Kobiety Powstania

O sanitariuszkach i łączniczkach, ale również o kobietach pełniących funkcje dowódcze, walczących na pierwszej linii frontu i o tych, które podejmowały codzienną walkę o przetrwanie swoich rodzin, będzie można dowiedzieć się na wystawie czasowej „Podróż bohaterek. Powstanie kobiet”, dostępnej dla zwiedzających od 3 sierpnia 2023 roku w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Sanitariuszki z patrolu sanitarnego „Angora” 3 kompanii Batalionu „Bełt” na podwórzu kamienicy przy ul. Mokotowskiej. Od prawej stoją: Wiera Dudzińska „Angora”, Halina Przybylska „Misia”, Izabela Sztos „Ryś”, Alina Kłopotowska „Pantera”, Barbara Przygodzka „Żabka”, sierpień 1944 r. Fot. autor nieznany / ze zbiorów MPW

 

Nie sposób mówić o Powstaniu Warszawskim, pomijając rolę kobiet w powstańczej armii. Kobiety były przede wszystkim łączniczkami i sanitariuszkami, ale pełniły także inne ważne i odpowiedzialne funkcje, m.in. prowadziły gospody żołnierskie i kuchnie, gasiły pożary, budowały barykady, pracowały w rusznikarniach, odkopywały ludzi spod gruzów. Zdarzało się również, że walczyły z bronią w ręku. Wszystkie one wykazały się niespotykaną determinacją w walce o wolność, o rodzinę i bliskich, o dom i swoje ukochane miasto.

Z około 12 tys. kobiet, które wzięły udział w walkach, żyje jeszcze około 250. Większość z nich mieszka w Warszawie.

Polki w obliczu zagrożenia militarnego od wieków chwytały za broń. Walczyły w powstaniach narodowych w XIX w. Były to jednak raczej przypadki jednostkowe. Sytuacja uległa diametralnej zmianie na początku XX w. Wówczas to kobiety coraz częściej i liczniej włączały się w prace różnych organizacji niepodległościowych, przygotowujących je do pracy w służbie medycznej, łączności i wywiadzie. Nowo nabyte umiejętności wykorzystały później na frontach I wojny światowej, służąc w szeregach Polskiej Organizacji Wojskowej i Legionów Polskich.

Chcąc walczyć z bronią w ręku, niektóre dołączały do oddziałów w przebraniu męskim. Tak było w przypadku chociażby Wandy Gertz „Leny”, która ponad dwadzieścia lat później będzie w ramach Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowym organizować i dowodzić kobiecym oddziałem „Dysk” (Dywersja i Sabotaż Kobiet).

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości kobiety nie złożyły broni. W szeregach pierwszej polskiej kobiecej formacji wojskowej – Ochotniczej Legii Kobiet stanęły do walki z bolszewikami. W tym czasie Polki uzyskały pełnię praw wyborczych (listopad 1918 r.) i włączały się w działalność we wszystkich dziedzinach życia społecznego. Wprowadzenie w 1924 r. przez Sejm RP zakazu pełnienia służby wojskowej przez kobiety nie przerwało prac nad przygotowywaniem ich do udziału w działaniach wojennych. W ramach paramilitarnej Organizacji Przysposobienia Kobiet do Obrony Kraju trwało ich szkolenie. Naczelną komendantką organizacji, która w lutym 1939 r. zmieniła nazwę na Przysposobienie Wojskowe Kobiet, była Maria Wittek. To kolejna kobieta, która odegra ważną rolę w podziemnej armii.

 

