Stanisław Tadeusz Rumianek „Wilk”

Archiwum Historii Mówionej

Nazywam się Stanisław Tadeusz Rumianek, urodziłem się w 1929 roku.

  • Gdzie pan mieszkał przed wojną?


Przed wojną początkowo mieszkałem na Powiślu, na Bednarskiej. Później, w czasie przed wojną jeszcze, przeprowadziliśmy się do Warszawy na ulicę Świętojańską.

  • Pan miał 10 lat, jak wybuchła wojna?


Tak.

  • Gdzie pan chodził do szkoły?


Przy Długiej, ulica w kierunku parku.

  • Jak pan zapamiętał szkolne lata przedwojenne?


Z przedwojennych to w zasadzie nie bardzo pamiętam, tak że trudno mi coś powiedzieć, co było przed wojną.

  • Jak pan zapamiętał wybuch wojny? Był pan wtedy w Warszawie?


Tak, tak, mieszkałem już na Świętojańskiej. Trudno mi powiedzieć jak.

  • Nie wbiło się w pamięć żadne takie wydarzenie.


No, tyle latek minęło.

  • Z kim pan mieszkał w domu?


Z rodzicami i bratem.

  • Przez cały wrzesień 1939 roku cała rodzina była razem w domu?


Nie. Jak wybuchła wojna, tata gdzieś z sąsiadem uciekli przed ewentualnym aresztowaniem. Później dostał się do obozu niemieckiego i tam, właściwie już pod koniec wojny, dzień, dwa dni przed końcem, zmarł. Zakatowany był i zmarł.

  • Czyli od września 1939 roku pan ojca więcej nie widział?


Tak, już nie [widziałem].

  • Kto w takim razie utrzymywał rodzinę?


No, mama pracowała, szyła różne ubranka i z tego jakoś żyliśmy.

  • W czasie okupacji mama szyła?


Tak, tak.

  • Skończyła się wojna w 1939 roku, w październiku.


Tak.

  • Co pan dalej robił? Chodził pan do szkoły?


Tak, tuż przed początkiem Powstania skończyłem siedem klas szkoły powszechnej (tak się nazywała) i poszedłem do gimnazjum na Pradze, takie gimnazjum mechaniczne. I tam skończyłem to gimnazjum.

  • Jeszcze w czasie okupacji pan chodził do gimnazjum?


Tak, tak, znaczy do gimnazjum to już po wojnie chodziłem.

  • Czyli w czasie wojny chodził pan do szkoły podstawowej?


Tak.

  • Jak wyglądała nauka? Nie wszystkie przedmioty mogły być nauczane. Czy pan coś zapamiętał?


No więc prowadził lekcje między innymi, okazało się, żołnierz Armii Krajowej, pułkownik czy coś. I on jak tylko się lekcja zaczęła, to zaczął opowiadać o wojnie. Tyle się dowiedziałem od niego, bardzo dużo.

  • Jak nazywał się ten pułkownik?


Oj. Mam gdzieś tam zapisane.

  • Z rozmowy z pana bratem, którą mamy nagraną, dowiedziałam się, że już w 1942 roku pan zaczął konspirować. Jak to się stało?


No, obaj żeśmy już wojowali z Niemcami. No cóż, trzeba było. Było przykre, że Niemcy są w Polsce. Nie wolno było wielu rzeczy robić. A my jako chłopaczki tośmy chodzili po Starym Mieście i papieroska się już trzymało i parę razy się udało wrzucić za cholewkę. Takie mieli szerokie cholewy.

  • Wrzucić Niemcowi, tak?


Tak, tak. Dym się zaczął kopcić. Ludzie uciekali z przystanku, a myśmy się cieszyli.

  • No ale to już było, jak pan się zapisał do harcerstwa, czy wcześniej? Czy sami tak wymyślaliście?


Przed wojną [należałem] do zuchów. […] W czasie okupacji do „Szarych Szeregów” później.

  • Czy pan pamięta, jak pan się dostał do „Szarych Szeregów”? Przecież to była organizacja działająca nielegalnie. Ktoś panu musiał powiedzieć.


No nauczyciel, tak jak wspominałem, to był ten pułkownik. I jak się rozpoczęła lekcja, to zamykał drzwi i opowiadał nam i pytał, czy pamiętamy, czy wiemy, czy chcemy wiedzieć i tak dalej. Tak wiele rzeczy mówiliśmy sobie.

  • To było jakby wstępem do tego harcerstwa? Czy on też miał coś wspólnego z harcerstwem?


Był akowcem, więc Polaków szanował. Szczególnie harcerzy bardzo pilnował i wspomagał.

  • Kto był pana bezpośrednim przełożonym w „Szarych Szeregach”?


Mam gdzieś tam w komputerze zapisane.

  • Nie pamięta pan?


Nie, nie pamiętam.

  • Czy składaliście jakieś przyrzeczenie harcerskie? Jak to było oficjalnie, że pan został jakby włączony do organizacji?


Zaprosili nas do kościoła Świętego Antoniego chyba i tam po mszy świętej żeśmy weszli na plebanię. No i tam on nam opowiadał i pytał nas o nasze życie.

  • Czy pan pamięta, czy pan składał przyrzecznie harcerskie?


Nie.

  • Z kim pan wstępował do harcerstwa? Z bratem, tak.


Tak.

  • Z kim jeszcze?


No jeszcze jakiś kolega jeden był. Trzech nas było.

  • Czy jakieś szkolenia harcerskie się odbywały?


Najpierw żeśmy chodzili po Starówce. Ten nauczyciel nam opowiadał, czy wiemy, wyjaśniał wiele rzeczy. No i to później żeśmy wrócili już do tego. No i już coś żeśmy opowiadali.

