest moja osobista tajemnica. Jej nigdy nikomu nie powiem.

  • Jak przyjmowała walkę waszego oddziału ludność cywilna?

Bardzo życzliwie, niezwykle życzliwie. Nie spotkałem żadnego afrontu, żadnego afrontu, żadnego niegrzecznego słowa, mimo, że się przemieszczałem kilkakrotnie z ulicy Królewskiej na stronę południową i przechodziłem przez Aleje Jerozolimskie wielokrotnie, nigdy nie spotkała mnie jakakolwiek nieprzyjemność, nigdy. A teraz, jeśli chodzi o kilka słów po Powstaniu. Nie najlepsze moje czasy. W roku 1948, 1949 aresztowany został mój ojciec. Ja musiałem zająć się rodziną, miałem pewne kłopoty na studiach, musiałem zrezygnować ze studiów, robiąc półdyplom na Politechnice Warszawskiej. Później przez całe życie nie należałem do żadnej partii, obecnie też nie należę.W roku 1982 w czasie – nie wiem jak to się w tej chwili nazywa – wojna?... Zostałem wyrzucony z pracy, pozbawiony wszelkich przywilejów, na przykład przywileju uzyskania pełnej emerytury, ponieważ wyrzucono [mnie] w wieku pięćdziesięciu ośmiu lat, przeniesiono mnie bez mojej zgody na przymusową emeryturę, nie przyznano mi do 1965 roku dodatków…

  • A czy to miało związek z uczestnictwem w Powstaniu Warszawskim?

Nie, to nie było. Sądzę, że było spowodowane [to] moją normalną postawą uczciwego człowieka. To trochę górnolotnie brzmi, ale taka jest prawda. Byłem w jakiejś wewnętrznej opozycji nie będąc żadnym działaczem i nie patrząc agitacyjnie

  • Wracając do okresu Powstania, bo to jest bardzo interesujące jak pan walczył, jakie jest pana najlepsze wspomnienie z powstania?

Trochę trudno mówić o najlepszym wspomnieniu, bo najlepsze wspomnienie byłoby gdybym miał na przykład jakiś romans. Nie miałem żadnego romansu. Natomiast, wszystko… dzień po dniu był właściwie jednakowym dniem. Raz tylko miałem taką arcytrudną sytuację, kiedy byłem przez kilka godzin pod dużym obstrzałem niemieckim na placu Grzybowskim. To wspominam do dnia dzisiejszego.

  • I co się wtedy działo?

Wtedy miał być odwrót ze Starówki i miało być zabezpieczenie tego odwrotu. Odwrót ten, przejście górą, nie kanałami, nie bardzo się udał, później zmieniono rozkazy… Tylko tyle mogę powiedzieć.

  • Jak wyglądało pana życie codzienne w czasie Powstania?

Dla mnie to była jedna sprawa dość interesująca – psychologicznie. Mianowicie ja w czasie okupacji, jak były bolszewickie naloty, to ja byłem pierwszym z mieszkańców w piwnicy, strasznie to przeżywałem, nie wiem dlaczego. Natomiast w czasie Powstania, niczym uzasadnione to moje postępowanie było tym, że na przykład ja nigdy do piwnicy nie zszedłem. Ostrzał ulic „krowami” tak zwanymi, ja sobie normalnie siedziałem na stanowisku i nigdy nie schodziłem do piwnicy. Nie dlatego, że to jakieś, nie bałem się, czy bohaterstwo… tylko tak psychicznie wtedy patrzyłem na tę sprawę. Ale nie proszę nie myśleć, że to jakieś wielkie słowa. Normalne postępowanie.

  • A czy ma pan jakieś najgorsze wspomnienie z Powstania?

Najgorsze to było chyba to, jak zobaczyłem Bora-Komorowskiego, jak się żegnał, róg Alei Ujazdowskich… Drugie takie wspomnienie, jak był nalot amerykański, kiedy zrzuty były, a ja ranny będąc w głowę nie widziałem wtedy prawie nic… I to było dla mnie najgorsze, bo mnie opowiadano, że lecą spadochrony a ja tego nie widziałem. Ja mam do dnia dzisiejszego bardzo poważną wadę wzroku, nie mogę ani czytać ani pisać.