Zaprawione konspiratorki i „zwykłe” kobiety

Dopiero jednak wybuch II wojny światowej spowodował, że udział kobiet w strukturach wojskowych stał się masowy. Polki, które przeszły szkolenie w zakresie obronności, we wrześniu 1939 r. niosły pomoc żołnierzom i ludności cywilnej: organizowały punkty sanitarne i żywnościowe oraz opiekowały się rannymi i dziećmi. Wiele z nich trafiło później do służby w podziemnej armii, stając się wzorem dla konspiratorek i dziewczyn z oddziałów powstańczej Warszawy. Przykładem takiej kobiety jest chociażby wspomniana już charyzmatyczna Maria Wittek „Mira”, która w konspiracji stanęła na czele Wojskowej Służby Kobiet. Podczas I wojny światowej należała do Polskiej Organizacji Wojskowej, w ramach której skończyła szkołę podoficerską. Studiowała jednocześnie matematykę na Uniwersytecie Kijowskim, jako pierwsza kobieta na tym wydziale. Od 1919 r. służyła w odrodzonym Wojsku Polskim. Brała udział w obronie Lwowa w 1920 r. i 1939 r. Walczyła też w Powstaniu Warszawskim. W 1991 r. została nominowana – jako pierwsza kobieta w polskiej historii – na stopień generała brygady. Zmarła w 1997 r. w Warszawie.

Maria Wittek „Mira” (1899–1997). Fot. autor nieznany / ze zbiorów Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu

Kolejna kobieaą, która odegrała ważną rolę w podziemnej armii, to Janina Karasiówna „Bronka”, „Haka”. Przed wojną oprócz pracy w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego była instruktorką Polskiego Czerwonego Krzyża.

Pod koniec września 1939 r. znalazła się w kilkunastoosobowej grupie założycieli konspiracyjnej Służby Zwycięstwu Polski. Następnie sprawowała najwyższe stanowisko w AK zajmowane przez kobietę –  jako szefowa Wydziału V-K Komendy Głównej ZWZ-AK, od 1940 r. aż do upadku Powstania kierowała całą łącznością konspiracyjną AK.

W Powstaniu Warszawskim wraz z Komendą Główną AK przeszła szlak bojowy od Woli, przez Stare Miasto, do Śródmieścia. Po wyzwoleniu z obozu jenieckiego pozostała na emigracji. W lipcu 1948 r. wyjechała do Indii, cztery miesiące później utonęła przy ujściu rzeki Adyar do Oceanu Indyjskiego.

Janina Karasiówna „Bronka”, „Haka” (1903–1948). Fot. autor nieznany / domena publiczna

Wśród konspiratorek znalazły się więc zaprawione w boju kobiety i społeczniczki – lekarki, nauczycielki i urzędniczki. Były też „zwykłe” kobiety – matki czy młode dziewczęta (uczennice, harcerki, studentki). To one w głównej mierze odpowiadały za organizowanie i funkcjonowanie lokali kontaktowych oraz skrzynek pocztowych, dzięki nim działała łączność kurierska i służba kancelaryjna. Niektóre produkowały materiały wybuchowe i dowodziły oddziałami, a jak trzeba było – chwytały za broń.

Przy takich dziewczynach nie można się było bać” – wspominał po latach koleżanki z oddziału Ryszard Bielański „Rom”, jeden z żołnierzy oddziału likwidacyjnego „993/W” kontrwywiadu Komendy Głównej AK.

W związku z masowym udziałem kobiet w konspiracji konieczne stało się określenie ich statusu. W październiku 1941 r. Komendant Główny ZWZ-AK gen. Stefan Rowecki „Grot” uznał za żołnierzy kobiety pozostające w czynnej służbie wojskowej w warunkach konspiracyjnych. Kolejne kwestie regulował rozkaz Dowódcy AK z lutego 1942 r., zgodnie z którym kobiety żołnierze otrzymały te same prawa i obowiązki co mężczyźni żołnierze, m.in. mogły zajmować stanowiska kierownicze w wojsku, pod warunkiem że posiadały stosowne kwalifikacje. W styczniu 1944 r. dowódca AK, gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, wydał rozkaz przewidujący udział kobiet w konspiracji i w powstaniu, włącznie z działaniami bojowymi.

Na barykadach powstańczej Warszawy

W momencie wybuchu Powstania Warszawskiego do akcji weszło ponad 7 tys. kobiet z WSK. W trakcie walk kolejne kobiety dołączały do powstańczej armii. Pełniły przede wszystkim służbę w szpitalach i punktach sanitarnych. Były też łączniczkami w oddziałach bojowych i działały w łączności kanałowej. Prowadziły gospody żołnierskie i wykonywały pracę kancelaryjno-biurową. Brały również udział w ewakuacji zbiorów muzealnych. Inne gasiły pożary, budowały barykady, pracowały przy odkopywaniu ludzi spod gruzów, w kuchniach polowych, punktach opieki nad dziećmi, szwalniach, pralniach, przy wydawaniu i kolportażu prasy, a także przy przyjmowaniu zrzutów. Były też takie kobiety, które walczyły z bronią w ręku.

