Franciszek Bieńkowski

Archiwum Historii Mówionej

Nazywam się Franciszek Bieńkowki, urodzony w 1923 roku.

  • Urodził się pan w Warszawie?


Koło Warszawy.

  • Gdzie rodzina pana mieszkała w Warszawie?


Przeważnie na Paryskiej.

  • Numer domu?


Osiemdziesiąt sześć.

  • Jak duża była rodzina?


No ja to tak tego [nie pamiętam], była tam ciotka, braci.

  • Czy miał pan rodzeństwo?


Ja sam tylko byłem.

  • Czym zajmował się ojciec?


Gospodarstwo.

  • Ale gdzie było to gospodarstwo?


Tam jak Pustelnik, Mińsk Mazowiecki, tam mniej więcej. Tak zwany Michałów.

  • Czy to było przed przeprowadzką do Warszawy, czy też pan z mamą mieszkał w Warszawie, a ojciec tam pracował?


Ja się przeważnie wychowywałem u babci na wsi. Matka była właśnie w Warszawie, sama.

  • Czym się zajmowała mama?


Pracowała u kogoś, u państwa.

  • Taka pomoc domowa?


Tak.

  • A kiedy pan się przeniósł do Warszawy na stałe?


No to jak miałem już osiemnaście lat, to już [przeprowadziłem się] do Warszawy, nawet wcześniej. Byłem na praktyce w Warszawie, na placu Zamkowym warsztat ślusarski był i tam pracowałem.

  • Czyli chodził pan do szkoły poza Warszawą? Jaką szkołę pan kończył?


Na Tarczyńską w Warszawie chodziłem, później też, bo nie skończyłem. Bo chodziłem właśnie na wsi, ale nie skończyłem, to tutaj na Tarczyńskiej była szkoła i dokończyłem siedem klas.

  • Szkoły powszechnej?


W Warszawie tak.

  • Czy później jeszcze była jakaś dalsza szkoła zawodowa, gdzie pan uczył się zawodu?


No ślusarstwo. Tak że później właśnie pracowałem tam na przedsiębiorstwie.

  • Ale też na Pradze czy w lewobrzeżnej części Warszawy?


W Warszawie.

  • Na lewobrzeżnej Warszawie?


Tak.

  • Jak pan zapamiętał wybuch wojny, trzydziesty dziewiąty rok?


Wrzesień czy sierpień?

  • Nie, najpierw wrzesień, gdzie zastał pana wybuch wojny?


No wrzesień to zasadniczo już w Warszawie.

  • Miał pan wtedy szesnaście lat, już pan był w Warszawie?


Tak.

  • Czyli już pan mieszkał na Pańskiej?


Tak, tak.

  • Jakieś wspomnienia z tego czasu? Jak pan zapamiętał wrzesień?


No wrzesień to… Myślałem, że od sierpnia się zacznie.

  • Za chwilkę przejdziemy.


No pod koniec to tak zasadniczo w Powstaniu nie było co jeść i zadymione, za tego… Nasz budynek zbombardowali, tył. Tak że później myśmy poszli dalej, na Złotą, że tam będzie lepiej...

  • To znaczy rodzina się przeniosła, państwo się przenieśli?


Po prostu każdy chodził [w czasie Powstania] bezpańsko. Każdy gdzie chciał, to chodził. No i tam poszliśmy, Złota 25, do takiego pokoiku. I tak, ciotka i matka, i dzieci ciotki, i wujo. Dwoje [dzieci] było. Tadzio to umarł w Powstaniu już, zaraz na początku.

  • Jaka była przyczyna śmierci Tadzia?


Po prostu, duchota była, czuć trupami, spalenizna, tak że jakoś nie wytrzymał ten dzieciak.

  • Ile lat miał?


Dwa lata. A Rysio to starszy, miał pięć lat.

  • To byli synowie ciotki, czyli siostry mamy, tak?


Tak, myśmy się razem trzymali.

  • Z domu na Pańskiej państwo się przenieśli, bo był zbombardowany?


No tak, bo od Towarowej powstańcy byli z jednej strony, a do kolei Niemcy. Na Dworcu Zachodnim mieli armaty. W Alejach [Jerozolimskich jeszcze] przed wojną był budynek wojskowy, wysoki. Tam była nawet na górze kopuła, […] okienka były, a ta kopuła to przeciwpancerna. Tak że na Złota 25 myśmy w pokoiku… Mama i ciotka z tym Rysiem na przedpokoju była, na schodach, a myśmy z wujem byli w pokoju. Wujo siedział na otomanie, a ja naprzeciwko okna. I takie mieli jakieś kamery, nie kamery, [lornetki], wyczucie… No i taka była armatka czy coś, że na razie zapiszczało tak. No i zapiszczało, wujo rzucił się na tę kanapę, a ja na niego. I rąbnęło akurat w te skrzyżowanie [okna]. [Bomba] nie wpadła do pokoju, tylko się rozerwała na powietrzu, a tu okno wyrwało, drzwi wyrwało i [niezrozumiałe] posypało.

