Chwile na Woodstock

Woodstock w Kostrzynie trwał w najlepsze, gdy w czasie mszy świętej odprawionej w sobotę na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego kardynał Józef Glemp skrytykował Przystanek: "W czasie kiedy my wznosimy poważnie pamięć o poległych, to dzi

Woodstock w Kostrzynie trwał w najlepsze, gdy w czasie mszy świętej odprawionej w sobotę na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego kardynał Józef Glemp skrytykował Przystanek: "W czasie kiedy my wznosimy poważnie pamięć o poległych, to dzisiaj pytam się: czy Woodstock w Kostrzynie jest myśli polskiej?"..
Zakończył się X Przystanek Woodstock w Kostrzynie. Na imprezę Jurka Owsiaka i jego Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przyjechało w tym roku prawie ćwierć miliona młodych ludzi z całej Polski, także z Niemiec Kostrzyna, położonego w malowniczych nożycach Odry i Warty, w historii nie oszczędziły wojny. Twierdzę szturmował Napoleon. W 1945 r. na miasto spadło mnóstwo bomb. W szturmie poległo 6 tys. Rosjan. Stare Miasto po prostu zniknęło. Dziś Kostrzyn to spokojne graniczne miasteczko, które żyje z handlu z Niemcami. We wszystkich sklepach można bez problemu płacić w euro. Prawie 250 tys. przyjezdnych Kostrzyna nie widziało nigdy. Ekipa ze Skarżyska-Kamiennej koczowała trzy dni przed pierwszym koncertem. Studenci i licealiści. Anka zdała maturę. Chce na studia. - W moim miasteczku, jakbyś się tak dziwacznie ubrał, dostałbyś na ulicy. Tam nie ma żadnej tolerancji. Magdy Kłębek, 17-latki z Sosnowca z renomowanego liceum, rok temu rodzice nie puścili. W tym roku się zgodzili. - Uwierzyli, że nie będę zapijaczona, choć to się tu zdarza. Ale w Sosnowcu takie obrazki zobaczysz pod każdą dyskoteką. Tu, jak poprosisz o chleb, o łyk wody, to dadzą ci z uśmiechem. Agresja w zaniku, zero złej ideologii - mówi. Koloryt robi pole namiotowe. Można sobie urządzić tor saneczkowy. Dwóch chłopaków ciągnie z górki kumpla w bobsleju z kartonu. Tłum natychmiast chwyta dowcip. Tworzy szpaler i krzykami dopinguje załogę. Ekipa ze Skarżyska postanawia zarobić na kukurydzę. "Dziki" ze Sławna na Pomorzu przebrał się za włochatego stwora, no i za 50 gr można sobie zrobić zdjęcie z yeti. Aparat z papieru, a flesz z zapalonej świeczki. - Zarobiliśmy całe 5 zł 70 gr - cieszą się. - Są tu inteligentni ludzie, studenci. Spotkałam nawet poważnego stypendystę poważnej uczelni, który na pierwszy rzut oka na to nie wyglądał. Ci przyjeżdżają tu się odstresować. Drudzy to ci zagubieni, czepiają się wszystkiego, czego się da. Liczą na piękną chwilę - ocenia Magda, studentka z Legnicy. Przyjeżdża od kilku lat, rozbija namiot w wiosce katolickiej (kiedyś Przystanek Jezus). - To są ludzie spragnieni kontaktu. Przychodzą, gadają z księżmi, z naszymi, bo chcą z kimś normalnie pogadać. "Grabaż", lider zespołu Strachy na Lachy i poważanej na Woodstocku Pidżamy Porno, twierdzi, że na Przystanek przyjeżdża szczególny rodzaj ludzi: - Oni nie istnieją w wykazach i bazach danych wielkich korporacji, wielkich sieci radiowych i stacji telewizyjnych. Ze sceny zaśpiewał piosenkę o Che. Taka drwina z kultu kubańskiego rewolucjonisty w Polsce. - Przejdź się na pole. Che jest na kubkach, koszulkach. Widziałem na ręcznikach. Ideał sięgnął bruku. To zjawisko z twarzą Marilyn Monroe - mówi "Grabaż". Na Woodstocku pojawiły się po raz pierwszy organizacje antyglobalistyczne. W Kostrzynie kusili tanimi wyjazdami na Europejskie Forum Społeczne 2004 w Londynie. Bilet na antyglobalistyczną imprezę kosztował 300 zł. Jakie zainteresowanie? - pytam. - Marne. Mogliby