 

Dzielne minerki

W 1940 r. powstały Kobiece Patrole Minerskie. Trzon oddziału stanowiły uczestniczki przedwojennego Przysposobienia Wojskowego Kobiet. Dowodziła nimi doktor medycyny Zofia Franio „Doktór”, instruktorka PWK. Minerki były podporządkowane Wydziałowi Saperów Komendy Głównej ZWZ-AK. W styczniu 1943 r. oddział wszedł w skład warszawskiego Kedywu z zadaniem produkcji, zaopatrzenia i transportu materiałów wybuchowych oraz środków walki. Minerki brały też udział w akcjach z bronią w ręku oraz w działaniach sabotażowych.

W trakcie Powstania Warszawskiego szły do akcji bez względu na swój przydział konspiracyjny. Uczestniczyły m.in. w zdobyciu gmachu PAST-y przy ul. Zielnej i nieistniejącej już dziś Poczty Głównej przy pl. Napoleona (obecnie pl. Powstańców Warszawy). Nie zabrakło ich również podczas zdobycia Komendy Policji przy Krakowskim Przedmieściu.


Zofia Franio „Doktór” (1899–1978). Fot. autor nieznany / ze zbiorów MPW

Jedną z minerek była Helena Kwiatkowska „Pufka”, „Rena”. Kiedy w październiku 1940 r. wstąpiła do konspiracji, miała 25 lat. Trzy lata później kierowała już pracownią środków wybuchowych. Pracowała przy ich wytwarzaniu oraz testowała ich działanie. W czasie Powstania Warszawskiego przebywała w Śródmieściu, kontynuując swoją działalność z okresu konspiracji.

2 sierpnia 1944 r. w pracowni przy ul. Wilczej, w której produkowano miny, granaty i ładunki wybuchowe, wybuchł pożar, w którym „Rena” odniosła poważne obrażenia (utraciła wzrok w jednym oku). Po dwóch dniach była już jednak z powrotem na posterunku.

Mniej szczęścia miała jej koleżanka, kpr. Jadwiga Suchodolska „Monika”, ciężko poparzona, zmarła kilka dni później. Za swoją odwagę „Rena” została odznaczona Krzyżem Walecznych. Przeżyła Powstanie; zmarła w 1991 r. w Warszawie.


Helena Kwiatkowska „Pufka”, „Rena” (1915–1991). Fot. autor nieznany / ze zbiorów MPW

Oprócz wytwarzania materiałów wybuchowych „Rena” szyła małpki-skrytki do przenoszenia tajnych dokumentów. Jedna z takich maskotek-skrytek należała do szefa Kedywu Okręgu Warszawa AK ppor. Józefa Rybickiego „Andrzeja”. Do dziś przechowuje ją jego córka Hanna Rybicka.

 

Kurierki, emisariuszki i wywiadowczynie

Kobiety doskonale sprawdzały się jako kurierki, emisariuszki i wywiadowczynie. Niektóre z nich podróżowały po okupowanej Europie, przewożąc tajne dokumenty i pieniądze. Jedną z takich osób była Elżbieta Zawacka „Zo”, jedyna kobieta w elitarnym gronie 316 cichociemnych. W lutym 1943 r. wyruszyła w najważniejszą misję swojego życia – jako emisariuszka gen. Stefana Roweckiego „Grota” przez Gibraltar dotarła do Londynu. Celem wyprawy było oprócz usprawnienia łączności między Warszawą a Sztabem Naczelnego Wodza uregulowanie statusu kobiet w wojsku. Do Polski wróciła, skacząc ze spadochronem. Podczas Powstania walczyła na terenie Śródmieścia. Po wojnie zaangażowała się w dokumentowanie wkładu kobiet w walkę o niepodległość Polski.

Była twórczynią fundacji upamiętniającej Wojskową Służbę Kobiet i drugą Polką w historii Wojska Polskiego awansowaną do stopnia generała brygady.


