Jan Antoszewski „Mały”

Archiwum Historii Mówionej

Jan Antoszewski. Urodziłem się w Warszawie 21 czerwca 1923. W czasie Powstania walczyłem w Zgrupowaniu „Zaremba-Piorun”.

  • Co robił pan przed 1 września 1939 roku?

Chodziłem do szkoły.

  • To była szkoła podstawowa? Gimnazjum?

Gimnazjum.

  • Czy działał pan w harcerstwie?

Nie.

  • Jak zapamiętał pan wybuch wojny?

Bombardowanie.

  • Gdzie pan się wtedy znajdował?

W Warszawie. W moim mieszkaniu.

  • Czy przed Powstaniem działał pan w konspiracji, czy trafił pan bezpośrednio do Powstania?

Od, chyba, lutego 1944 roku byłem w konspiracji. Jak pan tam trafił?

  • Czy przechodził pan jakieś szkolenia?

Oczywiście.

  • Jakie to były szkolenia?

Podchorążówka.

  • Czego się pan uczył na szkoleniach?

Wszystko to, co powinien wiedzieć żołnierz.

  • Czy to było organizowane w Warszawie czy pod Warszawą?

Pod Warszawą w lasach otwockich były ćwiczenia polowe. W Puszczy Kampinoskiej też były, z tym że częściej w lasach otwockich.

  • Jak dowiadywał się pan o terminie danego szkolenia? Czy przychodziła łączniczka?

Tak, łączniczka albo z wykładów na wykłady. Jedne wykłady były i było zapowiedziane, gdzie będą następne i o której godzinie.

  • Czy jakieś szkolenie szczególnie zapadło panu w pamięci?

Takie odległe czasy, że nie pamiętam. Ogólnie wszystkie. Taktyka, uzbrojenie, rodzaj uzbrojenia, budowa. Pistolety rozbieraliśmy z zamkniętymi oczami.

  • Jak wyglądało pana życie podczas okupacji?

Tak jak większości obywateli. Trochę handlowałem. Szczególnie handlowałem pod Halą [Mirowską].

  • Jak wyglądały ostatnie chwile przed wybuchem Powstania? Czy już pan wiedział z dużym wyprzedzeniem, że coś się szykuje, czy był wzmożony ruch wojsk niemieckich?

Tak.

  • Proszę o tym opowiedzieć.

Na dwa dni przed wybuchem Powstania była koncentracja w Otwocku. Jak wiemy Powstanie miało wybuchnąć wcześniej. Później wróciliśmy na kwatery w Warszawie i zaczęliśmy równo, tak jak wszyscy, o piątej.

  • Jak wyglądały pierwsze chwile Powstania?

Euforia. Niemcy z podniesionymi rękami, śpiewy, radość ogólna, sztandary.

  • Czy był pan uzbrojony?

Tak.

  • Co to była za broń?

„Hiszpan” – pistolet.

  • Czy pierwszego dnia mieliście już wyznaczone konkretne cele do zdobycia, czy wkraczaliście do Warszawy i mieliście zająć dane stanowisko obronne? Jak wyglądał pana pierwszy dzień Powstania po wkroczeniu do Warszawy z Otwocka?

Rozeszliśmy się do domów. Dopiero dwa dni potem, kiedy wybuchło Powstanie, nastąpiła koncentracja. Cały nasz pluton został z tej strony. Mieliśmy pójść do Otwocka, ale nie zdążyliśmy już i zatrzymaliśmy się na Hożej w jajczarni jako pierwszy punkt uderzeniowy.

  • Jak traktowała was ludność cywilna w pierwszych dniach Powstania?

Pierwsze dni – też euforia, poczęstunki, ale później jak zaczęli cywile odczuwać to na własnej skórze, byli niezadowoleni. Ale ogólnie nie było protestów.

  • Jak wyglądało zaopatrzenie waszego oddziału? Czy mieliście jakieś miejsca, magazyny, gdzie przechowywaliście żywność, broń, czy pomagała wam ludność cywilna?

