Alicja Stanisławiak

Archiwum Historii Mówionej

Nazywam się Alicja Stanisławiak, z domu Alicja Makowska.

  • Gdzie pani była w czasie Powstania?

Byłam w Powstaniu na ulicy Poznańskiej, niedaleko poczty, tam pracowałam w sklepie. Potem ten dom spalono.

  • Jak pani zapamiętała wybuch II wojny światowej?

Ciężko się było dostać, do domu się nie mogłam dostać.

  • To było 1 września 1939 roku?

Nie, byłam dzieckiem, w domu byłam.

  • Jakoś szczególnie wbił się pani w pamięć ten dzień?

Niemcy weszli, bali się wszyscy ludzie. Za jednego zabitego Niemca zabijano pięćdziesięciu Polaków i mój kolega, siedemnastoletni Kazik Grochala został rozstrzelany. Miał 17 lat, jak go Niemcy rozstrzelali.

  • Czy pani wie, w jakich okolicznościach został rozstrzelany?

Po prostu zabili Niemca, [dlatego Niemcy] zrobili obławę na pięćdziesięciu mężczyzn i wszystkich rozstrzelano.

  • W momencie wybuchu wojny chodziła pani do szkoły?

Tak, do szkoły powszechnej. Chodziłam na Czerniakowską 128, a potem, w okupację, tę szkołę… Tam były cztery szkoły (jeszcze do tej pory są), to chodziłyśmy wszystkie na Chełmską. To było ze sześć kilometrów od domu.

  • Gdzie pani mieszkała?

Mieszkałam na ulicy Przemysłowej 2 mieszkania 71.

  • Czy pani w czasie okupacji zetknęła się z tajnym nauczaniem, kompletami?

Nie.

  • Chodziła pani do szkoły podstawowej legalnej, zatwierdzonej przez Niemców?

Tak. Szkołę skończyłam, a potem chodziłam do szkoły handlowej.

  • Na Chełmską?

Tak, chodziłam do szkoły zasadniczej handlowej.

  • Z czego utrzymywała się pani rodzina w czasie okupacji?

Ojciec był szewcem, a mama była na utrzymaniu ojca.

  • Czy w czasie okupacji sytuacja materialna rodziny zmieniła się w porównaniu do stanu sprzed wojny?

Ciężej było, bardzo ciężko. Jak to się mówi, głodującym miastem była Warszawa. Dużo ludzi głodowało.

  • Czy pani też pamięta takie głodne chwile ze swojego życia?

Moja mama jeździła na wieś i tam kupowała, i przywoziła nam wszystko.

  • Czy zetknęła się pani z jakąś nielegalną prasą w czasie okupacji?

Nie.

  • Koleżanki nie namawiały, żeby zapisać się do jakiejś organizacji?

Nie, nie miałam takich koleżanek.

  • Czyli przez całą okupację chodziła pani do szkoły?

Tylko trzy lata chodziłam.

  • Co pani potem robiła?

Potem pracowałam.

  • Czy w domu albo szkole mówiło się o potrzebie zaangażowania się w sprawy polskie, w walce o oswobodzenie?

Nie. To było strasznie karane. Jeżeli Niemcy się dowiedzieli, to była kara śmierci za to.

  • Strach panował?

Był strach. Baliśmy się wszyscy Niemców.

  • Czy ktoś z pani rodziny uczestniczył w jakiejś działalności nielegalnej, podziemnej?

Nie, tylko mój brat brał udział w Powstaniu Warszawskim i zginął na ulicy Rozbrat, w bramie śmierci.

  • Jaka to była brama śmierci? Proszę nam opowiedzieć.

To jest na Rozbrat. Niemcy byli w Gimnazjum imienia Stefana Batorego, a po drugiej stronie jest brama pośrodku, między Przemysłową i Fabryczną. Nazywała się brama śmierci.