Elżbieta Zawacka „Zo” (1909–2009). Fot. autor nieznany / ze zbiorów Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu

Kolejną intrygującą i niezwykle dzielną kobietą działającą w wywiadzie była Zofia de domo Konieczka, primo voto Rapp, secundo voto Kochańska, tertio voto Ścibor-Rylska.

W czasie okupacji jako agentka sieci wywiadu ofensywnego Oddziału II Komendy Głównej AK pod pseudonimem Marie Springer zdobywała cenne informacje dotyczące systemu obronnego Berlina, Hanoweru i Hamburga, odkryła też miejsce ukrycia największego niemieckiego okrętu wojennego – pancernika Tirpitz.

W 1943 r. została – w ósmym miesiącu ciąży – aresztowana przez lwowskie Gestapo. Po brawurowej ucieczce ukrywała się w Warszawie, by potem łączyć służbę w Powstaniu z opieką nad dzieckiem. Po kapitulacji trafiła razem z synkiem do obozu przejściowego w Pruszkowie, z którego również uciekła. Zmarła w Warszawie w 1999 r.

Zofia Ścibor-Rylska (1918–1999) podczas zabawy noworocznej w 1958 r. ze swoim trzecim mężem, poznanym już po wojnie gen. Zbigniewem Ścibor-Rylskim. Fot. autor nieznany / ze zbiorów MPW

Kobiety były również niezastąpione w pozyskiwaniu cennych informacji dla podziemnej armii. W ramach kontrwywiadu KG AK istniał oddział „993/W” wykonujący wyroki śmierci na zdrajcach i konfidentach Gestapo oraz na funkcjonariuszach niemieckiego aparatu terroru. W ramach oddziału działał zespół wywiadowczyń, który prowadził czynności inwigilacyjne poprzedzające wykonanie wyroku.

Jedną z członkiń tego zespołu była Danuta Hibner „Nina”. Podczas okupacji ukończyła tajne gimnazjum, a następnie studiowała prawo na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. Równocześnie zaangażowała się w działalność konspiracyjną. Zdarzało się, że oprócz pozyskiwania informacji brała bezpośredni udział w akcji. Tak było podczas wykonania wyroku na Józefie Staszauerze „Astonie”, oficerze Oddziału V KG AK i konfidencie Gestapo, który przyczynił się do aresztowania wielu osób z kadry dowódczej AK. Do likwidacji doszło w październiku 1943 r. w barze „Za kotarą” przy ul. Mazowieckiej. Właścicielem lokalu był Staszauer. Oprócz Staszauera zlikwidowano wówczas również kilku Niemców oraz ich konfidentów. Podczas akcji „Nina” została ciężko ranna, co na wiele miesięcy wyłączyło ją z działalności konspiracyjnej. Po latach tak wspominała te wydarzenia: „Jestem zupełnie ogłuszona, huk wystrzałów jest taki, że mam wrażenie, iż cała »kotara« wyleci za chwilę w powietrze. Istne piekło. Efenka zacina się. Psiakrew! – akurat w porę. Chcę repetować i w tej chwili czuję, że palce lewej ręki mam zupełnie drętwe. Ścieka po nich lepka, ciepła krew…”. Za akcję tę otrzymała Order Wojenny Virtuti Militari.


Danuta Hibner „Nina” (1923–2019). Fot. autor nieznany / ze zbiorów MPW

Danuta Hibner szczęśliwie doszła do zdrowia i wzięła udział w Powstaniu jako łączniczka i sanitariuszka w szeregach kompanii „Zemsta” Batalionu „Pięść”. Początkowo pełniła służbę na Woli, później na Starym Mieście, a po ewakuacji kanałami do Śródmieścia w plutonie osłonowym KG AK. Za udział w Powstaniu otrzymała Krzyż Walecznych. Po wojnie ukończyła prawo na Uniwersytecie Łódzkim oraz psychologię na UW. Pracowała jako radca prawny. Zmarła w 2019 r. w Warszawie.

 

Sanitariuszki i łączniczki

Najwięcej w Powstaniu było łączniczek i sanitariuszek. Te ostatnie pracowały nie tylko w szpitalach czy punktach opatrunkowych, ale także na pierwszej linii frontu, opatrując i transportując pod ostrzałem rannych żołnierzy. Mimo zagrożenia życia do końca trwały na swoich posterunkach. Często płacąc najwyższą cenę.

