Jasełka sprzed 67 lat

Tym razem Muzeum Powstania Warszawskiego przygotowało niespodziankę dla dzieci - kukiełkowe jasełka. Ich tekst powstał na specjalne zamówienie, autorką jest Wanda Wysznacka-Aleksandrow. Premiera i jedyne dotychczas przedstawienia odbyły się

Tym razem Muzeum Powstania Warszawskiego przygotowało niespodziankę dla dzieci - kukiełkowe jasełka. Ich tekst powstał na specjalne zamówienie, autorką jest Wanda Wysznacka-Aleksandrow. Premiera i jedyne dotychczas przedstawienia odbyły się pierwszej okupacyjnej zimy, w świetlicy na Saskiej Kępie..
— Miałam wówczas 20 lat. Zaliczyłam już dwa lata medycyny, pisałam wiersze. O tekst do jasełek poprosiła mnie koleżanka z gimnazjum Przysposobienia Wojskowego Kobiet, z którą do dziś łączy mnie zresztą serdeczna przyjaźń, Zofia Rendzner, potem Czerwosz. O samym przedstawieniu niewiele mogę powiedzieć, nie pamiętam nawet, czy je oglądałam - mówi Wanda Wysznacka-Aleksandrow, później prof. medycyny, kardiolog. O szopce więcej wie Magdalena Czerwosz, córko Zofii. Tekst oraz kilka zdjęć i projektów kukiełek znalazła w archiwum matki, które przeglądała podczas akcji zbierania pamiątek przez Muzeum Powstania Warszawskiego. — Mama była w 1939 r. wolontariuszką w świetlicy. Miała talent plastyczny, przed wojną rozpoczęła studia w Akademii Sztuk Pięknych, przygotowała więc scenografię kukiełki. Podczas przedstawienia, w którym wystąpili świetni aktorzy mieszkający w naszej dzielnicy poruszała lalkami — opowiada Magda Czerwosz.
Sama świetlica przy ul. Francuskiej, która latem przenosiła się na nadwiślańską przystań (jej powstanie opisała w swych wspomnieniach Zofia Czerwosz), została założona dla pozbawionych opieki dzieci z inicjatywy mieszkańców. Podczas pierwszego spotkania zasiedli obok siebie przedstawiciele różnych zawodów i opcji politycznych endecy socjaliści, piłsudczycy przyszedł również proboszcz. Wspólnymi siłami zorganizowano lokal i pieniądze na dożywianie kilkudziesięciu dzieci, opiekę sprawowały dwie nauczycielki oraz wolontariuszki.
Stan zdrowia nie pozwolił paniom Wandzie Wysznackiej-Aleksandrow i Zofii Czerwosz obejrzeć, z jaką radością również dzisiejsze dzieci przyjmują ich jasełka. Radosne i pogodne, w których jedynym odniesieniem do ówczesnej rzeczywistości jest fragment wstępu: „Ale wojna srogo przeszła w tych stronach, / Chaty puste byty wsie popalone, / Ludzi mało zostało, jak to po wojnie zwyczajnie, / Nie znalazła Święta Rodzina ni szopy na nocleg, ni stajni”. Pierwsze okupacyjne święta, jeszcze w przeddzień masowej egzekucji w Wawrze, były zresztą optymistyczne — spodziewano się rychłej klęski Niemców. Rok później, już po upadku Francji i odgrodzeniu murem dzielnicy żydowskiej, po Warszawie krążył już ponury dowcip, że jasełka nie odbędą się z powodu u głównych aktorów: Pan Jezus w getcie, Matka Boska w Nazarecie, osioł w Rzymie, diabeł w Berlinie, trzej królowie w Londynie.

Trybuna (08-01-2007)

Zobacz także

Nasz newsletter