  • Dlaczego się tak nazywała? Tam odbywały się jakieś rozstrzeliwania przedtem?

Niemcy strzelali z gimnazjum.

  • To w czasie Powstania się nazywało brama śmierci?

W czasie Powstania, tak.

  • Gdzie panią zastał wybuch Powstania Warszawskiego?

Na ulicy Poznańskiej.

  • Co pani tam robiła?

Tam pracowałam w sklepie.

  • Godzina siedemnasta, zaczęły się strzały. Pani wiedziała, co się dzieje? Czy czuło się, że coś się stanie tego dnia?

Ludzie chodzili ukradkiem gdzieś przez bramy, przez różne podwórka. Nie mogłam wrócić już do domu. Zostałam wywieziona do Pruszkowa, tam są zakłady mechaniczne.

  • Czy pani pamięta datę?

Nie pamiętam dokładnie, ale na początku sierpnia.

  • Czyli przez kilka dni jeszcze pani była w okolicy tego sklepu? Gdzie pani spała?

Spałam w sklepie, z właścicielką.

  • Jaka panowała atmosfera?

Ale gdzie?

  • Na ulicy, w sklepie, gdzie pani była. Jak się ludzie zachowywali?

Bardzo dobrze. Byli życzliwi. Jak był strzał, to prędko Niemcy wpadli. Nawet ten, który strzelał, nie mógł się schronić. Oni szybko pobiegli po różnych klatkach i wszędzie szukali, bo był jakiś strzał.

  • Z tego budynku, gdzie pani się znajdowała?

Tak.

  • Czy pani widziała Powstańców w ciągu tych dni, kiedy pani tam była?

Nie widziałam.

  • Czy pani widziała na przykład biało-czerwone flagi wywieszone gdzieś w okolicy?

Nie, tylko była flaga na poczcie: ze swastyką niemiecką.

  • Kto na poczcie był? Polacy czy Niemcy?

Niemcy.

  • Czy był duży ostrzał w okolicy, gdzie pani była?

Tak. Oni się bali wyjść z poczty. Bali się Powstańców.

  • Jak ludzie się zachowywali? Polacy cieszyli się, martwili?

Byli dla siebie życzliwi, ale czy się cieszyli, to trudno powiedzieć. Sytuacja była dość trudna.

  • Czy pani miała jakiś kontakt z rodziną?

Nie.

  • Czy ten sklep był otwarty następnego dnia, 2 sierpnia? Jaki to był sklep?

To był sklep spożywczy.
  • Były tam zapasy żywności?

Tak.

  • Czy on był otwarty przez następne dni?

Nie, zamknięty był.

  • Czy właścicielka wydawała żywność ludziom, którzy tam byli?

Nie, nic nie dawała nikomu.

  • Ile dni tam pani była? Może pani sobie przypomnieć?

Może siedem, osiem.

  • Jak wyglądało życie w sklepie? Co pani robiła?

Siedziałam w środku, w mieszkaniu. Tam były sąsiadki tej pani.

  • Była atmosfera oczekiwania, co będzie dalej? Czy pani coś wiedziała na temat tego, co się dzieje, że to jest Powstanie?

Wiedziałam, że jest Powstanie, że Powstańcy walczą, ale bałam się wyjść, bo przecież Niemcy mogli rozstrzelać każdego człowieka.

  • Nie widziała pani Niemców?

Nie widziałam.

  • Jak wyglądał moment wypędzenia?

Niemcy przemawiali, żeby opuścić domy. Wyprowadzili nas na Ochotę, tam gdzie jest bazar. Tam byli „ukraińcy”. Po drodze „ukraińcy” zabierali wszystko złoto i brali do domu kobiety, gwałcili, a która się kłóciła czy walczyła, żeby tego nie robili, to wbijali bagnet w brzuch.

  • Czy pani widziała takie sytuacje?

Nie, tylko słyszałam.

  • Mówili ludziom: „Proszę oddać złoto” – czy zdzierali z rąk?

