Robotnicy pracujący przy budowie apartamentowca Atelier Residence na ulicy Bagno znaleźli wczoraj w wykopie ważący ponad półtorej tony pocisk. olbrzymi pocisk. Gdyby doszło do eksplozji, jej zasięg mógłby objąć budynki stojące w promieni
Robotnicy pracujący przy budowie apartamentowca Atelier Residence na ulicy Bagno znaleźli wczoraj w wykopie ważący ponad półtorej tony pocisk. olbrzymi pocisk. Gdyby doszło do eksplozji, jej zasięg mógłby objąć budynki stojące w promieniu nawet trzech kilometrów..
Wykopany w piątek niewybuch został wystrzelony podczas II wojny światowej największego wówczas niemieckiego moździerza.
Kilka minut po godz. 11 niemal wszystkie służby miejskie zostały postawione w stan podwyższonej gotowości, gdy do centrum zarządzania kryzysowego dotarła informacja, iż w sercu miasta znaleziono ponad metrowej długości pocisk. Grozy całej sytuacji dodawał fakt, że przerdzewiały niewypał pochodził z moździerza typu Karl nazywanego przez hitlerowców burzycielem miast. Niektórzy starsi mieszkańcy podwarszawskich miejscowości do tej pory pamiętają, jak olbrzymi moździerz jechał do stolicy. – Na stację w Pruszkowie działo przejechało na specjalnych sprzężonych platformach kolejowych – mówi Kazimierz Wyborski, który w okresie Powstania mieszkał w Piastowie. – Pocisk do niego ładowano specjalnym dźwigiem. Huk wystrzału słychać było w promieniu wielu kilometrów – dodaje. Pociski Karla były przystosowane do niszczenia żelbetonowych umocnień, dlatego w kontakcie z delikatną zabudową Warszawy często nie wybuchały.
Historycy twierdzą, że wszystko wskazuje na to, iż odkryty wczoraj niewybuch pochodził z gigantycznego niemieckiego działa. – Moździerz z Warszawy, któremu Niemcy nadali imię od germańskiego Boga niebios Ziu, ostrzeliwał te rejony Śródmieścia ze specjalnej betonowej platformy ustawionej w parku Sowińskiego – mówi Piotr Śliwowski z Muzeum Powstania Warszawskiego.
Po odnalezieniu niewybuchu przy ul. Bagno natychmiast pojawiła się policja i straż pożarna, a po kilku minutach także saperzy. Funkcjonariusze przystąpili do ewakuacji okolicznych mieszkańców. Nieopodal pl. Grzybowskiego ratownicy postawili namioty, gdzie osoby starsze mogły schronić się przed upalnym słońcem. – Tu jest 216 mieszkań, połowa ludzi wyjechała na długi weekend. Ale nikt nie dramatyzuje, bo to już trzecia bomba w tej okolicy. Jednak tamte nie były takie ogromne – mówi Stanisław Korn, jeden z mieszkańców ulicy.
Saperzy, aby przetransportować pocisk na ciężarówkę, potrzebowali blisko trzech godzin. – Zadanie było niezwykle trudne i niebezpieczne, ponieważ gdyby doszło do eksplozji, mogłyby ucierpieć osoby przebywające w promieniu nawet trzech kilometrów – mówi saper biorący udział w akcji. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i o godzinie 13.50 akcja została zakończona.
Dziennik Polska Europa Świat Warszawa (09-06-2007)