pomyśleć o swoim losie, a nie tylko zabawie - mówi Jacek Rosołowski, który rozdaje ulotki. Imprezę zakończyło chóralne odśpiewanie refrenu "W życiu piękne są tylko chwile" z niezapomnianej piosenki zespołu Dżem. ARTUR ŁUKASIEWICZ, KOSTRZYN Jacek Kurzępa, socjolog, od lat przyjeżdża na Woodstock: - To ludyczne, totalnie rozrywkowe przedsięwzięcie z koncertami na światowym poziomie. Woodstock wpisuje się w postnowoczesny trend. Jego cechą, co zauważył Zygmunt Bauman, jest iluzoryczność więzi wspólnotowych. To jest przeżycie na chwilę. Polski Woodstock nie jest przeżyciem pokoleniowym, lecz biograficznym. Istnieje wśród młodych przykaz: trzeba tu przyjechać choć raz i zaliczyć kultową imprezę. Boleję nad iem głębi. To widać na przykładzie kąpieli w błocie. Na amerykańskim festiwalu miały wymiar ideowy. Tutaj to tylko błoto, tylko taplanie się Owsiak, Rydzyk, Prymas i Powstanie Woodstock w Kostrzynie trwał w najlepsze, gdy w czasie mszy świętej odprawionej w sobotę na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego kardynał Józef Glemp skrytykował Przystanek: "W czasie kiedy my wznosimy poważnie pamięć o poległych, to dzisiaj pytam się: czy Woodstock w Kostrzynie jest myśli polskiej?". Owsiak na konferencji prasowej: - Obawiam się odpowiadać, wolę czasem zamknąć dziób. Ale coś takiego obraża i znieważa. Potem w nocy z soboty na niedzielę Owsiak ze sceny nawiązał do obchodów rocznicy Powstania. - Wiem, że gdybyście znaleźli się w tamtej sytuacji, młodzież z Woodstocku poszłaby na barykady. Niech wam nie wmawiają, że jesteście gorsi! Nie jesteście patologią! - mówił do publiczności. Zaś tuż po północy w serwisie internetowym Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy ukazało się oświadczenie Owsiaka o Powstaniu Warszawskim. - "Tutaj, na Przystanku Woodstock, setki tysięcy młodych ludzi ten moment dostrzegło. Oni doskonale wiedzą, że gdyby nie ta ofiara sprzed 60 lat, nigdy nie mogliby się tutaj spotkać i bawić, nie mogliby krzyczeć: Miłość! Przyjaźń! Muzyka! Przyjechali i stworzyli - w moim przekonaniu - fragment świata, o który kiedyś walczyli ich rówieśnicy. Jestem pełen wiary, że dzisiaj, patrząc jako Dobre Anioły opiekujące się krajem nad Wisłą na to, co dzieje się w Kostrzynie, cieszą się i radują, bo może kolejnych 50 lat, jakie później nastąpiły, nie dały im wiary w sens tego wielkiego wysiłku, ale to, co widać dzisiaj tutaj, jest tym właśnie sednem walki o wolność, niezależność, prawo do szukania własnego szczęścia, o swoje miejsce na tym świecie, o swój kraj. Chylę czoło przed polską młodzieżą. Tą teraz i tą 60 lat temu" - napisano w oświadczeniu. Innym bohaterem Woodstocku był ojciec Tadeusz Rydzyk. Na dwa tygodnie przed rozpoczęciem Przystanku rozpoczął w mediach z nim związanych - Radiu Maryja, "Naszym Dzienniku" i Telewizji Trwam - ataki na Owsiaka i młodzież przyjeżdżającą na Przystanek. Media te nawoływały do bojkotu imprezy. Straszyły plagą narkomanii, pijaństwa i wyuzdania. Sam o. Tadeusz Rydzyk nazwał Owsiaka "diabłem". Co na to Owsiak? - Tadeusz, dobranoc - tak zakończył w niedzielę o 4 nad ranem imprezę. W trakcie festiwalu też odpłacał Radiu Maryja komentarzami: - Tadeusz, wyłącz się, bo napędzasz nam widownię! Albo zrób coś z nami. I nie obrażaj ludzi, którzy tu przyjechali. To mądrzy ludzie, nie żadna patologia. A na polu namiotowym pojawiły się natychmiast flagi z niewybrednymi hasłami typu "Sr.. na Trwam". ŁUK Tak jak w Jarocinie Jurek Owsiak na 10. Przystanku Woodstock szeroko otworzył furtkę dla zespołów alternatywnych. Tych z jarocińskim rodowodem. Do historii