O Powstaniu Warszawskim na jazzowo

Dziś, w 63. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, ukazuje się przejmująca jazzowa płyta „Umiera piękno" Agi Zaryan. Koncert w sobotę w Muzeum Powstania Warszawskiego

Dziś, w 63. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, ukazuje się przejmująca jazzowa płyta „Umiera piękno" Agi Zaryan. Koncert w sobotę w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Jesteś patriotką?
AGA ZARYAN: To słowo nie jest dziś popularne. I ostatnio źle mi się kojarzy. Ale czuję się patriotką, jestem związana emocjonalnie z Polską. Mimo że część dzieciństwa spędziłam w Anglii i wciąż sporo podróżuję, to w mojej rodzinie zawsze się dużo mówiło o Polsce. Moi dziadkowie byli w AK, a potem cała rodzina zaangażowana była w opozycję.
Rodzice przenieśli się do Anglii. Był początek lat 80., stan wojenny, okropne czasy w Polsce. Ojciec dostał stypendium, jest pianistą klasycznym. Mogliśmy zostać na Zachodzie, ale rodzice za bardzo tęsknili. Nosiłam koszulkę z napisem „Element antysocjalistyczny", a na choince bożonarodzeniowej wisiała flaga „Solidarności". Mimo komfortu życia w normalnym kraju wróciliśmy do tej szarej, beznadziejnej rzeczywistości - z kartkami i pustymi półkami w sklepach.
W czasach opozycji mama biegała na demonstracje, woziła z siostrami pieniądze do Radomia. Na aukcji w ambasadzie amerykańskiej kupiła ksero dla podziemia. W mieszkaniu siostry mamy przechowywano książki i prasę opozycyjną.
Dziś mój patriotyzm to duma z bycia Polką. Mimo wszystko. Gdziekolwiek bym była, mówię bez zażenowania o swoim pochodzeniu, choć wiele mam do zarzucenia rodakom.
Jesteśmy bardzo dziwnym, sentymentalnym pokoleniem 30-latków. Pokoleniem przełomu. Jak przez mgłę pamiętamy te czasy, gdy walczyło się o wolność. W takich sytuacjach Polacy naprawdę potrafili się jednoczyć.
A dziś sytuacja polityczna jest taka, że o solidarności nikt nie pamięta. A młodym uje autorytetów. Obserwują jedynie żenujące personalne przepychania.
Co wiec w takim razie znaczy słowo „patriota"?
- Pamiętam pierwsze wolne wybory, potem prezydenckie. Byłam w sztabie wyborczym Tadeusza Mazowieckiego. Bardzo przeżywałam tamte wydarzenia, byłam zaangażowana.
Dziś jestem okropnie zawiedziona polityką. Szkoda mi czasu na śledzenie kolejnych afer. Z jednej strony mamy dość tego, co się dzieje, jednak nie emigrujemy. I ja też przeczekuję, bo myślę, że przyjdą lepsze czasy.
Musimy przede wszystkim zdać sobie sprawę z tego, ile pokoleń poświęcało się dla Polski. Byli wśród nich wybitni, ale też zwykli, przeciętni ludzie. Walczyli o to, żebyśmy mogli żyć w wolnym kraju, i to jest ich wielka zasługa. Dlatego, choć za granicami Polski nie mamy dziś najlepszej opinii, nie mamy się czego wstydzić. Trzymajmy głowy wysoko.
Dlatego nagrałaś płytę o Powstaniu?
To do dziś temat bardzo delikatny. Niektórzy historycy twierdzą, że była to bezsensowna walka. Te tysiące ofiar, zburzone miasto, spalony dorobek kulturowy. Jeżeli jednak ci ludzie stanęli do tego nierównego boju, walczyli i ginęli, to uważam, że nie nam oceniać ich decyzje. Ta płyta jest hołdem dla tych wszystkich heroicznych ludzi.
Także dla twoich dziadków.
Dziadek był starszym ułanem, podchorążym w AK, walczył w Powstaniu. Pseudonim „Zaza". W czasach stalinowskich parę lat spędził wwiezieniu. Babcia - również w AK, pseudonim „Hanka". Łączniczka i sanitariuszka. W czasie Powstania, by utrzymać łączność, przepływała Wisłę wpław i przedostawała się na Grochów. Drugi dziadek ze strony taty siedział na Pradze w nasłuchu. W pamiętniku napisał, że kraj znalazł się w ślepej uliczce, z której nie było wyjścia.
