OD BRZYTWY PO KOMPUTER

Muzeum Powstania Warszawskiego, choć jeszcze nie działa, ma już dwie ozdobne pieczęcie - dużą lakową i normalną. Podarował je Marian Cegielski, grawer, który od 24 lat prowadzi zakład w zabytkowej kamienicy przy Grójeckiej 43.

Zawodu nauczył się, praktykując u brata Zbigniewa. - Gdy zaczynałem, miałem 22 lata, byłem chyba najmłodszym samodzielnym grawerem w Polsce - opowiada. Dziś stałych odbiorców ma tylu, że już trzy razy został laureatem konkursu Warszawski Znak Jakości, w którym o sukcesie decydują głosy klientów. Szczególnie dumny jest z godła, które wisi dziś w Senacie (zrobił je z bratem i jednym z pracowników). Dwa lata grawerował tysiąc tablic z nazwiskami żołnierzy pomordowanych na Wschodzie, które można oglądać w Katedrze Polowej przy Długiej. Z jego pracowni pochodzą też tablice wiszące na polskich ambasadach. Marian Cegielski graweruje na wszystkim - od napisów na zegarkach po starą broń. W jego zakładzie powstają też służące do plombowania pokojów metalowe pieczęcie. Ale mody w branży pana Mariana się zmieniają. - W ostatnich latach "komuny" grawerowałem bardzo dużo rodowych herbów - wspomina. Zdarzyło mu się też robić szyld do stajni (z imionami konia i jego rodziców). Od dwóch lat w nieskomplikowanych zleceniach pracowników wyręcza komputer i specjalny ploter. - Ale komputer też musi obsługiwać grawer, inaczej efekt bywa nieszczególny - mówi Marian Cegielski. Podkreśla, że lubi ręczną robotę. - Zdarza się, że siedzę w zakładzie po 10-12 godzin. Nie wyobrażam sobie innej pracy. Jeśli materiał jest wyjątkowo twardy, grawer chwyta za najbardziej niezawodny ze swoich rylców. Zrobił go własnoręcznie z przedwojennej brzytwy, którą golił się jego ojciec. PIOTR KARDAŚ WAW

Zobacz także

Nasz newsletter