Józef Krzeski „Słuchawka”, „Senkowski”

Archiwum Historii Mówionej

Józef Krzeski, urodzony w Siedlcach, 17 [marca] 1916 roku. Pseudonim: „Słuchawka”. Stopień w czasie Powstania: porucznik. Moje nazwisko: „Senkowski”. Zgrupowanie: „Żywiciel”, [pluton 228].

  • Co pan robił przed wybuchem wojny, przed 1939 rokiem? Gdzie pan mieszkał?

W Warszawie. Studiowałem.

  • Opowiadał pan, że jak miał pan siedemnaście lat, to zdał pan maturę.

Tak, i poszedłem do wojska do Zegrza, do łączności.

  • Dlaczego wybrał pan właśnie to, żeby pójść do wojska? Dlaczego podjął pan taką decyzję?

Trudno mi powiedzieć. Modne było, ładne było wszystko. Nie wiedzieliśmy, jakie studia wziąć. [Nie miałem środków na studiowanie].

  • Z Zegrza został pan tam skierowany do jakiej jednostki?

Do Siedlec i do Pińska. W Pińsku byłem [na ćwiczeniach rezerwy w plutonie łączności 84 Pułku Strzelców Poleskich] i dobrze znam Polesie.

  • Jak było przed wybuchem wojny? Jak wybuchła wojna, to gdzie pan przebywał we wrześniu 1939 roku?

Byłem w Warszawie, studiowałem [stomatologię na drugim roku. W czasie kampanii wrześniowej byłem dowódcą plutonu łączności w 95 Pułku Piechoty. Walki miały miejsce pod Dęblinem i Krasnobrodem].

  • Później wyszedł pan do cywila, tak?

Tak.

  • Zdecydował się pan iść na studia, tak?

Tak.

  • Nie został pan zmobilizowany we wrześniu 1939 roku, do wojska pana nie powołali?

Byłem zmobilizowany, byłem dowódcą plutonu łączności w 95 Pułku Piechoty Siedlce.

  • Czy uczestniczył pan w jakiejś bitwie w kampanii wrześniowej? Spotkał pan gdzieś Niemców?

Wiem, że siedem razy szedłem na bagnety, ale miejscowości nie pamiętam, wiem, że Krasnobród koło Zamościa, ale w 1939 roku biłem się, na bagnety. To była ładna rzecz. Ładna, nie ładna, ale ta świadomość, jak człowiek idzie, że hura i Niemcy uciekali, to człowiek miał satysfakcję.

  • Został pan wzięty do niewoli niemieckiej w 1939 roku?

Nie, uniknąłem. To było tak: miałem sto metrów od siebie Rosjan, sto metrów od siebie miałem Niemców i powstało pytanie: „Którą niewolę wybrać? Tą czy tą?”. I myślę, czy ja muszę iść do niewoli, zakrwawiłem bandaż, okręciłem głowę i pochyliłem się na wozie i jadę i tak puścili mnie. Duch Święty tak mnie natchnął, że uniknąłem niewoli.

  • Wrócił pan wtedy do Warszawy w 1939 roku?

Zastępcą Andersa był generał Duch, i żonę i dwoje dzieci przetransportowałem do Rembertowa. Tą trójką się już zaopiekowałem do końca.

  • Kiedy pan wstąpił do konspiracji? Kiedy pan zaczął działać w konspiracji w czasie okupacji?

W pierwszym roku. Najpierw były siły narodowe, ale zrezygnowałem i poszedłem do Armii Krajowej.

  • Na czym polegała pana praca w konspiracji? Czym się pan zajmował?

Cały czas łącznością. Szkoliłem łącznościowo. Strasznie mi pomógł w tym na Gdańskiej 2 ksiądz Trószyński. Tam jest kościół, tam miałem do dyspozycji boczne ołtarze. Salę parafialną dał mi do wykładów, do uczenia, więc cały czas byłem na Żoliborzu w konspiracji. Szczęśliwie, bo Gdańska 8 przyszli czterdziestu aresztować.

  • Bo ktoś wydał i wiedzieli Niemcy i przyszli zaaresztować?

Nie wiem, jak to było. Miałem taki zwyczaj, że spotykałem się w kościele [świętego] Stanisława [Kostki], ktoś miał... oni szli, dawałem rozkazy, ćwiczenia . Patrzę, jest msza, jest prawie jedna czwarta Niemców.

  • Ale pan uniknął tego aresztowania?

Uniknąłem aresztowania.

  • Ale ktoś pana ostrzegł? Czy pan po prostu idąc tam zobaczył wielu Niemców i dlatego się wycofał?