  • A co najbardziej się utrwaliło w pana pamięci z okresu Powstania?

Nie umiem powiedzieć, to za trudne pytanie.

  • Mówił pan, że był pan ranny a gdzie pan leżał, w jakim szpitalu to było?

Leżałem w piwnicy. W okropnej piwnicy.

  • Tam był szpital?

Nie. Tam przypadkowo kilku rannych było, był lekarz tam. Dostałem zastrzyk z morfiny pamiętam, na znieczulenie. Tam przeżyłem okropną historię. Mnie położono w takim skleconym łóżku, dużym, to nie było łóżko, to legowisko i w nocy przyniesiono drugiego rannego, bardzo poważnie rannego, z bardzo poważną raną, który zmarł. Ze mną zmarł w pewnym sensie. To było najgorsze wspomnienie…

  • A jakie warunki panowały właśnie w tej piwnicy?

Okropne. Byłem zawszony… i odzieżowe wszy i wszy we włosach… Ostrzygli mnie.

  • Skąd pan miał jedzenie?

Jedzenie? Nie umiem powiedzieć, nie pamiętam tego, ja o jedzeniu wówczas nie myślałem.

  • A woda?

Wodę to w kranach, tego, wody to nie było kłopotu.

  • W co pan był ubrany w czasie Powstania?

W cywilne ubranie.

  • Jak pan się znalazł wśród powstańców?

Zgłosiłem się pierwszego dnia od razu do oddziału. To był mój obowiązek.

  • A jaki to był oddział AK?

To nie była Armia Krajowa, ani Armia Ludowa, ani Bataliony Chłopskie – to był oddział taki specjalny troszkę.

  • Dużo tam było osób?

Kilkunastu.

  • Wszyscy byli uzbrojeni?

Większość w każdym bądź razie.

  • Pod czyim dowództwem?

To już jest pytanie o zgrupowanie.

  • Proszę powiedzieć, skąd wziął się pana pseudonim „Kat”?

Sam sobie wymyśliłem.

  • Dlaczego akurat ten?

Bo taki trochę okrutny.

  • Czy czytał pan prasę podziemną w czasie Powstania?

Czytałem przez całą okupację prasę podziemną.

  • Jakie to były tytuły?

Nie pamiętam, tyle lat minęło... „Biuletyn Informacyjny” był najczęściej czytanym biuletynem w czasie okupacji i w czasie Powstania.

  • Czy dyskutował pan z osobami, które z panem przebywały na temat zamieszczonych tam artykułów?

Nie dyskutowałem.

  • Czy uczestniczono w życiu religijnym w pana otoczeniu?

Wiem, że były jakieś msze… ja nie uczestniczyłem w tym.

  • Jak zapamiętał pan żołnierzy strony nieprzyjacielskiej spotkanych w czasie walki?

Normalnych ludzi, którzy wykonywali nienormalne zajęcie.

  • Czy zetknął się pan osobiście z przypadkami zbrodni wojennych popełnionych w czasie Powstania?

Nie. Jakie wojenne zbrodnie? Że zabijano jeńców? Tak było, ale nie byłem naocznym świadkiem tego. Byłoby nieprawdą gdybym mówił, że byłem naocznym świadkiem, kiedy rozstrzeliwano ludność. Natomiast byłem świadkiem, jak prowadzono przed czołgami ludność cywilną. Co należy uznać za zbrodnię, kolosalną zbrodnię.

  • Gdzie to było?

W Alejach Jerozolimskich .

  • Czy miał pan kontakt z najbliższymi w czasie Powstania?

Miałem. Raz na tydzień, raz na dziesięć dni, na kilka minut. Z moją matką.

  • Gdzie to było?

Mieszkała na obecnej Rutkowskiego, dawniej się nazywała Chmielna.

  • Co działo się z panem od zakończenia Powstania. Wyszedł pan z ludnością cywilną?

Nie. Wyszedłem z moją matką. Później udałem się w nieznane na terenie Generalnej Guberni. W jakiejś przygodnej wsi tam przeczekałem do pierwszych dni stycznia, znaczy do momentu kiedy Bolszewicy weszli do Warszawy. Bolszewicy – to Moskale, jak wiadomo.

  • Jak długo pan tam był?

