Dokumentowanie walk powstańczych w trakcie powstania i po jego zakończeniu w formie dzienników i pamiętników liczy już niemało pozycji, tym niemniej odkrywanie kolejnych takich zapisków jest w dalszym ciągu pasjonujące. Do takich należy także odnaleziony niedawno w IPN „dziennik powstańczy” napisany przez ppor. Marię Umińską ps. Myszka w obozie jenieckim, do którego trafiła po upadku Powstania.
Obejmuje on zapiski od 1 sierpnia do 9 września 1944 r., który to czas spędziła głównie w kamienicy przy ul. Jasnej 22, gdzie początkowo mieściła się siedziba Kwatermistrzostwa Okręgu, a potem w budynku banku PKO[1] na rogu ul. Jasnej i Świętokrzyskiej.
Fot. Dawny budynek PKO, obecnie Poczta Główna w Warszawie. fot. Janusz Bielicki
Przywołuje obraz walk i trwania na pozycjach, obserwowany praktycznie tylko z tych dwóch miejsc, od dnia wybuchu powstania do dnia wycofania się ostatnich obrońców z ruin PKO, tej okazałej początkowo budowli. Postać ppor. Marii Umińskiej ps. Myszka pojawiła się już na stronach MPW przy okazji przypomnienia postaci jej męża - ppor. Jerzego Umińskiego ps. Zbroja, a to w związku z rozwikłaniem tajemnicy znanej fotografii z czasów powstania, dokumentującej wydobywanie się powstańców z kanałów na Mokotowie przy ul. Dworkowej oraz późniejszymi jego losami. Przed przywołaniem zapisów jej powstańczego „dziennika” warto więc pokrótce przywołać i jej sylwetkę.
Fot. Maria Umińska ok.1940 r. Fotografia udostępniona przez p. J. Bielickiego
Zanim w czasie powstania znalazła się w Śródmieściu Warszawy w dyspozycji Oddziału IV Okręgu Warszawskiego AK w jego służbach kwatermistrzowskich, miała już za sobą doświadczenia z konspiracji, a wcześniej także z kampanii wrześniowej 1939 r. Pochodziła zaś z ziemiańskiej rodziny z ziemi dobrzyńskiej, z tamtejszego majątku w Kisielewie opodal Dobrzynia nad Wisłą i była córką Tadeusza i Zofii Nowców, a wnuczką Władysława Nowcy i Marii Wilhelminy Chlebowskiej z d. Zielonka (ze strony ojca) oraz Jana Dunin-Karwickiego i Marii z d. Bielickiej (ze strony matki). W 1936 r. zamieszkała na Rakowcu, gdzie jej małżonek Jerzy Umiński - absolwent SGGW, został z poręki prezydenta Stefana Starzyńskiego zarządcą tamtejszego miejskiego majątku ziemskiego. We wrześniu 1939 r., po uprzednim zmobilizowaniu jej męża i w trakcie ciężkich walk o Warszawę, zdecydowała opuścić Rakowiec, zabierając synów(Andrzeja ur. w 1932 i Marka ur. w 1937 r.) i prowadząc własny samochód - ŝkoda wyruszyła na wschód.
