Pamiętasz Warszawo…

Coraz mniej wśród nas żołnierzy i świadków Powstania. Ale każda rocznica godziny „W” to okazja do refleksji, wspomnień i dyskusji. Takich ran czas nie goi. Pamięć o dwustu tysiącach poległych lub zamordowanych zmusza do ciąg

.
Coraz mniej wśród nas żołnierzy i świadków Powstania. Ale każda rocznica godziny „W” to okazja do refleksji, wspomnień i dyskusji.
Takich ran czas nie goi. Pamięć o dwustu tysiącach poległych lub zamordowanych zmusza do ciągłego zadawania pytań. Czy tak być musiało? Czy klęski i zagłady miasta można było uniknąć? Każda relacja uczestników tamtych wydarzeń wzbogaca naszą wiedzę o Powstaniu. Dlatego tak cenne są wszystkie zanotowane przez filmowców świadectwa.
Naoczni świadkowie
Wśród programów rocznicowych warto więc szczególną uwagę zwrócić na dwa filmy dokumentalne. „To nasza młodość” (premiera filmu) jest opowieścią o losach dzieci, więźniów z obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Troje bohaterów trafiło tam w czasie Powstania Warszawskiego.
— Ocaleli z piekła. Gdy wspominają te chwile, wszystko znowu przeżywają. Jakby to zdarzyło się wczoraj — mówi reżyser filmu Michał Nekanda-Trepka.
Dwa lata temu ukończono dokument „Odważyć się być wolnym”. O sytuacji militarnej mówi w nim m.in. Andrzej Pomian, oficer Komendy Głównej AK, emisariusz do Londynu. Jan Nowak-Jeziorański przybliża okoliczności wybuchu walk. O zbrodniach cudzoziemskich formacji kolaboranckich opowiadań opowiada prof. Władysław Bartoszewski. Przebieg walk relacjonują też m.in.: Stanisław Lakiernik — oficer Kedywu, Zbigniew Ścibor-Rylski z batalionu „Czata 49”, Zbigniew Tyszka z Harcerskiej Poczty Polowej. Dziś film już nie mógłby powstać. Niektórzy z jego bohaterów nie żyją.
W telewizji zobaczymy też trzy filmy fabularne. „Godzina W” jest ekranizacją opowiadań Jerzego Stefana Stawińskiego, żołnierza AK. To relacja o wydarzeniach poprzedzających wybuch walk, zrealizowana metodą na poły dokumentalną.
Niedokończony wiersz
Wspomnienia bliskich Krzysztofa Kamila Baczyńskiego oraz świadków walk wykorzystano w filmie „Dzień czwarty” — relacji z kilkudziesięciu ostatnich godzin życia poety. Umiejętne połączenie fabuły i materiałów archiwalnych, kreacja Krzysztofa Pieczyńskiego oraz powściągliwy ton narracji są atutami tego filmu. Reżyserująca „Dzień czwarty” Ludma Niedbalska brata udział w Powstaniu.
We wtorkowy wieczór zobaczymy też „Kanał”. Jeden z najwybitniejszych polskich filmów to realistyczny obraz, a zarazem opowieść o poświęceniu, wierności i zdradzie. Pół wieku po premierze ciągle poraża widza.
Na Zachodzie wiele scen uznano za zbyt szokujące, wymyślone. — Wajda czasami nie umiał powstrzymać się od pewnego rodzaju romantyzmu zgrozy. Wiarygodne lub nie, pewne obrazy o inspiracji surrealistycznej wydają się zbędne — pisał w „Le Monde” Jean de Baroncelli.
Takich wątpliwości nie miał były AK-owiec Stanisław Grzelecki,
— Przeszedłem tę samą podziemną drogę z Mokotowa do Śródmieścia, co Jerzy Stawiński (scenarzysta „Kanału” - przyp. red.) i, tak jak on, przebywałem w kanałach siedemnaście godzin — pisał po premierze. — Widziałem i przeżyłem dość, aby móc twierdzić, iż film Wajdy mówi prawdę. Zgodny z prawdą jest zarówno ogólny ton, jak i epizody.
— Wiedzieliśmy, że jesteśmy głosem naszych zmarłych, że naszym obowiązkiem jest danie świadectwa — napisał po latach o pracy na planie Andrzej Wajda.

Tele Tydzień (24-07-2006)

Zobacz także

Nasz newsletter