Apolonia Wiktoria Czernik

Archiwum Historii Mówionej

Jestem Apolonia Wiktoria Czernik, z domu Szustak.

  • Rok urodzenia?


Urodzona jestem 26 listopada 1935 roku w Gdyni.

  • Gdzie pani przebywała w czasie Powstania?


W czasie Powstania przebywałam w Warszawie.

  • Jaka dzielnica?


To chyba była Wola, na Woli.

  • Rozpoczniemy od wspomnień rodzinnych. Urodziła się pani w 1935 roku, więc we wrześniu trzydziestego dziewiątego miała pani cztery lata.


We wrześniu 1939 tak, wysiedlili nas Niemcy.

  • Proszę opowiedzieć o swojej rodzinie. Kim byli rodzice, jak liczna była rodzina?


Mama Stefania zajmowała się dziećmi, nas było sporo, bo pięć dziewczynek. Dopiero w czterdziestym roku urodził się brat w Warszawie, a wszystkie się porodziłyśmy w Gdyni. Ojciec, nie wiem, oni byli wysiedleni z Gdyni i ojciec wrócił do Warszawy, bo był warszawiakiem, mama też, no i tam całą okupację byłyśmy.

  • Czy rodzice wyjechali do Gdyni budować port?


Tak, jak Gdynia powstawała, budowała się, ojciec był budowlańcem, to wodociągi, kanalizację to tam pojechał, wybudował. My się tam wszystkie porodziłyśmy. A później jeszcze wrócili do Warszawy. Za okupacji niemieckiej, pamiętam, jak w tramwajach Niemcy jeździli zawsze na przedzie, nam tam nie było wolno wsiadać do tramwaju, gdzie oni byli.

  • Proszę jeszcze powiedzieć o swojej rodzinie, tata był budowlańcem.


Wodociągi, kanalizacje – był kierownikiem budów, miał prywatne przedsiębiorstwo. A mama zajmowała się dziećmi, bo nas było sporo.

  • Co zapamiętała pani z wczesnego dzieciństwa, jakie ono było? To było takie miejsce, plac budowy, można powiedzieć.


Tak, ale pamiętam właśnie, z parku nas zgarnęli, jak warszawiaków wypędzali.

  • Ale jeszcze mówimy o Gdyni.


O, Gdyni to specjalnie za dużo nie pamiętam. Wiem, że jak wyjeżdżaliśmy, to ja musiałam koło wózka iść, bo młodsza siostra w wózku siedziała, to pamiętam, że dreptałam, trzymałam się wózeczka. Tak to za dużo nie pamiętam, tylko właśnie jak wychodziliśmy. No to tam jakoś… Jak my, czym my jechaliśmy, nie pamiętam, czy pociągiem… ale to wszystko było do tego przyjazdu.

  • Który to był rok?


Trzydziesty dziewiąty.

  • Jeszcze przed wybuchem wojny czy już po?


No nie, przed.

  • Gdzie w Warszawie państwo zamieszkali?


W Warszawie zamieszkaliśmy na Miedzianej 20, do tej pory tam ten budynek (dzisiaj widziałam) stoi, tam mieszkaliśmy. Chodziłam do pierwszej klasy. Nie wiem, czy do drugiej, tego nie pamiętam, ale wiem, że chodziłam do szkoły w Warszawie.

  • Gdzie tata pracował w Warszawie?


Tata miał swoje przedsiębiorstwo wodociągi, kanalizacje zawsze i nawet po wojnie, za Stalina, też potrafił założyć w Szczecinie. Mama pracowała, z dziećmi była. Co pani mogę jeszcze powiedzieć? Pamiętam, jak trafiłyśmy, jak nas Niemcy z Warszawy…

  • Jeszcze do tego dojdziemy. Teraz jesteśmy jeszcze przed wybuchem wojny. Jak pani zapamiętała ten dzień?


No, to było za okupacji niemieckiej, pamiętam…

  • Chodzi mi o wybuch wojny, 1 września.


To pamiętam alarmy, alarm, „uwaga dla mieszkańców Warszawy”. Jak nadlatywały samoloty, to trzeba było szybciutko uciekać do piwnicy, do schronów. Nawet w butach musiałyśmy spać, żeby zdążyć uciekać. No i nadlatywały, bombardowały, to później człowiek patrzył, czy jeszcze nasz dom stoi.