  • Czy uczyliście się obchodzić z bronią?


No tak, z bronią chodziliśmy nad Wisłę. Ten oficer pokazywał nam pistolet, pykał takim bez amunicji, tylko dymiące takie. No i tyle żeśmy się zabawiali tą bronią.

  • Jak zbliżyło się Powstanie Warszawskie, jak pan zapamiętał ten czas, ostatnie dni przed Powstaniem?


Więc powiadam, nosiłem meldunki.

  • Jeszcze przed Powstaniem, tak?


Tak, tak. Tylko rano, koło pierwszej, koło trzynastej. Szedłem w tamtą stronę. Sąsiad, dorosły człowiek, zatrzymał nas za głowę, mówi: „Wracaj, bo niedobrze będzie”. „Nie, ja muszę”. No i samochód pancerny podjechał, zaczął strzelać w ciągu ulicy.

  • Ale gdzie to było?


Przy kościele Świętego Jacka. No i już jak zaczął strzelać, to myśmy już pochowali się, gdzie można było. Samochód odjechał, żeśmy przeskoczyli przez plac Zamkowy, dobiegamy do Świętojańskiej. Patrzę, co się dzieje. Zrzucają ludzie z okien meble, ubrania, wszystko co się dało, budowali barykady. I wtedy się dowiedziałem, co to się dzieje. „Będziemy walczyć z Niemcami”.

  • Czyli pana wybuch Powstania zaskoczył. Nie wiedział pan, że będzie Powstanie?


Nie wiedziałem, nie wiedziałem nic. No i jak przeszliśmy już przez tę budowaną barykadę, wskoczyłem do domu, przebrałem się już.

  • W co się pan przebrał?


Oficerskie buty, saperki takie – kupiłem na bazarze od Niemca jakiegoś takie buty. No i takie ciuchy jak miałem, to pozakładałem. Już trudno mi powiedzieć w tej chwili, mam zdjęcia. No i później już z bratem przebraliśmy się, [poszliśmy] na Starówkę, na Rynek. Weszliśmy, oficer stał przed wejściem. Okazało się, że to było Zgrupowanie „Róg”. Batalion „Bończa”, Zgrupowanie „Róg”. No i tam nas przyjęli po wątpliwościach.

  • Czego dotyczyły te wątpliwości?


Co my tutaj będziemy jako…

  • Małe chłopaki.


Tak. Mówię: „Starówkę znamy na pamięć. Możemy prowadzić wszystkich, gdzie chcecie”. – „No dobrze, to zobaczymy. To na razie zostajecie. Pójdziesz z oficerem po Starówce i zobaczy, czy będziesz coś wiedział”. No i tak weszliśmy na ulicę Piwną. Ale już zaczęli Niemcy strzelać, tośmy weszli do piwnicy i piwnicami doszliśmy prawie do placu Zamkowego. Na drugiej stronie coś się dzieje. I wreszcie okazało się, jakieś „mongoły” tam w tym sklepiku byli, mówi: „Tu nic nie zrobię”. Ja mówię: „Dawaj”. Rurę miotacza ognia wyciągnął. Ja wyszedłem na ulicę, na te barykady. No i rzeczywiście jak dmuchnąłem, to spaliłem kilkudziesięciu…

  • Skąd pan wiedział, jak się obchodzić z miotaczem ognia?


Wyszedł i tylko tam trzeba było wszystko wytrzymać. To przyciśnij i pójdzie. Taka robota prosta była.

  • Nie mieliście z bratem wątpliwości, że się do Powstania przyłączacie?


No tak, to już z przyjemnością – nareszcie się zaczęło. To była nasza wspaniała działalność.

  • Co mama na to?


No cóż, mama nawet w pierwszych dwóch, trzech dniach to nie bardzo wiedziała, co się stało. Dopiero jak żeśmy już na Starówce zaczęli wojować, to wszedłem na podwórko, mama w piwnicy już z sąsiadami mieszkała, no i żeśmy sobie pogadali, pogadali. I to tyle było spotkania z mamą.

  • Mama nie zatrzymywała?


Nie, nie zatrzymywała. Nie pamiętam zresztą. Może miała wątpliwości, ale już nie wiem.

  • Dołączył pan do oddziału „Bończa”, tak?


Tak.

  • Która kompania?


102 kompania.

  • A pluton?


O pluton…

  • A kto był pana dowódcą?


Nie wiem, mam zdjęcie. Szukam jego nazwiska, nie mogę znaleźć.

  • Jakie były pana zadania w oddziale?


No, początkowo roznoszenie meldunków, donoszenie amunicji na barykadę. […] Z magazynku takiego dawali, donosiłem.

  • Gdzie ta barykada była?


Na Piwnej.

  • Na samym początku?


Tak. Przy Zamku.

  • Przy zamku.


Przy placu Zamkowym.

  • Gdzie pan stacjonował? Czy pan przychodził spać do domu?


Nie, już nie. Na Piwnej był taki budynek, pogrzebowy budynek, no i tam żeśmy posypiali trochę, odpoczywali. W pewnym momencie Niemcy jak zaatakowali Piwną, wskoczyli do tego podwórka, zaczęli strzelać. Ja usiadłem gdzieś za jakimś kołem samochodowym i odczekiwałem, co będzie dalej. Wreszcie chłopaki popędzili Niemców i zaczęli zajmować następne stanowiska. Tak że trochę ich zginęło, ale wojna taka była.

  • Jak liczna była kompania?


Trzydzieści parę osób było.

  • Pan był ochotnikiem?


Tak.

  • Czy pan składał przysięgę żołnierza Armii Krajowej?


