Dwie złe decyzje

Rozmowa z PAWŁEM UK1ELSKIM, historykiem, zastępcą dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego DZIENNIK ZACHODNI: Gdy mowa o Powstaniu Warszawskim i bohaterstwie Polaków zawsze przypominają mi się słowa Andersa, że wywołanie powstanie „to...

.
Rozmowa z PAWŁEM UK1ELSKIM, historykiem, zastępcą dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego

DZIENNIK ZACHODNI: Gdy mowa o Powstaniu Warszawskim i bohaterstwie Polaków zawsze przypominają mi się słowa Andersa, że wywołanie powstanie „to nie tylko głupota, ale wyraźna zbrodnia.” Jakie jest pana spojrzenie na ten najbardziej zasadniczy spór?
PAWEŁ UKIELSKI: Nigdy nie będzie tutaj jednej, pełnej i jasnej odpowiedzi. Zawsze będą spory, czy to był dobry czy zły pomysł. Uważam, że słowa Andersa są zbyt mocne. Powstanie było ostatnią próbą - desperacką, to prawda - zachowania niepodległości. Pomysł był taki, że Sowietów witamy jako gospodarze u siebie w domu. A decydenci nie mieli wtedy pełnej wiedzy o tym, że w Teheranie już wszystko zostało zadecydowane. My tę wiedzę mamy i teraz łatwo nam oceniać. Oni zdawali sobie sprawę, że Sowieci nie są naszymi sprzymierzeńcami, ale też liczyli, że nie będą mogli sobie pozwolić na tak daleko idący cynizm, na jaki sobie pozwolili. Spodziewano się, że nacisk Zachodu będzie taki, że Stalin nie zdecyduje się na powstrzymanie ofensywy.
DZ: I były to rachuby błędne.
PU: Tak. Powstanie było przygotowane na kilka dni. Przez pierwsze cztery — czyli tyle, ile miało maksymalnie trwać - prowadzono walkę ofensywną. Piątego dnia powstańcy przeszli do obrony tych punktów, które zdołali zająć. W tym sensie decyzja o wybuchu nie była może w stu procentach błędna, ale oparta na niektórych błędnych przesłankach. Oczywiście w łonie grupy, która podejmowała tę decyzję, też istniały bardzo różne poglądy. Co ciekawe, najbardziej negatywne opinie mieli ci, którzy znali Sowietów i istotę bolszewizmu. Myślę tutaj o pułkowniku Bokszczaninie. On wiedział, że Stalin może być tak cyniczny.
DZ: A największym zwolennikiem wybuchu był gen. Okulicki.
PU: Tak. Podobnie jak dowódca powstania, czyli wówczas pułkownik Chruściel. To była decyzja naprawdę tragiczna. Nie było dobrego rozwiązani.
DZ: Czy faktem jest, że dowództwo AK podjęło decyzję o powstaniu bez wystarczających analiz i bez zasięgnięcia potrzebnych opinii? I wbrew gen. Sosnkowskiemu?
PU: Z Sosnkowskim to jest w ogóle kłopot. On tak naprawdę umył ręce. W najważniejszym momencie go nie było. Byłbym ostrożny z powoływaniem się na jego opinie. Natomiast oczywiście decyzja została podjęta dosyć pospiesznie, w nie najlepszym momencie. Zaważyła informacja, że sowieckie czołgi wkroczyły do Pragi...
DZ: Informacja fałszywa, dodajmy...
PU: Wiadomo, że Praga została opanowana dopiero we wrześniu. W tamtym momencie jednak zwolennicy powstania doszli do wniosku, że to ostatnia chwila, by zdążyć zaatakować przed wejściem Sowietów do Warszawy.
DZ: Ale dlaczego o godz. 17., a nie w nocy? Jest chyba oczywiste, że dałoby to nam przewagę.
PU: Z pewnością z punktu widzenia taktyki wojennej nie była to dobra godzina.
DZ: Powstańcy byli szkoleni, by uderzyć w nocy.
PU: No tak, generalnie istnieją pewne kanony zachowań wojskowych. Proszę też pamiętać, że generalnie Warszawa nie była przewidziana do powstania.
DZ: W pewnym momencie wykreślono ją z akcji Burza.
PU: Początkowo przygotowywano wszystkich do powstania powszechnego. Potem wycofano się z takich planów. Wymyślono akcję Burza, w której Warszawa miała nie brać udziału. I na dziesięć dni przed powstaniem została podjęta decyzja, że stolica będzie jednak włączona do akcji.