Pomagała ludność cywilna. Panie przychodziły i zapraszały. Tak że zaopatrzenie [dawała nam] ludność cywilna. Swoich magazynów nie mieliśmy. Chyba, że przypadkowe, jak na przykład zdobyliśmy jajczarnię na Hożej to ser, jajka, gorzałka. Rozdawaliśmy.

  • Czy podczas Powstania czytaliście podziemną prasę?

Oczywiście. Bardzo dużo.

  • Jakie to były tytuły?

Już nie pamiętam.

  • „Biuletyn Informacyjny”?

„Biuletyn Informacyjny” jako podstawowy, powiedziałbym.

  • Czy rozmawialiście na temat informacji zawartych w „Biuletynie”?

Rzadko. Nie było czasu.

  • Proszę opisać swój dzień codzienny podczas Powstania. Jak to wyglądało od świtu do zmierzchu?

Tak jak w życiu żołnierza. Jak nie było w nocy alarmu, to trochę człowiek się przespał, rano pobudka, śniadanie jak ktoś miał. Jak nie miał to czekał do obiadu. Później obsadzenie stanowisk na ewentualne akcje. Akcja przeciągała się czasami do godzin nocnych.

  • Czy jakąś akcję zapamiętał pan szczególnie? Czy chciałby opowiedzieć pan o jakiejś akcji, w której brał pan udział?

Zdobycie jajczarni, które kosztowało nas ciężko rannego kolegę. Później wspomaganie oddziału walczącego na ulicy Żulińskiego naprzeciwko poczty na Nowogrodzkiej. Niestety nie mogliśmy Niemców wygonić i cały czas nas nękali. Tam byłem ranny. Szczęście miałem, że odłamek trafił w żebro, bo jakby między żebrami to już dzisiaj nie miałbym przyjemności rozmawiać. To nie była wielka rana, ale zawsze.

  • Czy podczas Powstania zetknął się pan bezpośrednio ze zbrodniami wojennymi popełnionymi przez Niemców?

Nie. Słyszeliśmy tylko, zwłaszcza od chłopców, którzy przychodzili z Czerniakowa, co się tam działo.

  • Jak zapamiętał pan żołnierzy niemieckich? Jak byli uzbrojeni? Jak działali?

Nie mam zastrzeżeń co do tego. Uzbrojenie mieli wspaniałe, Schmeissery szczególnie, granatniki – to nas bardzo nękało.

  • Jak był uzbrojony pana oddział?

Przeważnie broń krótka i KB. Granaty, przeważnie swojej roboty, filipinki, sidolki.

  • Czy pamięta pan jakąś szczególną chwilę, czy ludność cywilna odnosiła się wrogo szczególnie pod koniec Powstania do powstańców?

Trudno powiedzieć – wrogo, bo to byli swoi ludzie, ale z żalem. Tłumaczyliśmy, że jakby Powstanie nie wybuchło to Niemcy by nas i tak wykończyli wszystkich. Ale to nie do wszystkich docierało.

  • Czy podczas Powstania uczestniczył pan w życiu religijnym? Czy odbywały się msze?

Śpiewy. Rano raczej nie, ale wieczorem chóralne śpiewy modlitewne, „Rota” szczególnie. Msze na Poznańskiej 12, tam wisi krzyż spalony, w kościele jest teraz. 15 sierpnia msza szczególnie uroczysta ze względu na Dzień Żołnierza.

  • Czy podczas Powstania były szczególne dni walk, natężenia w rejonie, gdzie walczył pana oddział? Czy raczej było to pod koniec Powstania?

Bardzo ostra wymiana walczących szczególnie była, jeszcze raz powtórzę, na Hożej. Później Marszałkowską doszliśmy, na Żurawiej, do Żulińskiego i tam też dość ostre walki były. Chcieliśmy zlikwidować pocztę na Nowogrodzkiej. Niestety nie udało się.