  • Czyli od podmuchu.


A myśmy [byli schronieni] za tym, to tylko na uszy nie [słyszeliśmy] – pisk taki w uszach, głowa drętwa… Ale myśmy za tą ścianką się położyli.

  • Czyli nikt nie ucierpiał z rodziny w czasie tego wybuchu, tego strzału?


No, specjalnie nie.

  • Pozostali państwo już tam do wyjścia z Warszawy czy jeszcze się gdzieś przenosiliście?


Ciotka z Rysiem i matka została, a my… Pod koniec września było zawieszenie broni i kto chciał, to wychodził. [Zbierano] na Towarowej, przez Towarową i do kościoła…

  • Do kościoła Świętego Wojciecha?


No, świętego Wojciecha właśnie. Tam trochę żeśmy pobyli i później Bema, na Zachodni nas pędzili. No i do obozu w Pruszkowie. Tam sześć dni byliśmy, no znajomi, bo to w pobliżu i z tego naszego budynku, tośmy się tak trzymali mniej więcej razem. Po sześciu dniach powiedzieli, że kto chce, na roboty do Niemiec. No, nie było wyjścia, trzeba było [decydować], bo dokąd będziemy [czekać].

  • Pan już miał dwadzieścia jeden lat, czyli był pan w sile wieku. Czy nie podejrzewali pana o to, że jest pan Powstańcem?


No, specjalnie nie, no ale oni liczyli na to. Zapakowali nas po sześćdziesięciu do tego przewozu, [pociąg] towarowy, jak to mówią, krowiak.

  • Czyli był pan, był ten wuj i jeszcze znajomi mężczyźni?


Tak, tak, i znajomi. No i zapakowali i takśmy czekali, nie ruszał pociąg. Jeden, co nas pilnował (bo Niemiec pilnował, dużo było ich tam), to zostawił, zamknął, zadrutował, bo to takie haki się zamykały, ale szparkę puścił. No bo to jeden przy drugim, gorąco, a przedtem to tak… Właśnie wrzesień był ciepły, po prostu jak teraz. A drugi [Niemiec] sprawdzał, tam dwóch sprawdzało, no i [tego pierwszego] obrugali nawet, [więc] odplątał i zamknął [szczelnie]. No i jak słońce zaszło, to pociąg ruszył. A jak myśmy stali, przy parkanie akurat, w Oświęcimiu, ludzie mogli podejść i coś kupić czy dać.

  • Czyli pan był z transportem wysłany na roboty do Niemiec, tak?


Tak.

  • Czy do obozu koncentracyjnego?


Tak, tak powiedzieli Niemcy, że kto chce… No bo nie było wyjścia.

  • Ale teraz mówi pan, że pociąg dojechał do Oświęcimia?


No właśnie tym pociągiem nas wywiózł. Jak mówię, po sześćdziesięciu [ładowali] do wagonu. Tak że po drodze myśmy nawet jak… Chłopaczek, daliśmy mu parę złotych, to nie przyszedł. I kobietka przyszła. No i pół litra wódki kazaliśmy [jej kupić], kiełbaski, chleb. Bo nie było, nie dawali – na trzech [dawali tylko] bułkę chleba.

  • Niemcy dawali w czasie tego transportu?


Niemcy, tak, do wagonu to bułka na trzech. Ale przyniosła ta [kobieta], popiliśmy, no i pociąg ruszył. I jedna stacja przed Żyrardowem – myśmy się w trzech umówili, że uciekamy. Wyrwaliśmy (pomogli) te kratkę, no i akurat był tak zwany brek, taka budka przy wagonie, tak że można było się wychylić, złapać za poręcz, no i na stopień i ze stopnia… Najpierw tam dwóch, on się nazywał Tadeusz Nalej, a drugi Szałasz, też Tadeusz, no i w trzech się umówiliśmy, że uciekamy.

  • To byli pana koledzy z miejsca zamieszkania?


Razem żeśmy mieszkali.

  • A razem.


Nalej i [ja mieszkaliśmy] w jednym budynku. Szałasz tylko gdzie indziej, ale znowu pracowali na węglu obaj z Tadeuszem, bo to żona… Tak że Nalej pierwszy, ja za nim… A na samym końcu byli Niemcy z karabinem maszynowymi i już za nim puścili serię, ale nie trafili go akurat. A szli właśnie na peron, bo już były te perony wysokie i parkany. I tam taki lasek był.

