Ela, dziewczyna ze stali

„Ppor. „»Ela« trwa jak stalowy taran, silniejsza od czołgów i samolotów, postać wątła i dziecinna – wyrasta wysoko ponad dom, któremu służy, ponad pracę tworzącą elementy, na których opiera się Zwycięstwo!” – tak 26 sierpnia 1944 r. pisał o Elżbiecie Grossównie autor gazetki powstańczej „Szaniec”. 1 sierpnia 1944 r., przed godziną „W”, objęła ona stanowisko komendantki Okręgowej Składnicy Meldunkowej „S” w kamienicy przy Al. Jerozolimskich 17. Jak się okazało w trakcie walk – najważniejszego punktu łączności dowództwa Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej do końca Powstania.

 


Artykuł poświęcony Elżbiecie Gross w powstańczej gazetce „Szaniec”. Nr. 22 (128). Fot. ze zbiorów Mazowieckiej Biblioteki Cyfrowej

Dwudziestojednoletnia Ela otrzymała zadanie niełatwe, wydawałoby się nieprzystające do jej młodego wieku. Wychowana w harcerstwie i przeszkolona w konspiracji, podjęła je z odpowiedzialnością i wytrwałością. Młodsza koleżanka Kolumbów z podziwem patrzyła na kolegów walczących na linii frontu, jednak zdawała sobie dobrze sprawę, że powodzenie tej walki zależy w dużym stopniu od sprawności jej służby – wojsk łączności.

Jeszcze przed wojną Ela należała do harcerstwa. We wrześniu 1939 r. podczas obrony Warszawy nosiła rannych w harcerskim patrolu sanitarnym. Okupacja nie przerwała zbiórek. Organizowano je teraz w prywatnych mieszkaniach. Obowiązki instruktorki w Szarych Szeregach łączyła z uczęszczaniem na tajne komplety, później tajny uniwersytet. Z czasem dostała powołanie do Wojskowej Służby Kobiet. Skierowano ją do oddziałów łączności. W związku z nową rolą w konspiracji musiała zerwać dawne kontakty, dlatego dostała fałszywe dokumenty, a koleżanki i przełożonych z WSK znała tylko z pseudonimów.


Biało-czerwona opaska z napisami: „WP” i orłem w koronie umieszczonym pomiędzy tymi literami oraz „WSK”. Fot. ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

W jej konspiracyjne obowiązki zaangażowani byli także rodzice – to za ich przyzwoleniem w małym,
drewnianym domu na Mokotowie przechowywała tajne dokumenty i sprzęt, a także zameldowała u siebie ukrywające się małżeństwo żydowskie. Zdarzało się też, że jeżdżąc po mieście tramwajem przewoziła broń w torbie z jabłkami. Skończyła też kursy łączności i została instruktorką. Jako wyróżniającą się absolwentkę kursów instruktorskich wyznaczono ją na referentkę łączności V Obwodu Mokotów. Szkoliła na łączniczki i telefonistów młodsze koleżanki i kolegów z harcerstwa. Niektórzy z nich pełnili z nią służbę w Powstaniu Warszawskim.

Pomocnicza Okręgowa Składnica Meldunkowa „S” miała pośredniczyć między Składnicami Obwodowymi „4” na Ochocie, „5” na Mokotowie i Okręgową dla Powiatu „K-2” a Składnicą Meldunkową Okręgu „K-1” przy ulicy Jasnej w Śródmieściu Północnym. Ulokowano ją na parterze budynku przy Al. Jerozolimskich 17 i w poprzecznej oficynie. Już w fazie przygotowawczej spodziewano się trudności w przeprawie przez Aleje. Oprócz przyjmowania meldunków, „Eska” pełniła też funkcję centrali telefonicznej.

Pierwsze problemy pojawiły się jeszcze przed godziną „W”, kiedy na podwórze dostali się uzbrojeni żołnierze niemieccy. W kolejnych dniach obsada placówki była świadkiem zaciętych walk o każdy budynek przy Al. Jerozolimskich, pędzenia przed czołgami niemieckimi w charakterze „żywych tarcz” polskich cywilów, pożarów podpalanych i bombardowanych kamienic. Aleje cały czas znajdowały pod ostrzałem wroga z dwóch stron – ze wschodu z budynku BGK, restauracji „Cristal” i „Café Clubu” oraz z zachodu z hotelu Polonia, Dworca Głównego i restauracji „Żywiec”.