  • Czy podczas Powstania przechodził pan kanałami?

Nie, Bóg strzegł. Straszna rzecz to była – kanały.

  • Czy może pan powiedzieć coś na temat łączności podczas Powstania? Jak się odbywała łączność pomiędzy oddziałami?

Łączniczki. Rzadko korzystaliśmy z radiostacji. Przede wszystkim dlatego, że jej nie było. Ale jak była – nasza „Iskra” – z sąsiednimi placówkami porozumiewaliśmy się przez Londyn, taka była moc tej radiostacji. A tak, to wszystko łączniczkami, dzielnymi dziewczynami. Wszystkie były śliczne.

  • Dużo było łączniczek w pana oddziale?

W plutonie mieliśmy pięć łączniczek.

  • Czy pana oddział przejmował zrzuty alianckie albo dostawał od innych oddziałów rzeczy ze zrzutów?

Dostaliśmy zrzuty na rogu, tam był placyk, teraz go nie ma. Przyjmowaliśmy zrzut na rogu Mokotowskiej i Wilczej. Niewielki to był zrzut.

  • Pamięta pan może, jaki to był dzień, data?

Nie, nie pamiętam.

  • Co znajdowało się w zrzucie?

W jednym były Steny, w drugim amunicja. Jednocześnie miejsca wypełniane były czekoladą, papierosami.

  • Czy słuchał pan radia podczas Powstania? Czy dochodziły do pana oddziału jakieś wieści z Londynu?

Nie.

  • Czy jest coś, co chciałby pan powiedzieć o Powstaniu, coś czego jeszcze nie omawialiśmy? Jakąś szczególną rzecz?

Tak dużo było tych spraw. Mój syn kiedyś się spytał jak ja się czułem. Powiedziałem mu, że to, że żyję, to nieprawda. Tak większość kolegów mówiła. Miałem szczególną przyjemność, do mnie strzelano bezpośrednio. Na Wilczej, nie pamiętam który numer, tworzyliśmy rygiel – placówkę, która była na bezpośredni kontakt z Niemcami. Któregoś dnia siedzę na ryglu i w pewnym momencie słyszę strzał. Dziwnie mi się zrobiło. Patrzę – nie mam beretu na głowie. Kula przeszła obok orzełka. Chwilę przykucnąłem i zacząłem wołać do kolegów, że jest kontakt. Było w tym pokoju duże tremo, drugi pocisk minął mnie i w to lustro rypnął. Lustro się rozsypało, ja jakoś żyję. Ale takich sytuacji było więcej, kiedy widziało się faceta celującego do mnie i kto był szybszy. Taką sytuację też miałem. Wychyliliśmy się, on się wychylił i ja się wychyliłem. Dobrze, że szybko schowaliśmy się i byłem pierwszy z wychyleniem z powrotem. Poczekałem jak on się wychyli. Nie miał szczęścia do mnie.

  • Jak wyglądały ostatnie dni Powstania?

Trudno to nazwać marszem bohaterów, aczkolwiek niektórzy tak twierdzą. W każdym razie żałowaliśmy, że już się kończy. Ale wymordowana Wola nie pozwoliła dalej...

  • Jak wyglądał sam dzień kapitulacji?

Dowódcy dostali rozkaz koncentracji oddziałów i przygotowania do wymarszu. W wyznaczonych punktach złożyliśmy broń, uszkadzając ją oczywiście i pomaszerowaliśmy w niewolę.

  • Gdzie pan trafił wtedy?

Najpierw do Memmingen, później zebraliśmy się z chyba dwudziestoma kolegami i wyraziliśmy zgodę na pracę, ponieważ warunki w obozie były makabryczne. Szczęśliwie trafiliśmy do tartaku. Tam przebyliśmy cały okres niewoli. Było względnie.

  • Proszę opowiedzieć o warunkach w obozie. Wspominał pan, że były makabryczne.