  • Dom, w którym państwo mieszkali, nie ucierpiał?


Nie, nie, nie. Nasz dom… Tak, stoi jeszcze, widzę teraz.

  • Czy tata był zmobilizowany?


Ja wiem, że był w Warszawie złapany na łapankach i wywieziony.

  • Ale chodzi o to, czy uczestniczył w walkach trzydziestego dziewiątego roku, czy był zmobilizowany?


Chyba nie, nic takiego nie pamiętam. Nie wiem, może nawet, ale on dzieciom nie opowiadał.

  • Czyli rodzina cały czas była razem?


Tak, była razem.

  • Jak wyglądało państwa życie podczas okupacji niemieckiej? Czy ojciec też prowadził swoją firmę?


Po okupacji?

  • W czasie okupacji.


No, musiał pracować, bo dzieci było dużo i…

  • Prowadził tę firmę, o której pani mówiła?


Tak. Pamiętam, jak konia przyciągnął zabitego na podwórko do nas, gdzie mieszkaliśmy, mięso rozdawał. My nie chciałyśmy tego czerwonego mięsa jeść. Wiem, że mama suszyła chleb w takim worku, żebyśmy w razie czego miały. No takie były… To pamiętam.

  • Czy był jakiś problem ze zdobyciem żywności?


No, to na pewno. Jak ojciec przyciągnął tego mięsa, koninę, później mama te chleby suszyła, to na pewno jakoś tam ciężko było, musieli się sami zaopatrywać jakoś. Na pewno oni się starali, mieli dzieci małe, to specjalnie się tam tym…

  • Dzieci głodu nie cierpiały?


Tak. No może był i chleb z cukrem, się posypywało i wodą polewało, takie jedzenie to pamiętam, było.

  • Jakieś danie szczególne może pani zapamiętała, takie typowe dla tamtych czasów?


Właśnie tę koninę zapamiętałam, no i ten chleb. Tak, no nie było – coś tam mama musiała gotować dla dzieci, bo było nas sporo. Później, jak już ojca aresztowali, to wiem, że jeździła za Warszawę i przywoziła z wiosek różną żywność dla nas, czy śmietanę, czy jajka. Czymś tam musiała jeździć, przywozić, bo w Warszawie samej na pewno nie dostałaby.

  • Jak był zagospodarowany wolny czas? Bo pani wtedy jeszcze nie chodziła do szkoły?


No jeszcze nie, jeszcze nie.

  • Siostry starsze chodziły już?


Tak. Ale my właśnie w tym, w ogródkach jordanowskich, tam były takie drewniane szopy nie szopy, baraki, takie te. Tam przygotowaliśmy się do jasełek, takie tam tańce różne uczyłyśmy się jako takie małe dzieci.

  • To było coś w rodzaju przedszkola?


Coś takiego organizowali…

  • Dom kultury?


Tak, tak, to takie coś tam było, jakiś barak taki. To nie był jakiś ładny dom kultury czy coś, tylko jakieś takie prowizoryczne.

  • Pamięta pani, w którym to było miejscu?


Nie, nie. Nawet nie wiem, gdzie ten park jest, gdzie to było. Teraz tak myślałam, gdzie to mogło być, ale [nie pamiętam].

  • Czy ma pani w swojej pamięci jakieś obrazy okupacyjnej Warszawy? Czy może widziała pani Niemców?


Widziałam, widziałam, jak oni [siedzieli] w tramwajach, przeważnie w pierwszych wagonach. Tam nie było [wolno] nam wsiadać, tylko gdzieś do drugich. Pamiętam, jak taka szubienica była, ktoś to z Polaków na pewno zrobił i swastyka Hitlera, coś tam [jeszcze], tak wisiała na takiej szubienicy – to pamiętam.

  • Gdzieś na murze to było, tak?


Gdzieś na ulicy, tak, na jakimś tam…

  • Czy pamięta pani może uczucie strachu, jakie pani towarzyszyło, czy raczej miała pani spokojne dzieciństwo?


Tak, strachu nie pamiętam. Nie pamiętam strachu, bo może jeszcze, ja wiem, za mali byliśmy, żeby się tak [przejmować].

  • Rodzina dbała o to, żeby chronić dzieci?