W Muzeum Powstania Warszawskiego znajduje się wzruszająca pamiątka po jednej z sanitariuszek poległych na Powiślu Czerniakowskim. Jest to kalendarzyk i warkoczyk przekazane przez Zofię Rusiecką „Zochę”, po wojnie Kreowską, ze Zgrupowania „Kryska”. Wraz z osiemnastoletnią Danutą Remiszewską „Remi” były harcerkami i zostały przydzielone jako sanitarny patrol liniowy do szpitala polowego przy ul. Okrąg. Tam właśnie „Remi” 16 sierpnia została postrzelona, kiedy biegła po rannych. „Zocha” zachowała w kalendarzyku na rok 1944 kosmyk włosów przyjaciółki. „Remi” jako jedna z nielicznych poległych w powstaniu miała jeszcze prawdziwą trumnę i pogrzeb. Ceremonię pogrzebową poprowadził pallotyn ks. kapelan Józef Stanek „Rudy”. Była salwa honorowa i czerwone goździki zerwane przez „Zochę” pod niemieckim ostrzałem.


Sanitariuszka Danuta Remiszewska „Remi” (1926–1944). Fot. autor nieznany / ze zbiorów MPW

 


Fot. ze zbiorów MPW

Równie niebezpieczną służbą była praca łączniczek, które docierały z meldunkami do najdalej wysuniętych placówek powstańczych, nierzadko przedzierając się ciemnymi i ciasnymi kanałami.

Jedną z kilku tysięcy łączniczek walczących w powstaniu była Helena Jamontt „Hela Warzycka”, „Kwiatuszek”. Podczas Powstania miała 30 lat. Była absolwentką prawa na Uniwersytecie Warszawskim. W konspiracji, od 1940 r. działała w Konfederacji Narodu. W 1942 r. została przewodniczącą Międzyorganizacyjnego Porozumienia Pomocy Więźniom. Organizacja wysyłała leki i żywność jeńcom i więźniom obozów koncentracyjnych na terenie okupowanej Polski i III Rzeszy.

„Hela” prowadziła także wywiad więzienny, pozyskując informacje o śledztwach i chroniąc pozostające na wolności osoby zagrożone dekonspiracją.

W Powstaniu walczyła na Woli, a następnie na Starym Mieście, gdzie była łączniczką dowódcy odcinka północnego ppłk. Franciszka Rataja „Pawła”. Poległa 21 sierpnia zasypana pod gruzami zbombardowanej kamienicy przy ul. Miodowej 25.


Helena Jamontt „Hela Warzycka”, „Kwiatuszek” (1914–1944), za nią matka – Róża z domu de La Tour. Fot. autor nieznany / ze zbiorów MPW

Szczątki Heleny Jamontt odnaleziono dopiero wiosną 1951 r. Podczas ekshumacji natrafiono na jej kenkartę oraz fragmenty notatek i listów. W archiwum rodzinnym zachowała się również szpilka do włosów przechowana przez przyjaciółkę „Heli” oraz święty obrazek z odręcznie napisaną modlitwą, a także kilka jej fotografii. Wszystkie eksponaty trafiły do zasobu Muzeum Powstania Warszawskiego.

Fot. ze zbiorów MPW

 

Nieocenione peżetki

Powstanie Warszawskie to nie tylko barykady i walka zbrojna. To także codzienność, którą organizowały przede wszystkim kobiety. To ogromny wysiłek peżetek z podwydziału Pomoc Żołnierzowi KG AK, sióstr zakonnych i pracownic organizacji społecznych, żeby nakarmić walczących i ludność cywilną w gospodach, jadłodajniach i prowizorycznych kuchniach.

W walczącej Warszawie działało ponad 30 gospód żołnierskich prowadzonych przez peżetki, najwięcej w Śródmieściu i na Powiślu. Zapewniały one nie tylko wyżywienie, ale przede wszystkim atmosferę wypoczynku tak bardzo potrzebną Powstańcom.

