Pożegnanie z bronią

Czy kombatanci, którzy zatrzymali na pamiątkę broń z Powstania Warszawskiego i nie mają na nią zezwolenia, mogą obawiać się prokuratora?

Gazeta Stołeczna nr 292, wydanie waw z dnia 16/12/2003OD DRUGIEJ STRONY, str. 2 [podpis] ROZMAWIAŁ TOMASZ URZYKOWSKI, ANTONI BOJAŃCZYK zbiórka dla Muzeum Powstania Warszawskiego Pożegnanie z bronią Czy kombatanci, którzy zatrzymali na pamiątkę broń z Powstania Warszawskiego i nie mają na nią zezwolenia, mogą obawiać się prokuratora? - To byłby absurd - mówi prezydent Warszawy. Inaczej widzi to dr Antoni Bojańczyk, specjalista w dziedzinie prawa karnego Tomasz Urzykowski: Miasto ogłosiło zbiórkę pamiątek dla Muzeum Powstania Warszawskiego, ale kombatantom, którzy chcieliby oddać broń, grozi więzienie. Czy ma Pan pomysł, jak rozwiązać ten problem? Lech Kaczyński, prezydent Warszawy: Myślę, że prokurator nie stanie na skrajnie legalistycznej pozycji i nie będzie się domagał ukarania kombatantów. Zwłaszcza że broń przeważnie już nie działa, a ci starsi ludzie nie stanowią żadnego zagrożenia dla porządku publicznego. Czy może Pan zagwarantować weteranom Powstania, że nie spotkają ich przykrości? - Gwarancji dać nie mogę, ale mam nadzieję, że nie dojdzie do absurdu. Kiedyś obecny premier, jeszcze jako minister, otrzymał w prezencie małą berettę. I choć nie miał pozwolenia na broń, nie pamiętam, żeby ktoś wszczynał przeciw niemu postępowanie. Co Pan radzi kombatantom? - Zachęcam ich do przynoszenia broni do muzeum. Nie wyobrażam sobie, by spotkały ich za to jakieś przykrości. Ale - zgodnie z tym, co mówi policja - muzeum musi zgłaszać takie przypadki policji i prokuraturze. Trudno sobie wyobrazić wzywanych na przesłuchanie 80-, 90-latków. - Tak, trudno to sobie wyobrazić. ROZMAWIAŁ TOMASZ URZYKOWSKI DLA GAZETY ANTONI BOJAŃCZYK doktor prawa Powstaniec, który w ukryciu przez prawie 60 lat trzymał wisa, nie miał na niego pozwolenia, a teraz broń zamierza oddać do tworzonego muzeum, może mieć kłopoty. Nie ma bowiem wątpliwości co do tego, że swym czynem realizował znamiona przestępstwa określonego w art. 263 par. 2 kk. Przestępstwo to jest zagrożone karą pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat. Rysują się dwa możliwe wyjścia z sytuacji. Jednym byłoby przyjęcie u karygodności czynu, tj. próba ustalenia, że jego społeczna szkodliwość jest znikoma i czyn nie stanowi przestępstwa (nie wszczyna się wtedy postępowania karnego). Można by zatem argumentować, że broń przechowywano w celach pamiątkowych jako cenny przedmiot osobisty. Rzecz całą jednak mocno komplikuje to, że ustawa o broni i amunicji z 1999 r. stanowi wyraźnie, że wymagane jest pozwolenie także na broń... pamiątkową. Drugim rozwiązaniem byłoby udowodnienie, że zachodzi okoliczność wyłączająca odpowiedzialność karną. Tu konieczne byłoby jednak ustalenie, że osoby posiadające broń nie wiedziały w ogóle o tym, że jest konieczne posiadanie zezwolenia na tę broń, a niewiedza ta była "usprawiedliwiona". Biorąc pod uwagę, że broń ta jest przechowywana od prawie 60 lat, trudno będzie chyba tę tezę obronić. Niemożliwe jest warunkowe umorzenie postępowania karnego, bo przestępstwo jest zagrożone karą przekraczającą trzy lata pozbawienia wolności. Pozostawałoby w zasadzie tylko ułaskawienie przez prezydenta RP albo przyjęcie stosownej ustawy abolicyjnej, tyle że można wątpić, czy to drugie rozwiązanie jest zgodne z zasadami "dobrej roboty legislacyjnej", skoro faktycznie byłby to akt adresowany do kilkunastu lub kilkudziesięciu osób. WAW

Zobacz także

Nasz newsletter