Komiksy o Powstaniu dobrze uczą historii

Wydana przez Muzeum Powstania Warszawskiego książka jest adresowana do najmłodszego pokolenia, ale już nie dzieci. Pogratulować koncepcji Janowi Ołdakowskiemu, dyrektorowi Muzeum. Znalazł klucz do uczuć i świadomości młodzieży - tak jak u

Wydana przez Muzeum Powstania Warszawskiego książka jest adresowana do najmłodszego pokolenia, ale już nie dzieci. Pogratulować koncepcji Janowi Ołdakowskiemu, dyrektorowi Muzeum. Znalazł klucz do uczuć i świadomości młodzieży - tak jak udało mu się stworzyć w Muzeum aranżację na miarę potrzeb szerokiej publiczności..
Większość zamieszczonych w tomie „44" historii została opowiedziana przystępnie, w atrakcyjny wizualnie sposób. Niektóre z nich to prawdziwe perełki. Do „powstaniowego" projektu zaproszono przede wszystkim czołówkę naszych twórców komiksów; z wyjątkami dla kilku debiutantów.
Antologia zawiera 17 fabuł, za redakcję których odpowiada Przemysław „Trust" Truściński, rysownik, w omawianym przedsięwzięciu obecny również pracami. Wszyscy autorzy i scenarzyści próbują odtworzyć przebieg Warszawskiego zrywu, emocje uczestników i aurę tamtych 63 dni. Za inspirację, a często za kanwę scenariusza służyły im prawdziwe relacje powstańców. Młodzi autorzy niespodziewanie odkryli w nich bohaterów, a w powstańczych wydarzeniach - materiał na fascynujące fabuły.
W interpretacji komiksiarzy wydarzenia sprzed ponad 60 lat nabierają rumieńców. W wielu historiach główne role odgrywają dziadkowie bądź babcie, którzy na własnej skórze przeżyli dramat Powstania. Co znamienne - starsi ludzie pozostają w świetnej komitywie z wnukami. Częsty chwyt zastosowany w tomie „44" to splatanie współczesności z przeszłością. Wielokrotnie akcja zawiązuje się w dzisiejszych czasach, a następnie, z różnych przyczyn, cofa o ponad pół wieku.
Moim zdaniem Powstanie Warszawskie w popkulturowej wersji wcale nie razi. Fabuły na ogół zostały przedstawione zwięźle, choć nierzadko ubarwiające elementy fantasy. A niektóre ilustracje mogłyby posłużyć za projekty plakatów, mają wymiar symboli. W ogóle na więcej komplementów zasługują rysunki niż koncepcje scenariuszowe.
Jasne, że nie wszystkie zamieszczone w albumie prace reprezentują ten sam poziom. Zdarzają się ewidentne chałtury; niektóre wizje rażą naiwnością; pojawiają się zapożyczenia z wojenno-sensacyjnych filmów niewysokich lotów; śmieszy nadużywanie onomatopeicznych efektów w rodzaju „bam", „k-chak", „trrrt", „dup".
Za prawdziwe kreacje - czyli takie, w których strona graficzna i literacka osiągnęły równie wysoki poziom - uważam trzy prace. Przepiękny kolaż Agaty „Endo" Nowickiej „Przez Kampinos na Starówkę", niby-pamiętnik znakomicie przystaje klimatem do powstańczej gorączki. Brawa dla Krzysztofa Ostrowskiego za „Telefon". Rzecz świetnie rysowana - realizm z domieszką groteski w duchu Linkego, z przekonująco scharakteryzowanymi bohaterami. Za hit uważam też „Pod gołym niebem", efekt współpracy Sylwii Resteckiej i Joanny Saneckiej. Zgrabnie przedstawiona opowieść o trzech pokoleniach w powiązaniu z polskimi realiami.
Plastycznie udane jest „Zmartwychpowstanie" Jacka Frąsia, z niezłym pomysłem na metaforyczną bajkę. Niestety, w finale grzeszy nadmiarem patosu. Podoba mi się dynamiczna, malarska forma „Telefonu" Krzysztofa Ostrowskiego - ale trzykrotne podejście do puenty to kiks. Natomiast absolutnym kuriozum jest „Schonheit" (po niemiecku: piękno) Jakuba Rebelki. Popart, gothic i karykatura razem wzięte. Z niemieckojęzycznymi tekstami cytowanymi z... „Fausta" Goethego i libretta „Walkirii" Wagnera. Po co? Żeby oddać pokrętną niemiecką duszę. Taki germański aneks do Powstania 1944.

Rzeczpospolita (28-08-2007)

Zobacz także

Nasz newsletter