  • Udało się uciec?


Tak. Przeskoczyliśmy przez ten parkan i w las, bo tam zarośnięty las był. Weszliśmy w taką stertę, bo to już noc, i śmy przespali do rana. Później za jakiś czas… Myśmy [wcześniej] wyciągnęli snopki, żeśmy takie dziury zatkali. No i w nocy pies przyszedł. Hu, hu, hu, do nas. Mówię, może Niemcy już szukają nas. No ale nic nie było. Rano właśnieśmy się ubrali, otrząchnęli się, bo to w słomie. No ale ten Tadeusz, to tam [w tej okolicy] nawet żona była przed Powstaniem, bo rodzinę miał stamtąd, ojca. Ojciec to mieszkał jego tu, ale tam brat mieszkał.

  • Znaczy ojciec z Tadeuszem mieszkali w Warszawie, a brat mieszkał na wsi?


Tak, tak. Folwark Strugi, Szymanów kościelny, koło Szymanowa.

  • To było koło Żyrardowa?


Od Żyrardowa w bok.

  • Rozumiem.


Tylko akurat jechał na Żyrardów pociąg. O, Guzów i Strugi, tak zwany folwark. Ten brat tam pracował jako rządca taki. Tam właśnie była… Tam śmy poszli i byliśmy. Później, jak Baranów znowu, przechodziła partyzantka, jak Kampinos, [te okolice], tam przechodziła partyzantka, a Niemcy tam okopy kopali. Zauważyli i bojka tam powstała. A od Baranowa do Strug jakieś siedem, osiem kilometrów było. I na drugi dzień przyjechali tam, obtoczyli nas naokoło i [zapędzili nas] do stajni, pusta była, na słomę. I mieszkańców, i nas… Tam nas dwóch było, bo trzeci się nie znalazł. Później się znalazł ten Szałasz.

  • Po prostu odłączył się od panów.


No bo on później wyskoczył [z pociągu], myśmy się nie spotkali. Ale też tam [jego] żona była, przed Powstaniem wyjechała. Później się dowiedzieliśmy, że żyje. No i obtoczyli nas, no i mieli podpalić [w stajni], czekali na rozkaz. Rozkaz [przyszedł], że o szóstej pospisywać wszystkich i wypuścić. No i tak zrobili. W tym czasie akurat takie starsze ludzie byli, ponad siedemdziesiąt lat, oboje, Amerykanin. Był kowalem, był w Polsce i wyjechał do Ameryki, no i tam dobrze zarabiał. Kupił tutaj włókę ziemi za to. Przyjechał znowuż z powrotem i trochę pogospodarował, ale mu nie wychodziło, w Ameryce miał lepiej jako kowal. Puścił to w dzierżawę kuzynowi, a kuzyn nie płacił podatku. Ale to wszystko przed Powstaniem, przed wojną nawet niemiecką. No i [kuzyn] nie płacił, no to się zdenerwował i przyjechał odbierać. Odbierał mu, zabrał, patrzeć i wojna się zaczęła. I tam dzieci dwoje zostało w Ameryce, a oni tu, staruszki, we dwoje. Akurat potrzeba do roboty, a to był koniec września, październik i trzeba było porobić. Buraki sadził, to te buraki do Guzowa żeśmy do cukrowni wozili. Miał parę koni, takich karych, ładnych, taki półtorak wóz. I tam mu pomagałem. I przyszło [zawiadomienie] z żandarmerii, z Sochaczewa, że kto zameldowany przed majem, to może się nie zgłaszać, a jak po maju, to musi się na żandarmerię zgłosić. A [gospodarz] po niemiecku dobrze się znał z wójtem, Niemcem, w Szymanowie, no i porozmawiał. Ja tam nawet wskazany, żebym poszedł, zgłosił się. Oni mnie zapisali, sekretarka zapisała, że już przed majem byłem zameldowany u tego gospodarza. No i nie potrzebowałem się zgłaszać, tak ocalałem. Tamtemu też pomógł, Tadeuszowi. Tak że to jakoś się udało wszystko.

  • Jak długo pan tam przebywał?


No do wyzwolenia. Jak ruskie przyszły. No i Polacy też pod ruskim dowództwem byli, w styczniu przyszli.

  • Czy od razu pan przyszedł do Warszawy?


No niezupełnie. Prosił mnie, żeby jeszcze pobyć. Później matka wróciła.

  • A jakie były losy mamy?


Była pod Krakowem, wywieźli ją.

  • Sama czy z rodziną, z tą siostrą swoją i z dzieckiem?


