Oto kufer Andersa

Historia. Które muzeum dostanie cenną skrzynię?

Pewnie będzie pan trochę rozczarowany. Ten kufer wygląda bardzo zwyczajnie, nie ma żadnych ozdobników - mówi pani Hanna Piątkowska, prowadząc mnie do pokoju, w którym od lat przechowuje kufer należący niegdyś do gen. Andersa W jaki sposób kufer, w którym gen. Władysław Anders miał przechowywać pieniądze i ważne dokumenty, trafił do Korytnik - małej, podprzemyskiej wioski? Wszystko przez zaradność kwatermistrza Andersa - majora Henryka Trojańczyka oraz pewien atlas ze strefami klimatycznymi Polski. Ale po kolei. Kufer jest z wierzchu pomalowany na brązowo. Dostępu do niego bronią dwie kłódki i zasuwa. Na jednym z boków drewno trochę popękało. - To dlatego pewnie, że ustawiliśmy go koło kominka. Przysiadaliśmy na nim często z mężem i grzaliśmy się przy ogniu. Uważamy jednak, że najlepiej będzie, gdy ten kufer trafi do muzeum - mówi Hanna Piątkowska. Kufer znajduje się w Korytnikach od blisko 20 lat. Wcześniej stał w warszawskim mieszkaniu Piątkowskich. Przywiózł go do Polski w 1948 r. major Henryk Trojańczyk, ojciec pani Hanny. Na wieku kufra czarną farbą wymalowano imię i nazwisko majora. - Ten napis to pamiątka po podróży "Batorym", którym ojciec wrócił z Londynu do Polski - mówi pani Hanna. Gdzie generał trzymał kasę Major Henryk Trojańczyk ps. Miecz (- Ten pseudonim pewnie stąd, że ojciec mierzył ponad 2 metry wzrostu, był niezwykle smukły - tłumaczy Piątkowska.) brał udział w kampanii wrześniowej, walczył m.in. pod Kłuszynem. Po wrześniowej klęsce został w Warszawie, przystąpił do AK. W czasie pow-stania warszawskiego działał w wywiadzie. Po upadku powstania trafił do niemieckiego oflagu - najpierw do Fellingbastel, później do Bergen. Gdy skończyła się wojna, znalazł się w armii gen. Andersa, która ewakuowała się z Włoch do Anglii. - Ojciec pełnił u gen. Andersa obowiązki kwatermistrza. Wojna się skończyła, ale ta armia nadal istniała. Jako kwatermistrz miał m.in. pieczę nad tym kufrem. Ojciec opowiadał, że Anders przechowywał w nim dokumenty, a także gotówkę - mówi Piątkowska, pokazując stare fotografie ojca z gen. Andersem i książki o tematyce wojennej, z zakładkami w miejscach, gdzie pojawia się nazwisko Trojańczyk. Major postanowił jednak wrócić z Londynu do Warszawy, w której została cała jego rodzina. - Wyjeżdżając z Anglii poprosił Andersa, by podarował mu ten kufer. Zabrał jeszcze maszynę do pisania z tzw. dużym wałkiem. W czasie rejsu "Batorym" wiózł ją właśnie w tym kufrze. W Polsce maszynę ojciec musiał sprzedać. Nie mieliśmy za co żyć. Ojciec jako AK-owiec i żołnierz Andersa bardzo długo nie mógł dostać pracy. UB ciągle kręciło się przed naszym warszawskim mieszkaniem, byliśmy szykanowani - opowiada córka Trojańczyka. Wszystko przez korzonki Kufer przez całe lata znajdował się w Warszawie. Skąd więc nagle Korytniki? W połowie lat 70. pani Hanna ze swoim mężem Maciejem, konstruktorem motocykli, mistrzem i wicemistrzem Polski w rajdach motorowych (1959 i 1960), postanowili wyprowadzić się z Warszawy. - Ze względu na przeszłość mojego ojca nie pozwolono mi studiować medycyny, choć egzamin przeszłam pomyślnie trzy razy. Ukończyłam więc zootechnikę. Wyprowadziliśmy się w okolice Krynicy i tam prowadziliśmy duże, państwowe gospodarstwo rolne - mówi Piątkowska. Na Podkarpacie pewnie by się nie przeprowadzili, gdyby pani Hanna nie zachorowała na korzonki. - Kupiliśmy atlas Polski ze strefami klimatycznymi. Szukaliśmy w nim jakiegoś miejsca z ciepłym, suchym klimatem. Atlas sugerował dwa miejsca: Zielonogórskie i właśnie okolice Przemyśla - mówi Maciej Piątkowski. - Pojechaliśmy najpierw w Zielonogórskie. Ale tam w restauracjach, na ulicach było słychać język niemiecki. Po naszych doświadczeniach wojennych bardzo źle nam się to kojarzyło. Wybór był więc prosty - okolice Przemyśla - mówi Piątkowska. Od blisko 20 lat mieszkają w drewnianym, wybudowanym przez siebie domu. W kufrze, który zabrali z Warszawy po śmierci Trojańczyka (1984), trzymali m.in. swetry syna Grzegorza (II scenografa filmów "Quo vadis", "Tan Tadeusz"). - O przekazaniu kufra Andersa do muzeum pomyśleliśmy dopiero teraz. Twórcy Muzeum Powstania Warszawskiego apelowali o przekazywanie pamiątek z powstania. To nas natchnęło. Kufer z powstaniem nie jest bezpośrednio związany. Myślę więc, że powinien trafić do któregoś z podkarpackich muzeów. Brązową skrzynią zainteresowali się już muzealnicy rzeszowscy. Dzisiaj do domu państwa Piątkowskich mają przyjechać przedstawiciele z Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. PIOTR GĄDEK [Podpis pod fot.] Major Henryk Trojańczyk - zdjęcie z czasów służby u Andersa RZR

Zobacz także

Nasz newsletter