W gospodach oprócz zjedzenia posiłku można było posłuchać radia, poczytać książkę i prasę powstańczą, pośpiewać, pograć w karty czy warcaby. Słowem, peżetki karmiły, prały, cerowały, opiekowały się rannymi. Zdarzało się także, że pomagały budować barykady i transportować prowiant z odległych magazynów. Kiedy zaczęło brakować żywności, same na własną rękę organizowały prowiant, z którego później przygotowywały posiłki.

Jedna z kuchni żołnierskich działała w gmachu Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej przy ul. Koszykowej. Przyrządzano w niej posiłki dla blisko 1,2 tys. osób. Danuta Ciecierska-Stokłosa po latach wspominała: „[…] dowiedziałam się, że w Architekturze w »Kuchni« jest strasznie dużo roboty. No i tak się zaczęło. […] Ogromna kuchnia, w której personel został, to znaczy została kierowniczka kuchni, kucharka nieoceniona i taka krzepka młoda szesnastoletnia dziewczyna, która też do ciężkiej pracy się nadawała, no i było trochę takich osób jak ja. Były zresztą dwie panie, takie starsze, to znaczy czterdziestoparoletnie, poza tym młodzież. […] Był kocioł na 500 litrów, do którego trzeba było wchodzić, żeby go umyć, bo inaczej nie było wyjścia. […] Myśmy pracowały pod kierunkiem tej kucharki, żadna z nas nie umiała gotować. Mieszanie zupy odbywało się wiosłem. Stało się na takim podniesieniu i mieszało się wiosłem”.

Kuchnia żołnierska w budynku Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej przy ul. Koszykowej, sierpień 1944 r. Fot. autor nieznany / ze zbiorów MPW

 

W zakonnych habitach

W życie powstańczej Warszawy czynnie włączył się Kościół. Od pierwszych dni Powstania liczne zgromadzenia zakonne otwierały kuchnie i punkty dożywiania, korzystając głównie z zapasów własnych. Przykładem takiej działalności jest aktywność Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego, zwanych też urszulankami szarymi. W gmachu zwanym potocznie Szarym Domem, zajmującym teren między ulicami Dobrą, Gęstą i ks. Siemca, siostry prowadziły kuchnię wydającą posiłki dla ludności cywilnej i wojska, wypiekały i rozdawały chleb, przyjmowały bezdomnych, szyły bieliznę i ubrania, utworzyły także punkt sanitarny przekształcony później w szpital.

Oprócz urszulanek z Powiśla w pomoc Powstańcom i cywilom włączyły się również inne żeńskie zgromadzenia zakonne, m.in. Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, popularnie nazywane szarytkami (ul. Tamka 35 i Ordynacka 4), Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek od Cierpiących (ul. Wilcza 7 i Hoża 80), Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi (ul. Hoża 53), Zgromadzenie Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego (ul. Krasińskiego 31 i Mokotowska 55) czy Zgromadzenie Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej (ul. Puławska 107A i Przejazd 5). Jedną z sióstr zaangażowanych w pomoc warszawiakom była szarytka Lucyna Reszczyńska. Od 1942 r. siostra zakonna służyła jako sanitariuszka w Szpitalu Dziecięcym przy ul. Kopernika. Po latach wspominała wydarzenia z sierpnia 1944 r.: „Tymczasem do szpitala zaczęto znosić rannych powstańców i cywilną ludność. Zaczęły przychodzić rodziny pracowników. Wszyscy szukali schronienia w szpitalu, bo wszystkim się wydawało, że w szpitalu ocaleją. Cały czas mieliśmy kontakt z powstańcami.

Od 1 sierpnia do 5 września na naszym terenie byli powstańcy. Żyliśmy nadzieją zwycięstwa, że wspieraliśmy ich, walcząc razem z nimi. Z powodu nieodpowiednich warunków niemowlęta zaczęły nam umierać, bo nie miałyśmy mleka. Siostry na Tamce chowały krowy. Wtedy przychodziłyśmy po mleko dla dzieci przez barykadę na Tamce. Niemcy do nas strzelali, ale trzeba było to mleko zdobywać, bo nie było skąd.”