Byli pod Krakowem, Pleszów czy coś takiego, nie wiem. [Była] ciotka, wujo jakoś też uciekł i tam się spotkali. No i ja też przyszedłem. Później znowu byliśmy na Pańskiej. Było puste, był magazyn metalowy i biura. Tam ten Nalej zajął [jeden pokój] i matka też zajęła drugi mały pokoik. Pańska osiemdziesiąt trzy.

  • Czyli po wojnie też pan tam zamieszkał?


No i tam mieszkałem.

  • Jakie były losy ojca?


Nie żył.

  • Już nie żył w tym czasie? Jeszcze chciałabym jedną rzecz wyprostować, ponieważ powiedział pan o tym, że pociąg dojechał do Oświęcimia. To chyba była jakaś pomyłka czy przejęzyczenie? Bo potem mówił pan o Żyrardowie.


No myśmy tak właśnie się umówili we trzech, że uciekamy.

  • Tak, ale powiedział pan poprzednio, że pociąg dojechał do Oświęcimia.


Nie, tam już nie dojechał.

  • Prawdopodobnie ten pociąg był skierowany do Oświęcimia, tak?


Tak.

  • Czy możemy jeszcze wrócić do czasów okupacji? Czy wybuch wojny zastał pana w Warszawie czy na wsi u ojca?


Trzydziesty dziewiąty, to byłem na wsi. Jak wojna zaczęła się, to właśnie tam byłem. No i tam przyszła taka czołówka z [wojsk] Niemców. Nic [specjalnego] nie robili, tylko chcieli się napić. Akurat tam [było] mleko, bo krówki były, no to trzeba było się napić jako pierwszy i jemu dopiero [dać], to wypili to mleko. Pochodzili, po tego. Akurat było dwóch polskich oficerów u wuja, bo wuju tam też był, gospodarzył. Babcia właśnie oddała [gospodarstwo], bo wyszła znowu matki siostra trzecia tam za gospodarza, razem gospodarowali i ja tam trochę byłem. I dwóch oficerów było i akurat zauważyli wcześniej, że [Niemcy] chodzą, no i bokiem jakoś tam uciekli. Lasek niedaleko był i uciekli. Ci Niemcy właśnie przyszli, pooglądali, no i wrócili.
No i później to okupacja była. A w okupację to na razie też spokój, ale zrobiła się partyzantka, to i Niemców wyłapywali. Komendanta Warszawy [zabili], Kutschera się nazywał, też mścił się na Polakach. […]

  • A dlaczego ze wsi przyjechał pan do Warszawy w czasie okupacji?


Za okupacji trudno było, na kartki dawali żywność. Myśmy z mamą właśnie do wuja na wieś poszli, ostatniego lipca było, no i trochę zapasu żeśmy wzięli od nich, bo tam można było i świniaczka zabić. I tak zapakowana [zapełniona] była kolej właśnie ostatniego…

  • Ostatniego dnia lipca? Mówimy o Powstaniu teraz?


Tak, tak. Koleje nie chodziły już. Wszystko Niemcy zajęli, wycofywali się. Bo już jak myśmy byli, to taka rzeczka była i tam bój powstał. To, ile tam? Do Mińska jakieś osiemnaście kilometrów, a [walka] może pięć kilometrów od nas, to już słychać było strzały.

  • Jak ta miejscowość się nazywała, gdzie rodzina była osiedlona?


Michałów tak zwany, przed Pustelnikiem. Pustelnik [miński] to tam bliżej Miłosnej, do Miłosnej jest siedem kilometrów stamtąd. No i ta bójka [się rozpoczęła] i musieliśmy [wracać] na piechtę. Czołgami zapakowana rembertowska szosa, pociągi [zapakowane], trupów wieźli, a myśmy szli na piechtę. Jak myśmy szli, już pod wieczór tak, Aleje Jerozolimskie i Żelazna, to [widzieliśmy] trzech [mężczyzn] w płaszczach, a pod płaszczami widać było, karabiny mieli – zbiórka była.

  • Już powstańców?


No bo na drugi dzień już wieczorem [wybuchło] Powstanie. No i myśmy zaszli, no i patrzyć, a już na drugi dzień Powstanie. No i zaczęło się. Tłukli, jak powiedziałem, od Prostej to budynek od razu zburzony. Trzeba było wykopać [przejście]. Miedziana i plac Kazimierza, na rogu, to po [jednej] stronie wysokie, trzypiętrowe budynki, a po drugiej stronie taki mały budynek był, parterowy. Niemcy wypatrzyli z tego budynku w Alejach i dokładnie wymierzyli… A myśmy kopali rów przeciwczołgowy, pięć metrów szeroki, od budynku do budynku, a głęboki też, głęboki dwa metry. Tak wymierzyli odległość, że [bomba] upadła w ten budynek. I rozerwało. Cegły poleciały, to mnie, o, tutaj pęknięte mam, dołek taki, pękła mi cegła. Ale jakoś mózgu nie uszkodziło.