Tak, jakoś tak starali się nas dawać tam, żeby tak nie… No, ale jak nas później wypędzali, to pamiętam, jak zabitych jeszcze tymi karabinami tam dźgali. To pamiętam, to takie rzeczy…

  • Ale to już później, to już było w czasie Powstania.


Tak, to już później, jak już opuszczaliśmy [Warszawę] chyba.

  • Rozumiem, że nie była pani świadkiem jakichś zdarzeń na ulicach, łapanek i tak dalej.


Widziałam z okna, jak kanałami wyciągali [kogoś], z naszego domu, z Miedzianej, nie wiem, kto to był, czy z obozów jakiegoś. Otwierali kanały w nocy i wychodzili ludzie, wyciągali.

  • To było w czasie Powstania?


To było w czasie, jak jeszcze mieszkaliśmy na Miedzianej, bo to było z okna na Miedzianej.

  • Czy to było w czasie Powstania?


Nie, to chyba już… W czasie Powstania to chyba opuściłyśmy… Samo Powstanie to jeszcze byłam w Warszawie. Na samo Powstanie, jak już wybuchło, musieliśmy opuścić [Warszawę] parę dni wcześniej.

  • Chodzi mi o to, czy ten obrazek, który pani zapamiętała, wyciągania ludzi z kanałów, czy to było przed Powstaniem?


To chyba było jeszcze przed Powstaniem, tak. Bo jak było już Powstanie, to my byłyśmy wyprowadzone. Wcześniej musieli.

  • Kiedy zaczęła pani edukację szkolną?


W pierwszej klasie, w Warszawie, jak chyba miałam siedem albo osiem lat.

  • Do której szkoły pani chodziła?


Też była na Miedzianej szkoła, ale który numer nie pamiętam, nie wiem. Wiem, że szkoła niedaleko musiała być, na Miedzianej.

  • Czy zapamiętała pani może coś szczególnego z czasów szkolnych?


No nie. Mam zdjęcie z Warszawy z pierwszej klasy, zdjęcie z nauczycielką, cała klasa – to jedno mi się zachowało, to zdjęcie. A tak to… Wiem, że wszystkie na granatowo w fartuszkach byłyśmy ubrane, jednakowo.

  • Oficjalny program szkolny był bardzo okrojony, czy było jeszcze jakieś douczanie rzeczy zakazanych?


No dla starszych to były takie tajemne szkoły. Siostra najstarsza… Nie było oficjalnie w szkole dla tych mniejszych, tylko w starszych klasach to były gdzieś chyba edukowane osobno. Nie wiem, czy to prywatnie jakieś kółka były robione. To to już moja siostra najstarsza, ona miała wtedy czternaście lat.

  • Czy czuło się przed 1 sierpnia, że coś się szykuje, że coś się zdarzy?


Nie pamiętam. Te alarmy pamiętam, żeby uciekać, że nadlatują te…

  • Ale to pewnie mówimy o wrześniu, czy już o Powstaniu?


To już chyba… Tak, to już o wrześniu. Tak, te pierwsze, pierwsze dni może. No, że trzeba było, nawet w butach musiałyśmy spać, żeby szybko…

  • Ale to mówimy o wrześniu trzydziestego dziewiątego roku, prawda?


Tak, tak.

  • Chciałam już przejść do czasów przed wybuchem Powstania. Czy rodzice byli zaangażowani w konspirację?


Mama to chyba nie, bo było nas sporo, ale ojciec na pewno musiał być, bo gdzieś go nie było na noce. Chodziłyśmy patrzeć, czy jest na listach, ogłoszenie na słupach, czy czasem nazwiska jego nie ma, to musiał po nocach… gdzieś tam krążył. Mówił, że mu kule latały koło uszu, że go Matka Boska broniła chyba, bo tak koło niego świstały. Nic mu się nie stało.

  • Wspomniała pani, że tata był aresztowany.


Tak, ale to było… Był złapany, ale to na początku…

  • Proszę o tym opowiedzieć.


No, jak nie wrócił, to…

  • Który to był rok?


Na początku, chyba na początku Powstania.

  • Powstania czy okupacji?


