Władysław Eugeniusz Ryszkowski „Kosa”

Archiwum Historii Mówionej



  • Co robił pan przed 1 września 1939 roku?

Byłem w wojsku, w Brześciu nad Bugiem. Brałem udział w kampanii wrześniowej. Jak kacapy przekroczyli granicę, to ich podtrzymywaliśmy, żeby prędko nie szli. Zało nam amunicji, paliwa, tośmy czołgi spalili, sami się dostaliśmy do niewoli. Parę miesięcy byłem w obozie pod Kijowem. Potem uciekłem z trzema kolegami, trzema z tego obozu i dostaliśmy się do Rawy Mazowieckiej.

  • Jakie nastroje panowały w sierpniu 1939 roku wśród pana znajomych, w rodzinie?

W gimnazjum były łapanki, wywozili do Niemiec. Załatwiłem z Niemcami i puścili uczniów. Było kilkanaście tysięcy ludzi z łapanki, jak czytali z Rawy Mazowieckiej to odpowiadałem „Jest, jest”. Zmieniałem głosy. Nie było już prawie nikogo, bo wszystkich po drodze puścili.

  • Czy spodziewał się pan wybuchu wojny? Czy spodziewał się pan tego, że wojska niemieckie zaatakują tak znienacka Polskę?

Raczej tak. Taki był nastrój, ale, że kacapy ruszą na nas to nie wierzyłem w to. Jednak siedemnastego września kacapy ruszyli.

  • Mówił pan, że walczył pod Krakowem i tam nastąpił odwrót na wschód po czym spotkał się pan z oddziałami sowieckimi. Jak to było?

Oni przekroczyli granicę i pakowali się do kraju. Myśmy ich powstrzymywali strzałami. Potem zało nam amunicji, ło nam wszystkiego, paliwa. Weszli i żeśmy czołgi spalili.

  • Jak zachowywali się żołnierze radzieccy?

Podli byli. Najgorsi byli Ukraińcy.

  • Jak wyglądał wasz kontakt z nimi, jak wyglądało spotkanie?

Złośliwie.

  • Co się działo z panem dalej po wydostaniu się z więzienia. Jak wyglądały akcje dywersyjne, w których brał pan udział w czasie okupacji? Ile osób liczył oddział i jak był uzbrojony?

Każdy miał pistolet. Parowozy wysadzaliśmy w powietrze. Jak odbiliśmy więźniów z łapanki to każdy uciekał w swoją stronę indywidualnie.

  • Kiedy przystąpił pan do konspiracji?

Miałem znajomości. Wiedzieli, że służyłem w wojsku. Należałem do Armii Krajowej.

  • Kiedy była przysięga?

Ciężko mi powiedzieć, którego to było dnia.

  • Gdzie pan mieszkał w czasie okupacji?

W Rawie Mazowieckiej, potem w Warszawie.

  • Kiedy przyjechał pan do Warszawy?

Po dwóch latach, nie pamiętam dokładnie…

  • Gdzie się pan wtedy zatrzymał?

Miałem znajomości w Warszawie. Miałem rodzinę i u rodziny. Przed wojną na komisję wojskową stawiałem się na ulicy Floriańskiej – tam, gdzie był wydział komunikacyjny. Byłem skierowany do broni pancernej.

  • Z czego się pan utrzymywał?

Rodzina i ojciec pomagali. Ojciec miał sklep rzeźniczy. W Pruszkowie, potem w Rawie Mazowieckiej.

  • Jak zapamiętał pan wybuch Powstania? Co robił pan w lipcu 1944 roku?

Miałem znajomości w Warszawie. Wiedziałem, że tu będzie Powstanie.

  • Jak znalazł się pan w zgrupowaniu Bartkiewicza?

Zrzuty przywoziłem – broń, amunicję, sprzęt. Na Stare Miasto, Marymont, na Wolską dawałem. W wiele miejsc to samochodem dowoziłem.