  • Był pan opatrywany gdzieś może w jakimś punkcie opatrunkowym czy szpitalu?


Nie byłem w szpitalu, bo gdzie, Powstanie.

  • Samo się zrosło?


Samo się zrosło, tak. Nie byłem.

  • Czy może pan uczestniczył w budowie barykad?


No tam jeszcze przebijaliśmy z domu do domu, w piwnicy, żeby przejście było. Też pomagałem.

  • Na Pańskiej?


To wszystko Żelazna, Pańska.

  • Miał pan kontakt w powstańcami?


No, miałem kontakt, tak. No co dalej… Aha. No i jak to [się zaczęło], to takie wszystko „bezpaństwo”, a jedzenia specjalnie nie było. To poszliśmy we dwóch do Haberbuscha na Grzybowską i tam [chcieliśmy wziąć] cukru, ciemny taki cukier, żeśmy worek wzięli. Bez państwa, było wolne wszędzie. I beczkę piwa śmy na Pańską przytoczyli. Było co pić, jeść i było cukru. Przy kościele Wszystkich Świętych były takie magazyny zbożowe, no i tam też poszedłem, worek jęczmienia wziąłem. Na Siennej młynek zdobyli i można było zemdlić, [zrobić] taką, jak to mówią, śrutę, [mieszać] to z cukrem. A wodę to też – doły powyrywały bomby, to woda leciała tam na Żelaznej.

  • Mama gotowała?


No tak. A w Hali Mirowskiej to znowu bombę puścili przed wejściem i [wyrwało dziurę] do wody i woda się lała. Też tam chodziłem. A tam magazyny konserw były, a też w „bezpaństwie”. Jak wchodziłem do piwnicy, to byłem po kolanach w wodzie, a wychodziłem, to już po pas. Tak że trochę w skrzynkę wziąłem konserw i idę na Pańską, powstańcy [mnie zobaczyli], musiałem się podzielić z nimi, ale trochę mnie zostawili.

  • Czy mieszkańcy kamienicy byli w mieszkaniach, czy raczej w piwnicy?


Bombardowali tam też i śmy tak chodzili przeważnie.

  • Matki z dziećmi gdzie siedziały, w piwnicach?


Nie, chodziło się. Nie wiadomo, gdzie się podziać. Myśmy byli razem z rodziną. Później koniec Pańskiej… A na Zachodnim, tak jak wspomniałem, [była] berta tak zwana i bombardowali wieżowiec przedwojenny. Po prostu taki kawał blachy, gruby jak palec, gzyms upadł – akurat na podwórku żeśmy stali – mnie po ramieniu [przejechał] i mi marynarkę tylko…

  • Poszarpał?


Kawałeczek oderwał i upadł. Miałem szczęście jeszcze.

  • Jakie uczucia towarzyszyły panu i rodzinie w czasie Powstania?


No niedobrze.

  • Czy cieszyliście się, że jest nadzieja, że będzie wyzwolona Warszawa?


No tak, tak. Każdy się… No ale nie wiadomo co, kiedy i tego. Tak że to wszystko jakoś trzeba było przeżyć.

  • Czy dochodziły wiadomości o zbrodniach, które popełniane były na Woli, na Ochocie? Czy wiedzieliście o tym?


No wiedzieliśmy, no bo łapanki były, były nawet za okupacji. No jak tego Kutscherę zabili, no to później zaostrzyli, to „budy” podjeżdżały i do „bud”, jak to mówią, jak piesków po prostu [zbierali].

  • W czasie okupacji w jakim okresie ze wsi przyjechał pan do Warszawy?


Tak jak powiedziałem, przed wojną jeszcze przyjechałem.

  • Przed wojną był pan w Warszawie?


Tak, tak. I później już byłem.

  • Wcześniej pan mówił, że wybuch wojny zastał pana na wsi.


Tylko do rodziny wyjeżdżałem. […].

  • Gdzie pan pracował w Warszawie w czasie okupacji?


Tak jak powiedziałem, u tego dziadka na placu Zamkowym 3/5.

  • Ale u dziadka?


No bo on taki starszy był już, starszy, już po siedemdziesiątce. [Miał] warsztat i tam byłem na praktyce.

  • Nauczył się pan zawodu u niego, tak? Jaki to był warsztat?


Tak, tak ślusarz. Wodociągi, ślusarstwo.

  • Przez całą okupację pan tam pracował?