Owszem, składałem taką przysięgę, miałem nawet dokument. Ale jak mnie w Krakowie po Powstaniu do Gestapo zaprowadzili, to musiałem połknąć tę legitymację. Jeszcze jakiś dokument połknąłem. I wreszcie, już wspominałem chyba, zaświadczenie o odznaczeniu mnie Krzyżem Walecznych nie dało się. Mam do dzisiaj.

  • Czy pamięta pan moment składania przysięgi? Ile osób składało razem z panem przysięgę?


Tego to już nie pamiętam.

  • Ale był pan zaprzysiężonym żołnierzem Armii Krajowej i miał pan legitymację, tak?


Tak.

  • Przeczytałam, że pan był ranny już 8 sierpnia.


No tak.

  • Jak to się stało?


Byłem pięciokrotnie ranny. Pierwszy raz, jak zaprowadziłem oddział na Zamek (on był bez dachu). Niemcy już się szykowali do atakowania na Stare Miasto i jeden z kolegów nie wytrzymał, wziął karabin maszynowy, zaczął strzelać do Niemców. Niemcy zaczęli bombardować ten zamek. Dowódca mówi: „Ganiaj. Zawiadom żołnierzy na barykadach, że Niemcy będą atakować”. No i ja pobiegłem. Udało się jakoś przeskoczyć, pobiegłem do Piwnej. A już Niemcy zaczęli strzelać z Zamku, ale myślę, parę metrów – przejdę. No i wyskoczyłem, to było wskakiwanie po schodach do bramy. No i tak w powietrzu jak byłem, coś mnie szarpnęło i upadłem na gębę. Okazało się, że mnie przestrzelili płuco prawie przy sercu. Tak że to było pierwsze poszarpanie mnie przez Niemców.

  • Pan się przewrócił, przyszły sanitariuszki. Jak to było?


Tak, przewróciłem się. Wskakiwałem do schodów, strzelili do mnie i ja już się przewróciłem. Nie wiedziałem, co się stało, ale za chwilę czuję, leje się krew. No i tak.

  • Ale czy to sanitariuszki po pana przyszły, czy koledzy?


O, tego to już nie wiem. Ktoś tam mnie przejmował.

  • Aha. I znalazł się pan w szpitalu?


Tak. Poleżałem trochę. Zaprowadzili mnie do szpitala na Rynku Starego Miasta przy Wąskim Dunaju. Poszedłem, zaprowadzili mnie do pokoju. Tam powstańcy już leżeli, ci bardziej sprawni to opowiadali różne rzeczy.

  • Kto panem się zajął? Lekarz, sanitariuszka?


No tam to już byłem… Przyłożyli mi jakiś opatrunek i to wszystko było.

  • I kazali leżeć?


Leżeć, tak.

  • Co dalej?


No i na chwilę wyszedłem z tego pokoju i kiedy już byłem na schodach, przy schodach pocisk wpadł do tego pokoju, rozerwał wszystkich chłopaków. Ja wtedy już na bosaka przez te gruzy wycofałem się, przeszedłem do kościoła Świętego Jacka.

  • Bo tam też był jakiś szpital?


Tak, początkowo w kościele, później w podziemiach. Jak zaczęli bombardować, to było i podziemie. No i ja tam poleżałem, nie wiem, może dwa dni. Brat przyszedł, ciuchy mi przyniósł i wróciłem na barykadę.

  • Czy ta rana nie była taka groźna, że pan mógł w dalszym ciągu walczyć?


Nie, bo przestrzelili mnie tak, że tam do dzisiaj ślad jest, jak ręką wezmę. Ale to pod skórą poleciał, do kości nie trafił pocisk.

  • Czy jeszcze potem pan miał jakiś opatrunek?


Kawałek jakiejś szmatki, plaster przykleili i tak już było.

  • I do walki.


Tak.

  • Co dalej się z panem działo?


No cóż, jak wyszedłem z kościoła, to brat przyszedł po mnie i wróciłem na stanowisko.

  • Czyli to była ciągle Piwna, tak?


Na Piwną, tak. Tam początkowo nosiłem amunicję, donosiłem amunicję, lekarstwa. No i stamtąd wracałem… […]

  • Czy w ogóle był pan uzbrojony?


W pierwszym okresie nie. Któregoś dnia przyszedł jakiś oficer. „Ty – mówi – Starówkę znasz. Tam są gdzieś magazyny, to może broń będzie”. No, ja go tam zaprowadziłem. Rzeczywiście on wziął karabin.

  • Była broń w magazynach?


Tak, tak.

  • Czy pamięta pan, gdzie te magazyny?


Na Świętojańskiej. Tam znalazłem jakiś pistolet.

  • No ale umiał pan strzelać z niego?


Pokazywali nam, to ja już wiedziałem mniej więcej, o co chodzi.

  • Trzeba było się szybko uczyć.


Tak. I tą bronią… Strzelałem z tego pistoletu.

  • Pana oddział wycofał się z Piwnej. Czy pan walczył w obronie katedry Świętego Jana?


Nie. Do Katedry Świętego Jana… Znaczy moja drużyna czy pluton przyszli. Ja z nimi też przyszedłem. Zaczęli strzelać Niemcy z balkonu. Chłopaki polecieli popędzać tych Niemców. No i ja siedziałem, sobie myślę: „Kurczę blade, już tam polecieli, to ja pójdę do nich”. Podbiegam do połowy kościoła.

  • Bo tu w środku pan był?


W środku, tak. Leży Niemiec. Ja go tego [Niemca] – już nieżywy. Buty mu ściągnąłem, ubranie ściągnąłem. Ubrałem się już po niemiecku i już wróciłem.

  • Jako Niemiec.


Tak.

