Mirosława Nastula „Mira”

Archiwum Historii Mówionej

Nazywam się Mirosława Nastula, z domu Podczaska. Pseudonim mój był „Mira”. Jestem urodzona 23 czerwca 1924 roku w Łodzi.

  • Co robiła pani przed 1 września 1939 roku?

Chodziłam do szkoły, do gimnazjum pani Sabiny Tegazzo-Chmielewskiej w Warszawie, i skończyłam w 1939 roku drugą klasę gimnazjum.

  • Jak zapamiętała pani wybuch wojny?

Pamiętam wybuch wojny, bo byłam z moją mamą na ulicy i widziałyśmy samoloty krążące już nad Warszawą i oklejone okna wszystkie, żeby nie wypadały szyby. To tak mi się najbardziej chyba upamiętniło. A potem bombardowania.

  • Czym zajmowała się pani w czasie konspiracji, przed Powstaniem?

Uczyłam się w dalszym ciągu na kompletach do matury. A poza tym dorywczo pracowałam. Przede wszystkim uczyłam się. Byłam w harcerstwie i w Wojskowej Służbie Kobiet. To było jednocześnie.

  • Gdzie pani mieszkała?

W Warszawie, na Pradze. Na ulicy Środkowej 30/22.

  • W jaki sposób znalazła się pani w konspiracji?

Synowie przyjaciela mojego ojca wciągnęli mnie do tego, bo oni byli już w konspiracji. Jeden był w harcerstwie, a drugi w jakiejś organizacji wojskowej. I to było w 1942 roku.

  • Gdzie panią zastał wybuch Powstania?

Na naszym punkcie zbornym. To było na Szwedzkiej, w zakładzie wychowawczym ojców marianów zorganizowałyśmy szpitalny punkt. Nas tam było kilka sanitariuszek, był lekarz, pielęgniarka. Miałyśmy zorganizowany cały mały szpitalik. To było na Szwedzkiej. [Na] Szwedzkiej lub Wileńskiej.

  • Proszę powiedzieć, kiedy i gdzie walczyła pani w Powstaniu?

To się ograniczyło właściwie do tego szpitala. Na Pradze koło nas nie było żadnych walk. Słyszałyśmy tylko strzały nad torami kolejowymi Dworca Wileńskiego, ale u nas nic się niestety nie działo. Nie przynieśli nam nikogo, bo tam był spokój akurat. Na tym się właściwie skończyła moja cała [działalność, walka].

  • Proszę opowiedzieć o warunkach, jakie tam były.

Warunki były podniosłe. A poza tym, jak urządziłyśmy już nasze sale szpitalne (łóżka i wszystko miałyśmy przygotowane dla rannych), ponieważ przy tym zakładzie wychowawczym był kościół, a dyrektorem zakładu był ksiądz Łysik, to poszedł on z nami do kościoła i przede wszystkim modliłyśmy się. I to tak było.

  • Z jakim ryzykiem i trudnościami wiązała się pani służba?

Z niewielkimi, bo niewiele się działo. Tyle tylko, że 2 sierpnia moja komendantka, pani Wołynina, powiedziała, że musimy wiedzieć, co mamy ze sobą robić, i wysłała mnie na Jagiellońską do sztabu, żeby się dowiedzieć, jaki ma być ciąg dalszy. No to tylko to, że trochę wtedy przeżyłam. W powrotnej drodze strzelano do mnie. Ale jakoś wyszłam z tego obronną ręką.

  • Jak zapamiętała pani żołnierzy strony nieprzyjacielskiej spotkanych w walce lub wziętych do niewoli?

Ja się z nimi nie spotkałam.

  • Jak przyjmowała walkę waszego oddziału ludność cywilna? Jakie były reakcje ludności?

Z tym też miałam mało styczności. Ale raczej przyjazne, bo jak szłam do tego sztabu, to wszyscy patrzyli na mnie przyjaźnie i chcieli mnie obronić, żeby nic mi się po drodze nie stało.

  • Proszę powiedzieć o życiu codziennym podczas Powstania.

Stałe właściwie zajęcie to było chodzenie na komplety i nauka. A poza tym miałam przyjaciół, koleżanki. Bawiliśmy się normalnie. Życie jak życie... Bardzo byłam zajęta nauką, no i potem zbiórkami różnymi. Bo to i harcerstwo, i nauka pracy w sanitariacie. Wszystkie przechodziłyśmy szkolenia sanitarne, również naukę posługiwania się bronią. Miałyśmy te zbiórki dość często, tak że czas był wypełniony. Nie potrafię powiedzieć krótko o tym wszystkim, ale teraz wspominam to z przyjemnością, bo było dużo przyjaciół i dobrze się czuliśmy ze sobą.

  • Jaka atmosfera panowała w pani oddziale?

Byłyśmy bardzo pochłonięte wykładami różnymi. Dużo nam to czasu przecież zabierało. Chętnie się tego wszystkiego uczyłyśmy. I to na dwa fronty, bo zarówno nauka posługiwania się bronią, jak i służba sanitarna. Właśnie z niej mieliśmy najwięcej nauk i różnych wykładów. Uczyłyśmy się robić zastrzyki. I był bardzo miły zespół dziewcząt, komendantka nasza była bardzo przyjazna, taka nasza mama. Bardzo miło wspominam te czasy.

