Przebudzenie idei

Od 10 lat nie zbudowaliśmy w Warszawie żadnego kulturalnego obiektu. Gigantyczne problemy mieliśmy nawet ze zbudowaniem Muzeum Powstania Warszawskiego. W tym czasie odsłonięto 621 tabliczek, kamyczków ku czci powstańców. Marnowane są tylko p

Plany budowy muzeum sztuki współczesnej Po półtora roku ciszy wokół sprawy budowy muzeum sztuki współczesnej projektu Franka O. Gehry'ego - rada powiatu warszawskiego wyraziła wczoraj "poparcie idei budowy". O idei muzeum sztuki współczesnej zrobiło się głośno w 1990 r., kiedy na prośbę Andy Rottenberg światowej sławy architekt Frank O. Gehry zgodził się zaprojektować budynek muzeum. Minęło 10 lat i nic. Nie ma wyznaczonej lokalizacji, domkniętego budżetu ani projektu budynku. Wczoraj rada powiatu postanowiła do kwestii powrócić. Uchwalone w tej sprawie stanowisko jest sformułowane niezwykle ostrożnie: "Muzeum to jest równie niezbędne, jak inne inwestycje w naszym mieście" - głosi na wstępie. Bez konkretnego terminu - W radzie powiatu powstał silny lobbing za doprowadzeniem wreszcie tego projektu do końca. Gmach muzeum jest sam w sobie dziełem sztuki. Stanie się z pewnością atrakcją turystyczną i posłuży promocji miasta - mówi Ewa Podleśna, przewodnicząca komisji kultury. - Od 10 lat nie zbudowaliśmy w Warszawie żadnego kulturalnego obiektu. Gigantyczne problemy mieliśmy nawet ze zbudowaniem Muzeum Powstania Warszawskiego. W tym czasie odsłonięto 621 tabliczek, kamyczków ku czci powstańców. Marnowane są tylko pieniądze i nie powstają żadne nowe, duże ośrodki. W stanowisku rady napotykamy kilka ogólnikowych deklaracji. Pierwsza dotyczy terminu otwarcia muzeum - miałby to być moment wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Kiedy to będzie - trudno przewidzieć. Ale gdyby nawet założyć termin 2004 r., to przy u lokalizacji i inwestorów, którzy wyłożyliby pieniądze na budowę, termin ten wydaje się mało realny. Nawet przedstawiony przez fundację Instytut Promocji Sztuki - inicjatora budowy - harmonogram budowy i jej finansowania przewiduje zakończenie prac w 2007 roku. Upatrzone lokalizacje Ale najważniejsze to ruszyć z martwego punktu i rozpocząć wreszcie budowę. Rada powiatu zwraca się w tym celu z apelem do Rady Warszawy i prezydenta miasta oraz rady gminy Warszawa Centrum i jej burmistrza o aktywne włączenie się do pracy nad projektem. - W lipcu zwróciliśmy się do gminy Centrum o poparcie i do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi - mówi Ewa Podleśna. - Trzeba szybko skupić wokół idei budowy wszystkie szczeble samorządu. Dlatego proponujemy powołanie do końca roku komitetu organizacyjnego, do którego wejdą ich przedstawiciele. Zadaniem komitetu miałoby być doprowadzenie do uchwalenia odpowiednich aktów prawnych, pozyskanie terenu pod budowę gmachu, opracowanie biznesplanu i ustalenie form finansowania inwestycji. - Mamy upatrzonych wspólnie z fundacją kilka lokalizacji. Nie mogę zdradzić jakich. Chcemy oczywiście, żeby muzeum powstało w centrum miasta. Liczymy na nieodpłatne pozyskanie gruntu, a kiedy walczy się z komercyjnymi inwestycjami, to walka jest ciężka - mówi Ewa Podleśna. Powiat przeznaczył w swoim budżecie na rok 2001 zaledwie 21 mln zł na kulturę - o 2 mln mniej niż w zeszłym roku. Dlatego będzie w stanie sfinansować jedynie powstanie biznesplanu i profesjonalnej informacji o inwestycji. Głównym zadaniem komitetu będzie więc znalezienie pieniedzy z banków i innych instytucji finansowych. - Jeśli założymy, że