No nie, może to był koniec okupacji… No to już musiał być okres przejściowy. Tak tych okresów teraz nie mogę pani powiedzieć, bo tak się nie orientuję, ale wiem, że była taka sytuacja, że nie wrócił i mama się dowiedziała, że wywieziony był do Berlina na roboty, rowy kopał przeciwlotnicze.

  • Mama od razu się dowiedziała o tym?


Musiała chodzić, dowiadywać [się], bo tak to… No chyba tak, musiała wiedzieć.

  • Czy był jakiś kontakt? Tata przysyłał jakieś informacje?


On miał siostrę we Włochach, tutaj pod Warszawą i chyba tam trafiłyśmy też do cioci, do Włoch. Bo my się znalazłyśmy z siostrą w Pruszkowie, w obozie przejściowym i stamtąd widocznie… Tam się ukrywał wujek, ksiądz, to mojego ojca brat i jak my tam trafiłyśmy, to poznałyśmy go, bo był po cywilnemu, jak zawołałyśmy: „Wujek”, to od razu nas stamtąd zgarnęli, wywieźli do Włoch, do cioci, do jego siostry. Tam przebyłyśmy już później całe Powstanie u niej. Widziałyśmy z dachu jak się pali Warszawa.

  • Wróćmy jeszcze do początku Powstania, rozpoczyna się Powstanie, pani z jest całą rodziną. Nie pamięta pani, czy ojciec wtedy był w domu, czy nie było go?


Nie, mama była z dziećmi, ojciec by nie usiedział z rodziną.

  • Co się wtedy działo?


Mama się starała, jeździła, przywoziła jakąś żywność. Wiem, że się znalazłyśmy jakiś czas w Końskich. Końskie koło Warszawy chyba gdzieś, nie?

  • Ale to już po Powstaniu?


To już później chyba.

  • Po Powstaniu?


Możliwe.

  • Jak zapamiętała pani te pierwsze dni Powstania?


No to te uciekanie do piwnic, te naloty, te ogłoszenia, te alarmy – tak pamiętam.

  • A jak trafiła pani na Zieleniak?


Bo my byłyśmy w parku, w parku byłyśmy – ja i jeszcze dwie siostry. Akurat chyba jak ludzi wypędzali z Warszawy, to my chciałyśmy…

  • Czy może pani określić mniej więcej, jaki to był czas, kiedy to było?


Na początku sierpnia, 3 sierpnia czy pierwszy może, coś na początku sierpnia. To my chciałyśmy wracać do domu, jedna moja najstarsza siostra, nie pozwalali nam, ale ona była odważna i uciekła do domu. A nas zapędzili z tymi ludźmi, co akurat wypędzali z Warszawy, i my właśnie trafiłyśmy z tymi ludźmi do obozu. Ale nie pamiętam, czy my jechałyśmy, czy pieszo nas zapędzili. Wiem, że byłyśmy w Pruszkowie, w takim obozie przejściowym.

  • Czyli prosto z tego parku…


Chyba tak. Tak, bo już nawet nie wróciłyśmy do domu, tak, w sukieneczkach letnich spałyśmy pod gołym niebem. Zimno już, pamiętam, było, nie można się było ani wody doprosić, bo byłyśmy za ogrodzeniem jakimś.

  • Czy to było tak od razu, prosto z tego parku do…


Tak, tak, tak. Jak nas zapędzili, to tak.

  • Czy pamięta pani może, kim byli ci żołnierze?


To chyba był Wehrmacht. To chyba był Wehrmacht. To tacy jeszcze byli… Pamiętam, jeden wziął mnie na rękę, sucharka mi dał, co mi tak smakował, pamiętam smak jego do dzisiaj. To byli Niemcy, ale z Wehrmachtu.

  • Pani miała dziewięć lat, a siostra?


Moja siostra była starsza ode mnie o dwa lata, jedenaście. Ja miałam osiem w czterdziestym czwartym.

  • Czy ktoś z ludzi, którzy byli razem z wami, z dorosłych, zaopiekował się dwiema małymi dziewczynkami?


Nie. My znalazłyśmy obrączkę, ja znalazłam, dałyśmy komuś, ale… Chleb mieli, suchary, bo wychodzili z domu, ale specjalnie nikt tam się nie podzielił sucharkiem.

  • A obrączka?


No to ja dałam obrączkę, myślałam, że może dostaniemy kawałek sucharka, ale nie.

