Niepokorna hrabina Maria Tarnowska

Wielkie batalie nie zawsze wygrywają wodzowie. Historia zna przykłady triumfu uniwersalnych wartości nad bezduszną machiną zła. Jednym z takich zwycięstw jest działalność hrabiny Marii Tarnowskiej w Powstaniu Warszawskim, która ocaliła dziesiątki tysięcy cywilów…

Maria pochodziła ze starej kniaziowskiej rodziny Światopełk-Czetwertyńskich. Jej rodzicami byli Maria Wanda z Uruskich (1853–1931) i Włodzimierz (1837–1918). Przyszła na świat 6 lipca 1880 r. w Milanowie niedaleko Parczewa na wschodniej Lubelszczyźnie.

O Włodzimierzu Światopełk-Czetwertyńskim pisałem już wcześniej (https://www.1944.pl/artykul/noblesse-oblige-tradycje-patriotyczne-polski,5159.html), warto wobec tego kilka słów poświęcić matce, po której Maria – jak się okazało – odziedziczyła nie tylko imię. Marię z Uruskich zwano księżną milanowską z racji jej wyjątkowych zdolności gospodarskich. Oprócz podziwu godnych umiejętności osobistego zarządzania majątkiem znana była z działalności społecznej i patriotycznej. W swoim domu dawała schronienie prześladowanym przez władze carskie unitom (w 1875 r. Rosjanie na terenie Kongresówki zlikwidowali Kościół greckokatolicki). Maria z Uruskich ułatwiała unitom przechodzenie granicy z Galicją oraz sprowadzała księży katolickich, którzy nieśli prześladowanym posługę sakramentalną. Jej działalność złościła władze zaborcze. Nieustannie wymieniano odważną kobietę w raportach jako jedną z głównych przeciwniczek systemu. Maria z Uruskich angażowała się ponadto w działalność charytatywną, przewodniczyła Towarzystwu Opieki św. Józefa. Była też pierwszą przewodniczącą Związku Katolickiego Polek.

Ponieważ, zgodnie z przysłowiem, niedaleko pada jabłko od jabłoni – nie dziwią zainteresowania jej córki imienniczki, która już jako kilkunastolatka przygotowywała się do działalności humanitarnej. Doświadczenie pielęgniarskie zdobyła na kursach realizowanych przez Rosyjski Czerwony Krzyż.


Hr. Maria Tarnowska. „Tygodnik Ilustrowany” 1921 (Nr 1-13). Fot. Autor nieznany/domena publiczna

Jak to bywało wśród dziewcząt z rodzin arystokratycznych, Marię czekało małżeństwo z nie najmłodszym mężczyzną. W wieku 21 lat stanęła na ślubnym kobiercu ze starszym o 14 lat Adamem hr. Tarnowskim (1866–1946), sekretarzem ambasady austrowęgierskiej w Waszyngtonie. Wybranek nie sprawiał jednak wrażenia osoby ustatkowanej i odpowiedzialnej; pięć miesięcy przed ślubem z Marią stoczył pojedynek na granicy Monako z przedstawicielem równie zacnego rodu, hrabią Tołstojem. Podczas utarczki został ranny w przedramię. O tym i innych poczynaniach dyplomaty, hrabiego Adama, było dość głośno po drugiej stronie oceanu – donosił o nich istniejący już wówczas od pół wieku niezwykle poczytny „The New York Times”. Marii się jednak podobał: wyjątkowo przystojny i czarujący mężczyzna oraz znakomity tancerz – jak wspominała.

Praca męża w dyplomacji wiązała się z częstymi wyjazdami na placówki zagraniczne. W ciągu dekady rodzina mieszkała w kilku  stolicach europejskich: Paryż, Drezno, Bruksela, Madryt, Londyn, a następnie Sofia. W Bułgarii zastała ich pierwsza wojna bałkańska (1912–1913). Maria zaangażowała się w roli sanitariuszki. Rok później w stolicy Austro-Węgier ukończyła kolejny kurs pielęgniarski. Zdobyte doświadczenie przydało jej się na froncie na ziemiach polskich w rozpętanej wówczas „Wielkiej Wojnie” zwanej w podręcznikach I wojną światową. Jako sanitariuszka pracowała w rejonie Lublina, a następnie w Krakowie.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zaczęła działać w Polskim Towarzystwie Czerwonego Krzyża. Była współorganizatorką szpitala polowego w Warszawie. Kiedy wybuchła wojna polsko-bolszewicka (1919–1921), została delegatką Polskiego Towarzystwa Czerwonego Krzyża przy Wojsku Polskim. Kierowała grupą sanitariuszek w 12. Pułku Ułanów Podolskich, którym dowodził wówczas 25-letni rtm. Tadeusz Komorowski (1895–1966). W pierwszej połowie sierpnia 1920 r. stanęła na czele jednostek sanitarnych 6. Brygady Jazdy. Powierzono jej także funkcję komendantki czołówki frontowej Polskiego Towarzystwa Czerwonego Krzyża.