Na płycie są poetyckie teksty uczestników Powstania. Jak je wybierałaś?
Chodziło mi przede wszystkim o takie, które będą odpowiednie literacko, ale będzie się je również dobrze śpiewać. Jestem pod wrażeniem niezwykłej poezji Anny Świrczyńskiej. Pisała bardzo nowocześnie. To samo z wierszami Krystyny Krahelskiej, poetki, która zginęła już 2 sierpnia. Pięknie pisała o miłości w czasie wojny. O dziewczynach, które nie tylko brały udział w Powstaniu, ale również zakochiwały się w mężczyznach. Ci szli na wojnę, a kobiety czekały. Bo trwało też prawdziwe życie. O tym nieczęsto się mówi.
A ty śpiewasz, że „umiera piękno". Pesymistyczny ton, a miało być o tym kwitnącym życiu, miłości.
Może to powstańcze i całe wojenne życie nie było kwitnące, ale na pewno intensywne. Wybrałam tytuł „Umiera piękno", bo chciałam podkreślić, że odchodzi pewna piękna epoka. Zginęli wspaniali ludzie, w gruzach została pogrzebana wspaniała architektura, dorobek kulturowy wielu pokoleń.
Ale czas w tytule płyty jest niedokonany, więc jest w nim nadzieja, którą mieli ludzie walczący o wolność. Kiedy słucham opowieści babci o przedwojennej Warszawie, słyszę w jej głosie nostalgię: że Warszawa była metropolią niemal na miarę Paryża czy Londynu, Marszałkowska była pełna neonów, piękne były witryny sklepowe, wspomina zakupy w Domu Braci Jabłkowskich.
A dzisiejsza Warszawa? Rozwija się prężnie, ma się coraz lepiej, ale umówmy się, że cała ta socrealistyczna architektura powojenna do najpiękniejszych nie należy. A miłość zawsze kwitła i rodziły się dzieci.
Śpiewasz też o „czasach okrucieństwa i zamętu", „obłudnych rachub", „szatańskich gier".
- Okazuje się, że niektóre teksty są, niestety, bardzo aktualne tak jak zacytowany fragment wiersza Elżbiety Szemplińskiej „Warszawa widziana po raz trzeci". Jestem załamana sytuacją polityczną, ale traktuję to jak zły sen, który - mam nadzieję - szybko się skończy.
- Czy to nowa moda wśród artystów na śpiewanie o Powstaniu - Tomasz Stańko, zespół Lao Che?
- To nie moda, to wyzwanie. Do tej pory zajmowałam się muzyką improwizowaną, jazzową. I wszystko, co nagrywałam, było z innej tradycji, w amerykańskim sosie. Na tej płycie po raz pierwszy odeszłam od tego. Sama dobierałam poezję. No i po raz pierwszy zaśpiewałam po polsku. Mój menedżer Mateusz Labuda zaproponował Muzeum Powstania Warszawskiego nasz projekt. Jego ideą było przedstawienie bardziej ludzkiego, a nie tylko heroicznego wymiaru Powstania.
Chodziło też o nasz indywidualny związek z Warszawą. Michał, autor muzyki, i ja jesteśmy warszawiakami od pokoleń. Dlatego też tę płytę zadedykowaliśmy swoim dziadkom powstańcom. A czy jazzem da się w ogóle wyśpiewać historię Powstania?
- To nie jest stricte jazzowa płyta, chociaż jazzowe jest trio: Michał Tokaj - fortepian, Michał Barański - kontrabas, Łukasz Żyta - perkusja Z nimi na co dzień koncertuję. Napisane przez Michała Tokaja utwory można nazwać polską muzyką poetycką. Są tu fragmenty improwizowane, ale słychać również wyraźną słowiańską i klasyczną nutę. Zaśpiewałam je w taki sposób, żeby dać słuchaczowi przestrzeń do własnej interpretacji tekstów. Tekstów o czasach, które nie powinny pójść w zapomnienie.

Gazeta Wyborcza (01-08-2007)

Zobacz także

Nasz newsletter