w budynku pomieszczą się: muzeum sztuki współczesnej, nowoczesne centrum kongresowe i część komercyjna, może łatwiej będzie nam pozyskać inwestorów - mówi Ewa Podleśna. DLA GAZETY ANDA ROTTENBERG dyrektor Zachęty Muszę przyznać, że dowiaduję się o decyzji rady od pani. Nie zostałam zaproszona na posiedzenie. Ale jestem naprawdę bardzo szczęśliwa. Może coś wreszcie drgnie w sprawie budowy muzeum. Widzę, że jest kilka osób w mieście, które uznały tę ideę za swoją. Już w tej chwili wiem, że z finansowaniem tego projektu nie będzie takich problemów. I nie będzie to odbywało się, jak to mi się wielokrotnie zarzuca, kosztem skarbu państwa, chorych dzieci, bezdomnych, nauczycieli itd. Od samorządu oczekiwałabym więc jedynie formalnego wskazania lokalizacji. Takiej uchwały, w której mówi się, że taka i taka działka jest wolna od obciążeń i przeznaczona na tę konkretnie inwestycję. Wreszcie będzie można zaprosić Franka O. Gehry'ego (to powinien zrobić oczywiście prezydent miasta czy wojewoda) i rozpocząć tworzenie projektu. Sama inwestycja przez pierwszy rok pochłaniałaby znikome pieniądze. Po otrzymaniu działki stawiamy na niej barak i umieszczamy w nim biuro projektowe. Wyznaczona przez Gehry'ego osoba koordynuje prace młodych polskich architektów tu na miejscu. Biuro projektowe w Stanach nie będzie na tym zarabiać. I przez ten rok, z gotowym projektem, możemy występować o fundusze np. do Unii Europejskiej, która mogłaby pokryć minimum 50 proc., a może nawet 70 proc. kosztów budowy. I wtedy otwarcie budynku w momencie przystąpienia Polski do Unii byłoby świetnym przypieczętowaniem naszych starań. NOT. AKA Historia muzeum Anda Rottenberg wymarzyła sobie powstanie w Warszawie nowego muzeum sztuki współczesnej w 1980 r. W 1986 r. założyła fundację Egit, której jednym z celów było zbudowanie muzeum. Starała się o lokalizację - łaźnię Diana na tyłach Chmielnej, dom braci Jabłkowskich. Udało się na krótko dostać od miasta przyrzeczenie lokalizacji przy placu Trzech Krzyży. Idea budowy odżyła w 1990 r., kiedy Anda Rottenberg poznała architekta Franka Gehry'ego. Zgodził się zrobić projekt muzeum bez honorarium autorskiego. Po kilku latach Anda Rottenberg - wówczas już dyrektor Zachęty - doszła do wniosku, że jedyną szansą na powstanie muzeum jest stworzenie fundacji - w 1997 r. powstała fundacja Instytut Promocji Sztuki. Anda Rottenberg została jej prezesem, w skład rady programowej weszli m.in.: Magdalena Abakanowicz, Mirosław Bałka, Andrzej Szczypiorski, Anna Maria Potocka. Idea zyskała poparcie m.in. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, premiera Jerzego Buzka, kolejnych wojewodów, prezydentów miasta i ministrów kultury. Poparcie to miało jednak charakter czysto dekoracyjny. Według wstępnej deklaracji premiera skarb państwa miał sfinansować inwestycję w 51 proc. i mieć pakiet kontrolny. Pozostałe 49 proc. byłoby własnością konsorcjum (firm i osób prywatnych). W 1998 r. minister Barbara Labuda zwołała posiedzenie z przedstawicielami miasta, wojewody i poprosiła, żeby zdeklarowali się w sprawie lokalizacji. Padła propozycja terenu Elektrociepłowni Powiśle, która napotkała jednak wiele przeszkód prawnych. Anda Rottenberg przycisnęła do muru prezydenta Marcina Święcickiego i wymogła wskazanie innej lokalizacji - u zbiegu ulic: Furmańskiej, Dobrej i Karowej - poniżej Pałacu Prezydenckiego. Ale to miejsce w międzyczasie zostało oddane do dyspozycji skarbu państwa. WAW

Zobacz także

Nasz newsletter