Na tej wsi? Z dwa miesiące.

  • Gdzie pan mieszkał?

U chłopa. Gnój roznosiłem po polu, robiłem to zresztą z dużą przyjemnością.

  • Co działo się z panem po 1945 roku? Był pan represjonowany?

Po 1945 roku wyjechałem na pewien czas z Warszawy. Miałem wtedy pewne komplikacje życiowe, niezwiązane może z samym Powstaniem, tylko związane z jakimiś donosami nieszczęśliwymi. I byłem…

  • Przesłuchiwany?

Nawet nie. Pojechałem do Poznania, bo mieszkałem tam przed wojną… Tam było wszystko zniszczone, nic nie odzyskałem, wszystko straciłem i przeniosłem się na jeden rok do Łodzi. Nie dlatego, żeby zatrzeć jakieś ślady, tylko tak się złożyło, że tam otworzono Politechnikę, pierwszą zresztą przed warszawską, zdałem tam egzamin i tam rok pierwszy studiów mieszkałem. Po tym roku przeniosłem się z powrotem do Warszawy, a po roku jak zrobiłem pół dyplomu, jak wspominałem już, kiedy aresztowano mojego ojca, to rzuciłem studia, dlatego, że i tak byłbym wyrzucony ze studiów, tak przypuszczam. Ale to jest domniemanie tylko niczym nieuzasadnione, nie chciałbym tu robić jakiejś kwestii.

  • Jaki wpływ wywarło na pana wychowanie rodzinne?

Wychowywałem się w bardzo szczęśliwej sytuacji, ponieważ moi rodzice mieli do mnie pełne zaufanie. Obrazem takiego zaufania może być to, że ja w czasie okupacji, jak wspomniałem na początku, zrobiłem dwie matury. Moi rodzice w ogóle nie wiedzieli, czy ja chodzę na tajne komplety czy nie chodzę…

  • Jak pan się znalazł na tych tajnych kompletach? W jaki sposób pan trafił do tajnych szkół?

Przez życzliwych jakichś ludzi, nie pamiętam już kto mi to pomógł i tak dalej, ale chodziłem na te komplety, jak wspomniałem do Stefana Batorego. Pamiętam swoich profesorów, niezwykle szlachetnych ludzi, bardzo dobrych wykładowców, bardzo miłych nauczycieli, pamiętam też wspomnienia ze szkoły zawodowej. Chodziłem do chemicznego liceum na ulicy Żurawiej. Też bardzo miło mi się tam [niezrozumiałe].Nigdy moi rodzice nie byli [zaborczy]. To jest formalna sprawa układów rodzinnych. Natomiast, szczerze rzecz mówiąc ja miałem i mam do dnia dzisiejszego „kult matki”. Uważam, że podstawą każdej rodziny jest kobieta, jest matka. I tak na to zdecydowanie patrzę.

  • Jakie zajęcie było pana legalnym źródłem utrzymania w czasie okupacji przed Powstaniem?

Pracowałem w dwóch firmach. W firmie Bukowski – to firma farmaceutyczna, która miała swoje zakłady na Mokotowie, tam pracowałem w laboratorium i pracowałem przez pewien czas jako robotnik. Pracowałem [też] w firmie Motor, to bardzo krótko tam. Poza tymi zajęciami, o których wspominałem, to znaczy chodzenie do dwóch szkół i tak dalej ja prowadziłem sklep jeszcze. I z tego się też utrzymywałem. Znaczy prowadziłem sklep – byłem wynajęty jako sprzedawca w sklepie, prowadziłem tam rachunki, sprzedawałem. To było moim najlepszym źródłem utrzymania.

  • Czy i kiedy uczestniczył pan w konspiracji?

Nie chciałbym na to odpowiadać.

  • Gdzie zastał pana wybuch Powstania?

W Śródmieściu.

  • Czyli tam był pan przydzielony do swojego oddziału?

Tak można uznać.
Warszawa, 3 marca 2005 roku
Rozmowę prowadziła Joanna Oraczewska
Władysław Braun Pseudonim: „Kat” Stopień: nieujawniony Formacja: nieujawniony Dzielnica: Śródmieście Północne, Śródmieście Południowe

Zobacz także

Nasz newsletter