  • Na kościele Świętego Jana jest tablica, że tam walczyli żołnierze Batalionu „Bończa”. Czyli pan też brał udział w tych walkach?


Znaczy tak jak powiadam, tylko tyle. Co było dalej, to już nie bardzo pamiętam. Wiem tylko tyle, że Niemca rozebrałem i się ubrałem.

  • Proszę pana, 13 sierpnia „czołg-pułapka” wybuchł na Starówce. Czy pan wiedział o tym, widział to?


Nie. W ogóle nic na ten temat nie wiedziałem.

  • Jaki był pana dalszy szlak bojowy?


Przyszedł koniec sierpnia, drużyna się zaczęła wycofywać.

  • Jak wyglądało to życie na Starym Mieście? Było dużo takich niemieckich ataków, bombardowań?


No tłukli, właśnie mówię, zaczęliśmy się wycofywać. Jak Niemcy już zaczęli strzelać mocno, to zaczęliśmy się wycofywać do Rynku Starego Miasta, stamtąd już do ulicy Jezuickiej. I tam przy Jezuickiej byłem w szpitalu wtedy.

  • Bo był pan znowu ranny?


Tak, tak.

  • Jaką ranę pan wtedy miał?


Widać [na dolnej szczęce].

  • Co pana tak zraniło?


Strzelał Niemiec. Tak mi się wydaje, bo odłamek nie, bo by został gdzieś, a to poleciało, tak że do dzisiaj jest znak.

  • Gdzie pan był, jak pan dostał tą kulą czy nabojem?


No, mówię, przeskakiwałem przez ulicę Piwną… Nie, to mnie strzelili tu. A tutaj nie wiem. Prowadziłem oddział i Niemiec strzelał z dachu, tyle wiem.

  • Wszyscy czekali na zrzuty brytyjskie. Czy pan był świadomy, że te samoloty latają i zrzucają zaopatrzenie? Czy pan może widział?


Widziałem to w czasie okupacji. Rosjanie przelatywali i bombardowali też.

  • Ale w czasie Powstania…


W czasie Powstania to byłem w sekcji karabinu maszynowego – taki MG42, potężny karabin maszynowy – byłem amunicyjnym. Siedzieliśmy przy ulicy Szpitalnej na piątym piętrze.

  • Ale to już jest Śródmieście, a my jesteśmy jeszcze ciągle na Starówce.


A, na Starówce…

  • No dobrze, to jak pan się wydostał ze Starówki?


No do kanału doszliśmy. W końcu gdzieś tam siedziałem i czekałem, jak po kolei wchodzili do kanału.

  • To był dzień czy noc?


Koło północy, bo tak gdzieś koło dwunastej, pierwszej opuścili stanowisko. No i tam mieli za duże plecaki, to musieli ściągać, zrzucane były. No i ja tam podczołgałem się, plecak czy coś zabrałem. Okazało się, że były puszki z mięsem, takie niemieckie, przyzwoite. No i wtedy żeśmy sobie pojadali.

  • Aha. Zanim weszliście do tych kanałów, to po prostu jedliście.


Tak, w międzyczasie, czekając na to wejście.

  • Czy to było niebezpieczne? Gdzie pan czekał na wejście do kanału?


Przy placu Krasińskich.

  • Gdzieś byliście ukryci?


Na ulicy Długiej wchodziliśmy.

  • Gdzieś w bramach pochowani czekaliście na to wejście?


Nie, nie.

  • Na ulicy.


Na ulicy. Zresztą nie było gdzie wejść.

  • Czy zanim pan wychodził ze Starówki, to odwiedził pan mamę?


No już nie. Już przyszedł okres, że ruszyliśmy ze Starówki.

  • Mama ciągle była w piwnicach na Świętojańskiej?


Tak, na Świętojańskiej.

  • Na Świętojańskiej.


Tak, tam wszyscy mieszkańcy starzy.

  • Czyli pan przed wyjściem nie odwiedzał już domu?


Już nie dało rady.

  • Jak wyglądało przejście kanałami?


Trudne było, bo woda, co prawda tak do pół łydek była w pewnych miejscach. I byli zmarli ludzie, którzy już przechodzili i nie wytrzymali. Tak że trzeba było jednak iść.

  • Ciemno.


No, ciemno było, tak. W pewnych momentach trzeba było się zatrzymywać, bo Niemcy otwierali do włazu, gdzieś wrzucali granaty, tak że zadymiali i czy chcieli zatruć nas. No, takie sytuacje były.

  • Czy pan pamięta, jak długo trwało przejście kanałami?


Oj. No gdzieś już widno było, koło piątej, szóstej rano doszliśmy do Wareckiej.

  • Czy ktoś czekał na was po wyjściu?


Jak żeśmy przyszli, to ludzie zaczęli nas witać, ściskać panie. I tak szczęśliwi… Ale chyba na drugi dzień po zajęciu Starówki Niemcy przerzucili ogień na Śródmieście, zaczęli bombardować i tłuc. I wtedy nas znowu zaczęli opluwać. „To przez was Niemcy atakują Śródmieście”.

  • Pan mówi „znowu”, czyli na Starówce też pan się spotkał z takim niechętnym przyjęciem cywilów?


Tak, jak już wyszliśmy z kanału, Niemcy już przerzucili ogień na Śródmieście i wtedy zaczęli bombardować i strzelać.

  • Czy na Starówce też się pan spotkał z niechętnym przyjęciem?


Nie.

  • Jak ludność cywilna was traktowała na Starówce?


Karmili, co mogli, to dawali, tak że było dobrze.

  • Czy pan pamięta, jakie było jedzenie?