Powstaniec obserwujący stanowiska niemieckie w Al. Jerozolimskich z balkonu na drugim piętrze kamienicy nr 17. W tle widoczne domy w Al. Jerozolimskich 20 (po lewej) i 18. 13 sierpnia 1944. Fot. Joachim Joachimczyk „Joachim”/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
 

Łączniczki początkowo przebiegały przez Aleje pod ostrzałem, co czasem kończyło się tragicznie, dlatego komendantka Składnicy, ppor. „Ela”, otrzymała specjalne upoważnienie do otwierania korespondencji i decydowania o wysłaniu łączniczek w dalszą drogę, aby nie narażać ich życia bez ważnego powodu. Łączność telefoniczna możliwa była dzięki nieustannie naprawianym kablom zawieszonym z drugiego piętra, potem ciągniętym po ziemi i w przekopie. To ten przekop, osłonięty workami z piaskiem i płytami chodnikowymi, stanowił jedyne połączenie walczących dzielnic Warszawy. Przejście nadzorowane przez „Eskę” i jej oddział osłonowy funkcjonowało do końca Powstania. Ppor. „Ela” dyżurowała przy wejściu do przekopu lub w mieszkaniu na parterze. Przyjmowała meldunki, wysyłała gońców, podpisywała przepustki, składała raporty. Często sama przechodziła na drugą stronę ulicy.


Powstańcy przechodzący okopem łączącym północną i południową stronę Al. Jerozolimskich. W tle od lewej fragment kamienicy nr 22 oraz kamienica nr 20, w pierzei „północnej. Jako drugi idzie kpr. pchor. Kazimierz Gajewski „Kazik”. Fot. Wiesław Chrzanowski „Wiesław”/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Kolejny problem stanowiło połączenie z Mokotowem. Od pierwszych dni walk nie napływały stamtąd żadne wiadomości, a wysyłane na zwiady łączniczki nie mogły przedostać się przez pozycje niemieckie. Wielu mówiło wtedy o wykorzystaniu sieci kanalizacji pod miastem.


Plan miasta stołecznego Warszawy z 1936 r. w skali 1:20 000 z nanesioną siecią kanałów. Fot. ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Elżbieta Gross jako pierwsza podjęła się tego zadania. W nocy z 5 na 6 sierpnia nawiązała łączność kanałową z Mokotowem. Szły we dwie z łączniczką „Marysią” – Marią Domińską, która już wcześniej badała możliwości przejść kanałowych. Kanał prowadził je pod al. Szucha w dzielnicy niemieckiej. W ciszy i ciemności przeciskały się na kolanach w cuchnącym błocie. Potem na Mokotowie szukały wyjścia na powierzchnię – ciężką pokrywę studzienki kanalizacyjnej nie sposób było podnieść. Szczęśliwie trafiły na otwarty właz, pozostawiony przez Powstańców Mokotowa, którzy także próbowali schodzić pod ziemię. „Ela” jako referentka łączności znała pseudonimy dowódców i powołując się na nich, dotarła do dowódcy pułku „Baszta”, ppłk. „Daniela” Stanisława Kamińskiego. Od tej pory „Eska” stała się także główną składnicą łączności kanałowej z Mokotowem. Ppor. „Ela” osobiście przeprowadzała żołnierzy i oficerów, przenosiła meldunki. 


Niemiecka latarka wojskowa. Na przedniej ściance trzy suwaki służące do przesuwania niebieskiej, zielonej lub czerwonej osłonki na żarówkę (w celu uzyskania światła odpowiedniego koloru). Włącznik i wyłącznik w górnej części obudowy (na wierzchu). Na tylnej ściance zawieszki w postaci krótkich skórzanych pasków. Fot. ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego


