Wspomnienia z dyżurów w Zespole Pełnomocnika Prezydenta ds. budowy Muzeum Powstania Warszawskiego

Po odbyciu specjalnego szkolenia integracyjnego w Radziejowicach dla wolontariuszy chętnych do pracy na rzecz Muzeum Powstania Warszawskiego, rozpocząłem dyżury w biurze Muzeum, w dziale kontaktów z kombatantami. Przychodzą tu Kombatanci i oso...

.
Po odbyciu specjalnego szkolenia integracyjnego w Radziejowicach dla wolontariuszy chętnych do pracy na rzecz Muzeum Powstania Warszawskiego, rozpocząłem dyżury w biurze Muzeum, w dziale kontaktów z kombatantami. Przychodzą tu Kombatanci i osoby związane rodzinnie lub sentymentalnie z kombatantami Powstania. Zgłaszają się z nazwiskami Powstańców do umieszczenia na muzealnym "MURZE PAMIĘCI" a także przynoszą różnego rodzaju pamiątki z Powstania, przeznaczone dla Muzeum. Przeprowadzane rozmowy często miewają bardzo szczególny charakter. Niekiedy też, godny szacunku, ogromny ładunek emocjonalny. Realia "tamtych czasów" stają się ponownie żywe... Oto niektóre z nich: Instrukcja "Leśnika" Starszy pan, kombatant wyjmuje z poniszczonej koperty różne dokumenty i druki z okresu Powstania. Pragnie oferować je Muzeum: "Proszę spojrzeć, czy jest tu coś interesującego...?" Moją uwagę zwraca pożółkła już, malutka kartka w formacie nie większym niż książeczka do nabożeństwa. Jest to wydana drukiem w czasie Powstania na Starym Mieście instrukcja, jak należy zwalczać "GOLIATA". W drugiej połowie sierpnia Niemcy, oprócz czołgów z załogami, wprowadzili na Starówce nowy rodzaj strasznej broni. Były to małe (długości około 1,5 m.), ale wyładowane 50 kilogramami materiału wybuchowego, bezzałogowe czołgi. Powstańcy określali je jako jeżdżące miny o wielkiej sile wybuchu. Oto fragment instrukcji: "Po puszczeniu w ruch Goliata (miał silnik benzynowy - przyp. red.) sterowanie odbywa się za pomocą kabla o trzech przewodnikach (wg oryginału), który rozwija się na szpuli w miarę posuwania się naprzód miny...Odpalanie ładunku mat. wyb. może nastąpić w każdej pozycji Goliata przez tenże kabel oraz spłonkę elektryczną, umieszczoną w mat. wyb. ..." (przyp. red. : zachowano określenia wg oryginału). Miny - Goliaty wypuszczano w stronę barykad, aby je tam detonować. Wjazd Goliata w bramę domu mógł spowodować zawalenia się całego budynku. Tak np. została zburzona południowa ściana Katedry św. Jana Chrzciciela od strony ul. Dziekania. Instrukcja mówi, że przecięcie kabla unieruchamia Goliata. W razie ataku Goliatem, należało więc zniszczyć kabel granatami ręcznymi lub, jeśli była taka możliwość, przeciąć 3-żyłowy kabel w miarę możności tak, aby przerwać osobno każdy z przewodów, Wydanie drukiem takiej instrukcji, choć niepozornego formatu, w warunkach obrony Starego Miasta jest dokumentem, świadczącym o poziomie technicznym polskich oficerów kierujących obroną. Pod instrukcją widnieje ręczny dopisek: "Autorem "instrukcji" był płk Leśnik". Dziś "Instrukcja" - to cenny dokument dla Muzeum Powstania. Aby ją uprzystępnić zwiedzającym, trzeba będzie pokazać ją w znacznym powiększeniu. Ale też i pokazać jej maleńki oryginał, o wielkości 8 na 10,5 cm... Mam własne "Muzeum Oręża" Jeden z rozmówców pokazał mi album fotografii ze zbiorami broni z okresu II Wojny Światowej, w tym i Powstania 1944 r. "Zgłaszałem już to do jednego Muzeum, ale nikt się tym nie zainteresował..." powiedział - "może więc Muzeum Powstania...?". W kilka dni później odwiedziłem te prywatne zbiory wojenne. Przy ustronnej, willowej ulicy na Woli w jednym z jednorodzinnych domów mieści się w przyziemiu, na