Warszawa Wrocław dwa mity, jedna histroia

Czytając „Klausa Bachmanna rozważania o Polsce” („Gazeta Wyborcza Wrocław”, „Wieża Ciśnień” 3.02.2006) nie mogłem pozbyć się wrażenia, że Autor zwiedził jakieś inne muzeum, o którym ktoś mu powiedzia...

.
Czytając „Klausa Bachmanna rozważania o Polsce” („Gazeta Wyborcza Wrocław”, „Wieża Ciśnień” 3.02.2006) nie mogłem pozbyć się wrażenia, że Autor zwiedził jakieś inne muzeum, o którym ktoś mu powiedział, że nosi nazwę Muzeum Powstania Warszawskiego. Trudno, bowiem podejrzewać, że piszący od tylu lat dziennikarz wypowiada kategoryczne sądy o miejscu, w którym albo nigdy nie był, albo że aż tak bardzo nie zrozumiał przekazu, czytelnego dla większości zwiedzających Muzeum.
Muzeum Powstania Warszawskiego ukazuje ekspozycję narracyjną, opowiada historię Powstania Warszawskiego chronologicznie, zaczynając od okupacji, bez której trudno zrozumieć istotę powstania. Okupacja ta była w Polsce szczególnie okrutna w porównaniu z krajami zachodnimi, na mieszkańców Warszawy czyhało cały czas wiele niebezpieczeństw. Mimo to powstało Polskie Państwu Podziemne — znakomicie zorganizowana struktura obejmująca teren całego kraju oraz wszystkie dziedziny życia publicznego — tajne nauczanie, sądownictwo, druk prasy i książek, a także olbrzymią armię, największą w okupowanej Europie. O tym wszystkim zwiedzający mogą dowiedzieć się z ekspozycji muzeum. W eksponowaniu tego aspektu okupacji na ziemiach polskich naprawdę trudno nie dostrzec, że nic chodzi tylko o martyrologię, ale właśnie o ukazanie (tak jak postuluje w swoim artykule Bachmann) demokracji oraz zdolności do samoorganizacji społeczeństwa w ekstremalnych warunkach.
Historia samego powstania opowiedziana została w wielu aspektach, z których militarny wcale nie jest najważniejszy ani też najbardziej uwypuklony. Stąd dziwi niepomiernie zarzut, że wystawa przesiąknięta jest mitem wojskowości, skoro wiele uwagi poświęcono rozmaitym aspektom życia codziennego, funkcjonowaniu służb publicznych, takich jak poczta, szpitale, radio, oraz legalnej administracji. W tym sensie powstanie jest, więc ukazywane nie tylko jako jedna z największych bitew miejskich, lecz również jako ostatni moment funkcjonowania w pełni legalnego, demokratycznego państwa polskiego na polskim terytorium przez rokiem 1989. Trudno nic zauważyć, że muzeum wcale nie ma czysto martyrologicznego charakteru, lecz stara się promować wartości, jakie wy tworzyło Polskie Państwo Podziemne oraz Powstanie Warszawskie.
Niezwykle trudno polemizować z argumentem, że w muzeum ludzie w milczeniu przechodzą obok siebie, co miałoby dowodzić, że są tutaj zniechęcani do dyskusji nad sensem powstania. Pomijając, że nie jest to prawda, bo zwiedzający często rozmawiają z obsługą ekspozycji, zaś młodzież niejednokrotnie zagaduje osoby starsze, rozpoznając w nich Powstańców, trudno spodziewać się, że widzowie nagle spontanicznie zasiądą w centrum ekspozycji i podejmą ożywioną debatę nad sensem powstania. W waszyngtońskim Muzeum Holokaustu zwiedzający również nie dyskutują nad przyczynami Zagłady, lecz w milczeniu oglądają ogrom popełnionych zbrodni (zapewne jest to również muzeum na wskroś archaiczne).
