Liberator wyląduje przy kotle

Do tej pory muzeum mieściło się tylko w budynku dawnej hali maszyn elektrowni tramwajowej na ul. Przyokopowej. Teraz zakończono przebudowę przylegającej do niego dużo większej hali kotłowni. — Współczesna architektura wnętrza to tyl...

.
Do tej pory muzeum mieściło się tylko w budynku dawnej hali maszyn elektrowni tramwajowej na ul. Przyokopowej. Teraz zakończono przebudowę przylegającej do niego dużo większej hali kotłowni.
— Współczesna architektura wnętrza to tylko tło dla ekspozycji. Nie ma tu żadnych gadżetów. One by nas ośmieszały — mówi główny projektant prof. Wojciech Obtułowicz z Krakowa.
Wnętrza są surowe i zarazem logiczne. Stare elementy z pietyzmem odrestaurowano, nowe wkomponowano z dyskrecją. Wszystko utrzymane w szarości
ulubionym kolorze projektanta. Efekt jest znakomity. Architekt zwiedzał w piątek halę razem z wnukiem i był wyraźnie zadowolony. Przyznał jednak, że nie wszystkie rozwiązania są zgodne z początkowymi planami.
— Kino miało być schowane pod ziemią. Ale jak zaczęliśmy kopać, okazało się, że podchodzą tu wody gruntowe. Koszty palowania fundamentów byłyby ogromne. Nie mogliśmy dalej budować. Musiałem umieścić kino trochę wyżej — opowiada Wojciech Obtułowicz.
Słupy w przeciwogniowej panierce
Widownia kina znalazła się w wielkiej niecce, którą wykopano w podłodze hali. W piwnicach znajdzie się za to kopia kanału, którym w 1944 r. przechodzili powstańcy.
— Uzyska przekrój gruszki i wysokość od 120 do 140cm. To będzie miejsce ciasne, ciemne i nieprzyjemne imitujące prawdziwy kanał, tylko bez smrodu fekaliów. Zamierzamy tu wpuszczać wyłącznie osoby sprawne fizycznie. Przy wejściu każdy dostanie latarkę — zapowiada wicedyrektor Muzeum Dariusz Gawin. Budynek, w którym jeszcze dwa lata temu stało dziesięć olbrzymich kotłów, teraz jest pusty. Dyrektor Muzeum Techniki zalecił pozostawić na pamiątkę tylko jeden kocioł w rogu. Konstrukcja dachu wspiera się na wiekowych stalowych słupach, a wokół wnętrza biegnie nowa żelbetowa kratownica z antresolą. To główny element przestrzenny spinający oba budynki muzeum.
— Ze stalowymi słupami sprzed stu lat był kłopot. Strażacy stwierdzili, że nie spełniają współczesnych norm odporności na wysokie temperatury. Chcieli opakować je w toporną obudowę z płyt gipsowo-kartonowych. Ostatecznie ustąpili po powleczeniu słupów farbami wytrzymałymi na ogień — mówi Paweł Ukielski, wicedyrektor muzeum.
Liberator z jednym skrzydłem
Nowa hala nie będzie przeładowana historią i pamiątkami jak wnętrze pierwszego budynku. Na antresolach znajdą się ekspozycje czasowe, a prawie cały parter zajmie kopia w skali 1:1 samolotu Liberator, z którego alianci dokonywali zrzutów z pomocą dla Powstania. Bombowiec jest tak duży, że zmieści się tylko z jednym skrzydłem.
Chyba jedyni w Europie mamy pełną dokumentacją Liberatora. Od Amerykanów dostał ją minister obrony narodowej Radek Sikorski. Na jej podstawie w wynajętej hali pod Warszawą zrekonstruujemy samolot. Znajdą się w nim autentyczne fragmenty pochodzące z Liberatora strąconego przez Niemców pod Bochnią. Amerykański samolot w barwach RAF-u z polską załogą wracał z akcji pomocy Warszawie. To symboliczne — przypomina Dariusz Gawin.
Najpierw dwumiesięczna przerwa w zwiedzaniu
Uroczyste otwarcie urządzonej hali zaplanowano na 3 maja. Zanim to nastąpi, od 1 marca przez dwa miesiące muzeum będzie zamknięte dla zwiedzających. Dlaczego?
— Musimy połączyć obie hale. To bardzo trudna operacja. Budynek jest „inteligentny” i trzeba zsynchronizować ze sobą systemy w obydwu jego częściach. Z kolei burzenie ścian działowych, montaż samolotu i prace przy jego lakierowaniu wymagają czasowego zdemontowania istniejącej ekspozycji w pierwszym budynku — wylicza Paweł Ukielski.

Gazeta Wyb Stołeczna (18-02-2006)

Zobacz także

Nasz newsletter