Wajda, Davies, Oldakowski: jak sfilmować powstanie?

Wielka dyskusja: czy film o powstaniu warszawskim powinien być superprodukcją czy moralitetem?W tym roku mija 50. rocznica powstania „Kanału” w reżyserii Andrzeja Wajdy, pierwszego polskiego filmu o powstaniu warszawskim. Najwyższa, ...

.
Wielka dyskusja: czy film o powstaniu warszawskim powinien być superprodukcją czy moralitetem?
W tym roku mija 50. rocznica powstania „Kanału” w reżyserii Andrzeja Wajdy, pierwszego polskiego filmu o powstaniu warszawskim. Najwyższa, więc
pora na to, by powstał film o tamtych wydarzeniach opowiedziany ze współczesnej perspektywy. Polski Instytut Filmowy i Muzeum Powstania Warszawskiego ogłosiły konkurs na scenariusz filmu o powstaniu warszawskim, na który wpłynęły aż 62 scenariusze. Zwycięzca zostanie ogłoszony dopiero 1 sierpnia, w 62. rocznicę wybuchu Powstania. A już teraz wszyscy zastanawiają się, jaki powinien być film o powstaniu. Na Uniwersytecie Warszawskim
odbyła się dyskusja na ten właśnie temat z udziałem m.in. Andrzeja Wajdy i Normana Daviesa (jej fragmenty drukujemy obok). Superprodukcja, moralitet,
paradokument? Gotowej odpowiedzi nie ma. Jedno jest pewne, że film o powstaniu warszawskim na pewno zostanie zrealizowany.
Wajda: pokazać zwykłych ludzi
Dawno temu wycofałem się z jakichkolwiek ocen, bo uważam, że człowiek robiący filmy nie powinien oceniać filmów innych reżyserów. Kiedy zostałem poproszony o patronowanie konkursowi na scenariusz filmu o powstaniu warszawskim, zdziwiłem się. Zdziwiłem się, że ktoś wpadł na pomysł zrobienia takiego konkursu.
Miałem wrażenie, że ten pomysł nie płynie z głębi serca, nie wypływa z prawdziwej potrzeby, tylko jest wynikiem spekulacji: ten temat powinien zostać poruszony, bo znowu mówi się o patriotyzmie. Zastanawiałem się, dla kogo miałby być film o powstaniu warszawskim.
Do dzisiaj utrzymuje się wśród Polaków podział na tych, którzy uważają, że było ono wspaniałym zrywem narodowym i na innych, twierdzących, że powstanie zadało głęboką, niepotrzebną ranę naszemu społeczeństwu. Nie mam jednak nic przeciwko temu, by młodzi polscy reżyserzy zrobili film o tamtych młodych ludziach, a powstanie potraktowali jako tło. Taki film chciałbym na pewno zobaczyć. Cieszę się, że na konkurs zgłoszono tak dużo scenariuszy. To z pewnością znak czasu.
Natomiast jestem zdecydowanym przeciwnikiem filmu, który służyłby temu, żeby wspierać jedną ze stron w sporze o sens decyzji o rozpoczęciu powstania. Ta sprawa nie jest rozstrzygnięta. Trudno nie zadawać sobie pytania, czy musiało do tego dojść. Wolałbym jednak zobaczyć film, który pokazywałby powstanie z punktu widzenia tych, którzy podjęli tę decyzję, wydali rozkaz do walki.
Chciałbym znaleźć się wśród ludzi, którzy wtedy podejmowali decyzje, i mam nadzieję, że powstanie scenariusz filmu pokazujący powstanie warszawskie z tej perspektywy. Taki film byłby czymś nowym, odkrywałby przed nami to wydarzenie z innej strony. Interesuje mnie też punkt widzenia Mirona Białoszewskiego. Jego „Pamiętnik z powstania warszawskiego” jest głosem ludności cywilnej, której nie powiadomiono o wybuchu Powstania, której nikt nie zapytał, czy chce wałczyć i płacić za tę decyzję. Jak wiadomo, film o powstaniu już istnieje. „Kanał” jest autentyczną opowieścią Jerzego Stefana Stawińskiego. Po tamtej projekcji na festiwalu w Cannes do naszego hotelu przybiegli amerykańscy producenci i chcieli podkupić Jerzego Stefana Stawińskiego. Mówili do niego: „Pan to ma głowę. Umieścić akcję filmu w kanałach - wspaniały pomysł”. Próbowaliśmy im tłumaczyć, że to prawdziwa historia, że Stawiński brał udział w powstaniu i rzeczywiście przeszedł kanałami. Nie chcieli wierzyć. Uważali, że dopadli świetnego scenarzystę i chcieli go zabierać do Ameryki.
W Polsce ten film był na szczęście inaczej odbierany. Poza tym niewiarygodne było to, że udało się go zrealizować. Przez krótką chwilę w 1956 r. istniała wolność w Polsce i można było „Kanał” zrobić i pokazywać.
Świat miał trochę kompleksów, że nie zareagował, kiedy powstanie trwało, w związku z tym przyznał „Kanałowi” nagrodę. Nie chcę jednak powiedzieć, że mój film wyczerpuje temat Powstania Warszawskiego.