Siostra Lucyna Reszczyńska (1916–2019) (w kornecie) w szpitalu przy ul. Kopernika. W 1943 r. szpital zaangażował się w ratowanie dzieci wywożonych przez Niemców z Zamojszczyzny. Dzięki personelowi placówki udało się uratować kilkadziesiąt dzieci. Fot. autor nieznany / ze zbiorów Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo w Warszawie

 

Kobiety cywile

Oprócz kobiet walczących w powstaniu w Warszawie było tysiące kobiet cywilów, których życie toczyło się w piwnicach. Opuszczały kryjówkę tylko po to, by zdobyć pożywienie i wodę dla rodziny. W szczególnie dramatycznej sytuacji znalazły się matki, które z powodu stresu i niedożywienia traciły pokarm. Kobiety te każdego dnia na nowo podejmowały heroiczną walkę o przetrwanie swoich bliskich.

Sierpień 1944 r. Pokolorowany kadr z powstańczej kroniki filmowej, wykorzystany po latach w filmie „Powstanie Warszawskie” (2014)

 

Wiele kobiet zginęło pod gruzami zbombardowanych domów lub zostało zamordowanych w masowych egzekucjach. Inne po wypędzeniu ze swojego miasta zostały skazane na śmierć, głód i poniewierkę.

 

Kobiety przemierzające zbombardowaną ul. Wspólną. Ujęcie w kierunku wschodnim, wrzesień 1944 r. Fot. Sylwester Braun „Kris” / ze zbiorów MPW

 

Kobiecość

Kobiety, które często nie miały ubrań na zmianę, brakowało im wody do mycia i środków higieny, robiły wszystko, aby wyglądać jak najpiękniej. Dopasowana fryzura, zawiązana pod szyją apaszka, twarz umyta w zdobytej z trudem wodzie, samodzielnie uszyta bluzka czy spódnica z narzuty – to wszystko pomagało zachować kobiecą godność.


Dziewczyna z lusterkiem po bombardowaniu na ul. Złotej przy skrzyżowaniu z ul. Zgoda, połowa września 1944 r. Fot. Eugeniusz Lokajski „Brok” / ze zbiorów MPW

Nie zawsze kobiety były w stanie zadbać o siebie. Codzienna walka o przetrwanie odbierała im jakąkolwiek chęć i siłę do działania.

Strzelec Krystyna Malinowska, po wojnie Malinowska-Wolańczyk „Krystyna”, łączniczka z Batalionu „Miłosz”, wspominała: „[W czasie Powstania] chodziłam tak jak wszyscy w takich szarawarach. Wszyscyśmy wyglądali tak samo. […] kobiety, to muszę powiedzieć, chyba przez […] rok nie miały menstruacji zupełnie, ale to była normalka”.

***

Po upadku Powstania Warszawskiego około 2,5 tys. kobiet żołnierzy trafiło do niewoli. Ustalenia umowy kapitulacyjnej przyznały im bowiem prawa jenieckie identyczne jak mężczyznom. Kobiety uzyskały tym samym status żołnierzy regularnej Armii Polskiej. Kilka dni wcześniej rozkazem Dowódcy AK przyznano im stopnie wojskowe.

W sumie liczba kobiet znanych z imienia i nazwiska, które wzięły udział w walkach powstańczych, wyniosła blisko 12 tys., co stanowi około 20 procent wszystkich uczestników Powstania. Straty wyniosły około 1,2 tys. poległych. W skali całej okupacji straty wśród kobiet żołnierzy były jednak znacznie większe. Słownik uczestniczek walki o niepodległość Polski 1939–1945. Poległe i zmarłe w okresie okupacji niemieckiej zawiera blisko 5 tys. biogramów kobiet, które zginęły w więzieniach, obozach koncentracyjnych, podczas przesłuchań w katowniach Gestapo, egzekucjach publicznych i na barykadach powstańczej Warszawy. Za swoje poświęcenie i bohaterstwo niektóre z nich zostały uhonorowane najwyższym polskim odznaczeniem wojennym – Orderem Virtuti Militari.

Wojskowa Służba Kobiet zakończyła swą działalność z chwilą rozwiązania AK w styczniu 1945 r. Dla wielu kobiet nie był to jednak koniec walki. Podobnie jak ich koledzy kontynuowały działalność w konspiracji antykomunistycznej. Były też, na równi z mężczyznami, represjonowane przez służby bezpieczeństwa.

 

Zobacz także

Nasz newsletter