Fot. Rakowiec lato 1939 r., Maria Umińska z synami Andrzejem i Markiem. Fotografia udostępniona przez p. J. Bielickiego
Po niezliczonych przygodach dotarła tam nawet do strefy zajętej już po 17 września 1939 r. przez wojska sowieckie. Widząc jednak co się tam dzieje, zawróciła i szczęśliwie powróciła do Warszawy, gdzie po zakończeniu kampanii wrześniowej powrócił szczęśliwie także jej mąż. Ponownie osiedli w Rakowcu, gdzie mogli dalej pracować, już jednak tylko jako zwykli pracownicy, bo zarządcą został Niemiec. Wkrótce oboje przystąpili do konspiracji. W 1944 r. Jerzy Umiński znalazł się w strukturach mokotowskiego pułku „Baszta” – Obwodu V AK, a Maria w Wydziale IV OW AK w służbach kwatermistrzowskich. Wybuch powstania zastał ją w siedzibie tych służb, początkowo na ul. Jasnej 22, a potem w budynku banku PKO u zbiegu ulic Jasnej i Świętokrzyskiej. Podlegała tam mjr. Badaczowi (Tadeusz Dołęga-Kamieński[2]) i kpt. Meta (Edward Sokopp). Na kartach jej dziennika pojawiają się też inni koledzy i dowódcy, z którymi współpracowała – m.in. Kazik (Stanisław Wołczaski), Tosia (Antonina Kłopotowska), Misia (ppor. Maria Fedorowicz), Marynka, Henryk (ppor. Henryk Kraczkiewicz), Lidia (Lidia Grzędzińska), Magda (Wanda Siemińska), Mięta (ppor. Mieczysława Kizeweter), Magura (por. Krzysztof Breza), kpt. Nowina (Bolesław Witkowski), Witold(sierż. pchor. Eugeniusz Bielawski), Maks (Maksymilian Wójcik), Hanka (Hanna Skrzyńska), a także m.in. ks. Biblia (ks. Stefan Kowalczyk), Barycz (por. Władysław Słomiński), Radost (mjr Wacław Kuliszewski), Kiliński (mjr Mieczysław Nitecki), Minerał (ppor. Julian Fedorowicz), Dębiec (ppor. Józef Downar-Zapolski), Polżan (kpt. Czesław Smoczyński), Chirurg (mjr Stanisław Weber) i Monter (płk Antoni Chruściel). Pojawiają się także w przypomnieniach: Jerzy (mąż „Myszki” – ppor. Jerzy Umiński, Mama (Zofia Nowca z Dunin-Karwickich) i synowie (Andrzej i Marek Umińscy). Dziennik pisany był ołówkiem na wąskich skrawkach papieru.
Fot. Skan jednej ze stron pamiętnika Marii Umińskiej. Udostępnił p. J. Bielicki
Oto w zachowanej oryginalnej formie, zapisy odnalezionego dziennika-pamiętnika ppor. Marii Umińskiej ps. Myszka:
„1/8-44 r. Brak papieru w obozie, gdyby nie to spisałabym dokładniej wypadki 6-ciu miesięcy, które były tak inne od dotychczasowego życia mojego. 1-go sierpnia wyjechałam o 7-mej rano z Rakowca by na 8-mą być na Powązkach gdzie C. czekał na mnie już. Deszcz leje. Na rogu Raszyńskiej i Nowogrodzkiej zatrzymuje nas posterunek żandarmerii. Rewizja i nic, szczęśliwie. Na Towarowej pierwsze trupy, wrażenie przykre i myśl przelatuje – może to już! W drodze z Powązek do „Romy” trudno przejechać – strzały i obławy. Stamtąd jedziemy na Powiśle. Zmoknięta jestem kompletnie. W „Romie” spotkanie z „Dębcem” i naszym furmankami z Rakowca, godz. 11-sta odprawa kwatermistrzów rejonowych u Kazia. Wpada Magda z pocztą. Godzina V – 1.08.44 godz.17-ta. Siedzimy jak na rozżarzonych węglach, rozpisuję z Misią zawiadomienia. Trwa to do 13-tej. Idziemy we troje do Mamy na obiad. Pożegnanie rzewne. Matuś mówi:„z Bogiem”. My:”nie na długo”. Przekonana byłam, że najwyżej tydzień i sprawy taki obrót wezmą, że zobaczymy się. Jakże się myliłam! Ostatnie dyspozycje, prośby o opiekę nad chłopcami i już pędzę na miasto. Marszałkowska – Meta, Jasna i tu go nie ma. Długa – ks. Biblia. Załatwiłam i pędzę na Leszno, gdzie mamy się spotkać z C. i Misią. Koło Arsenału strzelanina. Chowam się do bramy. Po chwili wychodzę i pomimo pustki na ulicy idę na Leszno. Udało się. Hanka czeka niespokojna. Później czekamy razem. Maks wpada na chwilę – jest na piętrze tuż obok. Strzelanina rozpętała się na dobre. C. nie przyszedł. Godz.7-ma kładę się spać zrozpaczona tragikomedią sytuacji. Czekać i walczyć tyle czasu i przespać pierwszą noc zrywu na osobności u Hanki. Zmęczona przepracowanymi dwoma dniami i nocami zasypiam i tylko czasem budzę się na ciężkie huki ciężkiej broni.