No nie tak cały, bo tam łapanki były, tak jak powiedziałem, tak że trudno było i przeniosłem się. Takie było kolejowe przedsiębiorstwo i tam poszedłem, bo ausweis dostałem. Uciekałem parę razy. Przy Królewskiej, przy Ogrodzie Saskim to też zasadniczo tramwaje zatrzymali, jeden, drugi, a ja w trzecim. I też uciekałem, to strzelali za mną, ale jakoś tam [się udało], bo drzewo od razu [było], jakoś tam przeskoczyłem i nie trafili. Bo puścili serie za mną.

  • Czy był pan świadkiem egzekucji ulicznych w Warszawie?


No byłem, widziałem, jak na Lesznie przy sądzie powieszonych trzech było, na pokaz Niemcy zrobili.

  • Czyli z warsztatu ślusarskiego na placu Zamkowym gdzie pan przeniósł się do pracy na kolei, w jakiej lokalizacji?


Na Śródmieściu był taki warsztat kolejowy, tam pracowałem do końca.

  • Warszawa Śródmieście, tak?


Tak.

  • Stacja Warszawa Śródmieście?


Tak. Chmielna.

  • Jak było z zaopatrzeniem w czasie okupacji? Jak się rodzina zaopatrywała w żywność?


Jeździli, matka też pojechała, na wschód jeździli, tam mięso można było kupić. No ale zabierali Niemcy. Gdzieś trochę schowała, to przywiozła, a co miała na wierzchu, to zabrali. Dawali na kartki trochę… Każdy jakoś kombinował.

  • Czy mama pracowała w czasie okupacji, czy pan utrzymywał rodzinę?


Pracowała u Haberbuscha właśnie, na Grzybowskiej.

  • W którym roku umarł ojciec?


To było… Zasadniczo to pani powiem, że matka z kim innym [była], mieli się pobrać i nie pobrali się.

  • Czyli właściwie nie miał pan ojca czy był jakiś przyszywany?


Znałem go, ale…

  • Nie utrzymywał rodziny.


Nie, nie.

  • Mam informację, że był pan przypadkowym świadkiem akcji, która nazywana jest akcją „góral”, akcji odebrania Niemcom pieniędzy z Banku Emisyjnego?


A to słyszałem, co wieźli tutaj, tak, słyszałem. Odebrali milion złotych.

  • Ale czy pan to widział?


Nie, słyszałem tylko.

  • Ulica Pańska w pewnym fragmencie już była wyłączona, bo należała do getta.


Mieli Pańską właśnie do getta włączyć, ale później odmowa, że nie. Tak że mieliśmy się wyprowadzać już, ale darowali. Sienna była.

  • W każdym razie było to bliskie sąsiedztwo getta. Czy pan ma jakieś związane z tym wspomnienia? Czy wiedział pan, co tam się za murem dzieje?


A tak. Pół Żelaznej, przy chodniku, była ogrodzona i w tamtą stronę Pańska czy Prosta. Ale Żelazna była płotem ogrodzona. No to widziałem ,jak tam się dzieje. „Żydziaki” zakładali takie fartuchy, kieszenie i dziurę zrobili przy Żelaznej, niedaleko Pańskiej (bo to po drugiej stronie, pół ulicy Żelaznej było w stronę Pańskiej, gdzie myśmy mieszkali), dziurę wykopali i przełazili. No i szli na Halę, bo tam na Kazimierza była hala i żywność. No to „żydziaki” wychodzili i tam [chodzili].

  • Dzieci małe, tak?


No po osiem lat, po dziesięć lat nawet, bo starszego nie [widziałem]. Niemiec chodził, pilnował i jak on poszedł dalej, to oni, myk, myk, wyszli i tam… A niedaleko przecież Hala była. No i trochę dawali im ludzie, handlarze. No i szli napakowane takie i znowu jak Niemiec poszedł w drugą stronę, to oni w tą dziurę. To jeszcze jakoś ci Niemcy tym dzieciakom bardzo nie przeszkadzali.

  • To widział pan na własne oczy?


Tak, to widziałem. Widziałem, jak chodził, jak tego, no bo tam przebywałem.

  • Czy pan ma wspomnienia związane z powstaniem w getcie?


A powstanie, o, tak, to też było. No wybili, wytłukli Żydów. Byłem tam nawet, patrzyłem. Wybili, później spalili to wszystko, zbombardowali. Tak że też niedobrze było.

  • Te dymy się unosiły? Blisko mieszkaliście, więc swąd, zapach, temperatura od pożarów, dymy, które rozprzestrzeniały się…


No, dym, trudno było wytrzymać. Żydzi się tam niby zebrali i tego, no ale co zrobić.

  • Jeszcze do Powstania Warszawskiego na chwilę wrócę. Mam tutaj informację, że pan w pewnym momencie dostał jakąś broń od powstańca i miał pan wspomagać przy Paście.


A tak, no to tak zwane miotacze ognia.

  • Miał pan przetransportować, gdzieś przenieść?


