Zbigniew Trzciński „Jaś”

Archiwum Historii Mówionej

Nazywam się Zbigniew Trzciński, pseudonim „Jaś”, urodzony w Żninie, 28 listopada 1924 roku.

  • Co pan robił przed wrześniem 1939 roku, gdzie pan pracował, mieszkał?

W Inowrocławiu chodziłem do tej samej szkoły, do której później chodził kardynał Glemp.

  • Kiedy pan przyjechał do Warszawy?

Do Warszawy przyjechałem na początku 1940 roku. Wysiedlony byłem z mieszkania.

  • Pamięta pan, gdzie pan mieszkał w Warszawie? Przy Wale Miedzeszyńskim?

Przy Wale Miedzeszyńskim róg Zakopiańskiej, a potem na Szczuczyńskiej 5 mieszkania 3.

  • Gdzie pan pracował?

Pracowałem na Poczcie Głównej w dziale sortowania listów.

  • Jak trafił pan do konspiracji?

Przez kolegów, przez siostrę, której [nagranie] jest zresztą w muzeum…

  • Wcześniej pan powiedział, że trzy razy pan wstępował do konspiracji, więc jak bym mogła poprosić wszystkie trzy rzeczy.

Tylko nazwy nie pamiętam…

  • Narodowe Siły Zbrojne były na początku.

Narodowe Siły Zbrojne, gdzie była wpadka. Potem tydzień czasu w komunistycznych, nie wiem jakich, dopóki się nie zorientowałem, co to jest. A potem przez siostrę trafiłem do plutonu pocztowego i zaraz po wstąpieniu do organizacji, zacząłem pracę na Poczcie Głównej, potem na Dworcu Pocztowym.

  • Czy może były jakieś tradycje narodowościowe u pana w rodzinie? Siostra była w konspiracji? Chyba tak, bo pana wciągnęła do konspiracji, więc może jeszcze coś?

Druga siostra, będąca w Kanadzie teraz, nie wróciła do Polski. Poza tym kto tam… W czasie wojny moja ciotka przewoziła pierwszego dowódcę Armii Krajowej na wschód, gdzie została przyłapana (wiadomo przez kogo) i wywieziona na Sybir. Potem wróciła z wojskiem Andersa jako major, dowódca…

  • Czy pamięta pan jeszcze sam moment wybuchu wojny?

Owszem.

  • Może pan coś powiedzieć, jak to wyglądało?

Przed wszystkim kilka bombardowań i…

  • Pamięta pan, gdzie zastał pana wybuch wojny?

W Inowrocławiu. Kilka bombardowań było i potem już ósmego Niemcy weszli do Inowrocławia.

  • Jeżeli chodzi o Warszawę, przed wybuchem Powstania jeszcze, może pamięta pan, jak już pan wstąpił do konspiracji, jakieś zadania, które pan miał?

Trafiłem na Poczcie Głównej przez dowódcę tego plutonu do… I akurat w kilka dni później była wpadka, aresztowano parę osób. Tak że musiałem działać na własną rękę. Między innymi zlikwidowałem list do gestapo. Już nie pamiętam, na której wsi, sąsiad na sąsiada napisał, że przechowuje broń, przyjmuje partyzantów i tak dalej. Udało mi się zlikwidować, spuścić z wodą, podrzeć i puścić z wodą.

  • Pamięta pan moment wybuchu Powstania?

Owszem. Byłem skoszarowany na Mokotowskiej, bodajże 58. No i wybuch Powstania. Byłem kilka dni, kilka nocy właściwie bezsennych, na warcie przed domem.

  • Też na Mokotowskiej?

Na Mokotowskiej 58. Potem nadzorowałem prace nad budową barykady oddzielającą Mokotowską od placu Trzech Krzyży. […] Potem przeskakiwałem na drugą stronę Alei do… Nie pamiętam, jak się nazywał, dobry znajomy, ten który był jako generał niemiecki, jeździł po całej Europie… Nie pamiętam. Pod jego dowództwem potem zdobywaliśmy… Właściwie nie wiem, czy to nazwać zdobywaniem, czy wypędzaniem Niemców z Gimnazjum Królowej Jadwigi, gdzie potem wycofali się Niemcy do Sejmu. Dachami z karabinami się [biegło]. Potem gdzie? Potem staraliśmy się sforsować Aleje Ujazdowskie, gdzie po pięciu dniach niespania w ogóle zasnąłem z karabinem w ręku w bramie któregoś domu. Koledzy doszli do parku i wycofali się, potem zabrali mnie oczywiście samego. Wpierw wciągnęli w podwórze, potem zabrali. Co potem? Potem przejście Mokotowską do kwatery „Tadeusza Czarnego”, który był dowódcą kompanii w „Ruczaju”. Obstawiałem też „małą PAST-ę” na Piusa, czyli [obecnie] na Pięknej. Wpierw z daleka, potem bezpośrednio przed frontem „[małej] PAST-y”. Jeden z kolegów próbował podpalić PAST-ę i dostał postrzał i odwieziono go do szpitala. Wtedy nie było chętnych, ja się na ochotnika zgłosiłem i podpaliłem PAST-ę. Potem szybko na dół położyłem się, seria z karabinu maszynowego. W następnym dniu, czy jeszcze w tym samym dniu Niemcy całą dzielnicę granatnikami obłożyli, „krowami” tak zwanymi i wycofali się. Oczywiście żeśmy w nocy…

  • Może jeszcze pan pamięta jakieś akcje?

