Tadeusz Marciniak „Dąb”

Archiwum Historii Mówionej

Tadeusz Marciniak, stopień plutonowy podchorąży, pseudonim „Dąb”, Warszawa Śródmieście Południe, formacja „Zaremba-Piorun”. Urodziłem się w 1923 roku.

  • Co pan robił przed 1 września 1939 roku, chodzi nam o to, w jakiej rodzinie pan się wychowywał, do jakiej szkoły pan chodził i jak pan zapamiętał dzień wybuchu wojny? Mieszkał pan cały czas w Warszawie?

Od urodzenia mieszkałem w Warszawie, w Alejach Jerozolimskich. Urodziłem się tam i moja parafia była na Koszykach, świętej Barbary teraz to jest. Do wojny chodziłem do szkoły. Przedtem do podstawowej, a potem chodziłem do gimnazjum.

  • Jak pan zapamiętał pierwszy dzień wojny?

Pierwszy dzień wojny – wielokrotnie były bombardowania straszne. Akurat znalazłem się ze szwagrem, który był wojskowym już, zmobilizowany i my byliśmy koło Dworca Głównego. Pierwsze bomby niemieckie padły tam, pierwszego dnia.

  • Może pan coś więcej powiedzieć o swojej rodzinie? Czym się zajmowała pana rodzina przed wybuchem Powstania? W jakiej rodzinie się pan wychował, co robili rodzice?

Ojciec to był handlowiec. Właściwie mój ojciec to już był w wojsku, w armii Hallera. Był zagranicą, potem przyjechał. W Polsce urodziłem się ja, brat i siostra, która nie żyje, w Powstaniu zginęła. Ojciec po tamtej wojnie wrócił do Warszawy i zamieszkał w Warszawie.

  • Czy należał pan może do harcerstwa przed wojną?

Należałem do harcerstwa. Na Tarczyńskiej chodziłem do podstawówki, a potem na Woli żeśmy należeli.

  • Czyli dzieciństwo na Ochocie?

Tak. Od urodzenia było to Śródmieście, Ochota.

  • Czym zajmował się pan w czasie okupacji, przed Powstaniem? Czy chodził pan do szkoły?

Po 1 września najpierw byłem na terenie zachodnim. Bo tam moi rodzice byli, pojechali, tam była tak zwana Rzesza. Tam byłem rok i się ukrywałem, bo Niemcy wszystkich aresztowali, a tym bardziej młodych. Należałem tam do takiej młodzieżowej organizacji. Zajmowałem się gazetkami – pisma i inne rzeczy.

  • A w jakiej to miejscowości było albo przy jakiej dużej miejscowości?

To już koło Konina, przy drodze na Poznań. Stamtąd musiałem uciekać. Uciekłem, dostałem lewe papiery i do Warszawy przyjechałem.

  • Jak się pan nazywał w tych lewych papierach?

Normalnie. Tylko, że lewe papiery niemieckie dostałem, że pracuję w jakiejś niemieckiej fabryce, miałem Ausweis taki. Na podstawie tego wróciłem do Warszawy.

Czyli według tych legalnych papierów, gdzie pan pracował w Warszawie?Chodziłem do szkoły, tak zwanego pierwszego stopnia była szkoła – Oświata. Tam kończyliśmy potajemnie, na tak zwane kursy tajne chodziliśmy, kończyliśmy maturę 1943 roku. Ukończyłem i dostałem papiery ukończenia matury.

  • Z czego się pan utrzymywał, pracowali na pana rodzice, czy pan zarabiał pieniądze?

Pracowałem, chodziłem na Politechnikę na Koszykową, chodziłem do szkoły. To było tak zwane Staatliche Fachschule Gießereigewerbe to jest Staatliche Fachschule Gießereigewerbe drugiego stopnia. Czyli to dawało [tytuł] technika. Ale [chodziłem] tylko do Powstania, bo wybuchło Powstanie i [przerwałem]. Znaczy ukończyłem pierwszy rok. A pracowałem? To różnie. Pracowałem w odlewni na Grzybowskiej jako praktykant niby szkolny, ale parę groszy zarabiałem.

  • Czy pana rodzice też wrócili do Warszawy z panem, czy sam pan wrócił i mieszkał pan sam tutaj?

Tu już byli wszyscy. Wszyscy byli w Warszawie. Moja siostra była jedna lekarz. Ona do 1939 roku pracowała, znaczy ukończyła i pracowała już w jednostce wojskowej w Lublinie. Później, jak Rosjanie weszli, ona do Warszawy wróciła i tu miała gabinet dentystyczny, jako lekarz.