Co mogłem zapamiętać, to jak powiadam, jakieś mięso z puszki, gdzie się zdobyło. A tak to co dali, to się jadło. A co dawali, to już nie wiem.

  • Czy pan się trzymał brata, ciągle pan chodził z bratem?


Brat był w innej kompanii.

  • Aha.


Tak że spotykaliśmy się tylko, jak byliśmy na kwaterze gdzieś tam, posypiali czy jak.

  • Dostał się pan do Śródmieścia. Czy tam chociaż był jakiś odpoczynek, jakieś mycie? Bo w kanale było brudno.


No tak jak mówiłem, woda tak prawie do połowy łydek dochodziła. Poumierali niektórzy, to trzeba było to obchodzić. A na bokach były takie przejścia duże i tam szczury z kolei latały.

  • Gdzie poszedł pana oddział ze Śródmieścia?


Na plac Bankowy.

  • Na placu Bankowym nie mógł pan być z Wareckiej.


Nie, nie.

  • Wyczytałam, że był pan na Powiślu.


No. Ale na Powiślu to żeśmy wspierali atakujących. [Minęły] chyba jeden dzień czy może dwa dni i tam żeśmy weszli, chłopaki zaczęli strzelać do Niemców. No i ja tam powojowałem z nimi tyle, ile się dało.

  • Był pan wtedy już w obsłudze tego karabinu maszynowego?


Jeszcze nie.

  • Czy miał pan coś więcej niż ten pistolet, który pan zdobył?


Tak, tak.

  • Co pan miał, z czego pan strzelał?


Nie, nie miałem więcej, nic. Znaczy już później to karabin miałem, ale to ze Starówki już. Jak wracałem kanałem, to miałem na szyi ten karabin wiszący i pistolet.

  • Skąd karabin pan zdobył?


Jak byliśmy, powstaniec dorosły mówi: „Chodź. Zaprowadź mnie, podobno wiesz, gdzie można wejść, gdzie broń jest”. No i tam.

  • Aha, to z tego magazynu.


Tak. No i tam właśnie udało mi się karabin znaleźć.

  • Potem byliście pomagać Elektrowni na Powiślu.


Tak.

  • Elektrownia padła 6 września i trzeba było się wycofywać. Czy pan pamięta, jak to było?


Nie, myśmy byli na wsparciu dzień, może dwa, tak że co dalej było, to już bez nas.

  • Gdzie później pan poszedł? Gdzie poszedł cały oddział?


No więc już później to [poszliśmy] do Śródmieścia.

  • Czy pan pamięta jakieś walki, jak szliście do Śródmieścia? Czy po drodze były jakieś walki?


Nie. Już nie wiem.

  • Gdzie pan pamięta swój następny odcinek bojowy?


No, tak jak mówię, z tym karabinem maszynowym, byłem amunicyjnym.

  • Tak. Gdzie to było?


W Śródmieściu już. Ale dowódca przeszedł, ja z nimi. Bo był strzelniczy, komendant, a ja łącznik.

  • To był dowódca czego? Dowódca kompanii?


[Dowódca] sekcji, szef karabinu maszynowego. No i tam przy Szpitalnej na Jasnej, nie wiem, pięć pięter ten budynek był czy ileś, na samą górę żeśmy poszli. I tam ustawili stół, dwa stoły i na tym trzeci stół, krzesełko. No i siedział przy karabinie maszynowym i był widok przez cały plac Napoleona. Tam było pianino, to któryś z chłopaków poszedł, bo grał na pianinie. A ja sobie myślę, popatrzę, co będzie. I wyglądam, pocisk (Niemcy się pomylili czy jak, już nie wiem) walnął w ten budynek po drugiej stronie ulicy. Niemcy zaczęli wyskakiwać z domu i ja wtedy – „wrrrr” – „poharatałem” sobie, ile wlazło.

  • Tym karabinem maszynowym?


Tak. Kolega skoczył na mnie, dostałem w łeb. „Tyle amunicji, łachudro! Po jednym się strzela”.

  • Jeden pocisk, jeden Niemiec, tak?


Tak, właśnie.

  • Czy to była pana największa akcja w czasie Powstania?


Bo ja wiem… Tych akcji to było dużo, ale już w tej chwili to [nie pamiętam]. Całe Powstanie coś się działo, gdzieś było fajnie dla chłopaka.

  • Czyli pan to traktował jak przygodę?


Tak, tak.

  • No ale dookoła umierali ludzie, ginęli koledzy.


No, myśmy w ogóle nie zastanawiali się – my, bo dorośli to na pewno doskonale sobie zdawali sprawę. A my zawsze, tak jak mówię, cieszyliśmy się, że możemy powalić Niemców, wypędzić z Warszawy.

  • Czy z kimś się pan zaprzyjaźnił w tej swojej sekcji?


No po wojnie już właśnie kolega taki był, dowódca mój, mamy zdjęcie jego, nazwisko mam i wszystko. Po wojnie żeśmy się spotykali, bo on mieszkał w Otwocku, a ja w Świdrze, to żeśmy się spotykali jakoś.

  • Czy w czasie Powstania była taka więź między wami, między żołnierzami, którzy razem walczyli, spali, jedli? Czy czuliście się jak rodzina, czy to był zbiór pojedynczych ludzi?


Oczywiście, powiadam, dorośli myśleli inaczej, a nami się opiekowali, że jesteśmy młodzi, musimy tutaj być zdrowi i nie dać się zastrzelić i tak dalej.

  • Czuł pan opiekę dowódcy, tak?


Tak, tak.

  • W czasie powrotu z Powiśla na Śródmieście zginął dowódca Batalionu „Bończa”. Czy pan o tym wiedział, może widział?