  • Skąd pan je przywoził?

Ze zrzutów.

  • Gdzie one były zrzucane?

W okolicach Mszczonowa, Rawy Mazowieckiej, Raducza. Nawet z żandarmami wojnę stoczyliśmy. Zrzuty były koło Mszczonowa i jeden spadochron poleciał dalej i znalazł się w Żarach. Żandarmeria przyjechała i myśmy dwóch żandarmów zabili i jednego milicjanta. Zabraliśmy to wszystko, tylko spadochron zostawiliśmy. Potem po ten spadochron przyjechaliśmy. W międzyczasie oni przyjechali i myśmy do nich strzelali. U Krawczyka w Żarach, on miał młyn. W tym młynie żeśmy się schowali.

  • Czym pan przewoził tę broń, amunicję i inne wyposażenie.

Linka samochodem. Link to był Niemiec, folksdojcz. Albo jeździł Broniarz Janek i Stefan.

  • Ten Link to był folksdojcz, który pomagał Polakom?

Tak, pomagał. Nawet pieniędzy nie brał za przewóz. On już nie żyje. Kiedyś się z nim spotykałem.

  • Jak udawało się panu przekupić żandarmów niemieckich w celu uwolnienia więźniów z transportu na przykład pod Częstochową?

Miałem znajomości z żandarmem, bo w wojsku z nim służyłem. On służył w Brześciu nad Bugiem, też w broni pancernej. Potem był żandarmem w Rawie Mazowieckiej. Miałem z nim kontakt i załatwiałem wszystko.

  • Jak wyglądała akcja pod Częstochową?

To było za Częstochową w stronę Katowic. Wiedzieliśmy, o której godzinie będzie jechał pociąg i miny założyliśmy. Wysadziliśmy parowóz w powietrze, a wszyscy pouciekali. Oczywiście z jednym kolegą też uciekłem. Do niego żeśmy wpadli schować się. Wtedy czołgi przyjechały, nie widziałem, tylko tak mówili. Kobieta powiedziała, że jej mąż jest chory na tyfus, a myśmy siedzieli u nich. Schowani byliśmy. Wyjąłem broń i mówię: „Najpierw panią rąbnę, a potem sam siebie i kolega sam siebie też zabije”. Akurat tam nie przyszli. Powiedziałem, żeby do tych żandarmów powiedziała po niemiecku, że jej mąż jest chory na tyfus. Człowiek głupi był, narażał się na wszystko, ale robił to dla ojczyzny.W Koluszkach też pociąg wysadziłem – między Łodzią, a Tomaszowem.

  • Uwolnił pan więźniów?

Tak. Uwolnieni byli. Wszyscy pouciekali.

  • Dużo ich było?

Bardzo dużo. Wszystkie wagony były zajęte.

  • Dużo było tych wagonów?

Trzydzieści, czterdzieści. W każdym wagonie było kilkanaście osób.

  • Czy długo trzeba było się przygotowywać do takiej akcji wysadzenia pociągu?

Nie. Jeden dzień.

  • Ile osób brało w tym udział?

Zależy – siedmiu, dwunastu.

  • Ilu was było pod Częstochową po stronie Armii Krajowej?

Sześciu. Byłem dowódcą.

  • Jak było w lipcu 1944 roku? Jakie panowały nastroje w Warszawie?

Nastroje były bardzo przykre i ostre. Dobre nie były.

  • Jak zapamiętał pan wybuch Powstania? Gdzie pan wtedy był?

Byłem na Starym Mieście. Na ulicy Szerokiej czy Długiej...

  • Otrzymał pan informację, że walka ma się rozpocząć?

Tak.

  • Zdążył pan przybyć do punktu zbornego?

Nie tylko ja sam jeden, bo nas było dużo.

  • Czy miał pan wtedy jakąś broń?

Miałem pistolet i pepeszki. Automaty rozmaite.A hełm i umundurowanie?

