W sobotę wystąpili Tomasz Stańko i Aga Zaryan. Dwóch jazzowych koncertów związanych z obchodami rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego wysłuchały tłumy.
W sobotę wystąpili Tomasz Stańko i Aga Zaryan. Dwóch jazzowych koncertów związanych z obchodami rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego wysłuchały tłumy..
Obydwa koncerty to kompletnie różne stylistycznie światy. Obydwa zostały doskonale przyjęte przez słuchaczy. Aga Zaryan zaśpiewała w parku Wolności w Muzeum Powstania Warszawskiego dla wielotysięcznej, niezwykle skupionej widowni. Nieco wcześniej na Rynku Starego Miasta zagrał Tomasz Stańko, wywołując gorącą owację publiczności.
Rzeka ludzi - morze głów
Kilkanaście minut przed planowanym rozpoczęciem koncertu Agi Zaryan w Muzeum Powstania Warszawskiego zakorkowały się wszystkie dojazdowe ulice, a nieprzerwana rzeka ludzi płynęła wprost przed wielką estradę. Nowi słuchacze przestali przybywać w zasadzie dopiero w czasie bisów! W kulminacyjnym momencie piosenkarki słuchało około 7 tyś. osób. I ten wielki tłum słuchał występu w takiej ciszy i skupieniu, że słychać było najdrobniejsze niuanse aranżacyjne, a wyśpiewane czasami niemal szeptem frazy docierały do wszystkich. Zaryan zaczarowała publiczność.
Poetyckie teksty opisujące Powstanie skupiły uwagę, wytworzyły klimat podobnie jak muzyka skomponowana do nich przez Michała Tokaja. Świetnie brzmiąca sekcja rytmiczna i delikatne smyczki doprawiły tę muzykę po mistrzowsku.
Koncert miał scenariusz zgodny z płytowymi indeksami albumu „Umiera piękno". Podobnie jak płyta swoje emocjonalne apogeum miał, gdy Zaryan śpiewała „Miłość" i „Żoliborz". To najlepsze utwory na krążku, na promującym go koncercie również. A samej Adze Zaryan udało się przejść bezbłędnie nawet najbardziej niewygodne frazy, które w studiu zawsze można powtórzyć, na koncercie jednak trzeba zaśpiewać je od razu na sto procent.
I to jest najlepszym miernikiem artystycznego poziomu Agi Zaryan. Nie jest ona kolejnym wytworem muzycznych technologii wykreowanym w studiu nagraniowym, który obroni się w kontakcie z publicznością jedynie dzięki playbackowi, ale wokalistką, której warsztat i talent pozwalają omijać najbardziej zdradliwe mielizny kompozycji.
Koncert w Muzeum przechodzi do historii jako socjologiczny fenomen. Słuchała go czteropokoleniowa publiczność. Byli świadkowie tamtych dni, ale również ich prawnuki.
Gazeta Wyborcza Stołeczna (06-08-2007)