ok. 30 - 40 m. kw. bogaty, jakkolwiek nie usystematyzowany, zbiór oręża . Zbiory wywierają spore wrażenie. Strop z belkami udekorowany jest różnego rodzaju amunicją. Na pólkach - zbiory hełmów. Na stojakach - umundurowanie polskie, niemieckie, węgierskie oraz zbiór pasów wojskowych. Na stelażach podłogowych trochę broni maszynowej a na stelażach listwowych zbiór kilkudziesięciu pistoletów i rewolwerów. Są też pewne zbiory radiowego sprzętu łączności. Ściany udekorowane bronią białą, w tym lance. Na kominku i w gablotach spore zbiory odznak, insygniów, herbów i symboli związanych z tematyką wojskową. Są też i inne eksponaty, nie możliwe do spamiętania za pierwszym razem oglądania zbiorów (np. manierki, rakietnice, lampy wojskowe). Również w pokojach mieszkalnych na parterze i piętrze domu jest sporo ciekawostek (np. armata wiwatówka, współczesna replika pistoletu maszynowego, mapy, plansze historyczne). Wszystko to zbierane było przez lata. W stanie wojennym zbiory broni stanowiły nie lada muzealny kłopot. I co z tym dalej zrobić? Sam właściciel zbiorów nie ma jasnej koncepcji w tej sprawie: sprzedać? oddać? przekazać? rozdać...? Aby moja wizyta dała efekt, zaproponowałem zaprowadzenie i sporządzenie jakiejś ewidencji eksponatów, której tu zupełny . Wspólnie ułożyliśmy odręczny plan takiego spisu. Właściciel jest już osobą starszą. Nie przejawia więc zbytniej chęci do takiej "papierkowej" roboty. Woli zbierać, niż ewidencjonować. Przejęcie zbiorów przez Muzeum wymagałoby dłuższej pracy specjalistów- muzealników oręża wojskowego , Jednak w obecnym, gorącym okresie tworzenia ekspozycji z zebranych już eksponatów, nie ma możliwości analizy całości takiego dużego zbioru. Może więc później... Co będzie dalej ze zbiorem? Przedwojenny pas harcerski - częścią "munduru" Powstańca z 1944 r. "Przyniosłem różne pamiątki" - mówi mój rozmówca. Pokazuje przedwojenny pas harcerski z lilijką w klamrze. "Mój Ojciec walczył w Powstaniu, mając na sobie ten pas". Mundur warszawskiego Powstańca składał się przeważnie z cywilnej marynarki ze spodniami "nie od pary". Marynarka, z biało czerwoną opaską na rękawie ściągnięta była zazwyczaj "dla fasonu" paskiem skórzanym. Przedwojenny pas harcerski jako część munduru Powstańca - to jednak rzadkość. To chyba cenny dar dla Muzeum Powstania. Mam lornetkę, ale i ukryte parabellum... Zmęczona twarz, ale bystre oczy. Ten człowiek mówi, że przyniesie pamiątki do przekazania do Muzeum: "Mam lornetkę, czeską, zdobytą w czasie Powstania. Ale, nie tylko..." Co ma jeszcze ten ofiarodawca? Ma schowane "Parabellum", zdobyty niemiecki pistolet ukryty nadal w jednym z domów warszawskich. Jeśli uda się go odnaleźć po 60 latach w zamurowanej skrytce na strychu w miejscu które wskaże, będzie to eksponat dla Muzeum. Ale sprawa nie jest prosta dla samego ofiarodawcy, bo obowiązuje przepis ustawy o broni, który wymaga posiadania zezwolenia na jej posiadanie. Tylko na broń wyprodukowaną przed 1850 rokiem nie potrzebuje wymaganego pozwolenia. Nie pierwszy to raz Powstaniec pragnie oddać do Muzeum broń, jako zachowaną pamiątkę, z którą - jako żołnierzowi trudno było wcześniej się rozstać. Wtedy, w czasie Powstania, posiadanie broni było czymś niezbędnym. Dziś, za na nią pozwolenia ustawa przewiduje karę pozbawienia wolności od 6 mies. do 8 lat! Termin oddawania broni bez konsekwencji dawno już minął. Zespół Pełnomocnika ds. Muzeum Powstania konsultował z policją sprawę legalnego oddawania broni przez Powstańców. Ale, jak dotąd, wiadomo tylko, że "ustawy ominąć się