2/8 5-ta rano zrywam się z łóżka z postanowieniem wyruszenia w drogę na Jasną. Pewnie tam czekają i mogą myśleć, że nie stawiłam się na godz.V?! Wychodzę z Hanką. Na Lesznie pusto i jakoś blisko nie strzelają. Dopiero za Żelazną Bramą zaczyna być gorąco. Zewsząd strzały i trudno zdecydować się na dalsze skoki w poprzek ulicy. No, hej! Między budkami okrąglaka przemykamy się Graniczną, Królewską – oj, jak tu gorąco. Przeskakujemy Marszałkowską – piorą z Saskiego i „Pasty”, i biegiem w plac Dąbrowskiego. O Boże – nasze placówki – opaski na rękawach. Jeszcze chwila i jesteśmy na Jasnej. Wchodzę na podwórze. Z balkonu wita mnie Meta swym okrzykiem: „Myszka” przyszła. Jedna z tych najlepszych chwil. Okazało się, że większość po różnych perypetiach dopiero dziś doszlusowała. Są prawie wszyscy – biuro zaczyna się organizować. Lokal duży (…) Ja zostaję przydzielona do kancelarii Kwatermistrza Okręgu. Zakładam dziennik podawczy, dostaję moc legitymacji od K. do stemplowania. Każdy łapie się za swoją robotę. Radost jest u nas jako szef wydziału organizacyjnego. Pokazuje mi drogę piwnicami do Victorii gdzie Monterz Szefem Sztabu urzęduje. Dziś po raz pierwszy widziałam Chirurga. Na podwórku stoi parę samochodów koło których chłopaki się kręcą. Błyszczy wszystko gotowe do startu. Dzień schodzi na urządzaniu biura. Poznaję naszą osłonę: Wilk choć chory stawił się; Barycz – sympatyczny Pan pomaga mi w stemplowaniu legitymacji całą noc. Witold, z którym rozmówkę sobie ucinamy. O 5-tej rano Misię budzę – sama kładę się – zmiana. Wszystko przy akompaniamencie strzałów bliższych i dalszych. Broni prawie nie mamy. 5 rewolwerów szybko rozchodzi się z szuflady Badacza. Sytuacja żywnościowa nieciekawa. Tymczasem społeczeństwo nas dokarmia. Wiadomości z miasta dobre, opanowujemy coraz więcej ulic. Tygrysy często wjeżdżają od pl. Dąbrowskiego i od Napoleona., ale nasi chłopcy przepędzają je. Butelki z benzyną są główną bronią. Figle też nie są zaniedbane. Chłopcy Mety postawili butelkę na środku jezdni, od której sznurki przeciągnięte do obydwóch bram podejrzanie wyglądają. Tygrys nadjechał, zobaczył i zawrócił. Śmiechu co niemiara. Co chwila Meta wpada z wiadomościami i meldunkami, wszędzie go pełno. Przyniósł mi zdobyczne na Niemcach cukierki, rodzynki, migdały. Z przyjemnością jemy bo głodni jesteśmy.
3-go zaczynają patrolować samoloty i w porozumieniu z „gołębiarzami” zaczynają nasz ostrzeliwać z broni pokładowej. Z przykrością konstatuję nastrój nerwowy. Na wyraźny rozkaż grupujemy się w hollu. Nie podoba mi się to. Obserwuję Metę, który jeden wyłamuje się, biega wszędzie i robi wrażenie że bawi go to. Lubię go bardzo i jest mi najsympatyczniejszy z całego zespołu. Myślą wybiegam do Mamy i chłopców, co porabiają i czy nie są w niebezpieczeństwie! Meta zainstalował radio. Słuchamy wszyscy audycji z Londynu. Komunikat podaje, że Warszawa chwyciła za broń i walczy! Hymn – duże wzruszenie. Druga noc przy robocie. Strzelanina się nasila.