Wycofywaliśmy się, do Miodowej dochodziliśmy, [chyba tam była] Pierackiego…

  • Pierackiego, tak.


A ja z piwnicy trochę tych konserw miałem, to jak ktoś tam przechodził, rozkręcałem i częstowałem ich. I tak stałem przy wyjściu. W pewnym momencie ten dowódca szedł, no i że oficer, nie bardzo się przychylał – dochodził prawie już do ulicy i dostał w głowę, padł.

  • Czyli widział pan, jak to się stało?


Tak, tak. On poleciał na jezdnię i stamtąd go ściągnęli, ale zmarł.

  • Wcześniej pan miał z nim jakiś kontakt?


Nie, nie.

  • Nie. Czy wiedział pan, który to jest „Bończa”?


Miał w mundurze odznaki, tak że wiedziałem, że to jest jakiś dowódca, tyle wiedziałem.

  • Dobrze. Wróćmy jeszcze do tego karabinu maszynowego, z którego pan strzelał. Czy pan pamięta, jak długo tam byliście?


Tam już byliśmy do końca Powstania. Już żeśmy się dalej nie wycofywali.

  • Cały czas na Szpitalnej?


Tak, tak. I tam żeśmy ostrzeliwali. Do końca Powstania tam byłem. I później, jak już się skończyło Powstanie, to już z Andrzejem razem żeśmy wrócili na naszą kwaterę na ulicy Zgoda. No i tam żeśmy parę dni siedzieli. Bo tak jak mówiłem, sporo broni chłopaki zostawili, żeby zapakować, bo wrócą za parę dni.

  • Tam na kwaterze, tak?


Na Widok.

  • Aha, na Widok.


Na ulicy Widok, bo tam kwatera była. Raz na dzień, dwa się wchodziło na kwaterę na odpoczynek. No i tam żeśmy ładowali tą broń. W pewnym momencie przyszli Niemcy. A my w mundurach niemieckich… Guten MorgenGuten Morgen. I za pistolet bierze. „Nie…” – mówi. „A my Polacy jesteśmy”. – „Uuu…”

  • Mieliście opaski na mundurach?


Tak, tak. [Ci] Niemcy już odeszli…

  • Tak jakby ani was nie zabrali…


Nie, nie. Bali się, bo z bronią byliśmy. No i wtedy już jak odeszli, [poszliśmy] do piwnicy po jakieś ciuchy, żeśmy pozakładali. I już do Pruszkowa.

  • Ale pan wiedział już, że Powstanie upadło?


Tak, tak.

  • Czy pan pamięta ten moment, kiedy ktoś wam powiedział, że Powstanie upadło?


No to tylko dowódca powiedział: „No to już skończyliśmy wojnę, idziemy do obozu”.

  • Co wam powiedział?


No i nas nie chcieli… Dowódca plutonu.

  • No tak. A wam co powiedział, żebyście też szli do obozu?


Nie. Właśnie nie chcieli nam [pozwolić]. Myśmy się szykowali, powiedzieli: „Wy nie idziecie”. – „Idziemy”. – „Nie. Zostawiamy tyle broni. Wrócimy za miesiąc, dwa, to będzie potrzebne”. O, i tyle było.

  • Jak wyglądało wyjście z Warszawy? Pan dosyć późno wychodził z Warszawy, 7 października.


No tak, bo potem oni już poszli do niewoli.

  • Wy jeszcze zostaliście.


A nas zostawili, bo „tu jest dużo broni, to pakować, bo my wrócimy”. No i myśmy tam chyba ze dwa razy załadowali, zanosili w gruzy, obecnie przy Marszałkowskiej. Tam żeśmy dwa razy chyba pakowali i nosili.

  • Gdzieś w gruzach to ukrywaliście?


Tak, tak, w torbach. Przysypywaliśmy jakimiś kamieniami. Bo kazali nam to załadować, no i tak żeśmy… I pamiętam później już jak weszli Niemcy do nas na górę na Widok, to już, tak jak mówiłem, my Powstańcy. Tak że to oni broni nie „Wam będzie potrzebna”.

  • Niemcy tak powiedzieli?


Nie. Myśmy powiedzieli im, że „wam będzie potrzebna broń, tak że pakujemy”. Ten chciał za pistolet wziąć, kolega mój. „Nie. Dostaniecie wszystko w komplecie. Pakujemy, czyścimy, wszystko w komplecie”.

  • Aha, że wszystko Niemcom oddacie.


Tak, tak. No i oni wtedy już poszli. No i my wtedy do piwnicy. Przebraliśmy się w jakieś ciuchy cywilne i już do Pruszkowa żeśmy się dostali przez…

  • Jak pan szedł do tego Pruszkowa? Bo już mało ludzi wtedy było w Warszawie.


Ale to do Pruszkowa. To znaczy do kościoła żeśmy najpierw się dostali. No i z tego kościoła…

  • Do kościoła Świętego Wojciecha?


Tak, tak. No i stamtąd już w grupie z ludźmi normalnie żeśmy się dostali do Pruszkowa.

  • Jak się Niemcy zachowywali? Konwojowali was, pilnowali tę grupę ludzi, która wychodziła?


Mnie to specjalnie nie interesowało.

  • Czyli nie było nic takiego, co by pan zapamiętał, że zachowywali się jakoś agresywnie?


Nie, nie było.

  • Strzelali?


Nie, nie. Tylko gdy ktoś miał jakieś torby z czymś, to ściągali. A ja nie miałem nic, tak że już nie interesowali się nami. Po kilku dniach zaczęli wypędzać warszawiaków z tego domu, z tej hali. No i z bratem i z kolegą [poszliśmy] za ten barak, żeśmy tam doszli na drugą stronę. Stał tam jakiś „Mongoł”.