Zabierali z rąk, wyrywali kolczyki, zabierali zegarki. Potem myśmy byli schowani na bazarze.

  • Jak to schowani?

Każdy się ukrył. Jak się szło, to „ukraińcy” pytali się, czy żona. Dochodziło się do jakiegoś mężczyzny czy nawet chłopaka i on mówił, że to jest żona.

  • Pani też się schowała pod opieką jakiegoś mężczyzny?

Schowała mnie jakaś kobieta. Potem przyszedł „ukrainiec”. Mówił po polsku, że ich wzięli do kąpieli, jak to się mówi: do odwszenia.

  • Kogo wzięli?

Wszystkich „ukraińców”, co brali złoto Polakom. Potem ci „ukraińcy” weszli do kąpieli. Pozostawili ubrania, a Niemiec, hitlerowiec, około sześćdziesięciu lat, kazał im wyjść drugimi drzwiami. Tam były nowe mundury, a te mundury zabrali Niemcy. Zabrali wszystko złoto „ukraińcom”, co oni rabowali Polakom.

  • On się skarżył na Niemców? Informował was, że oni tego złota nie mają?

Przyszedł jeden „ukrainiec” i po polsku mówił. Powiedział nam, że Niemcy wszystko złoto zabrali.

  • Czy „ukrainiec” nie był natrętny, gwałtowny?

Ten „ukrainiec” przyszedł i po prostu żalił się na swoje warunki.

  • Pani mówiła o domu, w którym gwałcono kobiety. Gdzie ten dom był?

Nie wiem, czyj ten dom. Mnie chciał „ukrainiec” zabić. Wyjął granat i powiedział, że ubije mnie, to taka Małgosia piętnastoletnia zaczęła prosić, błagać, żeby mnie nie zabijał. Oni mówili, że chłopak to bandit, a dziewczyny to bladi. Tak mówili na nas.

  • Ile dni pani była na Zieleniaku?

Kilka dni, a potem nas wygnali na Dworzec Zachodni i wywieźli do Pruszkowa.

  • Czy pani pamięta, gdzie pani na tym targowisku, spała? Co pani jadła?

Myśmy spali na trawie. Mężczyźni chodzili na działki i przynosili różne warzywa, ziemniaki, i gotowali nam w zardzewiałym baniaku zupę.

  • Co to byli za ludzie? To byli sąsiedzi z tego domu, gdzie pani pracowała?

Nie, to byli ludzie z tej dzielnicy.

  • Pani ich przedtem znała?

Nie.

  • Jak wyglądał moment wyprowadzenia z domu, gdzie pani była na Poznańskiej? Jak się Niemcy zachowywali? Czy byli agresywni?

Kazali opuszczać. „Ukraińcy” tam przychodzili, ściągali różne rzeczy ze ścian i podpalali domy. Tak że dużo domów w Warszawie zostało spalonych.

  • Pani mówiła, że był dom, gdzie „ukraińcy” przyprowadzali kobiety i gwałcili je. Gdzie był ten dom? Już na terenie tego targowiska?

[Na terenie] tego targowiska. Ten dom tam stoi i tam mieścili się „ukraińcy”. Warszawa płonęła, Cyganie śpiewali i taka była noc.

  • Cyganie, którzy też byli na tym placu?

Z daleka słychać było śpiew cygański.

  • Czy pani się bała? Czy to była groźna sytuacja?

Bałam się, że mogą mnie zgwałcić, mogą mnie zabić. Bałam się, ogromnie się bałam.

  • Czy pani się chowała, zakrywała twarz chustką?

Nie, ktoś mnie czymś nakrył.

  • Potem był wymarsz do Pruszkowa. Jak to się odbywało?

Poszliśmy na piechotę do Dworca Zachodniego i pociąg nas wywiózł do Pruszkowa. A w Pruszkowie była segregacja. Jednych zostawili, drugich do wagonów wpychali, do Niemiec.

