Pokażą cele bezpieki

Ministerstwo Sprawiedliwości przy Al. Ujazdowskich 11 otworzy swoje podziemia dla zwiedzających. Tuż po wojnie władze komunistyczne więziły tu byłych żołnierzy Armii Krajowej i powstańców warszawskich.

Ministerstwo Sprawiedliwości przy Al. Ujazdowskich 11 otworzy swoje podziemia dla zwiedzających. Tuż po wojnie władze komunistyczne więziły tu byłych żołnierzy Armii Krajowej i powstańców warszawskich..
Nowe muzeum ma być częścią Muzeum Powstania Warszawskiego. — Będzie prezentować opowieść o młodych żołnierzach AK, którzy walczyli z bronią w ręku. W normalnym kraju byliby szanowanymi weteranami wojennymi. W PRL wylądowali zamknięci w podziemiach - mówi Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
W gmachu, w którym obecnie mieści się Ministerstwo Sprawiedliwości, tuż po wojnie miało siedzibę Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. W okresie stalinizmu więziono tu m.in. Jana Rodowicza ps. Anoda i Wiesława Chrzanowskiego, który paradoksalnie po kilkudziesięciu latach trafił do tego samego gmachu jako minister sprawiedliwości.
— To była trupiarnia. Rozgrywał się tu dramatyczny rozdział historii Polski. Jest to bardzo ważna stacja polskiego męczeństwa - mówi prof. Władysław Bartoszewski, który w areszcie przetrzymywany był w latach 1949 — 1951 przez 18 miesięcy bez pięciu dni. - Bez prysznica, bez możliwości widzeń, bez dostępu do adwokata, bez wyjścia na powietrze. W podziemiach musiała panować cisza. Nie można było śpiewać ani nawet głośno rozmawiać - opowiada profesor.
O utworzenie w tym miejscu muzeum zabiega Światowy Związek Armii Krajowej, a jego orędownikami oprócz prof. Bartoszewskiego jest też Krystyna Zachwatowicz-Wajda, żona reżysera Andrzeja Wajdy.
Prof. Bartoszewski na prośbę Muzeum brał niedawno udział w wizji lokalnej. Przez ponad pól wieku podziemia budynku niewiele się zmieniły. W drzwiach dawnych cel nadal są judasze do obserwowania więźniów i potężne żeliwne zasuwy. Od 1956 r. nie funkcjonował tu areszt, ale cele służyły do przechowywania archiwalnych dokumentów, w jednym z pomieszczeń mieścił się warsztat.
Jedyne zmiany to instalacja przeciwpożarowa i kolejne warstwy farby, których zdejmowaniem zajęli się już konserwatorzy z Muzeum Powstania. Podczas zakończonych przed świętami Bożego Narodzenia wstępnych prac odkryli części muru z lat pięćdziesiątych znajdujące się na wysokości wzroku człowieka. Ukazało się na nim kilka napisów zostawionych przez więźniów. Na ścianie widać m.in. skreślenia służące odliczaniu dni spędzonych w zamknięciu i namalowany krzyż opatrzony słowami „Panu Jezusowi Chrystusowi”. —Napisów nie ma zbyt wiele, bo pomieszczenia były bardzo wilgotne, w okresie powojennym skuwano więc kilkakrotnie tynki — wyjaśnia Amia Grzechnik, konserwator z Muzeum Powstania.
To jednak nie koniec badań. Na razie Ministerstwo
Sprawiedliwości na mocy - specjalnej umowy intencyjnej przekazało Muzeum Powstania Warszawskiego tylko małą część pomieszczeń piwnicznych. Pozostałe mają być sukcesywnie przekazywane w ciągu tego roku. W zamian Urząd Miasta zobowiązał się znaleźć inny lokal na ministerialne archiwa. Dopiero po przekazaniu całości zostanie wykute wejście do piwnic bezpośrednio z ulicy, tak żeby zwiedzający nie musieli przechodzić przez ministerialne korytarze. Równolegle do prac konserwatorskich powstaje koncepcja ekspozycji, która znajdzie się w podziemiach. Dopiero z mą Muzeum Powstania wystąpi o fundusze z budżetu miasta. Te mogą być przyznane najwcześniej na rok 2008, i to wtedy muzeum może zacząć działać. Nie ustalono jeszcze, czy wstęp do muzeum będzie biletowany. — Nawet jeśli tak, to ceny będą minimalne - mówi Anna Kotonowicz, rzecznik Muzeum Powstania Warszawskiego. — Trzeba się spieszyć z przygotowaniem muzeum, bo ludzie, którzy pamiętają to miejsce, mają już ponad 70 lat i wkrótce może nas zanąć. A dokumenty nie zastąpią ludzkiej parnię- ci - mówi prof. Bartoszewski. - Mimo wielu publikacji na temat Powstania Warszawskiego dopiero poświęconemu Muzeum wzbudził ogromne zainteresowanie jego historią. Miejmy nadzieję że otwarcie muzeum w byłym areszcie przyczyni się do rozpowszechnienia wiedzy o ciemnych czasach stalinizmu - mówi prof. Bartoszewski.

Dziennik PEŚ Warszawa (03-01 -2007)

Zobacz także