4/8 Tańce zaczynają się na dobre. Ostrzał ze wszystkich stron i z samolotów. Pikują wyraźnie na Komendę i ostrzeliwują. Pierwsze bomby też padają. Zniszczenia naokoło duże. Na Szkolnej masę ofiar. Schodzimy do piwnicy, wracamy, znów schodzimy i tak cały dzień. Śledzimy pilnie audycje radiowe, ale...
5/8 Trudno coś zrobić bo bomby wokół padają na przemian z ostrzeliwaniem. Szyby lecą, domy wokół się walą. Schodzimy do piwnicy i prawie że nie można wyjść z niej. O 16-tej 3 bomby w nasze mury. Nas zasypało ale jest drugie wyjście. Śpiewamy Te Deum dziękując za ocalenie. Zapada decyzja – przechodzimy do P.K.O. Strasznie nie do poznania zmieniona Jasna: ruiny i trupy. Schron szpitalny P.K.O. zapełniony rannymi – widoki i zapach niesamowite. Śmieją się z naszej kawalkady – jesteśmy czarni od sadzy. Składamy rzeczy na II poziomie i kolejno idziemy się myć. Następnie kładziemy się na spoczynek w strasznie wilgotnym i zimnym pomieszczeniu. Dostaję płaszcz Mety. Drżę z zimna lecz znużona i niewyspana zasypiam. Świst pikujących samolotów ciągle mam w uszach, wydaje się że to piekło trwa.
Fot. Panorama Warszawy z Prudentialu - widok w kierunku zachodnim. Wśród widocznych budynków m.in. gmach PKO na rogu Jasnej i Świętokrzyskiej, kościół Wszystkich Świętych przy pl. Grzybowskim, centrala PAST przy Zielnej 39. Autor: Sylwester Braun "Kris". Zbiory MPW.
6/8 Od rana porządkowanie sejfów i urządzanie tam biura. Podoba nam się to, jest bezpiecznie i przyjemnie. A więc półkolisty holl, gdzie przy ladzie Wilk urzęduje. W głębi gabinet Kwatermistrza, gdzie i my urzędujemy z Misią i Tosią. Dalej okrągły pokój z kabinkami, tam każdy ma przydzieloną przegródkę. Sanitariat w głębi na prawo, za nim Magura i magazyn, gdzie króluje Mięta, Martynka i Henryk. Po takim urządzenia zaczyna się robota! Trudna to i ciężka praca. Nie wyobrażałam sobie, co to za odpowiedzialna funkcja – Kwatermistrz Okręgu. Powoli zresztą okazuje się, że K.G. i Obszar zawiódł więc Badacz stał się dyktatorem żywnościowym dla walczącej Warszawy. Interesantów coraz więcej. Wszyscy wołają o przydziały żywnościowe. Dramat polega na tym, że magazyny palą się jedne po drugich. Poza tym tak są zgrupowane, że są głównie w zasięgu niemieckiego stanu posiadania. Walka się przedłuża i nie ma zamiaru wejść w stadium końcowe, trzeba przeto myśleć – skąd żywność zdobyć. Kiliński staje na czele Komisji rekwizycyjno–exploatacyjnej. Sztab jego powiększa się z dniem każdym. Zaczynają się rekwizycje nie zawsze prawne. Coraz częściej słyszy się zastrzeżenia pod adresem G.E.R-u i następnie przekleństwa, skargi, protesty i procesy karne. Organizuje się grupa transportowa, która ma za zadanie donoszenie produktów żywnościowych do centrum z prowizorycznych magazynów. Trudna to praca, element różny, dużo ofiar. Prowadzi kpt. Nowina przy pomocy Lidii, która wykazuje wiele zmysłu organizacyjnego i odwagi. Ja mam powierzony referat legitymacji i przepustek. Radost dał do zrozumienia, że dobrze to prowadzę i czuję, że ma zaufanie do mnie i cały ten dział na moje barki złożył. Prócz tego pomagam Misi w kancelarii, dziennik podawczy itd. Od rana do wieczora niekończąca się kolejka interesantów. Okropnie to męczące. Na osobiste sprawy nie ma czasu zupełnie. Prawie nie wychodzę z biura. Praca od 8-mej rano do 1-ej w nocy. Hiobowe wieści z miasta. Upadła Wola, Ochota i kolonia Staszica odcięte – Ukraińcy tam mordują! Starówka broni się. Warkot samolotów, huk dział i bomb potwierdzają te wiadomości. Zaczyna się wędrówka ludności z dzielnic zajmowanych przez Niemców. Początek pożarów.