  • Czy podczas Powstania w pani otoczeniu uczestniczono w życiu religijnym?

Tak jak mówiłam, na początku, zanim się wszystko zaczęło, to miałyśmy takie podniosłe chwile modlitwy w kościele z księdzem Łysikiem, żeby wszystko dobrze nam poszło. A poza tym nie, bo później po Pradze nie można było się ruszać i do kościoła to myśmy nie mogły nawet chodzić. Ale ludzie modlili się w piwnicach. Bo ludzie siedzieli w piwnicach w pierwsze dni na Pradze. Słychać było, jak się modlą. Tylko to już też zaciera mi się w pamięci – jak to było, kiedy to było?

  • Czy w czasie Powstania czytała pani podziemną prasę, słuchała pani radia?

Tak. Audycji już nie pamiętam, ktoś inny nasłuchiwał. My z siostrą dostawałyśmy świeży materiał do przepisywania na maszynie i powielania. To był „Biuletyn Informacyjny”. To myśmy właśnie robiły. I roznosiłyśmy go pośród naszych znajomych na Pradze. I tym byłyśmy zajęte najwięcej. Robiłyśmy to u siebie w mieszkaniu. To też tylko do pewnego czasu. Bo potem była jakaś przerwa, już nie można było tego robić. W ogóle to wszystko było tylko do września, bo 14 września już weszli Rosjanie.
Ja potem pracowałam, już nie pamiętam kiedy, ale jeszcze w sierpniu. Był zorganizowany szpital na ulicy Kowieńskiej, róg Kowelskiej. Tam była duża szkoła, która teraz też tam jest, i tam był zorganizowany szpital. Ja tam pracowałam jako sanitariuszka, pielęgniarka. Tam dużo czasu spędzałam. Tam też najbezpieczniej wtedy było. Jak chodziłam w białym fartuchu, to już Niemcy raczej nie zaczepiali. To mnie trochę ratowało. Moje szkolenie sanitarne tam właśnie się przydało. Było tam bardzo dużo ludzi, młodzieży, lekarzy. Tam zresztą, zdaje się, był przeniesiony szpital Przemienienia Pańskiego. Tam było strasznie dużo chorych. Tyle pamiętam. Takie fragmenty, bo to jest tak dawno, że już zapominam. Ale tak było aż do wejścia Rosjan.

  • Jakie jest pani najgorsze i najlepsze wspomnienie z Powstania?

Najgorsze to chyba to strzelanie do mnie. A najlepsze? To ten początek. Jak myśmy organizowały to wszystko, jak miałyśmy wszystko przygotowane. I niestety, nic się nie przydało. Powstanie na Pradze niestety nie mogło się powieść, bo zaraz odcięto Pragę od Śródmieścia. Mosty były zajęte. Tutaj wygasło szybko Powstanie. Nie miałyśmy nawet ani jednego rannego. Natomiast na Targówku działo się gorzej. Tam były ofiary. To są właśnie te dwa momenty – wzniosły początek i to strzelanie. Więcej nie pamiętam.

  • Co działo się z panią od momentu zakończenia Powstania do maja 1945 roku?

Wiele [się działo]. Przede wszystkim, jak weszli Rosjanie, to wszystko się pozmieniało. Ciężko było żyć. Stale strzelano, ale już nie pamiętam, kto do kogo. Do kiedy było Powstanie, to było Powstanie. A potem trzeba było żyć, skądś jedzenie sobie organizować. Nie pracowało się. Moja mama jako była nauczycielka dostała jakąś zapomogę. Na Pradze życie się już trochę wtedy organizowało. No i trzeba było sprzedawać swoje różne rzeczy, żeby można było żyć.
A potem, na wiosnę, dowiedziałam się, że organizują taki kurs pedagogiczny. I ja poszłam na taki trzymiesięczny kurs, bo uważałam, że coś trzeba ze sobą zrobić. Skończyłam ten kurs, bo myślałam, że będę nauczycielką. To mi zajęło dużo czasu. Bardzo dużo wiadomości na nim zdobyłam, bo był bardzo dobrze prowadzony. A potem, w czerwcu, poszłam do pracy. I już pracowałam.

  • Czy była pani prześladowana?

Nie. Ja akurat nie. Mój ojciec zginął po Powstaniu. Bo na Pradze, jak w Warszawie było jeszcze Powstanie, Niemcy otaczali dzielnice i wybierali mężczyzn. U nas to było 20 sierpnia. Mój tata był w liczbie osób, które zabrali. No i niestety wywieźli go do obozu i tam zginął. W Neuengamme, w listopadzie. A tak poza tym to myśmy nie ucierpieli w czasie wojny.

  • Czy chciałaby pani dodać jeszcze coś na temat Powstania?

Ja sama to nic nie wiem. Uważam, że dobrze, że było. Były straszne ofiary, ale chyba powinno być. Nie chcę się więcej wypowiadać. Nie jestem na tyle mądra, żeby coś mówić na ten temat.



Warszawa, 24 listopada 2005 roku
Rozmowę prowadził Maciej Bandurski
Mirosława Nastula Pseudonim: „Mira” Stopień: sanitariuszka, łączniczka Formacja: Obwód VI Praga Dzielnica: Praga

Zobacz także

Nasz newsletter