  • Ale jak to Mongoł? Dlaczego Mongoł?


„Japoniec”…

  • W niemieckiej służbie?


Tak, tak, w niemieckiej armii. No i my idziemy, on po rusku: Strelał budu! No to gdzie… Oj, mówi. Machnął ręką i zaczął strzelać w górę.

  • Chcieliście uciec z tego obozu?


No, jak podjechał pociąg do Guberni Generalnej, to już myśmy tam się chcieli dostać z cywilami. No i stamtąd się udało wskoczyć do…

  • On was zatrzymywał, jak wyście szli do pociągu?


Tak, tak, tak. I tam, właśnie mówię, zaczął strzelać w górę, to myśmy się już dostali do wagonu. Udało nam się wskoczyć do tego wagonu, bo już zaczął ruszać. A ja miałem walizkę z pieniędzmi. Bo jak byliśmy w czasie walk na [Starym Mieście], PWPW obecnie, tam walizeczkę z pieniędzmi załadowałem.

  • Ale kiedy pan był w PWPW? PWPW było na Starym Mieście. To kiedy pan tam był, jeszcze przed wyjściem kanałami?


Tak, tak.

  • Cały czas pan miał walizkę z pieniędzmi?


Tak, tak. No i wtedy w wagonie jak żeśmy już jechali, pociąg się zatrzymywał, to ludzie, mieszkańcy podchodzili, rzucali jedzenie. No to ja wtedy walizkę otworzyłem, dawaj. Och, ludzie byli szczęśliwi. O, i zostało mi tych pieniędzy jeszcze w obozie.

  • Dokąd ten pociąg dojechał?


Do Krakowa. Do Krakowa nas dowieźli i już wtedy Niemcy: „Wysiadać!”. No i w Krakowie myśmy wysiedli. Doszliśmy na rynku przy dworcu i Niemiec: Halt! Stało gestapowców dwóch czy trzech, już nie wiem. No i: „Dokąd?”. – „Do domu”. – „No, mówi, jeszcze na razie to do obozu musicie iść”. No i zaprowadzili nas na Gestapo w Krakowie. Tam siedziałem w holu, trzymali nas w jakiejś sali. Myślę sobie, kurczę, mam legitymację, mam dokumenty. Mówię: „Do ubikacji potrzebuję iść”. „Idź”. No i tam poszedłem, zjadłem legitymację. Bo nie chciałem wody spuszczać, bo mówię, wyjdzie. Zjadłem jeszcze jakiś dokument. I tak jak wspominałem już, dokumentu Krzyża Walecznych na szczęście nie udało mi się połknąć. Schowałem do kieszeni jakoś to.

  • A walizka z pieniędzmi? Nic Niemcy nie mówili na walizkę?


Nie no, już rozdałem to wszystko i wyrzuciłem w czasie jazdy.

  • Gdzie pana dalej przesłali z Gestapo?


Już do obozu w Krakowie. Tam już prawie nie było ludzi, […] jakichś młodych było trochę. Dali nam miotły, szczotki. Chodziliśmy, myśmy zamiatali chodniki. Tak żeśmy siedzieli, nie wiem, dzień, trzy, już nie pamiętam. I zawiadomili nas, dali dowód, że zwalniają nas z obozu. No i już wypuścili nas z Gestapo.

  • Z bratem pan był, tak?


Tak, tak.

  • Jak was wypuścili, to co dalej?


Jak nas zwolnili już z Gestapo, wypuścili, to my do toru kolejowego żeśmy doszli. No i Niemiec: „A wy co?” No, mówię: „Chcemy jechać”. Ale podszedł jakiś kolejarz, po niemiecku pogadali, mówi: „Siadajcie”. Przed lokomotywą były dwa wagony otwarte, bez dachu. „To tu – mówi – będziecie jechać”. – „No to dobrze”. Tak dojechaliśmy do Rawy Mazowieckiej. Jak [pociąg] trochę zwolnił, to myśmy z bratem wyskoczyli i udało nam się dojść do naszego wuja, do majątku, bo to dwóch braci ich było, to mieli kilkaset hektarów, potężne dwie ziemie. No i tam żeśmy się dostali. Dochodzimy do bramy, wyskakuje żołnierz: „Stój!”.

  • Żołnierz? Jaki?


My: „Co jest?” Ale podeszli bliżej. „A, bo my do matki idziemy”. A on po polsku zaczął mówić. „A, to dobrze, że jesteście. Matka jest u nas w domu”.

  • Ale to był żołnierz niemiecki, polski? Jaki mundur?


Nie, to już partyzant był.

  • A partyzant.


Tak, tak. Oni tam mieszkali u tych wujków. Tam było ze dwie setki żołnierzy. No i tak żeśmy się dostali do domu, do mamy. Tam żeśmy przemieszkali już do końca wojny.

  • Kiedy pan wrócił do Warszawy?


Ooo. Zaraz jak się skończyła wojna, to my we wrześniu, do października chyba. W początku października doszliśmy do naszego domu. Dom był rozwalony, zniszczony, ale do piwnicy jakoś się udało dostać. Weszliśmy do piwnicy, mama krawcowa, to żeśmy jakoś powyciągali maszynę do szycia na górę, udało się. No i tak mama pracowała.

  • Gdzie mieszkaliście?


W piwnicy.

  • Same gruzy były na Starówce.


Tak, tak, wszystko było zbombardowane.

  • A woda, a ogrzewanie, a jedzenie?


Łoo. Woda to tylko z deszczu, jeśli padało. A tak to coś tam się gdzieś [znalazło], nie wiem, nie pamiętam. Wiem tylko tyle, że głodny bardzo nie byłem.