Fot. Powstaniec schodzący z dachu po zatknięciu polskiej flagi na kopule gmachu PKO przy ul. Jasnej 9 / Świętokrzyskiej 31/33. 2 sierpnia 1944. Autor zdjęcia: Czesław Kotlarczyk "Czema", PSW
10/8 Niezapomniany, okropny i wspaniały w swej grozie widok płonącej Warszawy z tarasu 8-ego piętra P.K.O. Rozszalały żywioł ognia potężnieje i zbliża się, opasuje nas coraz ciaśniejszym pierścieniem. Z całą premedytacją wykonują swoją zapowiedź Niemcy – spalenia Warszawy! Straszne! Czołgami atakują pędząc ludność cywilną przed tem każąc im rozbierać barykady. Padają niewinni od polskich kul, ku chwale Ojczyzny!
15/8 Pierwsze zrzuty angielskie! Noc szalona. Po zapowiedzi szyfrowanej przez radio zrzuty kontenerów broni i amunicji. Niewiele ale ile to ducha dodało naszym chłopcom, którzy nie mają ładunków! Pewnie nadejdą następne zrzuty!!! Lecieli z Włoch wśród strasznych warunków atmosferycznych – połowa zaledwie doleciała. Kilka strącono nad War. Podobno 50% wpadło w ręce Niemców. Codziennie czatujemy przy aparacie – nic. Słowa pociechy i uznania, jakieś szyfry i nic. Starówka broni się, musi się bronić żeby stan posiadania się nie zmniejszył! Meta delegowany na Leszno do Maksa i do swojego plutonu Orląt. Ma za zadania zbadać sytuację na Lesznie i z nimi wszystkimi dołączyć do Komendy. Wypad na krótko. Przedłużył się na skutek sytuacji bojowej. Stare Miasto odcięte. Łączność tylko kanałami. Coraz gorsze stamtąd wieści przychodzą – w P.K.O. gorączkowa praca wre. Nastrój minorowy wzrasta. Spodziewana pomoc nie nadchodzi. Zapasy żywności kończą się. Z chlebem najgorzej! Młyn pod ostrzałem, piekarnia Bernatowicza pod ostrzałem bomb i krów. Por. Janek dzielnie trwa na posterunku. Codzień raporty zdaje, ale wali się i pali. Ofiar bez liku. Kilka spacerów moich po mieście potwierdza spostrzeżenia innych. Mogiły, barykady, leje po bombach, pożary! Granatniki walą w K.B. na Siennej. Nareszcie jakiś kontakt z kimś bliskim, Stach Now. przyłącza się do nas. Ma referat mięsny przy GERze. Nieciekawe stosunki z Kilińskim. Coraz bardziej podejrzaną wydaje się działalność tego pana. Kazio choruje, przychodzi do mnie czasem – mizerny. Co mogę dziele się z nim, ale b. ograniczone są moje możliwości. Po prostu głodna jestem, dobrze że papierosów nie brak.
20/ Zdaję sobie sprawę z beznadziejności sytuacji. Nie dzielę się tymi spostrzeżeniami z nikim. Humor dla wszystkich i twarz pogodna. Nie boję się. Czuję wokół sympatię. Każdy choćby najsilniejszy potrzebuje pociechy. Padają pamiętne słowa podczas audycji z Londynu. „Jeśliby pomoc nie miała nadejść dam wam znać”- Mikołajczyk. Czuję podświadomie, że nie nadejdzie. Nawiązuję kontakt z Jerzym na Mokotowie. Czuję się sama, b. sama i zaczynam na wszelki wypadek przegląd życia. Przyjemność sprawia mi słuchanie Mszy Św. Przystępuję do spowiedzi. Ze zdrowiem źle. Jestem słaba, kaszlę i gorączkuję. Życie w piwnicy robi swoje. Kartka od Mety ze Starówki. Jaki miły – do mnie napisał. Gnębią mnie osobiste przykrości, nieporozumienia w naszym gabinecie. Chciałabym się wyrwać ale nie mam do kogo no i czasu brak. Roboty huk. Osobiste spostrzeżenia co do dowództwa i innych panów pułkowników!: Myślę, że nie dorośli do swoich ról. Osobiste sprawy na pierwszym planie stawiają z krzywdą rzeczy naprawdę ważnych.