Kiedy opadł kurz bitewny, mianowano ją Naczelną Siostrą PTCK. Zajęła się edukowaniem pielęgniarek. Z jej inicjatywy do 1939 r. na obszarach wiejskich powołano do życia blisko 300 ośrodków zdrowia. Była niestrudzoną propagatorką higieny. Jej staraniem na terenie szpitala PTCK przy ul. Smolnej 6 w Warszawie powstał dom pielęgniarek, w którym był wdrażany zawodowy program szkoleniowy dla adeptek służby pielęgniarskiej. W 1927 r., kiedy na bazie PTCK powstał Polski Czerwony Krzyż, Maria weszła w skład Zarządu Głównego nowej organizacji. Dziesięć lat później stanęła na czele Korpusu Sióstr PCK wspieranego przez Ministerstwo Spraw Wojskowych. Na rok przed wybuchem II wojny światowej wraz z mężem przekazali Funduszowi Obrony Narodowej 10 tys. dolarów. W czasie okupacji, w październiku 1939 r., została wiceprezesem Zarządu Głównego PCK. Kierowała także pracami krakowskiej delegatury PCK. Zaangażowała się w działalność w Stołecznym Komitecie Samopomocy Społecznej. Była współorganizatorką Rady Głównej Opiekuńczej.


Międzynarodowa konferencja Towarzystw Czerwonego Krzyża w Pradze w kwietniu 1933 r. Hr. Maria Tarnowska – druga od prawej (stoi). Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego


Uczestnicy IX Walnego Zjazdu Zrzeszenia Sióstr Polskiego Czerwonego Krzyża w Warszawie w maju 1933 r. W pierwszym rzędzie trzecia od lewej hr. Maria Tarnowska. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Mieszkając wówczas w okupowanej Warszawie, mając rozliczne koligacje oraz powiązania rodzinne i towarzyskie, a także pełniąc odpowiedzialne funkcje, nie sposób było nie zetknąć się z konspiracją. Hrabina wspominała: [w tym okresie] działalność charytatywna była dla mnie najważniejsza. Niekiedy zwracano się do Marii z prośbą o przygotowanie nowych dokumentów dla ukrywających się osób. Konspiracyjne materiały chowała w wydrążonym polanie, które miało starannie dopasowane wieczko. W sytuacjach gorączkowych (takich jak nieoczekiwane odwiedziny „smutnych panów”) polano było wynoszone do kuchni i kładzione w skrzyni z drewnem. Wyglądało tak zwyczajnie, że trudno było je później odszukać. Małżonkowie Tarnowscy udostępniali parter i oficyny swojej kamienicy przy ul. Piusa XI (dziś Piękna) 1b w Warszawie podchorążówce Związku Walki Zbrojnej, a później AK. W budynku tym, na 2. piętrze, mieszkał też używający fałszywych personaliów zastępca Delegata Rządu na Kraj Stanisław Jasiukowicz (1882–1946).


Budynek przy ul. Piusa XI 1b, własność Tarnowskich, Referat gabarytów, Zbiory Archiwum Państwowego  w Warszawie

Gestapo zainteresowało się Marią w kontekście śledztwa prowadzonego przeciw Andrzejowi Jałowieckiemu (1911–1943), dyrektorowi oddziału warszawskiego Rady Głównej Opiekuńczej. Ciążyły na nim zarzuty o pośredniczenie w przekazaniu funduszów przeznaczonych na działalność konspiracyjną. W maju 1941 r. Jałowiecki przekazał Marii dolary, które następnie zostały odebrane przez prezesa PCK. Chcąc chronić Jałowieckiego, hrabina przyznała, że pieniądze zostały jej przyniesione z przeznaczeniem na działanie sierocińca. Została aresztowana i przewieziona na Pawiak (10 listopada 1942 r.), gdzie była przesłuchiwana. Na wolność wyszła po trzech miesiącach, w lutym 1943 r. Miesiąc później włączyła się w tryby pracy konspiracyjnej. Została zaprzysiężona pod pseudonimem Stanisława jako żołnierz AK w stopniu porucznika. Powierzono jej zadania zastępczyni komendantki Wojskowej Służby Kobiet, czyniąc odpowiedzialną za szkolenie patroli sanitarnych.

Kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie, nie dotarła do Marii łączniczka z rozkazami, tak więc na początku walk hrabina zajęła się organizacją cywilów zgromadzonych w jej bloku, doradzała w kwestiach m.in. walki z ogniem, pomocy medycznej, organizacji wyżywienia itp. W późniejszym okresie udało się jej przedostać drogą kanałową do dowództwa Wojskowej Służby Kobiet, gdzie otrzymała zadanie nadzorowania wszystkich sanitariuszek w rejonie ul. Piusa XI i organizowania punktów pierwszej pomocy oraz szpitali polowych.

Na początku września, po zdławieniu oporu Starego Miasta, niemiecka machina zniszczenia z impetem uderzyła w Powiśle i Śródmieście. W konsekwencji nieustannego ostrzału artyleryjskiego obszaru, a także klęsk militarnych, wśród ludności cywilnej stał się zauważalny spadek nastrojów. Ludzie głodowali, brakowało wody, nie było podstawowych artykułów użytku codziennego. Wzrosła śmiertelność niemowląt i dzieci. Codziennością był potworny stres spowodowany permanentnym napięciem w związku z sytuacją militarną oraz huk artylerii i burzonych domów. Te odczucia nierzadko stawały się katalizatorem wyładowywania emocji na władzach powstańczych i żołnierzach. Pojawiały się głosy nawołujące do wszczęcia rozmów kapitulacyjnych, do czego dodatkowo podjudzali Niemcy, zrzucając 5 i 8 września ulotki w języku polskim, w których nawoływano cywilów do opuszczenia miasta.


Polskojęzyczna ulotka niemiecka zrzucana w czasie Powstania Warszawskiego 5 i 8 września 1944 r. Fot. ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Obserwując nastroje ludności cywilnej, hr. Maria Tarnowska, uważając, że nie należy dopuścić do chaosu, wystąpiła do dowództwa polskiego z inicjatywą wszczęcia rozmów ze stroną niemiecką w sprawie ewakuacji cywilów. Otrzymała na to zgodę dowódcy AK, gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora”, którego znała jeszcze z czasów wojny polsko-bolszewickiej. Delegaci Polskiego Czerwonego Krzyża – hr. Maria Tarnowska i dr Alfred Lewandowski – 7 września udali się na rozmowy z Generalmajorem Güntherem Rohrem (1893–1966), którego oddziały pacyfikowały południowe dzielnice Warszawy.


Polska delegacja udaje się na rozmowy z Niemcami. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Polska delegacja przed rozmowami z Niemcami w sprawie ewakuacji ludności cywilnej. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego


Hrabina Maria Tarnowska w rozmowie z Generalmajorem Güntherem Rohrem
. Fot. Autor nieznany/domena publiczna

Według raportu Rejonowego Delegata Rządu RP na Kraj Warszawa Południe Edwarda Quiriniego „Stanisława Kuleszy” (1899–1954) delegacja rozmawiała z głównodowodzącym wojskami niemieckimi tłumiącymi Powstanie, SS-Obergruppenführerem Erichem von dem Bachem (1899–1972). Ustalone zostały terminy, godziny, miejsce i warunki wychodzenia z miasta kobiet z dziećmi i osób starszych. Cywile wychodzili od 8 do 10 września, w godz. 12–14. Niemcy kierowali ich do obozu przejściowego dla wypędzonej ludności w Pruszkowie (Dulag 121). Hrabina Tarnowska wspominała, że pierwszego dnia wyszło z Warszawy ok. 10 tys. osób, następnego blisko 4 tys., a ostatniego kilkaset. Dyrektor Departamentu Spraw Wewnętrznych w Delegaturze Rządu RP na Kraj, Stefan Korboński (1901–1989), szacował grupę, która opuściła wówczas stolicę, na kilkanaście tysięcy osób. Niewielkie zainteresowanie warszawiaków możliwością wyjścia z miasta wynikało z nieufności wobec Niemców oraz lęku o dobra, które trzeba byłoby pozostawić na pastwę losu.