  • Czy zetknął się pan przed Powstaniem z konspiracją, czy należał pan do jakiejś organizacji konspiracyjnej przed Powstaniem?

Tak. Przed Powstaniem najpierw należałem do ZWZ.

  • W którym roku pan przystąpił?

W 1940 roku.

  • Jeszcze na tych terenach koło Konina, czy już w Warszawie?

W Warszawie, bo tam to miałem inne, kto inny załatwiał tę sprawę. A w Warszawie to już „legalnie” wstąpiłem do organizacji i byłem cztery lata. Wyjeżdżaliśmy na różne akcje poza Warszawę, w ramach organizacji.

  • Czy pamięta pan kto pana wprowadził do ZWZ? Czy sam pan szukał kontaktu, czy to przez kogoś?

Nie, żeśmy jako koledzy, co mieszkali w dzielnicy. Przed wojną razem się, tak jak teraz jest, jak [się] znają chłopcy i żeśmy razem chodzili do szkoły i jeden drugiego tak wciągnął, znaczy wciągaliśmy się.

  • Czy może nam pan powiedzieć, gdzie zastał pana wybuch Powstania?

W Alejach Jerozolimskich, we własnym domu. Róg [Placu] Starynkiewicza i Alej.

  • Wiedział pan wcześniej o przygotowaniu Powstania?

Były takie ruchy, tego akurat nie [wiedziałem]. Wyszedłem z Wilczej, bo się ukrywałem. W domu w Alejach nie mieszkałem, tylko ukrywałem się na Wilczej. Z Wilczej przyszedłem w Aleje zobaczyć, bo siostra moja była w tym domu i akurat wybuchło [Powstanie], zawyły syreny, musiałem uciekać, przedrzeć się do Śródmieścia.Przedzierałem się tak od Lindleya, od Starynkiewicza, przez Nowogrodzką, przez Ministerstwo Komunikacji, do mleczarni na Hożą i tam się zaczęło to wszystko już.

  • Teraz opowiedziałby pan, gdzie pan walczył w czasie Powstania, w jakich warunkach pełnił pan służbę, jaką bronią pan się posługiwał w czasie Powstania?

W czasie Powstania miałem swój pistolet, jeszcze po ojcu, browning, bo nie było broni.

  • Czyli to był pistolet ojca z armii Hallera?

Tak, to jeszcze był przedwojenny [pistolet] ojca. Schowałem i potem go miałem.

  • Czy udało się panu w czasie Powstania zdobyć jakąś inną broń?

Nie, nie. Tylko żeśmy przeważnie [mieli] broń taką, co była. Walczyło się butelkami z benzyną – O! To na czołgi i takie inne rzeczy. A tak, broni to było bardzo mało.

  • Do jakiego oddziału pan należał w czasie Powstania i jak się pan do niego dostał?

Do oddziału normalnie, jak przedarłem się na Hożą, to od razu tam spotkałem znajomych, kolegów, co już byli w organizacji i razem żeśmy się tak jeden z drugim i do oddziału. […] Byłem w 3. kompanii, 1. pluton – [dowódca plutonu] „Marian”, formacja „Zaremba-Piorun”. Głównym dowódcą był „Zaremba”, [a później] „Piorun”.

  • Od pierwszego sierpnia pan służył w tym oddziale?

Przerzucali nas, bo to nie było tak, że na jednym miejscu. Tylko byłem na Hożej, później na Poznańskiej, stamtąd na Wilczą – żeśmy byli przerzucani tak. Nie było tak, że w jednym miejscu żeśmy siedzieli.

  • Czyli do swojego oddziału w Śródmieściu przedzierał się pan z Ochoty?

Tak.

  • Czyli pierwszego dnia Powstania nie służył pan w tym oddziale, dopiero później do niego pan dotarł?

Przed Powstaniem to nie byłem w tym oddziale.

  • A w jakim oddziale pan był przed Powstaniem?

Przed Powstaniem byłem w oddziale dywersji, Warszawa Śródmieście. To było pod dowództwem, bo to była organizacja AK i wojskowa organizacja KB AK, z 3. dywizji pułkownika „Pawła”.

  • Czyli nie zdążył pan na zgrupowanie 1 sierpnia i przyłączył się pan po prostu do tego oddziału w Śródmieściu?

Rano przedzierałem się koło Ministerstwa Komunikacji i tam przebijaliśmy mury. Dostałem się dopiero na Emilii Plater. Z Emilii Plater na Hożą do mleczarni i tam się dopiero zaczęło organizować. Jeszcze przydziału żadnego nie było stałego.