Oj niedobrze! Protekcja znów wszędzie. Badacz nadzwyczaj prawy człowiek widzi to i wścieka się. P. jeden – Radost– to naprawdę wyjątek. Ogromnie go lubię i szanuję. Jest między nami jakby ciche porozumienie. On też widzi co się dzieje. Pecha ma ten człowiek: stracił na Jasnej brata, syn ciężko ranny, on sam choruje. W końcu sierpnia przeszedł na Warecką na inne miejsce i tam zginął. Okropne wrażenie na mnie jego śmierć zrobiła. Szkoda takiego człowieka.
25/8 Nareszcie Meta wrócił. Jakoś raźniej mi się zrobiło na duszy. Mizerny, ale trąci bohaterem. Inny świat Starówka. Okropne zniszczenia, bohaterstwo, beznadziejność – jeszcze gorzej niż tu. Zupełne zniszczenie. Nieprzerwany ogień z ziemi i powietrza. Powoli wracają wszyscy. Jeden oddział w pełnym rynsztunku wrócił przez Saski w nocy; drugi przez Żelazną, prawie wszyscy ranni – ostrzelani. No i kanałami płyną resztki pozostałe z dzielnych obrońców Starówki. Niesforny element – zaczynają się rabunki i wykorzystywanie sytuacji w glorii bohaterstwa. Zdemoralizowani, ale są i tacy którzy natychmiast dołączyli do 1-ej linii frontu. Żandarmeria z Polżanem na czele często ma polecenia wykonania pilnych określonych zadań. Nie wspomniałam jeszcze o jeńcach niemieckich. Nie było ich dużo – koło 100. Umieszczono ich z początku ponad nami, dopiero na protest Badacza przeniesiono ich do schronu na najniższy poziom. Był wypadek ucieczki. I tak wiedzą wszystko o P.K.O. i wewnątrz mają swoich czego dowodem namacalnym jest macanie z góry i z działa okrętowego, które wstrzeliwuje się w P.K.O.
28/8 Wody już nie ma w wodociągach. Elektrownia zajęta. Studnie oblężone. Ludność cywilna pokrzywdzona, zaczynają się poważne zadrażnienia. W podziemiach magazynuje się woda na wszelki wypadek. Do mycia wydziela się kubeczkami. O moich nic nie wiem. Jerzy pisał, że może są pod War. Dziwnie jestem zrezygnowana.
1-ego września zaczyna się „taniec” na dobre. Od rana bombardują i ostrzeliwują. Nasi chłopcy trzymają dzielnie Królewską, ale napór duży. „Cielak” nie próżnuje. Adria zrąbana, dużo ofiar. Jesteśmy bez światła, świece, wentylatory nie działają – okropnie duszno. Wszystko naokoło się pali. Trudno dotrzeć do P.K.O. Czekamy na decyzję przejścia na południową stronę Alei Sikorskiego. Kazik wpadł nad wieczorem – bał się o mnie. Jasna, Moniuszki, Świętokrzyska w ogniu. Necio zapowiada atak na P.K.O. na dzień następny.