  • Gdzie pani trafiła, do jakiego wagonu?

Ja byłam uratowana. Potem wywieźli mnie do Skierniewic, a potem ze Skierniewic pojechałam do Piastowa i tam mieszkałam.

  • Co to znaczy, że pani była uratowana?

Po prostu ludzie mnie uratowali.

  • W jaki sposób?

Powiedzieli, że jakaś jestem chora, żebym została.

  • To byli ludzie, których wcześniej pani nie znała?

Nie znałam tych ludzi.

  • Można powiedzieć, że ludzie pomagali sobie? Byli solidarni?

Ludzie pomagali. Tam było tak ciężko, że kobiety na deskach rodziły dzieci.

  • Pani to widziała?

Było mówione, nie mogłam wchodzić. Tam było nawet życie dobre, bo była czarna kawa, był chleb, jakieś zupy gotowali, tak że myśmy głodni nie byli w Pruszkowie.

  • Jak długo pani była w Pruszkowie?

Kilka dni.

  • Czy pani wiedziała, co się dzieje w innych częściach Warszawy?

Nie wiedziałam nic.

  • Czy pani wiedziała, co dzieje się z pani rodziną?

Nie wiedziałam.

  • A pani brat? Pani mówiła, że walczył i zginął w Powstaniu?

Walczył w Powstaniu, był Powstańcem. Na płycie jest nazwisko Mieczysław Klemens Makowski, [numer] 292.

  • Pani wcześniej, przed wybuchem Powstania nie wiedziała, że on jest zaangażowany w konspirację?

Nie wiedziałam. Nie wiedziałam, że on należy do Powstańców.

  • A reszta pani rodziny? Co się z nimi działo?

Była siostra moja i matka, ojciec nie żył.

  • Co się stało z matką i siostrą?

Ich wywieźli do Briegu, to jest Brzeg chyba po polsku. Tam pracowały w cukrowni.


  • Pani trafiła do pociągu, który jechał do Skierniewic?

Tak.

  • Co potem?

Potem pojechałam tam i jakaś pani mnie przyjęła w Piastowie.

  • Co pani robiła?

Chodziłam, troszkę się handlowało i tak się żyło.

  • To był początek czy połowa sierpnia, jak pani wyjechała?

Tak.

  • Czy już będąc w Piastowie, wiedziała pani, co dzieje się w Warszawie?

Nie pamiętam już teraz.

  • Czy Niemcy szukali ludzi, którzy wychodzili z Warszawy? Czy będąc w Piastowie, pani się bała, że pani zostanie schwytana przez Niemców?

To wszystko robili „ukraińcy”. Niemcy nakazali „ukraińcom” i oni co chcieli, to robili, mogli zabijać. Jakiegoś młodego chłopca rzucili na siatkę, gdzie dom płonął i on w tym ogniu zginął, spalił się żywcem.

  • W Piastowie pani jeździła na wieś, żeby coś przywozić?

Tak, jeździłam na wieś, przywoziłam i sprzedawałam.

  • Czy coś pani robiła w domu u tej kobiety, która panią przyjęła?

Tak. To porządna kobieta.

  • Do kiedy pani tam była?

Do stycznia. Potem przyszłam do Warszawy, ale już był nasz dom spalony.

  • Kiedy pani przyszła do Warszawy? W styczniu właśnie?

Chyba 17 stycznia.

  • Skąd pani wiedziała, że już można iść do Warszawy? Czy było wiadomo, że Warszawa już jest wolna?

Wszyscy szli. Wszystkie drogi prowadziły do Warszawy. Ludzie byli uśmiechnięci, żartowali. No to się szło na piechotę dwadzieścia kilometrów.

  • Jak wyglądała Warszawa, czy pani pamięta?

Gruzy, spalona.

  • Można było poznać ulice? Bez trudu pani trafiła do siebie do domu?