  • Z tego, co pan opowiada, to ci Niemcy tak bardzo groźni nie byli?


No bo prawdopodobnie już czuli koniec wojny, już dali sobie spokój. Czy ja miałem szczęście z bratem. W każdym razie nie byliśmy szykanowani.

  • Czy w czasie Powstania pan miał jakiś bezpośredni kontakt z Niemcem?


No nie, nie,

  • A z ludźmi innej narodowości? Pan mówi, że żołnierze niemieccy mówili po rosyjsku, tak? To były jakieś jednostki współdziałające.


No bo byli w mundurach niemieckich, ale już to byli jacyś z ruskich.

  • A z innymi cudzoziemcami?


Nie miałem kontaktu.

  • Czy pan w czasie Powstania słuchał radia albo czytał prasę?


Nie, to mnie wtedy nie interesowało. Pistolet był potrzebny.

  • Czy pan wiedział, co się dzieje w innych dzielnicach Warszawy?


No nie, w ogóle nic nie wiedziałem. Nie zdawałem sobie sprawy, że dalej wojują. Dopiero się dowiedziałem, jak żeśmy poszli do Śródmieścia.

  • Pan ma dużo medali, dużo odznaczeń. Które odznaczenie jest dla pana najważniejsze?


To. Bo w sierpniu 1944 roku odznaczyli mnie Krzyżem Walecznych.

  • Za co?


Za dobrą działalność. Mam. Tego nie zjadłem. Mam to zaświadczenie.

  • Czy była jakaś uroczystość, jak pana odznaczali?


Nie. Przyszli…

  • Powiedzieli, że dostał pan krzyż i już.


Tak jest. „Chodź, bracie. Masz tutaj”. Krzyża nie dali, bo nie mieli. Ale ten papierek dali. Okazało się, że nie zjadłem i mam go.

  • Po wojnie się pan zgłaszał gdzieś po ten krzyż? Jak to było? Nie miał pan fizycznie krzyża, a teraz go pan ma?


A to już później Polska Ludowa. Niemcy mnie nawet odznaczyli.

  • Czym?


Za walkę z Hitlerem. Ja mówię „Co wy?”.

  • Kiedy?


Po wojnie.

  • Jak to było?


Zaprosili mnie do niemieckiej kwatery, znaczy do ambasady.

  • W jakich latach?


Musiałbym przeczytać karteczkę, już nie pamiętam. Ale po wojnie oczywiście. Tak że odznaczyli mnie za walkę z Hitlerem.

  • Pan też dostał medal za Warszawę.


To już po wojnie.

  • No właśnie, to odznaczenie powojenne. Kiedy pan je dostał?


O, już nie wiem. Mam tam dokumenty. […]

  • Co się dalej z panem działo po wyzwoleniu? Wrócił pan do szkoły?


Wróciłem do szkoły.

  • Jak się czuje chłopak, który miał karabin, strzelał, zabijał, który musi wrócić do szkolnej ławki i słuchać nauczyciela? Jak to z wami było, chłopakami?


No, nauczyciel pilnował. Bo tak jak wspominałem, to był pułkownik czy major.

  • To było przed wojną, a ja mówię o okresie po wojnie.


Po wojnie to do gimnazjum chodziłem. Skończyłem gimnazjum, później przeszedłem do liceum, też mi się udało skończyć. Po skończeniu na politechnikę poszedłem. Oficer: „Jak się nazywasz?”. Tak. „Won. Wojowałeś z Niemcami, z ruskimi. Takich nie potrzebujemy. W Armii Krajowej byłeś, to nie ma potrzeby”.

  • On miał spis jakiś i tam pana znalazł?


Tak, tak. No i w każdym razie popędzili mnie, nie chcieli gadać ze mną.

  • I co, poszedł pan do pracy?


Tak. Zacząłem pracować.

  • Gdzie pan pracował?


W takiej spółdzielni Energia. Bo nauczycielem był [człowiek, który] w czasie okupacji był szefem oddziału. Później, to jak mówię…

  • Czyli tak się trochę popieraliście po wojnie. Akowcy się wspierali, tak. Spotykał się pan z jakimiś kolegami zaraz po wojnie? Nie teraz, tylko przedtem.


Już nie pamiętam, chyba nie.

  • Czy oprócz tego, że nie chcieli pana przyjąć na studia, czy jakieś inne nieprzyjemności, dlatego że pan był żołnierzem Armii Krajowej, pan miał?


No po prostu popędzili mnie, tyle wiem. A co tam było, to nie wiem. Próbowałem później ponownie na politechnikę. No i już mnie tam przyjęli. Oj, chodziłem ze dwa, ze trzy lata może. Coraz gorzej, coraz gorzej… Już pracowałem. Mówię, nie będę się uczył więcej.

  • Jakie pan ma najbardziej dramatyczne wspomnienie z Powstania?


Bo ja wiem… Nie mam dramatycznych wspomnień.

  • Czy były takie momenty, kiedy można było się śmiać, cieszyć?


Ooo. Szczególnie na kwaterze chłopaki opowiadali kawały, podśpiewywali. Ja też przyłączałem się do nich.

  • Który moment pan pamięta najbardziej do tej pory?


Tyle momentów jest, nie ma najważniejszego. Wszystko było fajnie.

Brwinów, 5 grudnia 2022 roku
Rozmowę prowadziła Małgorzata Rafalska

Stanisław Tadeusz Rumianek Pseudonim: „Wilk” Stopień: strzelec Formacja: Zgrupowanie „Róg”, Batalion „Bończa”, 102 kompania Dzielnica: Stare Miasto, Śródmieście Północne

Zobacz także

Nasz newsletter