Tak, miotacze ognia. Akurat na Pańskiej myśmy stali, ciotka i oni szli.

  • Powstańcy?


Powstańcy i chcieli, żebym ja… [Tam była] tak zwana PAST-a na Zielnej i tam Niemcy byli uzbrojeni, w tym budynku, a naokoło powstańcy. No i tam właśnie z tymi miotaczami ognia chcieli, [żebym pomógł]. Ja bym podniósł, ale ciotka przyleciała i zabrała mnie.

  • Nie zgodziła się, żeby pan pomógł?


Nie zgodziła się, żebym tam poszedł. No i wtedy zdobyli, z tym miotaczem [atakowali] od dołu i tę PAST-ę zdobyli, Niemców aresztowali. Nie wiem, co tam dalej robili z nimi.

  • Czy dochodziły informacje o tym, co dzieje się na Starym Mieście, że Stare Miasto z końcem sierpnia już padło?


No niby docierały, tak.

  • Czy widział pan zrzuty z samolotów, które nad Warszawą przelatywały?


Tak, tak. Przeważnie to oni bili bertą. Byłem na Sosnowej, blisko tego budynku, to zauważyłem, jak ta bomba leciała […].

  • Pytałam o zrzuty, o pomoc dla Powstania. Na spadochronach z samolotów alianci zrzucali. Czy pan to widział?


A, widziałem, tak.

  • Proszę powiedzieć.


Dla powstańców. Tak, tak. Zrzucali i tak leciały, ale dużo i Niemcy wyłapali, bo przeleciały dalej. No ale trochę dotarło do Polaków. To to widziałem też. [Była tam] żywność przeważnie, broń.

  • Pan mówił, że to było w końcu września, kiedy opuściliście Złotą.


Pod koniec.

  • W jakich warunkach odbywała się ta ewakuacja?


Do Towarowej każdy mógł wyjść.

  • Jakiś bagaż miał pan ze sobą czy mama coś miała?


Nie, mama i ciotka zostali.

  • Czyli pan wyszedł wcześniej niż rodzina?


Wcześniej, tak.

  • Z tym kolegami dwoma?


Tak, tak.

  • A w kościele Świętego Wojciecha…


Tak, no tam obtoczyli i jak powiedziałem, na Zachodni nas pędzili.

  • W jakich warunkach był pan w kościele?


To każdy [sobie]. To tylko otoczone Niemcami i każdy stał, czekał.

  • Jakiś był strach, że zabijali, rozstrzeliwali?


Nie, nie.

  • A jedzenie?


Nie było. Później dopiero, jak do tego obozu nas zawieźli. Bo na Zachodnim podchodziły pociągi osobowe i do Oświęcimia.

  • Czyli pan, będąc w Pruszkowie, nie wiedział, co się dzieje z mamą?


No nie wiedziałem, no została.

  • Została na Złotej?


Na miejscu.

  • Kiedy dowiedział się pan, co się dzieje z mamą? Kiedy pan się spotkał z mamą?


Po wyzwoleniu. To już zasadniczo w maju, bo oni byli pod Krakowem, to przyjechali do Warszawy. Oni wcześniej trochę przyjechali, ciotka [też]. No i ja później, tak jak wspomniałem już, u tych dwóch gospodarzy byłem, no to mnie jeszcze prosili, żeby zostać. No ale później do Warszawy przyjechałem.

  • Czy wspomnienia z okresu wojny, okupacji, Powstania Warszawskiego jakoś zaważyły na pana życiu?


No trudno, trzeba było przeżyć jakoś. […]

  • Czy dużo osób z pana rodziny zginęło?


No od kul to raczej nie. Te dzieciaki [nie przeżyły], bo Rysio to znowu pod Krakowem zmarł.

  • Ten ciotki syn?


Ten ciotki, pięcioletni, mój chrześniak.

  • Czy wtedy gdy pan pracował w warsztacie ślusarskim, a później na kolei, czy zetknął się pan z konspiracją? Czy widział pan, że jest jakiś nurt podziemnego życia i koledzy mają jakieś spotkania, szykują się?


Docierało do uszu trochę.

  • Nikt panu nie proponował zaangażowania się?


No nie.

  • Czy wybuch Powstania bardziej był radosnym wydarzeniem czy krytycznie się państwo do tego odnosili?


W rodzinie… No tak się rozmawiało.

  • Czy to była radość, że może jest to szansa na odzyskanie wolności?


Każdy czekał na to. Ale jak ruskie przyszli, to też nie za bardzo było.

  • Mówi pan już o czterdziestym piątym roku, o styczniu?


Tak, tak. A mróz był wtedy w styczniu dwadzieścia pięć stopni, tak że Wisła była zamarznięta. No i zaraz jak wyzwolili koło wsi, co byliśmy u gospodarza, to nawet przyjechałem do Warszawy, nawet byłem w Warszawie.