  • Jak wyglądał ten transport do Pruszkowa?


Nie pamiętam tego transportu, jak to było. No właśnie tego nie pamiętam, nie wiem dlaczego.

  • Czy to było koleją, czy szła pani na piechotę?


No właśnie nie pamiętam. Może jakimś wagonem, na pewno jakimiś wagonami nas tam wsadzili, bo to było daleko.

  • Czy dużo było ludzi tam zgromadzonych?


Dużo, tak, dużo było, na tym Zieleniaku. To się nazywał Zieleniak chyba, to miejsce.

  • No tak, tylko że na Zieleniaku działy się straszne rzeczy, brygada RONA tam dowodziła, a z tego co wiem, tam gdzie pani była, było w miarę spokojnie, nie było gwałtów, mordów.


Może na samym początku w pierwszych dniach, co my byłyśmy wyprowadzone, bo na początku dzieci wyprowadzili, ktoś tam się nami zajął. A tam mogły się dziać różne rzeczy, ale tego nie wiemy. My byłyśmy akurat wyprowadzone.

  • Proszę opowiedzieć, jak było w Pruszkowie? Trafiła pani do obozu przejściowego…


Tak, do Pruszkowa. No i w Pruszkowie jak trafiłyśmy do tego obozu, opuścili nas, patrzymy, po cywilnemu ubrany był mojego ojca brat – ksiądz Zygmunt.

  • Ale mówiła pani, że ten ksiądz to był w sierocińcu, to spotkanie, a my jesteśmy w Pruszkowie. Jak się panie wydostały z Pruszkowa?


Właśnie on jak zobaczył nas, bo my go poznałyśmy…

  • Czyli on był w Pruszkowie?


Tak, tak. […]

  • Jeszcze raz pytanie o Pruszków i o to, jak dwie małe dziewczynki, które się tam znalazły same, zostały z tego Pruszkowa wyprowadzone?


Ktoś nas, jakieś Polki, musiały wyprowadzić, bo to było… To było w jakimś obozie, tam były jakieś baraki, coś było.

  • W Pruszkowie?


Tak, bo my między takimi kotłami byłyśmy schowane. Takie lady i takie kotły, tam byłyśmy schowane, ale w nocy musieli nas stamtąd wyprowadzić. To wtedy jak nas wyprowadzili, to może do tego sierocińca w Pruszkowie, bo jeszcze nie wiedzieli o tym, że tam mamy ciocię czy coś. Ale jak tam trafiłyśmy, natrafiłyśmy na wujka księdza i on… Poznałyśmy go i on wtedy dał adres cioci Heli do Włoch pod Warszawą i tam później trafiłyśmy.

  • Proszę opowiedzieć o tym niespodziewanym spotkaniu z wujkiem księdzem, który znalazł się tam po cywilnemu.


No to za dużo tam od razu, żeby go nie ujawnić, na pewno jak się ukrywał…

  • Panie poznały, że to wujek?


My go poznałyśmy: „Wujek…”. On od razu nas wziął, żeby nas stamtąd zabrać. No i do ciotki Heli, do Włoch, dał adres i nas tam wywieźli, zawieźli. Ktoś nas zawiózł.

  • Czyli w tym sierocińcu byłyście krótko?


Krótko byłyśmy, bardzo krótko. Nie wiem, czy jeden dzień, czy dwa, no krótko.

  • A co tam ten wujek robił?


On się ukrywał po cywilnemu, a my go poznałyśmy, że to wujek.

  • To był franciszkanin z Niepokalanowa?


On był księdzem, księdzem był, ale… Chyba tak, bo później w tym Niepokalanowie po wojnie też był.

  • I trafiły panie do…


Do Włoch, do cioci Heli we Włochach, tam całe Powstanie przetrwałyśmy. Robiłyśmy w domu na choinkę świeczki, później sprzedawałyśmy to. To chodziłyśmy z puszkami takimi do koszar po zupę, to nam wlewali z tych kotłów, zanosiłyśmy do domu. No i tam była ta zima, pamiętam, bawiłyśmy się na powietrzu.

  • Czy był jakiś kontakt z mamą, bo mama pewnie nic nie wiedziała?