  • Gdzie się dla pana rozpoczęła walka? Jak zapamiętał pan pierwsze godziny walki?

Rozpoczęła się rano następnego dnia jak przyjechałem. Jeden dzień przed kapitulacją byłem ranny. Mam pierwszą kategorię urazów.

  • Kiedy został pan ranny, który to był dzień Powstania?

Którego dnia nie pamiętam. Jeden czy dwa dni przed kapitulacją.

  • Walczył pan przez cały czas, do samego końca, musiało być bardzo ciężko…

Bardzo. Chłodno i głodno i do domu daleko.

  • Jak sobie z tym radziliście, z tą ciężką atmosferą? Pan i pana koledzy z oddziału.

Wojna była dzień i noc.

  • Czy miał pan czas wolny, żeby mógł się pan skontaktować z rodziną, z przyjaciółmi?

Nie, o tym mowy nie było.

  • Jaki nastój panował w pana oddziale?

Nastrój panował bardzo dobry, taki zapalczywy. Każdy chciał tego wroga zabić.

  • O czym rozmawialiście? Czy były jakieś bardziej gorące dyskusje spowodowane na przykład artykułami z prasy powstańczej, czy czytał pan gazety powstańcze?

Nie, wtedy nie było gazet. Rozmaite gadki i przypuszczenia były – jak będzie, co będzie, czy przeżyjemy jeszcze dzień czy dwa.

  • Czy miał pan kontakt z radiem w powstaniu?

Tak.

  • Jakiego radia słuchaliście?

Wolna Europa.

  • Wolna Europa była dopiero później, wcześniej to było niemożliwe, chyba że BBC …

Człowiek był tylko zajęty, żeby jak najwięcej wroga zabić. Człowiek nie myślał o jutrzejszej libacji.

  • Czy spotkał się pan z Niemcami, czy braliście jakiś jeńców do niewoli?

Mało.

  • Jak się zachowywali ci Niemcy?

Nie tylko Niemcy byli. Byli też Ukraińcy. Nastrój był wrogi.

  • Czy spotkał się pan z przedstawicielami innych narodowości, którzy walczyli po naszej stronie, na przykład ze Słowakami?

Słowaków mało było. Węgrzy byli, ale też ich było mało. Przeważnie Polacy byli.

  • Czy ludność cywilna pomagała w walce?

Tak. Żywili nas, chleb dawali. Starali się z nami w bardzo dobrych stosunkach być.

  • Gdzie pan jadał?

Nie było kolacji, nie było śniadania. Człowiek raz na dwa, trzy dni zjadł.

  • Co to były za potrawy?

Chleb, masło, sery. Ludność gotowała, czasami zupy dawali.

  • Jak pan trafił do „Bartkiewicza”, dlaczego akurat tam się pan znalazł, w tym zgrupowaniu?

Bo dawałem broń z zrzutów angielskich i wiedziałem, że tu jest „Bartkiewicz”, dostałem przydział. „Bartkiewicz” był na Starym Mieście – właściwie w całości był.

  • Jak wyglądała walka?

Z okien, z piwnic, z ulic, z dachu się strzelało.

  • Gdzie pan mieszkał w czasie walki?

Gdzie człowieka zastał wieczór, to tam został.

  • Jakie warunki higieniczne panowały, czy można było wykąpać się, odświeżyć?

Wolno było, ale to były takie warunki, że człowiek nie myślał o kąpieli, o spaniu - tylko walczył.

  • Była taka akcja, w której brał udział oddział „Bartkiewicza”, gdy w nocy z dwudziestego na dwudziestego pierwszego sierpnia „Zośka” przebijała się ze Starówki przez Ogród Saski do Śródmieścia Północ. Czy był pan po tej stronie od Śródmieścia Północnego? Jak to było?

Walki były wspólne. Wiedzieliśmy, że tu i tu taki, a taki oddział jest i żeśmy doklepywali do nich, albo oni do nas.

  • Czy przez cały czas Powstania miał pan broń?