Wkrótce po uzyskaniu awansu na stopień majora (23 września) hrabina po raz kolejny została włączona do negocjacji z Niemcami w sprawie cywilów. 29 września weszła w skład polskiej komisji do zbadania warunków panujących w niemieckim obozie przejściowym dla cywilów w Pruszkowie oraz miejsc zgrupowania polskich jeńców i podwarszawskich placówek szpitalnych. Nie zabrakło jej także w kolejnej komisji, która dzień później rozmawiała z dowództwem niemieckim na temat technicznych aspektów ewakuacji cywilów. Jej uczestnictwo w tych rozmowach zostało tak scharakteryzowane przez protokolanta strony niemieckiej, por. G. von Jordana: Mieliśmy wrażenie, że to nie Polacy kapitulują, lecz my przed starą hrabiną. Warto wspomnieć, że dzięki staraniom kierownika Archiwum Muzeum Powstania Warszawskiego, dr. Jarosława Maliniaka, Muzeum pozyskało biało-czerwoną flagę uszytą w nocy z 28 na 29 września, która towarzyszyła polskiej delegacji PCK negocjującej z Niemcami ewakuację cywilów.


Flaga PCK uszyta w nocy z 28 na 29 września 1944 r. Fot. Jarosław Maliniak/Muzeum Powstania Warszawskiego

Ppłk. Adam Borkiewicz w swojej monumentalnej monografii wznowionej w 2018 r. przez Muzeum Powstania Warszawskiego napisał, cytując źródła niemieckie, że od 1 do 7 października wypędzonych z Warszawy zostało 155 519 osób cywilnych, przy czym zaznaczył, że jest to liczba zaniżona, a osób tych było znacznie więcej, zapewne ok. 200 tys.

Po podpisaniu układu o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie, kończącego Powstanie Warszawskie (2 października 1944 r.), Delegat Rządu RP na Kraj, wicepremier Jan Stanisław Jankowski „Doktór” (1882–1953), powierzył Marii niebezpieczne zadanie. W związku z tym, że Niemcy obiecali nie rewidować hrabiny oraz nie osadzać jej w obozie przejściowym dla cywilów w Pruszkowie, polecono jej wynieść z Warszawy 500 tys. dol. w małych nominałach, a następnie przekazać kwotę wskazanej osobie w Podkowie Leśnej. Powierzona suma była ciężkim zadaniem dla hrabiny zajmującej się chorym 78-letnim mężem. Do transportu pieniędzy została w nocy uszyta z dwóch ręczników kamizelka podobna do dziecięcego becika i wzmocniona mocną taśmą. Aby nie wyglądać jak kobieta w ciąży, co w jej wieku mogło wydawać się dość osobliwe, hrabina nałożyła ciężkie zimowe futro, mimo że temperatura wynosiła ok. 13°C i funkcjonowanie w takim stroju było dalekie od komfortu. Pomimo rozlicznych trudności pieniądze zostały dostarczone.

Po opuszczeniu Mazowsza hrabina mieszkała z mężem w Ojcowie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. W ramach działalności w PCK opiekowała się osobami powracającymi z niemieckich obozów. W komunistycznej ojczyźnie arystokraci – i w dodatku akowcy – nie budzili zaufania władz. Maria została aresztowana przez bezpiekę pod zarzutem kolaboracji z Niemcami i osadzona na miesiąc w areszcie Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Olkuszu. Relegowano ją z władz PCK. W 1946 r. wyjechała zagranicę. Przebywała w Szwajcarii, gdzie (w Lozannie) zmarł jej mąż. Następnie losy rzuciły ją do Brazylii. Mieszkając w Rio de Janeiro, udzielała się w organizacjach polonijnych. W 1949 r. przeżyła osobistą tragedię. W wypadku samochodowym zginął jej jedyny syn, Andrzej (ur. 1902). Do Warszawy wróciła w 1958 r.; mieszkała przy ul. Poznańskiej. Zmarła 7 lat później, 10 lipca 1965 r. Pochowano ją w rodzinnym grobowcu hrabiów Uruskich na Starych Powązkach (kwatera Pod Murem II, rząd 1, miejsce 32).

Jej zasługi były wielokrotnie honorowane wysokimi odznaczeniami, m.in.: Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami (1944), Krzyżem Walecznych (1920). W 1923 r. jako pierwsza Polka otrzymała Medal im. Florence Nightingale – najwyższe odznaczenie przyznawane przez Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża. W 2016 r. Prezydent RP Andrzej Duda za wybitne zasługi dla kultury polskiej odznaczył hr. Marię Tarnowską pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

 

Zobacz także

Nasz newsletter