Nie, nic, mama nic nie wiedziała. Dopiero później…

  • Chociaż pewnie ta starsza siostra wróciła, to powiedziała, że…


Tak, później się musiała dowiedzieć i przyjechała do Włoch, jak już tam się wszyscy wtedy…

  • Już po wyjściu ludności cywilnej z Warszawy?


Chyba tak.

  • Czy udało się mamie dotrzeć bezpośrednio do Włoch, czy też przez Pruszków?


No nie, no jakoś trafiła, nie wiem jak, ale przyjechała do Włoch. Później pojechaliśmy do Warszawy.

  • Nie pamięta pani, kiedy to było, jaki to był miesiąc? Kiedy mama dotarła do Włoch?


Tego nie wiem, tak jakoś nie kojarzę tych terminów.

  • I wszystkie siostry też tam były i brat, tak?


Nie. Ja tylko byłam z jedną siostrą, bo jak my wszystkie trzy nie wróciłyśmy do domu, to jedna uciekła do domu, zdążyła, a nas już wypędzili. To tylko dwie byłyśmy, ja i Danka.

  • Tak, ale mam na myśli ten czas, kiedy już mama dotarła do Włoch. Czy była ze wszystkimi siostrami?


Nie, nie, to tylko przyjechała i później nas razem gdzieś zgarnęła do siebie.

  • Wcześniej wspominała pani, że w czasie okupacji czy w czasie Powstania pomagały panie ojcu skręcać papierosy.


Tak. To moja siostra najstarsza była urodzona w trzydziestym roku, ona miała czternaście lat, była najstarsza. To on [ojciec] przynosił nam takie bibułki, tytoń i robiłyśmy. Taki miałyśmy aparacik otwierany, wkładało się bibułkę, tytoń się sypało i lizałyśmy… Ojciec nam nie kazał lizać tego kleju, tylko szedł, przynosił, pamiętam, wodę nam. I to zamykałyśmy, i papieroski wyjmowało się. Tak że to taki był aparacik.

  • Te papierosy były na sprzedaż?


Nie. Ojciec nie był taki, żeby sprzedawać. Zawoził Powstańcom (gdzieś tam miał kontakty) te papierosy.

  • Czy pani pamięta może Powstańców, widziała ich pani?


Powstańców to nie, ale pamiętam Niemców, którzy tam maszerowali, Heil Hitler! śpiewali, ulicami, na całą ulicę – takie rzeczy.

  • Kiedy ojciec wrócił z Berlina?


Już po wojnie zaraz, w czterdziestym piątym roku, to pojechał do Warszawy, zobaczył, że rodziny nie ma… Czy nawet od razu z Berlina, jakoś się dowiedział, że jesteśmy w Szczecinie … Jak to było? Gdzie my byłyśmy, że on nas do Szczecina… Wie pani, że tego nie wiem, jak to się odbyło. Wiem, że ojciec z Berlina jak wracał, to jakoś nas wszystkich odszukał i do Szczecina przyjechał, bo w Warszawie wiedział, że tam albo nie chcieli nas wpuścić, coś tam było takiego.

  • Czy byli państwo w miejscu swojego zamieszkania w Warszawie, na Miedzianej?


Nie, nie. Nawet nas nie wpuścili po wyzwoleniu, tylko ojciec musiał nas zabrać, tak że nie. Nie wiem, dlaczego nie wpuszczali tych, co tam kiedyś mieszkali. Może nie wszystkich, może z jakiejś dzielnicy, nie wiem, co tam… Czy może ojciec był jakimś Powstańcem?

  • A ten dom, w którym mieszkaliście, był zburzony?


Nie, dom stoi, ten na Miedzianej.

  • Ale po wojnie mógł być odbudowany.


Nie, nie, on taki [sam] jest teraz, tylko takie okna ma zamurowane i dach, widzę, nowy położony. Tam nikt nie mieszka, nic się nie dzieje. Z naszego okna w hotelu widzimy go.

  • Czyli cała rodzina przeniosła się do Szczecina i tam rozpoczęła nowe życie?


Tak. On chciał wracać zawsze, ojciec, ale nie wiem dlaczego…

  • Do Warszawy?