  • Czyli pana oddział nie miał wyznaczonego zadania na pierwszy dzień Powstania, na przykład zdobycia jakiegoś budynku, fragmentu ulicy?

Nie, nie. Oddział, w którym byłem to potem był – Poczta na Nowogrodzkiej. Ale tam nie można było, bo Niemcy obstawili i zginął nawet dowódca „Marian”.

  • Może nam pan powiedzieć, jak zapamiętał żołnierzy strony przeciwnej, spotkał pan Niemców wziętych do niewoli?

Wróg, normalny wróg.

  • Spotkał pan ich w walce, strzelał pan do nich?

Jak jeszcze miałem pistolet to tak. A tak, to tylko butelkami z benzyną, bo więcej nic nie było.

  • Spotkał pan później Niemców, wziętych do niewoli przez oddziały powstańcze?

Tak. Spotkałem na przykład z ulicy Piusa, z małej PAST-y, jak zdobyta została, to byli prowadzeni pod barykady na ulicę Wilczą i doprowadzeni do budowy, reperowania barykad. Do tego ich [używano]. Tam nie było [warunków], żeby można było [trzymać] w niewoli. Paru Niemców było z PAST-y z Zielnej. Tam byli też ci, co byli zabrani. Ale tam nie byłem, tylko tu byłem, jak mała PAST-a jest, na Piusa. To tam dostarczaliśmy butelki z benzyną, bo tam były wyrzutnie nasze, takie robione na Hożej, znaczy sami powstańcy robili te wyrzutnie.

  • Czy uczestniczył pan w produkcji takich wyrzutni?

Nie, tam nie. Ale tylko nosiłem i rzucałem butelki.

  • Czy w czasie Powstania zetknął się pan z przypadkami zbrodni wojennych popełnianych przez Niemców, czy przez inne formacje wojskowe wroga?

Bardzo dużo było gołębiarzy. Nawet przechodziłem z moim znajomym, który zginął też. On pochowany był na Wilczej. Podchorąży. Strzelali zza kominów, to tak zwani gołębiarze. Nawet żeśmy zdjęli takiego jednego na Piusa.

  • Co się z nim stało później?

Odprowadziliśmy na komendę, do dowództwa i oni z nimi już [zrobili porządek].

  • To był Niemiec?

Niemiec, Niemcy. Niemcy i folksdojcze byli tam.

  • Był umundurowany?

Nie, w cywilnych ubraniach.

  • Jak przyjmowała waszą walkę ludność cywilna, w tym rejonie, w którym byliście?

Wszyscy się brali [do roboty]. Nie patrzyli czy to jest cywil, czy żołnierz AK, czy jakiś [inny]. Jednoczyli się i wszyscy razem szli do walki, dzieci również.

  • Pomagali państwu w takich czynnościach codziennych czy budowali barykady?

Tak, wszyscy. Młodzież, najwięcej młodzi, tacy po czternaście lat.

  • Czy spotkał pan jakieś inne narodowości uczestniczące w Powstaniu po stronie polskiej czy niemieckiej?

Byli, spotkałem kilku, Rosjanie. Oni się przedostali przez Wisłę i już zostali na Powiślu, to ich spotkałem potem w Śródmieściu.

  • Walczyli po naszej stronie?

Tak, razem z powstańcami.

  • W pana oddziale?

Nie, nie, nie. Oni byli podporządkowani na Powiślu.

  • Całe Powstanie pan spędził w Śródmieściu, czy później pan się gdzieś przenosił ze swoim oddziałem?

Nie, od początku byłem cały czas w Śródmieściu. Przechodziłem tylko nieraz ze Śródmieścia Południe na Śródmieście [Północ], tutaj jak jest poczta na Żelaznej. Tam był dom nasz, gdzie mieszkałem, gdzie się urodziłem. To tam raz byłem i byłem drugi raz, jak żeśmy do fabryki Haberbuscha po owies szli.

  • Jak wyglądało pana życie codzienne podczas Powstania? Czyli chodzi o żywność, o ubranie, gdzie pan spał?

Spać, to też się spało wszędzie. Normalnie się spało na gruzach, na ziemi, w piwnicach. Nie tak, że na łóżku leżał.

  • Nie mieliście państwo stałej kwatery jako oddział?

Niby była kwatera, ale to kwatera – gruzy. To tam nie było.

  • Czy pan sam, czy pana oddział zdobywał na co dzień żywność, czy ktoś państwu gotował?