Raz dziennie kocioł z gotowaną pulpą kartoflaną i nic więcej.

  • A warunki spania?

Piętrowe prycze, szczególnie nasza grupa. Pierwszą noc spędziliśmy na dworze, bo okazuje się, że przed nami w obozie byli jeńcy rosyjscy, więc było podejrzenie, że zawszone było wszystko, sienniki, koce. Okazało się, że nie było tak źle. Wody ciepłej oczywiście nie było, ale były pompy z zimną wodą.

  • Mówił pan, że siedział pan w tartaku do końca niewoli. Został pan w tartaku wyzwolony, Niemcy uciekli? Jak się to odbyło?

To było niedaleko Murnau, znany obóz. Nasza grupa dostała wiadomość, że zbliżają się Amerykanie. Porozumieliśmy się z właścicielem tartaku na słowo, że nie będziemy czynili żadnych nieprzyjemności. Zresztą nie było powodów. Komando, które nas pilnowało – wyrazili na to zgodę – zwinęli manatki, karabiny zarzucili na plecy i poszli do niewoli.

  • Co się z panem działo później?

Przede wszystkim sprowadzili nam lekarzy, którzy orzekli, co każdemu potrzeba, żeby doszedł do siebie. Prawie każdy miał swoją dietę. Byliśmy pokazowym obozem, oczywiście z pewną swobodą. Dochodziliśmy do siebie powoli.

  • Czy z obozu wrócił pan bezpośrednio do Polski? Jak wyglądała pana droga?

W Murnau spotkałem pana majora Szajdę, kolegę mojego ojca i wmeldował mnie do oddziału jadącego do Włoch. Skorzystałem z tego, we Włoszech wstąpiłem do 14. Wielkopolskiej Brygady Pancernej i rok spędziłem we Włoszech. Ponieważ byłem podchorążym, to spełniałem rolę gońca między oddziałami i przez to zwiedziłem całe Włochy. Po roku ewakuacja do Anglii. Pod Londynem byłem rok i w 1947 roku wróciłem do Polski.

  • Czy w Polsce był pan w jakikolwiek sposób prześladowany?

Nie. Miałem to szczęście, że dostałem pracę w prywatnej firmie, która nie miała kontaktu z władzami, tak zwanymi. Na studiach miałem kłopoty. Zacząłem studia prawnicze, ale „domacali” się. Zresztą życiorys musiałem napisać i przeprosili, że nie ma dla mnie miejsca. Po dwóch latach musiałem przerwać studia, dokończyłem dopiero w pracy ekonomię.

  • Czy na koniec chciałby pan jeszcze coś powiedzieć na temat Powstania albo swoich losów po Powstaniu?

W skrócie wyczerpaliśmy temat. Można by dużo, długo opowiadać. Zwłaszcza przyjemne jest to w gronie kolegów, gdzie rozmowa się odbywa: „A pamiętasz?” „A tam byłeś?” „Nie, nie byłem.” „No, to jak nie byłeś to co się wtrącasz do rozmowy!” Takie spotkania teraz są rzadkie. Coraz mniej nas jest. Szczególnie ostatni okres, kostucha miała powodzenie w naszym oddziale. Niektóre zgony były z dnia na dzień. Jednego dnia się widzieliśmy, następnego dnia już ich nie było. Ostatnio stracił życie Czarek Leżyński, przewodniczący jury Orderu Uśmiechu. Można powiedzieć, że umarł z dnia na dzień. I wielu jeszcze. Co zrobić, taki los człowieka.
Warszawa, 18 lutego 2007 roku
Rozmowę prowadził Maciej Bandurski
Jan Antoszewski Pseudonim: „Mały” Stopień: strzelec, kapral podchorąży Formacja: Obwód VII „Obroża”, Batalion „Zaremba-Piorun” Dzielnica: Śródmieście

Zobacz także

Nasz newsletter