Wszyscy byliśmy powstańcami

Mieszkańcy stolicy oblegali imprezy kończące obchody 63. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Każdy na własnej skórze chciał poczuć, co przeżywali bohaterowie w 1944. Choć i tak nie było to możliwe, bo heroizmu Kolumbów nie da się

Mieszkańcy stolicy oblegali imprezy kończące obchody 63. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Każdy na własnej skórze chciał poczuć, co przeżywali bohaterowie w 1944. Choć i tak nie było to możliwe, bo heroizmu Kolumbów nie da się powtórzyć..
Cztery wydarzenia zamykały trwające prawie tydzień obchody rocznicy wybuchu powstania. Fotograficzna gra miejska, powstańcza rowerowa Masa Krytyczna, inscenizacja walk na Czerniakowie i koncert Agi Zaryan przyciągnęły w sumie około 10 tyś. osób.
Własne zdjęcie z walki
„Zostałeś powołany do rejestrowania działalności służb powstańczych i życia codziennego ludności cywilnej. Masz mało czasu, a Twój dowódca wyznaczył Ci bardzo ambitne zadania. Postaraj się wykonać je wszystkie, bo Twoje zdjęcia mają trafić do jutrzejszego wydania Biuletynu Informacyjnego" - taką wiadomość otrzymało kilkadziesiąt osób, które wzięły udział w fotograficznej grze zorganizowanej przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Ich zadaniem było odnalezienie specjalnych punktów, na których wolontariusze MPW przedstawiali krótkie scenki z życia podczas wojny.
Najmłodszy uczestnik zabawy, dziewięcioletni Kuba, na grę czekał od 1 sierpnia. - Cały dzień jeździliśmy z tatą, oglądaliśmy defilady i składanie wieńców. Bardzo zainteresowałem się powstaniem. Dzisiaj najbardziej chcę sfotografować sceny walk - powiedział i pobiegł na jeden z punktów zaznaczonych na jego karcie gry.
Robił zdjęcia powstańców gaszących pożar, potem ukrywając się za drzewem, fotografował polskiego snajpera. Chwilę później samodzielnie znalazł przemykające się pod murami łączniczki. Tata trzymał się z boku i pilnował tylko, czy chłopiec nie zrobił sobie krzywdy. Podobnie do Kuby bawili się inni uczestnicy fotograficznej gry.
Upadek Czerniakowa
- Nie do wiary, będziemy mieć własne zdjęcia z powstania! - Tomek Dobrzański i Justyna Suska sami przyszli ubrani w stroje z lat czterdziestych. - Fotografie, które dziś zrobimy, na pewno trafią do rodzinnego albumu - mówili. Zadeklarowali też, że gra nie zakończy ich fotograficznego wyzwania. - Po południu pojedziemy jeszcze robić zdjęcia z inscenizacji na Czerniakowie.
Nieustanny ostrzał niemieckiej artylerii i ogłuszający huk karabinów maszynowych towarzyszyły powstańcom na Czerniakowie od pierwszych dni walk. Przed oczami widzów, którzy obserwowali organizowaną przez stołeczny Ratusz rekonstrukcję tych wydarzeń, ukazał się opancerzony transporter, niemieckie samochody ciężarowe i motocykle. Nad ich głowami krążył radziecki samolot kukuruźnik. Dokładnie taki, jakiego używano do zrzucania żywności i broni.
Nie ponosi nas duch walki, to aktorstwo - podkreślał przed występem Tomasz Karasiński, dowódca grupy historycznej zgrupowania „Radosław". Mimo tych zapewnień, na twarzach aktorów odtwarzających powstańców i hitlerowców malowały się realne emocje. Założenie polskiego munduru to duma, satysfakcja, największa nobilitacja, jakiej mogę doznać jako Polak - mówił Tomasz Koślacz, który podczas inscenizacji odtwarzał Andrzeja Romeckiego pseud. Morro. – Moja postać została 15 sierpnia zastrzelona. Podczas inscenizacji padłem tuż przed trybuną dla kombatantów - relacjonuje. Tomek nie mógł tego zauważyć, ale w oczach weteranów pojawiły się łzy. Niestety tylko oni i osoby stojące tuż przy policyjnych barierkach mieli szansę zobaczyć całą inscenizację. Prawdziwą partyzantkę znacznie bardziej przypominało zdobycie dobrego miejsca, a nie to, co działo się podczas rekonstrukcji. Podobne sceny rozgrywały się podczas powstańczej Masy Krytycznej, kiedy odtwarzano wspomnienia łączniczek.
Masa Powstańcza
Na starcie rowerowego przejazdu w parku Wolności MPW zjawiło się ponad 1,3 tyś. cyklistów. Po zarejestrowaniu się każdy z nich dostał pamiątkową białą koszulkę.
Chętnych do rejestracji było tak dużo, że start przejazdu opóźnił się o 20 minut. O godz. 16.20 na ulice wylał się biały peleton. Trasa biegła szlakiem łączniczek biorących udział w powstaniu oraz przez miejsca najcięższych walk batalionów „Parasol" i „Zośka". Rowerzyści przejechali ulicami Woli, Starówki, Pragi i Śródmieścia.
Na przedzie peletonu jechał samochód ze sprzętem nagłaśniającym. Usłyszeć można było zarejestrowane po wojnie nagrania z głosami łączniczek, które w 1944 r. przenosiły stołecznymi ulicami meldunki. Pomiędzy wspomnieniami odtworzono piosenki młodej rockowej grupy Lao Che z płyty „Powstanie Warszawskie". Niestety, zasięg dźwięku nie był zbyt duży i zdecydowana większość uczestników nie miała szans go usłyszeć. Zwłaszcza że kawalkada rowerzystów rozciągała się na kilka kilometrów. Niektórzy starali się na siłę podjechać bliżej. Powodowało to wiele utrudnień, jednak peleton dzięki obstawie policji poruszał się bardzo sprawnie. Ruch samochodów był wstrzymywany, więc rowerzyści dojechali z powrotem do Muzeum Powstania dwie godziny wcześniej niż zakładano. - Pomysł był świetny, ale szkoda, że zamiast koszulek nie dostaliśmy opasek z kotwicą Polski Walczącej - takich, jakie mieli powstańcy. Wtedy przejazd wyglądałby jeszcze efektowniej - powiedział Marcin Furmański, jeden z rowerzystów.

Życie Warszawy Warszawa (06-08-2007)

Zobacz także

Nasz newsletter