Tak, były kuchnie. Kuchnie były porobione tak, jak na Politechnice na Lwowskiej, albo na Wilczej 61. Były kobiety i gotowały.

  • Jaka atmosfera przez całe Powstanie panowała w pana oddziale?

Bardzo dobra. Tylko potem się zaczęło załamywać przez te rozstrzeliwania, jak mordowali i dowiedzieli się, że tyle ludzi [zginęło]. Bo przychodzili z innych dzielnic, z Zieleniaka. Na Zieleniaku był mój ojciec i moje dwie siostry. Mordowali, ten cały generał, Ukrainiec, gwałcił i rozstrzeliwał Polaków. Jakoś z Zieleniaka wydostali się, bo przyszedł rozkaz.

  • Czy spotkał się pan w czasie Powstania ze swoimi najbliższymi, z rodzeństwem, z ojcem, z mamą?

Nie. Mamy nie [spotkałem], bo mama była, wyjechała akurat z siostrą chorą, tą co zmarła w [czasie] Powstania w Otwocku i tam była pochowana. Mama tam była, a ojciec i dwie siostry – lekarze (jedna lekarz, a druga kończyła) dostali się do obozu. Na Zieleniaku byli, a potem do obozu, do Niemiec i w Niemczech byli.Z nikim się nie spotkałem. Dopiero po powrocie z Niemiec się [spotkaliśmy].

  • Z kim się pan przyjaźnił podczas Powstania? Z kolegami z oddziału, czy może z tymi kolegami sprzed Powstania?

Kilku sprzed Powstania to znałem, bo byli też, tylko byli w innych oddziałach i wszyscy, co razem byliśmy.

  • Chciałby pan tu kogoś szczególnie wyróżnić z imienia, nazwiska, pseudonimu?

Na moich rękach zginął czternastoletni żołnierz. Był harcerzem z Szarych Szeregów. Zginął na Wilczej. Ja go na noszach potem przenosiłem na Politechnikę, do szpitala na Lwowską i umarł nam na rękach. […] To był mojej żony brat. […]

  • Czy podczas powstania uczestniczył pan w życiu religijnym?

Msze się odbywały. Tak. Na Poznańskiej 12 i w piwnicach, na Wilczej, na Piusa. Byli księża i odprawiali msze.

  • Jak często takie msze się odbywały, albo jak pan często uczestniczył?

To zależy kiedy. Jak był spokój, to się odbywały co niedziela, czy jak. Ale byłem na mszach.

  • Czy może czytał pan w czasie Powstania prasę, albo słuchał radia?

Słuchać, to słuchałem. Normalnie były głośniki, jak na Wilczej był głośnik i zawsze grali „Z dymem pożarów.” Taki wystawiony na Wilczej przy bramie i zawsze podawali komunikaty.

  • O czym były te komunikaty?

O tym jak Niemcy zdobywali Polakom, jak Polacy Niemców.

  • Czyli informacje?

Informacja, tak.

  • Czytał pan jakąś prasę w tym czasie?

Były takie, ale to rzadko, bo ona wychodziła ze Śródmieścia Południe, z tej drugiej strony, jak Żelazna, Chmielna, to tam była redakcja. A tutaj to przychodziły Biuletyny Informacyjne. To jak [mieliśmy czas], to czytaliśmy.

  • Czy w czasie Powstania uczestniczył pan w jakichś przedstawieniach teatralnych, koncertach? Czy chodził pan na pokazy filmów powstańczych?

Nie. Byłem tylko raz jak Fogg śpiewał. Fogg i ta Nina. Razem śpiewali dla akowców. Na Lwowskiej, jak Mokotowska, Politechnika.

  • Cieszył pana ten koncert?

Co cieszył, no normalnie. Co nas tam mogło cieszyć? Człowiek tylko słuchał, a myślał o czym innym. Myślał jak przeżyć i żeby zwyciężyć, a tutaj się nie zwyciężyło.

  • Jakie było pana najgorsze wspomnienie z Powstania?

To że musieliśmy odejść z barykad i wyjść. I to jak zginął mi na rękach ten [chłopiec].

  • A co było najlepszym wspomnieniem z Powstania?

Wspomnień dobrych to nie było, tylko były same smutne.

  • Co najbardziej się panu utrwaliło w pamięci z Powstania?

Że człowiek był bezradny, nie miał pomocy, nie miał broni. Przy murze każdy mógł iść i strzelać i wszystko tylko z gołymi rękami, z butelkami się szło na czołg.

