Zamienił pędzel na kamerę

Na stole na dziedzińcu Akademii Sztuk Pięknych ustawiono butelki z kwasem chlebowym i misy ze smalcem. Takie przyjęcie zgotowali Andrzejowi Wajdzie studenci ASP. Ten zaś zaprezentował im swoje projekty architektoniczne.

W szczelnie wypełnionej gośćmi auli Akademia wyróżniła wczoraj Andrzeja Wajdę tytułem doktora honoris causa. - Już półtora roku temu padła propozycja przyznania panu Wajdzie tego tytułu. Na długo przed Oscarem. Nie była to więc decyzja koniunkturalna - rozpoczął prof. Adam Myjak, rektor ASP. Jest to trzeci tytuł doktora honoris causa przyznany przez warszawską ASP. Poprzednikami Wajdy byli: japoński grafik Yusaku Kamekura i Umberto Eco. - Sztuki piękne są bliskie Andrzejowi Wajdzie - mówił prof. Stanisław Wieczorek, dziekan Wydziału Grafiki ASP. - Studiował na krakowskiej ASP. Malarstwo Matejki, Grottgera, Wyspiańskiego czy Malczewskiego wywarło ogromny wpływ na jego filmowe obrazy. Widać to szczególnie w "Popiele i diamencie", "Brzezinie" czy "Ziemi Obiecanej". Wajda pozostał malarzem. Zamienił tylko płótno i pędzle na ekran, kamerę i scenę. Wajda w swoim komponowanym na gorąco przemówieniu odpowiedział: - Uważam się za dezertera, który nie miał dość siły i odwagi, żeby zostać prawdziwym artystą, i z konieczności musiał zrealizować te wszystkie filmy i spektakle. Opuściłem krakowską Akademię po trzech latach, ale muszę przyznać, że jeżeli dowiedziałem się, czym jest sztuka i piękno, to zawdzięczam to właśnie tej uczelni. Na dziedzińcu Akademii na reżysera czekał tłum studentów. - Zdejmuję marynarkę i jestem do waszej dyspozycji. Siadajcie koło mnie na trawie i pytajcie. Gdy zapadła cisza, Andrzej Wajda zażartował: - Jeżeli krępuje was obecność profesorów, to zaraz ich wyprosimy. Na szczęście nie było to konieczne. Studenci, zagryzając ogóreczki, zadawali reżyserowi pytania m.in. o jego artystyczne początki. - Podążajcie własną drogą - mówił Wajda. - Kiedy studiowałem, buntowałem się przeciwko profesorom-kapistom, zauroczonym sztuką francuską. Uważałem, że mamy jakiś obowiązek wobec polskiej przeszłości. Ten obowiązek najlepiej wypełnił w malarstwie Andrzej Wróblewski. Ja wybrałem inny środek wyrazu - film. Wieczorem okazało się, że reżyser myśli nie tylko o filmach. Wernisaż wystawy "Trzy projekty" w galerii Kordegarda ujawnił architektoniczne fascynacje Wajdy. Wystawa prezentuje jego trzy pomysły. W Gdyni miałby stanąć ruchomy pomnik w kształcie orła wynurzającego się z wody, w przestrzeń Krakowa wkomponowane byłyby witraże Wyspiańskiego, a w Warszawie miałaby powstać Panorama Powstania Warszawskiego. Miejsce na Panoramę Wajda już wybrał. To zabytek z 1888 roku - dwa ceglane okrąglaki przy ul. Prądzyńskiego, służące kiedyś jako zbiorniki gazu. Kilkanaście lat temu gazownia przekazała je Fundacji Wystawa "Warszawa Walczy 1939-45", która chciała urządzić tu ekspozycję. Pomysł rozbił się jednak o pieniędzy. Obecnie prywatny właściciel gotów jest udostępnić jeden ze zbiorników. Jaką wizję ma Andrzej Wajda? Reżyser chce wykorzystać najnowsze osiągnięcia techniki, w tym animację komputerową. Będą efekty dźwiękowe i wizualne. Zwiedzający ma ulegać złudzeniu, że jest w centrum wydarzeń, że wokół trwa Powstanie: wybuchają bomby, walą się mury, atakują czołgi. W środku zbiornika stanęłaby czteropiętrowa konstrukcja nadburzonej kamienicy skrywająca szyb windy. Schodząc z jej górnego tarasu, zwiedzający oglądaliby m.in. granatnik, sztab powstańczej jednostki, barykadę, niemiecki czołg i miotacz płomieni. Pomysł nie podoba się Karolowi Mórawskiemu, dyrektorowi Muzeum na Woli: - Zastanawiam się, czy dwie ekspozycje w stolicy o tej samej tematyce są potrzebne [Muzeum Powstania Warszawskiego powstaje już przy ul. Bielańskiej, nieopodal pl. Bankowego - red.]. - Przeżyłem Powstanie i nie chciałbym poznawać go w westernowo-komputerowym układzie - mówi. [podpis pod fot./rys.] W środku - niekoniunkturalny doktor honoris causa Andrzej Wajda Makieta Panoramy Powstania Warszawskiego WAW

Zobacz także

Nasz newsletter