Potem obstawialiśmy stolarnię, obecnie tam jest Zarząd Główny PCK, w tamtych okolicach, przez jakieś trzy tygodnie. A, jeszcze po zdobyciu PAST-y, po kilku dniach wprowadził się „Bór” Komorowski do PAST-y, a myśmy wobec tego wycofali się do tej stolarni. Jakieś trzy tygodnie tam byłem. Potem, nie wiem, około dziesięć dni przed końcem Powstania, nie wiem, nie znam przyczyny, dowódca plutonu został zdjęty ze stanowiska i byłem naprzeciwko Doliny Szwajcarskiej. Jak się kończy Piękna…

  • Tam jest aleja Róż chyba po jednej, a po drugiej jest Chopina.

Nie, jedna jest Piękna…

  • Ale niedaleko?

Nie, ja mówię o Pięknej. Piękna, jest placyk, gdzie obecnie jest plac Batalionu „Ruczaj”, i z drugiej strony… Z jednej jest Piękna i przecina… Nie wiem, jak następna. Tam kilkanaście dni byłem. Potem między innymi wynosiłem erkaem do Niemców, już w czasie zakończenia Powstania.

  • Jeżeli jeszcze chodzi o okres Powstania, to może mi pan powiedzieć na przykład, jak się przedstawiała sprawa żywności?

Beznadziejnie. Do tego stopnia, że miałem w budynku PAST-y czerwonkę i ratowali mnie koledzy jakimiś… Wino gdzieś zdobyli czy coś takiego.

  • Może chodziliście na jakieś takie akcje, żeby zdobyć żywność, czy nie?

Prowadziłem kiedyś ludność, kilkanaście osób do Haberbuscha. To dosyć daleko było, ale jakoś mi się udało przeprowadzić z powrotem. Jęczmień, zdaje się, że tam był. Z workami wróciliśmy do tego… Poza tym (to już pod koniec Powstania) parę zrzutów rosyjskich było w workach. W workach suchy chleb rzucali, bez niczego. Tam mały zatarg miałem z jakimś oddziałem AL-u.

  • Czy jakiś kontakt z ludnością cywilną w czasie Powstania pan miał? Albo czy na przykład pan wie, jakie nastroje panowały wśród ludności cywilnej, jeżeli chodzi o stosunek do Powstańców?

Na początku dobry, nawet bardzo dobry. Wynosił mi ktoś jakąś jajecznicę, ale też różnie. Gaszenie pożarów. Gdzieś już w okolicach Kruczej i Alei Jerozolimskich palił się dom. Chodziłem z karabinem, żeby tam zmobilizować ludzi, i trafiłem na nieprzyjemną sprawę.

  • Może pan nam powiedzieć, jaka to była sytuacja?

Człowiek jakoś nie chciał, musiałem go zmusić do tego. Chodzi o zgaszenie tego pożaru.

  • Jeszcze może pan sobie coś przypomina na przykład w jakichś kontaktach z ludnością cywilną?

Wiem, że jeszcze w Śródmieściu Południowym jako tako, ale też ludzie narzekali już na [to, co się dzieje dookoła].

  • Jeżeli chodzi już o koniec Powstania, to jakie były nastroje pod koniec Powstania? Kiedy wy, Powstańcy, żeście się zaczęli domyślać, że to upadnie? No i jak wyglądało samo poddanie się?

Była kapitulacja przez dowództwo naczelne. Kapitulacja i w ciągu trzech dni trzeba było wyprowadzić się, przejść do Niemców. Wywieziono chyba do Ożarowa, a potem…

  • A jeżeli chodzi o broń, czy składaliście broń Niemcom?

Składaliśmy Niemcom broń.

  • Niektórzy chowali, dlatego pytam, jak się udało.

Ten erkaem trudno było schować. Wymontowałem zamek, wyrzuciłem i bez tego zaniosłem.

  • Pamięta pan może, jak wychodziliście z Warszawy do tego Ożarowa?

Czwórkami…

  • No dobrze, w takim razie dalej co się działo? W tym Ożarowie pan był i…

Chyba przez półtora dnia tylko czy dwa dni i wywieziony do Lamsdorfu, gdzie też byłem ze dwa, trzy tygodnie. Potem stamtąd do Markt Pongau.
  • Chodzi o warunki obozowe. Jak było?