Tak, chciał wracać. Bo przecież mogliśmy w Szczecinie piękną willę zająć poniemiecką, bo była pusta, Niemcy uciekli. Ale [ojciec] nie chciał, bał się, że Niemcy mogą w takich tych wrócić i tego… To do bloku nas zaprowadził, do mieszkania normalnego, takiego trzypokojowego. Później liczył, że wróci, ale jakoś nie wrócił do Warszawy.

  • I do dzisiaj mieszka pani w Szczecinie?


W Szczecinie mieszkamy, tak.

  • Czy te przeżycia czasów okupacji, Powstania, tej tułaczki bez mamy i ojca, wywarły jakiś wpływ na pani życie, czy położyły się taką traumą?


No na pewno, bo mama w czterdziestym siódmym roku to wszystko przeszła i zmarła, i my wtedy same zostałyśmy. Ojciec się drugi raz ożenił, bo była nas spora grupka dzieci, no i tak już się potoczyło później życie.

  • Czy w rodzinnych opowieściach wracały te czasy, czy raczej otwarto nowy rozdział i trzeba było zapomnieć?


Raczej mało. Tak, mało wspominaliśmy. Ojciec też nam nic nie opowiadał o sobie, o swoich przeżyciach. A miał trudne przeżycia, ale nic nam, dzieciom, nie mówił.

  • Nie wie pani, jak wyglądał jego pobyt na robotach w Berlinie?


Rowy kopali przeciwlotnicze, to wiem. A później tutaj chyba komuniści go trzymali do więzienia, bo nie wiedzieli kto, co. W lodowatej wodzie trzymali go nago. To takie coś to wiem.

  • To było w Szczecinie czy tutaj?


Nie, to chyba w Szczecinie, później, bo do Warszawy nie wrócił. Chciał, ale jakoś go nie wpuścili. Zresztą też może nie było gdzie, cała Warszawa była w gruzach, a tutaj było mieszkanie przynajmniej, nie?

  • Ojciec kontynuował swoją zawodową działalność, czyli ta firma wodociągowo-kanalizacyjna?


Tak, tak. Założył swoją firmę wodociągowo-kanalizacyjną. No i tak, to wszystko.

  • Czy tęskniła pani do Warszawy?


No na pewno, na pewno wolałabym. Tam tak szybko człowiek się nie zaaklimatyzował. No, ale to takie dziecięce zawsze, może jakieś tam były… Ale specjalnie nie pamiętam, żebym tak bardzo tęskniła.

  • A dzisiaj jak pani ogląda Warszawę kwitnącą…


Piękna jest, tak. Teraz bym chciała na starość mieszkać w Warszawie. Byłyśmy na cmentarzu, na dziadka, babci grobie, zrobiłyśmy trochę porządek.

  • Dziadek był powstańcem styczniowym?


Na pewno, bo to byli warszawiacy z dziada pradziada. Chyba tak.

  • Znaczy dziadek mamy chyba?


Mamy, mamy – to był Machczyński. Bo ojciec ojca to nie wiem, chyba gdzieś tam z Kieleckiego był.

  • Czyli ten pobyt w Warszawie, bo rozumiem, że dawno pani tu nie była…


Po wizę, po wizy to przyjeżdżałam, ale od razu musiałam wracać, bo miałam powrotny bilet, bo nie było się gdzie zatrzymać i nie było na tyle pieniędzy, żeby hotele sobie wynajmować. Na pewno chciałabym, ale nie miałam na to funduszy.

  • Czyli teraz to była taka sentymentalna podróż do przeszłości, do czasów dzieciństwa.


Tak. Teraz sobie jakoś uciułałyśmy parę groszy, żeby przyjechać, żeby hotel wynająć. Na pięć dni jesteśmy.

  • Czy te wspomnienia są dzisiaj tak samo bolesne, jak były?


Nie, takie bolesne nie są. Chciałam być tam, gdzie byłyśmy w tym parku, gdzie tam były takie baraki, gdzie przygotowywałyśmy się do jasełek i tak myślałam, gdzie ten park jest, ale jakoś to wszystko zabudowane, zamurowane, więc się nie można teraz doszukać. Może jak bym miała jakieś plany, dawną Warszawę i porównałoby się, to tego, no ale…

Warszawa, 15 października 2018 roku
Rozmowę prowadziła Hanna Dziarska

Apolonia Wiktoria Czernik Stopień: cywil Dzielnica: Wola

Zobacz także

Nasz newsletter