  • Co pan zobaczył?


Gruzy, gruzy. Nasz budynek to w ogóle był rozbity.

  • Na Złotej czy na Pańskiej?


Na Pańskiej. Na Złotej to tylko tak przejściowo było. Jedna sąsiadka [była], nawet [miała mieszkanie] na tym samym korytarzu, oni powrócili też (to taki krawiec był). Po drugiej stronie [sąsiad] Szymanowski też wrócił i razem znowuż my się tam na Pańskiej po drugiej stronie złączyli.

  • Czyli już w innym budynku? Bo kamienica, w której pan mieszkał, została zburzona? Czyli po drugiej stronie ulicy pan już wtedy znalazł jakieś lokum?


Tak. No i ta krawcowa… Bo jak wychodzili, to każdy łachy pochował do piwnicy i myśmy zamurowali, że jak się wróci, [to będą].

  • Żeby nie rozkradli?


Ale to pozabierali, rozebrali. Ale doniczki stały, bo to tej krawcowej właśnie piwnica była, duża piwnica, i tam można było dużo załadować i drzwi zamurować, że to koniec. I doniczka stała, ona schowała złoto w doniczce. No i tam taka Jadzia była, rówieśnica moja, z tego samego domu, [krawcowa] mówi: „Chodź, Jadziu, to wejdziem do tej piwnicy”, bo tam piwnica była, dziura. Weszła, patrzy: „Ojeju, uratowana jestem!”. I zadowolona. A ja tam byłem wcześniej, w styczniu. Taki mróz był, Szymanowscy byli już w styczniu, to na górze, na pierwszym piętrze, bo to taki piętrowy [budynek], tam taki pokój był, szyby żeśmy skombinowali, zastawili. No i był piecyk. No i tam właśnie poszedłem do tej piwnicy, bo węgiel był. Przyniosłem węgiel, napaliliśmy, to szadź [była taka, że] cała ściana była biała, ta szadź tak wyszła.

  • Pod którym numerem na Pańskiej to było?


Osiemdziesiąt trzy.

  • Po drugiej stronie ulicy.


Po drugiej stronie, tak.

  • I tak zaczął pan nowe życie?


Tam były, tak jak powiedziałem, biura i Niemcy mieli materiał szlachetny, miedź, blachy, nie blachy, i tam biura były właśnie.

  • Czy w czasie Powstania były organizowane msze święte, jakieś życie religijne? Czy ludzie się gromadzili przy kapliczkach i modlili wieczorami?


Były takie szopki, robili.

  • Takie kapliczki w podwórkach?


Tak, tak. Uczestniczyliśmy, były takie.

  • Gdzie ludzie byli zabici czy umarli, tak jak pana siostrzeniec, byli w czasie Powstania chowani?


Po gruzach. Ten Tadziu był na Siennej w gruzach pochowany. A Rysio umarł pod Krakowem, to myśmy z ciotką później… Tutaj myśmy najpierw [Tadzia] zabrali i na Bródnie go pochowali, a Rysio pochowany był pod Krakowem, to znowuż myśmy z ciotką pojechali, po prostu śmy go wykopali, pociągi szły i po kryjomu go przewieźliśmy. Na Bródnie jest grób rodzinny ciotki, wuja i dwoje [dzieci].

  • Jak w czasie Powstania docierały wiadomości o tym, co się dzieje w innych dzielnicach? Czy powstańcy mieli gazetki i dzielili się tymi informacjami?


No było tego, ale to też trudno było tak chodzić. Jakoś sobie trzeba było dawać radę.

  • Czy pan miał z Niemcami bliższą styczności?


Miałem te szczęście, że szedłem Żelazną w stronę Alei i tu, jak Złota, Twarda, „buda” wyjechała. Dwóch [ludzi] szło, a ja też blisko byłem.

  • To w czasie okupacji?


W czasie okupacji. I tych dwóch [zabrano] do „budy”, a mnie, blisko byłem – odjechali, tych dwóch tylko zabrali. A ja niedaleko byłem, tak gdzieś dwadzieścia metrów.

  • Miał pan szczęście.


Miałem szczęście, naprawdę miałem.

  • Czy może coś jeszcze chciałby pan przekazać? Może ma pan jeszcze wspomnienie, jakąś rzecz, o którą nie zapytałam, a chciałby pan przekazać?


Specjalnie nie. Jak to mówią, dla wszystkich wszystkiego najlepszego, zdrówka.

Warszawa, 13 września 2021 roku
Rozmowę prowadziła Hanna Dziarska

Franciszek Bieńkowski Stopień: cywil

Zobacz także

Nasz newsletter