2/9 Jest niedziela. Msza św. w hollu godz. 7-ma rano. Pod koniec nabożeństwa pierwsze bomby. Nikt się nie ruszył. Śpiewamy „Boże coś Polskę”. Ledwo skończyło się nabożeństwo rozszalał się atak. I tak już trwało do wieczora. Dwanaście godzin bez przerwy. Piekło kompletne. Cały budynek chodzi, nieustający jazgot strzałów, wybuchy bomb i ten „Cielak”! Schodzą z górnych pieter na dół. Twarze wystraszone, nerwowe. Podrywają się na głos „pali się II-gie piętro”. Idziemy ratować. Łańcuch z ludzi stworzony do podawania wody. Co i raz ktoś wpada przynosząc straszne wiadomości z miasta! Alkazar! Znikąd pomocy – radio zamilkło, bo prądu nie ma. Meta wpada i już go nie ma. Ale miło choć spojrzeć na niego. Nie jest lubiany. Może właśnie dlatego w tej chwili jest mi bliższy niż kto inny. Wymykam się czasem z gabinetu aby poszukać go oczami w tłumie stłoczonym w każdym biurze. Aha! Jest rozmawia z X, ale to dobrze że jest.
3/9 to samo od rana ostrzał, bomby, pożar i tak bez końca do wieczora. Nic nie jemy, bo wszystkie kuchnie poniszczone. Wieczorem Lidia i Nowina ratują nas zacierkami, oh - jakie były dobre! Od 2 dni wino czerwone i konserwy mięsne w minimalnych ilościach! Powietrza brak, a robota musi iść. Znowu pożar, w końcu opanowany. Wieczorem dał się Monter przekonać, że w takich warunkach kwatermistrzostwo nie może funkcjonować i daje rozkaz przejścia na tamtą stronę Alei. Pakowanie pieniędzy, materiałów piśmiennych i trochę żywności. Meta, Barycz i Magda idą wyszukać kwaterę. My wyruszamy o 11-tej w nocy. Niebywałe wrażenia przy wyjściu z P.K.O. Brama rozwalona, wkoło szkielety popalonych dogasających domów. Na ulicy Św.krzyskiej idzie się po rumowisku ze zwalonych domów na wysokości 1/2-go piętra, na Jasnej na wysokości I-go piętra. Pełno niewypałów. Ciemno – tylko oświetlenie dogasających pożarów pozwala na uciążliwy marsz ciągle po tych zwaliskach cegieł i belek. Koszmarny marsz! Docieramy do Aleji. Przejście dogodne, nie strzelają. Rów wykopany w poprzek, trzeba schylić się dobrze i przebiec. Tak, po tej stronie Aleji inny świat. Idę ze zdziwieniem patrząc na domy stojące w zadumie z ciemnymi oknami o dziwo szybami niewybitemi. Ludzie normalnie mieszkają, śpią w mieszkaniach swoich. Jak to dziwne się wydaje po dwumiesięcznym gnieżdżeniu się w piwnicy, po spaniu na twardej podłodze w brudzie i zimnie. Po tym okropnym zniszczeniu tamtej strony miasta!
Magda prowadzi nas Kruczą, Wilczą (aha i tu strzelają) do Komendy Placu. Stamtąd podwórkami do Skorupki gdzie chwilowo mamy się zatrzymać na resztę nocy. Kładziemy się pokotem na ziemi. Oj co za pluskwy! Wcale nie spałam.
5/9 Następna kwatera u doktorostwa na rogu Skorupki i Hożej. Znowu urządzanie ale nieprzyjemny lokal.
7/9 Misi imieniny, wieczorem kanapki, wódka, kawa, ciastko kruche. Następnego dnia i tutaj zaczyna się ostrzał. Wyruszamy na Marszałkowską. Wszędzie przejścia podwórkami, piwnicami, przekop pod Marszałk. Idziemy do Wujka na Hożą – świetny podwieczorek, dobry nastrój, ale trzeba wracać. Na mp bura za długą nieobecność. W nocy wyprawa do P.K.O. po różne pozostawione rzeczy. Minerał opowiada po powrocie co za straszny widok przedstawia P.K.O. Rumowisko, wchodzi się od Jasnej po drabinie, rozwalone wszystko prócz naszych sejfów. Schron szpitalny w proszku – okropna woń rozkładających się trupów, górne piętra zwalone. No ale ostrzał był aż do skutku.
9/9 Tak nas macali na Hożej i Skorupki, że w końcu przenieśliśmy się na Koszykową 35 do mieszkania Zarembów. Bałagan wielki i ciasno ale jakoś zaciszniej. Jankowscy zapraszają nas na na pierwszą noc – korzystam, ale pluskwy, wolę już zostać tu ze wszystkiemi. Znowu praca zaczyna się tu na dobre. Robię małe wypady do Kuskowskich i na Piusa do Kochańskich. Jest tam Ewa, Stach Nowicki. Kazio jada u Wandy – ona nie wychodzi ze schronu”.