nie da...". Może więc w stosunku do Powstańców 1944 roku, dziś w większości 80 - 90- latków potrzebny będzie jakiś aneks lub nawet zmiana w ustawie z marca 1999 r. o broni i amunicji. Nawet policji wydaje się to potrzebne: "Ujawnianie dziś przez powstańca broni można by kończyć formalnym przesłuchaniem przez prokuratora i złagodzeniem kary aż do odstąpienia od niej". Ostatecznie, było by to więc jakieś doraźne wyjście z sytuacji. W obozie, robiłyśmy broszki Siwa starsza pani. Pociągła twarz, szlachetne rysy. Mówi: "Przyniosłam takie pamiątki z okresu internowania nas po Powstaniu w niemieckim obozie w Sandbostel. Byłam sanitariuszką...". Pokazuje wykonany tam przez koleżankę pamiętnik z okładką z worka i powstańczymi wspomnieniami wierszem. Jest też metalowa broszka, wykonaną z blachy od puszki po konserwach. Broszka ma kształt i kolor złotego listka. Na listku jest też mała, czerwona biedroneczka w czarne kropki. Oglądam ostrożnie tę broszeczkę. Jest tak wykonana, że ma nawet zagięte z tyłu, na małej agrafce, specjalne "łapki". Można więc ją przypiąć do ubrania. "Tak żeśmy się bawiły w obozie, by zabić czas" - mówi zacna pani - "Dziś jestem sama, nie mam komu przekazać takich pamiątek, więc może do Muzeum...". Tak, oczywiście do Muzeum. Z "Hansem Frankiem" na powstańczej barykadzie "Przynoszę pamiątki o Powstaniu" - mówi jeden z naszych rozmówców - "ale nie mogę ich oddać. Może więc zrobicie kopie?" Przeglądam pożółkłe ze starości wydawnictwo. Niestety, jest okładki tytułowej oraz tzw. stopki wydawniczej, czyli "metryki" tego pisma. Jest to bogato ilustrowany, choć jednobarwny zeszyt składający się z krótkich tekstów i wielu reprodukcji powstańczych odezw oraz ponad setki dobrych fotografii. Na stronie 15 trafiam fotografię barykady powstańczej przy ul. Przeskok. Niby, jedna z wielu, a jednak... Podpis pod fot. (fot. Eugeniusz Lokajski) nawiązuje do sąsiedniego podpisu o unieruchomionym niemieckim dziale szturmowym, stanowiącym umocnienie barykady powstańczej i uzupełniająco podaje: " ...a brązowa tablica z płaskorzeźbą "Generalnego Gubernatora" ozdobiła barykadę na ul. Przeskok". Bo, jak tu Niemcom strzelać w taką barykadę? Kopiujemy więc całość tego wydawnictwa, które zawiera wiele wspaniałych wręcz fotografii z Powstania. Obok treści patriotycznych, wzniosłych i tragicznych, fotografia ze strony 15 ma też swą szczególną wymowę. Patriotyczną? Wzniosłą? Tragiczną? A może po prostu wisielczy humor, jak słowa powstańczej piosenki: " co na "Tygrysy" mają visy...". Dla przypomnienia: Hans Frank był najważniejszym Niemcem na wydzielonym jako Generalna Gubernia, skrawku dawnej Polski, z Warszawą włącznie. Generalny Gubernator mianowany dla tego terenu przez samego Adolfa Hitlera, był wykształconym (prawnik) polakożercą, Odpowiedzialny za zbrodnie, rezydował na Wawelu, w Krakowie. Musiał stąd uciekać przed nadciągającym frontem radzieckim. Sądzony w procesie norymberskim za popełnione zbrodnie , został skazany i powieszony. Mamy tylko dokumenty z ekshumacji Przychodzą młodzi: "Mamy tu dokumenty po dziadku, który walczył w Powstaniu". Oglądamy te dokumenty. Niestety, nie mówią wiele o powstańczej działalności, świadczą jednak niezbicie o jednej więcej śmierci w czasie wojennych działań Powstania. Trzymam w ręku bardzo zniszczoną "Kennkartę" - czyli ówczesny dowód osobisty, Widać na nim całkiem wyraźnie odciśnięty kształt osobistego drobiazgu, grzebienia. Tak oto zachowały się jeszcze dokumenty z ekshumacji... Cześć poległym w czasie Powstania!

Zobacz także

Nasz newsletter