Tak, cały czas.

  • Czy miał pan jakiś hełm, ochronę przed gruzem?

Czasem tak czasem nie, natomiast broń zawsze była.

  • Z kim się pan przyjaźnił w czasie Powstania?

Z kumplami swoimi. Nabyłem też innych znajomości. Byliśmy jak jedna rodzina.

  • Czy ci najbliżsi przeżyli?

Teraz jestem w Zgrupowaniu na Starym Mieście. Pamiętam kilkunastu od nas z oddziału i oni mnie pamiętają.

  • Jakie wydarzenie z Powstania było dla pana najbardziej wesołe, najbardziej radosne?

Jak zabiło się dużo Niemców – to było najradośniejsze.

  • A najsmutniejsze?

Jak zabili paru kolegów od serca.

  • W jakich okolicznościach został pan ranny?

Rzucali Niemcy z okien, z dachów, z samolotów bomby, granaty.

  • Co się z panem działo po zakończeniu Powstania?

Wróciłem do Rawy Mazowieckiej.

  • Jak to było, kiedy trafił pan z ludnością cywilną do Pruszkowa?

Do Pruszkowa [...]. Tam indywidualne na swoją rękę człowiek musiał iść.

  • W jaki sposób udało się panu uciec z pociągu? Jacyś inni ludzie uciekali z panem?

Tak, jeszcze kilku uciekło. Takich dobrych znajomych.

  • Kiedy pan uciekał to musiało być dla pana problematyczne, ktoś musiał panu pomagać, ponieważ był pan ranny. Ile osób panu pomagało?Jak pan dostał się do Rawy?

Wozem się jechało i indywidualnie. Jakoś się dostałem. Ciężko było iść. Tragedia życiowa była.

  • Jakie były pana wrażenia po otrzymaniu wiadomości, że kończymy Powstanie, że jest podpisana kapitulacja i że więcej nie ma walki?

U nas w oddziałach to było głośne, kiedy będzie koniec Powstania.

  • Czy to było przyjęte z ulgą?

Tak, to dwa miesiące się ciągnęło. Człowiek głodny, chłodny i do domu daleko…

  • Czy ludność cywilna nie miała pretensji do Armii Krajowej za tą walkę?

Jeden był zadowolony, drugi był niezadowolony.

  • Co ci ludzie mówili?

Po co te walki, po co niszczenie miasta. Dużo Polaków zginęło tych, co nie brali udziału w Powstaniu.

  • Co się działo dalej, przyjeżdża pan do Rawy Mazowieckiej, jest jeszcze wojna, co pan robił do maja 1945 roku?

Leczyłem rany. Chodzić nie mogłem, kość miałem na wierzchu.

  • Jak zapamiętał pan koniec wojny?

Mówili dowódcy do którego dnia walczymy. Mówili, że za parę dni będzie kapitulacja.

  • Kiedy wrócił pan do Warszawy z Rawy Mazowieckiej?

Trzy, cztery miesiące po kapitulacji wróciłem do Warszawy.

  • Czy był pan represjonowany przez komunistów?

Specjalne nie. Potem miałem przedsiębiorstwo samochodowo-ciężarowe. Miałem cztery samochody. Niektórzy potępiali człowieka, ponieważ był akowcem.

  • Czy chciałby pan coś jeszcze od siebie dodać?

Nie życzę wam takich czasów, jak myślałem. Powstanie dla mnie było udane. Niemców dużo żeśmy zabili. Miasto zniszczone zostało. Marszałkowska prawie cała nowa jest albo Krakowskie Przedmieście.
Warszawa, 12 września 2005 roku
Rozmowę prowadziła Iwona Kędzior
Władysław Eugeniusz Ryszkowski Pseudonim: „Kosa” Stopień: kapral Formacja: Zgrupowanie „Bartkiewicz” Dzielnica: Śródmieście Północne Zobacz biogram

Zobacz także

Nasz newsletter