Davies: z pozycji Rosjanina i Niemca
Uważam, że historię Powstania Warszawskiego można opowiedzieć jeszcze wiele razy i to na kilka nowych sposobów. Na 50. rocznicę wybuchu powstania w 1994 roku oczekiwałem lawiny książek, dyskusji i filmów. Reżim upadł, nie było cenzury; można było powstanie analizować i interpretować. Tak się nie stało. Po 10 latach znowu czekałem.
Kiedy się dowiedziałem, że niewielu historyków zabiera się za pisanie o powstaniu warszawskim, sam postanowiłem napisać o nim książkę. Nie pisałem jej jednak z myślą o Polakach, ale o ludziach na całym świecie. Było dla mnie oczywiste, że powinienem przygotować taką publikację. W tym czasie zostało otwarte Muzeum Powstania Warszawskiego i wokół tego tematu, tak ważnego dla Polaków, zaczęło się sporo dziać.
Wydaje mi się, że ludzie potrzebowali czasu na rozumienie powstania, stąd dopiero teraz powstają scenariusze filmów dotyczące tamtych wydarzeń.
Przez lata historia powstania nie pasowała do schematu promowanego przez Hollywood. Tam nie chcieli słyszeć o klęsce. Zresztą bardzo trudno przekonać Amerykanów, że II wojna światowa nie była prosta, że nie tylko Niemcy byli wrogami. Oni wojnę widzą jak western: jedna strona ma biały kapelusz, druga czarny. Polska miała dwóch monstrualnych wrogów i to jest dla wielu niezrozumiałe. Jednak i tak wiele się zmieniło: dwa lata temu telewizje amerykańskie zrobiły aż cztery duże filmy dokumentalne o powstaniu warszawskim, w tym jeden na podstawie mojej książki. Być może wojna w Iraku, jakże niejednoznaczna, przyczyniła się do tego stanu rzeczy.
Nie znam jeszcze wszystkich scenariuszy zgłoszonych do konkursu, więc nie będę się wypowiadał na ich temat. Uważam, że dobrze byłoby pokazać powstanie oczami nie-Polaków.
Podam przykład: dostałem list z Rosji od rodziny radzieckiego żołnierza, który zginął na moście Kierbedzia właśnie podczas Powstania warszawskiego. Próbował przekroczyć Wisłę. Chciał przejść do prawobrzeżnej Warszawy. Do powstańców. Zginął od kul niemieckich i radzieckich. Strzelali do niego równocześnie. To mógłby być wspaniały scenariusz, którego głównym bohaterem byłby ten 18-letni Rosjanin.
Wydaje misję, że Polacy za bardzo myślą tylko i wyłącznie o swoich problemach. A przecież spojrzenie na powstanie z perspektywy radzieckiego bądź hitlerowskiego żołnierza mogłoby być bardzo ciekawe.

Ołdakowski: nakręcić epopeję
Powstanie warszawskie przetoczyło się po różnych ludzkich sprawach, po dylematach i uczuciach. W tym roku przypada 62. rocznica jego wybuchu. I to niesamowite, że na konkurs zgłoszono właśnie 62 scenariusze. Do tej pory było kilka filmów o powstaniu, w tym epokowy „Kanał” Andrzeja Wajdy. Wydaje mi się jednak, że uje jeszcze, co najmniej kilku. W Stanach Zjednoczonych nikt nie narzeka na nadmiar produkcji o wojnie w Wietnamie. Mimo że powstało ich, co najmniej kilkaset, kinematografia amerykańska nie jest nimi przesycona. Jeśli zaś chodzi o nasze podwórko, to w moim przekonaniu najpierw powinna powstać epopeja o Powstaniu Warszawskim, taka na miarę „Szeregowca Ryana”. Ogromna superprodukcja, z jednej strony pokazująca codzienność walki powstańczej, z drugiej zaś opowiadająca z dystansem o powstaniu. Oprócz niej powinny też być zrealizowane filmy pokazujące ten zryw narodowy z różnej perspektywy.
Czytając scenariusze konkursowe, szukamy najlepszego. Chcemy znaleźć projekt, który będzie zapowiedzią świetnego filmu. Mam trudny wybór, bo prawie wszystkie prace są profesjonalnie przygotowane i zgodne z prawdą historyczną. Zdradzę tylko, że wśród scenariuszy trafiają się perełki.
Moim marzeniem jest, by kiedyś film o powstaniu powstał w Hollywood. Najpierw jednak zróbmy dobry polski film na ten temat. I to niejeden.

Dziennika Polska Europa Świat (19-06-2006)

Zobacz także

Nasz newsletter