Zdobywanie muzeum

Pojechałem z babcią obejrzeć nowe Muzeum Powstania Warszawskiego otwarte z wielką pompą. Byliśmy w poniedziałek rano, więc ominął nas niedzielny tłum, ale zwiedzających wystarczyło na długą kolejkę.

Pojechałem z babcią obejrzeć nowe Muzeum Powstania Warszawskiego otwarte z wielką pompą. Byliśmy w poniedziałek rano, więc ominął nas niedzielny tłum, ale zwiedzających wystarczyło na długą kolejkę..
Szesnaste urodziny moja babcia obchodziła prawie 60 lat temu w gmachu PAST-y, którą zdobywała razem z koleżankami i kolegami z batalionu "Kiliński". Nie było z czego zrobić urodzinowego przyjęcia, więc zaśpiewali tylko "Sto lat". Jest tylko jedno zdjęcie babci z tego okresu, zrobione podczas polowego pogrzebu jednego z powstańców gdzieś w okolicach Zielnej. Widzę na nim drobną dziewczynę w sportowej marynarce narzuconej na letnią sukienkę i furażerce z orzełkiem. Jej pseudonim - "Młoda" - pasował do niej bardzo dobrze. Pojechałem z babcią obejrzeć nowe Muzeum Powstania Warszawskiego otwarte z wielką pompą. Byliśmy w poniedziałek rano, więc ominął nas niedzielny tłum, ale zwiedzających wystarczyło na długą kolejkę. Staliśmy dobre trzy kwadranse na ulewnym deszczu. Wiem, że muzeum robią historycy. Nie trzeba być jednak jasnowidzem albo nawet meteorologiem, żeby przewidzieć pogodę w Warszawie na początku sierpnia - w grę wchodzi albo ulewny deszcz, albo upalne słońce. O tym, by zabezpieczyć dawnych powstańców (o innych zwiedzających nie mówiąc) przed pogodą, nikt nie pomyślał. Zrobienie daszku dla kolejki z kawałka blachy wymagałoby minimalnego wysiłku wobec skali prac budowlanych prowadzonych w muzeum. Wymagałoby jednak też pomyślenia o innych gościach niż VIP-y, którzy nie muszą stać w kolejce. Nasze zwiedzanie trwało nieco ponad kwadrans i to bynajmniej nie dlatego, że przebiegliśmy przez dwie sale, z których dziś składa się muzeum. W środku jest kilka gablot z pamiątkami i trochę zdjęć. Część zdjęć można oglądać przez umieszczone w ścianach wizjery przypominające zabytkowy fotoplastykon z Alei Jerozolimskich. To oryginalny pomysł, ale diabeł siedzi w szczegółach: kilka wizjerów umieszczono tak wysoko, że niższe osoby muszą wspinać się na palce, żeby do nich zajrzeć, a i tak do tych najwyższych wizjerów nie dosięgną w ogóle. Nie wiem, czy muzeum "oddaje ducha Powstania", o czym dyskutują kombatanci (babcia uważa, że nie; lojalnie przytaczam jej opinię). W obecnym stanie przypomina jednak bardziej szkolną izbę pamięci, w którą ktoś włożył wiele milionów złotych i do której przejęci ideą muzeum ludzie przynieśli swoje najcenniejsze pamiątki - wiele eksponatów pochodzi z darów. Widać dużo dobrej woli i jeszcze więcej bałaganu. Strażnik pilnujący wyjścia pozwolił babci usiąść na służbowym krzesełku, kiedy czekaliśmy na taksówkę. "Młoda" nie jest już bardzo młoda i musi odpoczywać częściej niż 60 lat temu. Prywatna życzliwość obsługi nie nadrobi jednak niedociągnięć tych, którzy nie zapewnili zwiedzającym minimum komfortu. adam.leszczynski@agora.pl MET

Zobacz także

Nasz newsletter