Powstańcy z Mokotowa wychodzą z kanału przez właz w Al.Ujazdowskich przy ul. Wilczej. W tle widoczna kamienica Al. Ujazdowskie 34 (po lewej - obecnie nr 22) i Al. Ujazdowskie 32 (obecnie nr 20).Wrzesień 1944 r. Marian Grabski „Wyrwa”/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Zadań przybywało, korespondencja rosła, centrala telefoniczna pracowała bez przerwy. Potrzebni byli kolejni żołnierze łączności. Ochotników i ochotniczek było wiele. „Ela” samodzielnie wybrała odpowiednie osoby. Odebrała od nich przysięgę i przeszkoliła. Łącznie załoga „Eski” składała się z 25-30 osób: dwóch sekcji gońców, jednej sekcji telefonicznej i patrolu łączności kanałowej. Po wojnie Elżbieta Gross-Ostrowska wspominała, że codziennie żegnała na zawsze łączniczki i gońców odprawianych przez nią z meldunkami. Część z nich nie powróciła. Niektórych grobu nie znaleziono, niektórych tożsamości nie rozpoznano.


Oficerowie do zadań specjalnych (?) w kwaterze przy ul. Wilczej. Fot. Stanisław Dobrzyński/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Z Powstania ppor. „Ela” wyszła do niewoli niemieckiej. Nogi miała poranione, a stan zapalny, spowodowany długimi godzinami spędzonymi w błocie kanałów, powodował gorączkę. Zdjęcie zrobione w obozie jenieckim w Fallingbostel, gdzie początkowo trafiły kobiety oficerowie AK, pokazuje młodą dziewczynę o stanowczym i smutnym wyrazie twarzy i zmęczonym spojrzeniu. Ubrana jest w cienką kurtkę z naszytymi baretkami odznaczeń nadanych podczas Powstania – Srebrnego Krzyża Zasługi z Mieczami i Krzyża Walecznych. Dalej przebywała w obozach Bergen-Belsen i kobiecym Oflagu IX C Molsdorf.


Fotografia z obozu jenieckiego Stalag XI B w Fallingbostel. Z numerem 0.1705 ppor. Jadwiga Śledzińska-Lidzka „Julitta”, z numerem 0.1737 ppor. Elżbieta Gross-Ostrowska „Ela”. 10 października 1944 r. Fot. autor nieznany, Niemiec/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

W zbiorach Muzeum Powstania Warszawskiego znajduje się jej kurtka z późniejszego okresu, wykonana na wzór alianckiej kurtki „battle dress”. W niej w po wojnie pełniła funkcję oficera łącznikowego do spraw Armii Krajowej w Paryżu. Była także członkiem Komisji Weryfikacji AK we Francji, w Belgii i Holandii.


Należąca do ppor. Elżbiety Grossówny „Eli” wojskowa kurtka damska oficera łącznikowego AK przy Polskiej Misji Woskowej (Paryż), wykonana na wzór kurtki „battle dress”. Fot. ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

W 1946 r. otrzymała Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari. W Paryżu wyszła za mąż za Zygmunta Ostrowskiego, oficera sztabu płk. Augusta Fieldorfa. Powróciła do Polski. Działała w Komisji Historii Kobiet w Walce o Niepodległość. Od lat 90. w Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej zasiadała w Prezydium Zarządu Głównego I i II kadencji. Otrzymała Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Zmarła w Warszawie w roku 2007.

***

W powojennej Polsce zajęła się działalnością daleko odbiegającą od jej wojskowego doświadczenia. Była autorką książek dla dzieci, wierszyków i piosenek. Pisała sztuki dla teatrów kukiełkowych. Współpracowała też z Polskim Radiem przy tworzeniu słuchowisk. Dopiero po latach, jako dojrzała osoba, zajęła się tematyką powstańczą.

W roku 1974 jej książka W Alejach spacerują „Tygrysy” otrzymała Nagrodę Polityki w dziedzinie Pamiętników. Książka kilkukrotnie wznawiana, cieszyła się ogromną popularnością. Żywym językiem opisana jest w niej historia całego Powstania Warszawskiego z perspektywy Składnicy Meldunkowej „S” w Alejach Jerozolimskich. Wspomnienia wydarzeń, opisy faktów, łączą się z refleksjami i zapamiętanymi rozmowami. Jest w tej książce przywołana atmosfera tamtych dni. Powstanie przedstawione jest oczami młodej osoby, jednak świadomej, że wojna to nie czas na sentymenty. Autorka opisuje swoje zadania i zastane sytuacje spokojnie, bez nadmiernych emocji, w sposób wyważony, lub – jak powiedziałby autor z gazetki powstańczej „Szaniec” – ze skromnością młodej kobiety.

 

Zobacz także

Nasz newsletter