DZ: Wróćmy jeszcze do gen. Okulickiego, jako głównego orędownika powstania. Wiele razy spotkałem się z wątpliwościami historyków na temat motywów jego działania, a także umiejętności dowódczych.
PU: To trudna kwestia. O gen. Okulickim krążą różne opinie. Nie jest jasna sprawa jego ewentualnej współpracy z Sowietami, co tłumaczyłoby jego parcie do powstania. I przyznam się -jako że stosunkowo niedawno ta kwestia się pojawiła - że jeszcze jej nie zgłębiałem. Na pewno jest to postać tragiczna, niejednoznaczna, trudna do ogarnięcia. Ale to jest wszystko w tej chwili bardzo trudne do rozstrzygnięcia.
DZ: A gdyby spojrzeć na tę postać jak na bohatera...
PU: To zobaczylibyśmy, że był bardzo zdecydowanym w swoich decyzjach dowódcą i że te decyzje bardzo konsekwentnie wprowadzał w życie. To jest zaleta u wojskowego.
DZ: Powiedzmy o nadziejach powstańców na pomoc z zewnątrz. Warszawa się jej spodziewała, tymczasem Jan Nowak-Jeziorański przypominał, że już przed wybuchem meldował, iż Londyn tej pomocy nie udzieli.
PU: Należy wprowadzić rozróżnienie między świadomością powstańców i świadomością dowództwa w sprawie pomocy. Dowództwo dowiedziało się od Nowaka-Jeziorańskiego, że pomocy nie będzie. Ale to było dzień przed wybuchem powstania. Nowak-Jeziorański był dosyć krytyczny w stosunku do wielu aspektów powstania, ale mówił też, że ci wszyscy, którzy w Londynie zarzucali, że to taka „zbrodnicza głupota”, powinni po prostu na chwilę przyjechać do Warszawy i zobaczyć sytuację na miejscu. Nie dało się już raz wprawionej w ruch powstańczej machiny zatrzymać. A świadomość zwykłych Powstańców na temat pomocy była inna - liczyli na sojuszników.
DZ: I ostatecznie powstanie upadło. Może pan przypomnieć, jakie straty przyniosło?
PU: Zginęło 15-18 tysięcy powstańców i 130-180 tysięcy cywilnych mieszkańców miasta. Należy przypominać, że te straty nie były wyłącznie wynikiem działań wojennych. Były to ofiary wynikające z planowych akcji ludobójstwa na wielką skalę. W momencie wybuchu powstania Hitler przez Himmlera wydał rozkaz, że Warszawa ma być zburzona a wszyscy mieszkańcy zamordowani. Kiedy 5 sierpnia szły wojska niemieckie, to były to najbardziej brutalne oddziały - karna kompania Dirlewangera, czyli recydywiści i inni przestępcy. Urządzili na Woli rzeź — planową akcję eksterminacyjną. Spędzali wszystkich mieszkańców i rozstrzeliwali, a ciała palili. W ciągu trzech dni wymordowali ponad 40 tysięcy ludzi. Toteż nie można myśleć: ciężka wojna - zatem wiele ofiar. To była planowa akcja eksterminacji ludności polskiej. Na taką skalę, jakiej - oprócz Holokaustu - podczas II wojny światowej nie było. Akcja potem została powstrzymana, ale wyłącznie z powodu u amunicji.
DZ: Wyciągnę od pana osobistą refleksję na temat powstania? Jest pan historykiem młodego pokolenia, widzi pan tych powstańców, którzy przychodzą do Muzeum...
PU: Spośród dwóch złych decyzji, które można było podjąć, ta ostatecznie podjęta była nieco lepsza. Załoby legendy, która dałaby nam naukę na przyszłość. Istnieją przecież teorie, że Solidarność była taka pokojowa, dlatego że istniała świadomość powstania. Powstanie dało też narodowi siłę moralną, by przetrwać kolejne zniewolenie. Ale oczywiście nie mam i nie będę miał odpowiedzi, czy to było warte 200 tysięcy istnień ludzkich i zniszczenia Warszawy.

Dziennik Zachodni (28-07-2006)

Zobacz także

Nasz newsletter