  • Jak się zakończyło Powstanie, opuścił pan Warszawę razem z oddziałami powstańczymi, czy został pan?

Nie, ja jeszcze pozostałem i wyszedłem normalnie z ludnością cywilną. Bo myśmy myśleli, że się nam uda uciec gdzieś jeszcze do lasu. A oni nas do Pruszkowa zabrali wszystkich i do obozu.

  • Co się działo z Panem od zakończenia Powstania do maja 1945 roku, do wyzwolenia?

Byłem w obozie. Z Pruszkowa do Niemiec, do obozu pracy nas zabrali, za druty i z literą „P”, mam nawet tą „petkę” jeszcze.

  • Co pan robił w obozie?

W obozie musieliśmy ładować na wagon i pojedynczo, samemu ładować węgiel na węglarki. Bo to chodziły pociągi na węgiel tam przecież. To trzeba było ładować. I więcej nic. Do obozu i z obozu prowadzili pod karabinem. Albo wysyłali nas pod front i kazali wyładowywać amunicję i inne. Było tak, że nawet uciekłem z obozu, ale jakoś mnie złapali. Chcieli mnie rozstrzelać, powiedziałem, że byłem chory, że jechałem do lekarza. Bo byłem ranny w Powstanie i że nie widzę na oczy, nie mogę robić nic. Oni mnie kontrolowali i jakoś nas trzech [zostawili w spokoju], bo chcieli nas rozstrzelać.

  • Jakie warunki panowały w tym obozie?

Wszy! Wszy! Tylko chodziło po człowieku. Obierki człowiek jadł i brukiew.

  • Gdzie ten obóz się znajdował może pan pamięta?

Günzburg. To jest Bawaria.

  • Czy pamięta pan dzień wyzwolenia tego obozu? Jakie oddziały go wyzwoliły?

Amerykanie wyzwolili i Francuzi. Potem obóz zrobili Amerykanie i nazwali Lechów. Potem nas wzięli tam i normalnie, w barakach co były, ale na łóżkach jeszcze nie, wolność i nam gotowali. Kuchnia, wszystko było, sami nasi – obsługa, wszystko. Tego dnia nas zawieźli do Francji i z Francji z powrotem do Niemiec i z Niemiec, jak tutaj zaczęli mówić, że wszyscy niech wracają Polacy, bo kto zdolny, to... Potem taki Amerykanin nas, którymś tam transportem, przez Czechy w Dziedzicach, nas odtransportował.

  • Czyli został pan wyzwolony w maju 1945 roku, i co się później działo z pana kolegami, z panem? Przeszliście z Niemiec do Francji?

Z Niemiec do Francji, ale to Amerykanie nas przewieźli całym transportem, ale zaraz z powrotem przywieźli do Niemiec. Z powrotem do obozu. To znaczy obozy takie, luzem można było [chodzić], to nie były obozy.

  • Czyli do Polski pan wrócił przez Dziedzice?

Tak, Dziedzice. [Przez] Czechy.

  • Czy był pan po wojnie w Polsce represjonowany?

Byłem.

  • Siedział pan w więzieniu, czy może był pan aresztowany?

Byłem aresztowany kilka razy. Nawet i siedziałem raz.

  • Dostał pan wyrok?

Wyrok. Ale nie będę mówił tego wszystkiego.

  • Czy chciałby pan powiedzieć coś o Powstaniu od siebie, czego nikt wcześniej nie mówił? Czy ważne było dla pana Powstanie?

Powstanie było ważne, bo wszyscy my – młodzi i każdy był tak nastawiony, żeby Niemców wygonić z Polski. A że myśmy zamiast dostać pomoc od Rosjan, to Rosjanie zatrzymali się i wojska nasze, które przeszły, Berlinga, to oni nawet do nich strzelali, do naszych żołnierzy. Bo szli na pomoc powstańcom. Szły różne dywizje i wszystko z lasów szli, nie mogli dojść.Tak samo pomoc lotnicza, co były zrzuty. Samoloty musiały wracać, nie mogły lądować. Co tam dużo mówić, wiadomo jak było. Jak będzie, to nie wiadomo, ale jak było wiadomo.
Warszawa, 15 marca 2007 roku
Rozmowę prowadził Radosław Paciorek
Tadeusz Marciniak Pseudonim: „Dąb” Stopień: plutonowy podchorąży Formacja: Batalion „Zaremba-Piorun” Dzielnica: Śródmieście Południowe Zobacz biogram

Zobacz także

Nasz newsletter