Ciężkie bardzo. Z tym że z Markt Pongau byłem zabrany do Salzburga, gdzie przeszedłem osiem bombardowań i sprzątanie po tych bombardowaniach. Potem z powrotem do obozu. Po jakimś czasie trafiłem do komando w Tyrolu, czternaście kilometrów od granicy, gdzie budowaliśmy tory kolejowe i sztolnie. Pod koniec, w ostatnich dniach wojny zaczęły się zbierać grupy esesmańskie i mordować jeńców w tamtych okolicach. Mnie z całą grupą kolegów udało się przedostać do Szwajcarii.

  • Jak wam się udało uciec?

Przy pomocy austriackich żołnierzy. Przeszedłem przez całą Szwajcarię po kolei i potem trzema grupami wywieziono… Część kolegów była zawieziona do Włoch, część do Francji (ja trafiłem do tej grupy francuskiej) i część została na miejscu. Potem kolegów spotykałem w Warszawie.

  • Gdzie pana zastał koniec wojny?

W Szwajcarii.

  • Jak później wyglądał pana powrót do kraju?

Z całą grupą, z całym transportem zawieźli nas do Lille. Tam od razu wojsko 1 Korpusu. Z Lille dostałem się do klasy licealnej w La Curtin, to Masyw Centralny. Potem dowiedziałem się, że siostry moje żyją, że przez ciotkę zostały zabrane do Włoch, do szkoły w San Giorgio i tam pojechałem. Przy pomocy siostry, bezpośrednio przez Andersa zostałem z 1 Korpusu do 2 Korpusu włączony i po miesiącu wyjechałem do Anglii. Jeszcze w obozie przejściowym ograbili mnie, zostałem ograbiony. Zostałem w samych kalesonach i meldowałem się tak. Dostałem potem mundur, ale opaska, legitymacja Armii Krajowej, to wszystko przepadło. Łańcuszek złoty z medalikiem, to wszystko przepadło. W Anglii… Aha, siostry już wyjechały do Anglii wcześniej. Ja na kilka tygodni trafiłem do… Nie pamiętam już nazwy i trafiłem do kompanii dowódcy, u którego kończyłem Powstanie. Pan Sawicki.

  • Już bezpośrednio z Anglii później pan wrócił do Polski?

Nie, w Anglii byłem jeszcze prawie dwa lata. Wróciłem 17 grudnia 1947 roku, gdzie już w Polsce trochę uspakajały się aresztowania, nagonki na ludzi, bo partyzantka skończyła się pół roku wcześniej.

  • Ale wrócił pan do Warszawy?

Nie, tutaj mieszkanie było zburzone przez wojsko, już nie wiem, rosyjskie czy polskie. Tak że było zniszczone wszystko i rodzice zamieszkali w Poznaniu i tam byłem przez jakieś dwa lata. W Poznaniu, potem na Dolnym Śląsku, potem gdzieś na północy województwa warszawskiego, żeby być bliżej Warszawy. Potem udało mi się służbowo zostać przeniesionym do Warszawy, do wojewódzkiej instytucji. Tak zmieniało się parę miejsc, w końcu wylądowałem w tym mieszkaniu, wybudowanym w 1970 roku.

  • Czy pan się spotkał z jakimiś represjami, jeżeli chodzi o żołnierzy Armii Krajowej?

Bezpośrednio nie, chociaż pewne zakusy były. Ale jakoś się wywijałem z tego. Ale na przykład kolega był bity po głowie, aż padaczkę dostał i zmarł. Zresztą co tu dużo gadać. Wiadomo, że wielu akowców zostało zlikwidowanych.

  • Czy może pan chciałby jeszcze coś dodać, może pan zapomniał? Ewentualnie jeszcze takie pytanie, jak pan ocenia samo Powstanie?

Jak to jak oceniam?! Jak najlepiej. To mogę ocenić na przykład wojska idące ze wschodu.

  • Czy chciałby pan coś dodać?

Nie wiem, czy dam radę… Potem już nie interesują państwa sprawy?

  • Nie wiem, co chce pan powiedzieć. Bardziej nas interesuje okres wojny i Powstania.

No właśnie.

  • Powiedział pan, że w 1947 roku wrócił pan do Warszawy?

Nie, do Poznania.

  • Do Poznania, a dwa lata później do Warszawy.

Więcej. Dwa lata w Poznaniu, potem na Dolnym Śląsku, ożeniłem się, złapałem…

  • A to pamięta pan, w którym roku wrócił pan do Warszawy, już tak dokładnie do Warszawy?

Mówiłem… Zaraz… W 1968 roku.

  • Co pan wtedy robił? Nie wiem, pracował albo…

Byłem starszym inspektorem…



Warszawa, 15 lutego 2012 roku
Rozmowę prowadziła Katarzyna Pruszyńska
Zbigniew Trzciński Pseudonim: „Jaś” Stopień: starszy strzelec Formacja: Zgrupowanie „Ruczaj” Dzielnica: Śródmieście Południowe Zobacz biogram

Zobacz także

Nasz newsletter