Jedna z najcenniejszych powstańczych pamiątek wkrótce w MPW

Jaki to tam sztandar? My mówimy o nim "proporzec" i to najskromniejszy jaki można sobie wyobrazić - uśmiecha się Lucjan Wiśniewski ps. "Sęp". Niebawem najcenniejszą pamiątkę swego oddziału przekaże do Muzeum Powstania Warszawskiego Spło...

.
Jaki to tam sztandar? My mówimy o nim "proporzec" i to najskromniejszy jaki można sobie wyobrazić - uśmiecha się Lucjan Wiśniewski ps. "Sęp". Niebawem najcenniejszą pamiątkę swego oddziału przekaże do Muzeum Powstania Warszawskiego Spłowiała biało-czerwona flaga z naszytymi napisami jest jednym z dwóch zachowanych do dziś powstańczych sztandarów (drugi znajduje się w Muzeum Wojska Polskiego). Lucjan Wiśniewski ps. "Sęp" rozkłada go na łóżku. - Z jednej strony widać symbol Oddziału Wykonawczego Kontrwywiadu 993/W, w którym działaliśmy przed powstaniem. Oddział ten przekształcono w kompanię "Zemsta" batalionu "Pięść". Jej nazwa jest z drugiej strony proporca - wyjaśnia. Sztandar ma niesłychaną historię. Pochodzi z początku powstania, gdy kompania stacjonowała na Woli, w prowadzonym przez zakonnice domu starców u zbiegu Żytniej i Karolkowej. - Był tam duży plac, na którym ćwiczyliśmy musztrę. Siostry mówiły: "Świetnie wyglądacie, wam tylko sztandaru". Obiecały, że same go uszyją - wspomina Lucjan Wiśniewski. Ponieważ nie miały odpowiedniego materiału, a Niemcy byli coraz bliżej, uszyły go z poszewek. Proporzec gotowy był 4 sierpnia. Schowany w plecaku Józefa Bogdańskiego "Forda" przetrwał ciężkie walki na Woli, bój o Stare Miasto, ucieczkę części żołnierzy "Zemsty" kanałami na Żoliborz i przejście do Puszczy Kampinoskiej. Dopiero tutaj "Ford" mógł przymocować proporzec do drzewca i przemaszerować z nim przed frontem kompanii. Potem sztandarem zaopiekowały się siostry zakonne z Zakładu dla Ociemniałych w Laskach, by po kilku latach oddać go kapitanowi Józefowi Krzyczkowskiemu "Szymonowi", pierwszemu dowódcy Zgrupowania Kampinos. - Myśleliśmy, że proporzec zaginął, ale w połowie lat 70. "Szymon" przyniósł go na spotkanie opłatkowe naszej kompanii - mówi Lucjan Wiśniewski. Nie potrafi tylko wyjaśnić widocznych na materiale plam krwi. - "Ford" nie był ranny, więc czyja to krew? Pytałem kolegów z oddziału. Też nie wiedzą - wzrusza ramionami. Do zeszłego roku sztandarem opiekował się historyk i archiwista Romuald Śreniawa-Szypiowski. Po jego śmierci żołnierze kompanii "Zemsta" zdecydowali, że proporzec trafi do Muzeum Powstania Warszawskiego. Chcą go przekazać jeszcze w tym miesiącu. Tomasz Urzykowski

Zobacz także

Nasz newsletter