Fot. Wzięci do niewoli po zdobyciu PAST-y jeńcy niemieccy, otoczeni przez powstańców, przed kamienicą na ul. Jasnej 22 w dniu 20 sierpnia 1944. Zdjęcie autorstwa J. Joachimczyka, zbiory MPW
Dziennik ma wielki walor autentyczności. Pisany jest ówczesnym językiem z ówczesną ortografią. Przywołuje miejsca pobytu i działań ppor. Myszki, także jej szlak przemieszczania się po zrujnowanej stolicy, wygląd ruin znanych jej miejsc. Obserwuje też 1 sierpnia wybuch walk już na długo przed wyznaczoną godziną „W”, zapisując ją sama jako „V”. Prezentuje także własne bieżące oceny sytuacji, w której sama się znajduje oraz te z przekazywanych jej strzępów informacji o sytuacji w innych walczących dzielnicach miasta, tak jak one do niej docierały, w tym te od męża o rodzinie. Pisze językiem kobiety, matki i powstańczej urzędniczki, pełnej obaw, wahań i przeczuć, odczuwającej coraz większe osamotnienie i niepewność jutra, a nawet szykującej się na śmierć. To bodaj jedyny w swoim rodzaju taki zapis.
Fot. Maria Umińska 'Myszka' jako jeniec obozu
Odnaleziony w zasobach archiwum Instytutu Pamięci Narodowej powstańczy dziennik Marii Umińskiej został jej zarekwirowany przez komunistycznych funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego podczas jej aresztowania przez Urząd Bezpieczeństwa w marcu 1949 r. w Szczecinie. Po śledztwie w Głównym Zarządzie Informacji w budynku na ul. Chałubińskiego, została następnie skazana na piętnaście lat więzienia i osadzona na ul. Rakowieckiej. Z więzienia została zwolniona w 1956 r. ze względu na „stan zdrowia”.
Fot. Zaświadczenie Kwatermistrza Okręgu Warszawskiego AK dla ppor. Marii Umińskiej ps. Myszka. Ze zbiorów p. J. Bielickiego
Przyczyną uwięzienia była także antykomunistyczna aktywność Marii po powrocie z niemieckiego obozu jenieckiego Fallingbostel XI B, w którym osadzili ją Niemcy po kapitulacji Powstania. Początkowo zamieszkała bowiem w Bielsku-Białej i zaangażowała się tam w pomoc ściganym i prześladowanym przez władze komunistyczne byłym żołnierzom AK w ich wyjazdach za granicę, co było poważnym naruszeniem ówczesnego prawa. Potem wraz z mężem Jerzym mieszkała krótko w Pilaszkowie pod Błoniem, a po jego śmierci w wypadku drogowym przeniosła się do matki do Szczecina, gdzie prowadziła księgarnię i gdzie w 1949 r. ją aresztowano. Po uwolnieniu z więzienia na ul. Rakowieckiej powróciła do Szczecina i dalej prowadziła tam księgarnię. Wyszła ponownie za mąż, za przedwojennego oficera kontrwywiadu WP Władysława Adama Boczonia – także byłego więźnia z ul. Rakowieckiej. Zmarła w 1988 r. i została pochowana na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie (kw. 23A rz.8 m.11).
Autor: Janusz Bielicki
Źródła: IPN BU MBP AK Szare Szeregi 161 sygn. depozyt nr 3603 poz.28;1215.1/143; IPN BU 1558/159; Nasze Korzenie, nr 20/06.2022, ISSN 2084-2600: Janusz Bielicki, Dwór Kisielewo, jego mieszkańcy i goście.
https://www.1944.pl/artykul/tajemnica-legendarnej-fotografii-z-powstania-war,5548.html
[1]obecnie to budynek Poczty Głównej w Warszawie
[2]wszystkie pseudonimy rozszyfrowane na podstawie baz osobowych MPW