przejdą koncerty Armii, Dezertera, Farben Lehre i T.Love. Po zadymach na jednym z pierwszych Woodstocków Owsiak zatrzasnął drzwi przed kapelami punkowymi, które niegdyś decydowały o buntowniczym obliczu festiwalu w Jarocinie. Kwarantanna trwała aż do kostrzyńskigo Przystanku. Zerwany most został naprawiony. Po raz pierwszy wielotysięczna publiczność usłyszała Dezertera i Armię. Donośny głos wzmocnił T.Love w starym, półgarażowym repertuarze (najlepszy koncert na Przystanku) i Farben Lehre. "Stary Jarocin" wniósł w konserwatywny metalowo-reggae'owy Woodstock ożywczy powiew. W dodatku świetnie odczytywany przez młodzież z roczników, dla których Jarocin to niemal prehistoria. Ocalały też teksty punkowe. Publiczność refreny legendarnej Armii Tomka Budzyńskiego (takie jak "Nadejdzie nasz czas") znają na pamięć. Ekipy postjarocińskie porażały świeżą siłą, energią, kontestatorskim przesłaniem. Kolejny raz okazało się, że popularność koncertów cyklu Punk Rock Later (wziętych z książki Mikołaja Lizuta z wywiadami z liderami zespołów punkowych) to nie jest przypadek. Woodstock otwiera się też bardzo ostrożnie na nowe brzmienia. Publiczności podobał się dubowy brytyjski Zion Train z charyzmatyczną wokalistką Molarą. Elektronicznego, cybernetycznego reggae jeszcze na Woodstocku nie było. To kolejne, na szczęście, uchylone drzwi. - Dla nas to zaszczyt, że tu byli - mówi Jurek Owsiak. Musi być pieprz Artur Łukasiewicz: Równo 20 lat temu graliście w Jarocinie. Dziś Woodstock. Widzisz jakieś podobieństwa? Krzysztof Grabowski, lider Dezertera: Przyjazną atmosferę, tę z pierwszych Jarocinów, bo tam agresja przyszła później, u schyłku lat 80. Na co dzień gramy w klubach dla swojej publiczności. Gdzieś tu podobna czasem mignie. Poza tym i tamtych ludzi, i tych nadal stacje radiowe, a zwłaszcza telewizja, karmią wsiowym popem. Oni tego nie chcą. Po cichu liczę, że choć to inne pokolenie, to coś do nich dotrze. Taka muzyka jest potrzebna. Musi być szczypta pieprzu. Do Woodstocku przylgnęła etykietka zabawowej imprezy. Tu zdarzy się rewolucja? - Nie, rewolucja już była. Takie czasy. Człowiek myśli, jak się tu dopasować w miarę, bez większych kompromisów. Młodzi nie stają przed wyborem, jak w Jarocinie. Albo jesteś po tej stronie, albo po stronie systemu. Dwa przełomy nie zdarzają się w jednym pokoleniu. ROZMAWIAŁ ARTUR ŁUKASIEWICZ DLA GAZETY ST. SIERŻANT MAŁGORZATA KALINOWSKA Komenda Wojewódzka Policji w Gorzowie Wielkopolskim Było wyjątkowo spokojnie. Na tak masowej imprezie odnotowaliśmy tylko 23 drobne kradzieże. Nie było pobić i rozbojów. Nie było problemu z narkotykami. Zatrzymaliśmy jednego dilera i siedem osób za posiadanie zabronionych używek. Ten bilans mówi wszystko. Czyja to zasługa? Z jednej strony dobrze zorganizowanych służb ochraniających, a z drugiej młodzieży, która nie przyjechała tutaj rozrabiać. To był chyba najspokojniejszy Woodstock w dziesięcioletniej historii. NOT. PK [Podpis pod fot.] "Grabaż" z Pidżamy Porno: - Na Przystanek przyjeżdża szczególny rodzaj ludzi. Oni nie istnieją w wykazach i bazach danych wielkich korporacji, wielkich sieci radiowych i stacji telewizyjnych. Na zdjęciu: na woodstockowych koncertach punkowcy świetnie się bawili "Make Love Not War" - to jedno ze sztandarowych haseł festiwalu Dla czteroletniego Igora Warzychy z Dąbrowy to pierwszy festiwal rockowy. Przyjechał tu z tatą Marcinem Policja i organizatorzy twierdzą, że tak spokojnego Przystanku Woodstock jeszcze nie było. Na zdjęciu: widok z policyjnego helikoptera Zdjęcia: Krzysztof Miller GW

Zobacz także

Nasz newsletter