Myśmy mieszkały w suterynie z matką i siostrą.

  • Czy można było poznać ulice? Czy to było zmienione, zburzone?

Można było poznać.

  • Pani wychodziła z Warszawy latem, ubrana w letnie ubrania. Skąd później miała pani ubranie zimowe?

[Miałam] bardzo skromne ubranie.

  • Skąd je pani wzięła? Czy to było właśnie za pieniądze?

Kiedyś kupiłam używane ubranie, sukienki stare. Można nazwać: stare ciuchy.

  • Czy przez te miesiące, kiedy pani była w Piastowie, próbowała pani się dowiedzieć, co się dzieje z rodziną?

Była tam jedna pani, sąsiadka. Mieszkali w jednym mieszkaniu, dwie rodziny. Potem miałam kontakt z matką i myśmy u tej pani mieszkały.

  • To było jeszcze w 1944 roku czy później? Kiedy pani się dowiedziała, co się dzieje z pani rodziną?

Chyba w 1944 roku.

  • Pani gdzieś chodziła, szukała? Był jakiś punkt, gdzie można było szukać zaginionych rodzin?

Po prostu byłam u sąsiadki i dowiedziałam się. Tam mieszkały dwie rodziny.

  • Jak pani była w Piastowie?

Nie, tam to była taka przygodna kobieta, znajoma.

  • Czy jak pani była w Piastowie, to pani już zaczęła poszukiwania rodziny?

Nie, nie można było.

  • Kiedy pani miała pierwszy kontakt z pani matką? Kiedy pani się dowiedziała, gdzie ona jest? Już po powrocie?

To było w styczniu 1944 roku.

  • Co potem się z panią działo? Pani wróciła do miejsca, gdzie był pani dom. Dom był spalony. Gdzie pani zamieszkała?

Mieszkałyśmy w suterynie. Pod gruzami po prostu.

  • Z czego się pani wtedy utrzymywała?

Była praca dorywcza, co można było, to człowiek robił.

  • Nie było problemu ze znalezieniem pracy?

Po Powstaniu było bardzo ciężko o pracę.

  • A żywność? Skąd braliście jedzenie w opuszczonej, spalonej Warszawie?

Były kartki żywnościowe i dostawało się i śliwki, i mąkę, i cukier, i masło.

  • Na początku 1945 roku?

Tak. Potem na mięso były kartki i dostawałyśmy mięso, smalec.

  • Gdzie chodziło się po te kartki? Gdzieś się pani musiała zarejestrować?

Chodziło się do administracji. Biuro administracji dawało kartki.

  • Czy od razu, jak pani przyszła do Warszawy w 1945roku, życie się organizowało? Było wiadomo, gdzie trzeba pójść, gdzie się zarejestrować, gdzie coś dostać?

Było pośrednictwo pracy, ale ciężko bardzo było o pracę.

  • Co później się z panią działo, do maja 1945 roku?

Pracowałam dorywczo.

  • Kiedy się pani spotkała z mamą i siostrą?

Chyba w styczniu.

  • One już w styczniu wróciły z obozu?

Może i później.

  • Kiedy się pani dowiedziała, że pani brat nie żyje?

Od kolegów mojego brata. Jak poszłam na Powiśle, to się dowiedziałam, że on nie żyje, że Niemcy go zabili.

  • Jakie jest pani najbardziej dramatyczne przeżycie z okresu Powstania Warszawskiego?

Droga na Zieleniak, kiedy „ukraińcy” nas rewidowali i mnie „ukrainiec” złapał i powiedział, że mnie ubije granatem. Była taka Małgosia i zaczęła płakać, błagać go, żeby tego nie robił.




Warszawa, 7 maja 2012 roku
Rozmowę prowadziła Małgorzata Rafalska-Dubek
Alicja Stanisławiak Stopień: cywil Dzielnica: Śródmieście Południowe

Zobacz także

Nasz newsletter