W artykule Bachmanna mamy do czynienia z ogromną liczbą stwierdzeń jawnie nieprawdziwych oraz manipulacji. Wszystko podporządkowane jednej, nieprawdziwej tezie, że Warszawa promuje cierpiętnictwo. Wrocław zaś „wybiera przyszłość”. Z tego powodu autor manipuluje wyliczeniem strat Warszawy zleconym przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, sugerując, że ówczesny prezydent stolicy ni stąd ni zowąd zażądał od Niemiec wypłaty reparacji wojennych, (podczas gdy w rzeczywistości Kaczyński wielokrotnie podkreślał, że wyliczenia są bronią defensywną, przydatną w przypadku zgłoszenia roszczeń ze strony niemieckiej). Dlatego też projekt budowy Muzeum Historii Polski nazywa „totalitarnym pomysłem budowania Muzeum prawdy historycznej”. Autor całkiem niezgodnie z prawdą twierdzi, że w Muzeum Powstania Warszawskiego nie została uwzględniona rola kobiet, dzieci czy też okupacyjne i powstańcze życie codzienne. Czyni zarzut z taktu, że w muzeum ukazana została prawda historyczna (cóż za totalitarne działanie ze strony twórców): zwiedzający „dowiadują się, że warszawiacy bohatersko walczyli z Niemcami — i z Sowietami, po czym okrutnie cierpieli z ich rąk i miasto zostało zniszczone”. Pomijając fakt, że jest to niebywale uproszczenie przekazu ekspozycji, że w przeciwieństwie do tego, co twierdzi Bachmann, muzeum okazuje, w jakich warunkach i dlaczego została podjęta decyzja o powstaniu, to nie sposób nie zgodzić się, że tak było — Polacy walczyli z Niemcami i (sporadycznie) z Sowietami, później zostali zniewoleni, a Warszawa wyburzona. Najwyraźniej jednak według Bachmanna opowieść o Powstaniu Warszawskim nie powinna zawierać tych niemiłych stwierdzeń, tylko opowiadać o czymś zupełnie innym...
Zupełnym absurdem jest natomiast stwierdzenie, że takie cnoty, jak męstwo, poświęcenie czy gotowość do podporządkowania się interesowi społecznemu, są atawistyczne, nieprzydatne we współczesnym świecie i na ich podstawie Warszawa nie mogłaby powstać i funkcjonować. Przecież to właśnie dzięki tym cechom Polaków po wojnie Warszawa została odbudowana, mimo że z ekonomicznego punktu widzenia było to kompletnie nieopłacalne.
Klaus Bachmann przeciwstawia sobie stosunek do historii Wrocławia i Warszawy. Oba te miasta, jak zresztą chyba każda zbiorowość społeczna, odwołują się do wspólnych doświadczeń, na których budują własną tożsamość, Okazuje się jednak, że Wrocław robi to dobrze, Warszawa źle. Najwyraźniej, zatem Wrocław i na „dobrą” historię, Warszawa zaś „złą”. Najlepiej byłoby, więc według autora, żeby doświadczenie Powstania Warszawskiego — bodaj najważniejsze doświadczenie w dziejach polskiej stolicy — nie budowało jej tożsamości. Warszawa powinna zapewne również budować swoją tożsamość na.„dobrym”” micie wielokulturowości zapewne mit ten oprócz kultury polskiej powinien opierać się o kulturę carską z XIX wieku oraz niemiecką z okresu okupacji.
Artykuł Bachmanna w sposób jaskrawy ukazuje przemianę w niemieckim stosunku do historii dokonującym się w ostatnich latach. Tendencję do relatywizowania, rozmywania odpowiedzialności oraz chęci do zamknięcia rozdziału historii II wojny światowej. Na tej fali w jednych środowiskach pojawiają się roszczenia wobec ofiar wojny, w innych żądanie, by budować tożsamość w oderwaniu od historii. Tę drugą tendencję, ubraną w szaty postępowości, nowoczesności i uniwersalizmu, próbuje nam narzucie Bachmann. Źle by się stało, gdyby Polacy dali się omamić temu, co rzekomo jest obiektywną wizją historii cywilizowanych społeczeństw europejskich, a taktycznie — niemiecką polityką historyczną.
Największy paradoks, ale również dowód na niezrozumienie historii Polski przez Bachmanna stanowi jednak fakt, że zarówno tak krytykowane Muzeum Powstania Warszawskiego, jak i tak chwaloną wystawę na wrocławskim Rynku na 60. rocznicę zakończenia wojny w Europie przygotowywał ten sam zespół ludzi. Ludzi. którzy w obu wypadkach o tożsamości, historii i dziedzictwie kulturowym myśleli tak samo…
Paweł Ukielski — zastępca dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego

Gazeta Wyb Wrocław Wieża Ciśnień (03-03-2006)

Zobacz także

Nasz newsletter