Nie wycofałem się... Intuicja, Opatrzność Boska, to wszystko składało się.

  • W czasie okupacji nosił pan nazwisko Senkowski?

Senkowski, tak. Senkowski byłem. Miałem wtedy ponad sto łączniczek. To polegało na rozprowadzaniu prasy, podtrzymywanie polskości. To była piękna praca niepodległościowa.

  • Dziewczęta miał wtedy po ile lat?

Od szesnastu do dwudziestu [lat]. Piękne dziewczyny. Dziewczyny nie zdawały sobie sprawy, ale nie dziewczynach można bardziej polegać, jak na mężczyznach. Tak było.

  • Kiedy pan już wiedział, że będzie, że wybuchnie Powstanie?

Cały czas liczyliśmy się, że będzie Powstanie. Cały czas w tym kierunku szło szkolenie, przygotowanie i w tym szkoleniu dużo mi pomógł ksiądz Trószyński na Gdańskiej. Dał mi do dyspozycji ołtarze boczne i salę parafialną. Dużo mi pomógł.

  • Ale pan wtedy cały czas mieszkał w Warszawie, tak? W czasie okupacji?

Tak.

  • Był pan gdzieś oficjalnie zatrudniony?

Byłem. Był Plac Kercelego i tam przyjmowałem pacjentów u pani Borkowskiej w gabinecie. Nie wiem, czy zawodowo, ale byłem zdolny. Wojna mnie zaskoczyła na początku trzeciego roku, to już pół roku byłem konsultantem. Zarabiałem zawodowo, w swoim zawodzie dobrze.

  • Co się działo, kiedy przyszedł rozkaz do Powstania?

Przyszedł rozkaz Powstania, to zbiórka była na Mickiewicza. Później była na Słowackiego, Szklane Domy, a ze Szklanych Domów „Żywiciel” poszedł do Kampinosu i później wrócił. To historia tak mało zna. Najważniejsza walka, jaką widziałem to była Zdobycz Robotnicza. Myśmy wracali z Kampinosu na Żoliborz, to na Zdobyczy Robotniczej była piękna walka, na bagnety. Brałem w tym udział.

  • Pana kwatera dowódcy łączności gdzie się znajdowała?

Na Suzina.

  • Tam miał pan łączniczki, tak? Bo to było sto dziewcząt, ale to byli też i chłopcy?

Byli chłopcy, tak, do budowy linii telefonicznej. Niektórzy piszą, że [jeśli] chodzi o łączność, tą telefoniczną, ziemską, to na Żoliborzu była najlepsza. Co jak co, ale ja łącznice i telefony znałem dobrze. I to było. Pomocną rzeczą w tym wszystkim była dla mnie Straż Pożarna. Tam był sprzęt, centrale były... i z tego korzystałem.

  • Oprócz łączności pomógł pan też zorganizować prąd dla szpitala?

Tak. To jest jeden z moich wyczynów, że nie niszczyłem, bo jak oni to wszystko niszczyli, a ja nie niszczyłem, tylko w moim szpitalu było światło.

  • Jak pan je zorganizował? Jak pan to zrobił?

Były budki i tam nie dałem zniszczyć.

  • Kto to chciał to zniszczyć?

Był taki szał niszczenia tego, bo to niemieckie. Zorganizowałem dobrze, bo na Prądzyńskiego jest centrala, to tam miałem też swoje wtyki, wiedziałem, co wszystko, co piszczy w tej centrali. Wiedziałem tam, na Prądzyńskiego.

  • A łączność ze Śródmieściem, to byli też kanalarze, tak? Młodzi chłopcy, którzy chodzili kanałami?

Kanalerze, tak.

  • Ale też drogą radiową?

Później była łączność radiowa.

  • A dlaczego wcześniej jej nie było? Były jakieś problemy, kłopoty z nawiązaniem łączności radiowej ze Śródmieściem?

Nikt nie przewidział, że Powstanie tak długo potrwa. Myśleli, że parę chwil. Ze względu na to, bo radio łatwo podsłuchać, [ze względów] bezpieczeństwa.

  • Ale kontakt radiowy ze Śródmieściem odbywał się bezpośrednio czy przez Londyn?

Chodzi o radio, tak, chodzi o telefony łącznicze to się znam par excellence, na radio się nie znałem specjalnie. Był porucznik „Brzoza”, zawodowy żołnierz i on przyszedł z Kampinosu, i on prowadził łączność radiową. Miał swoją kwaterę w kinie „Tęcza”.

  • Opowiadał pan o trzech spadochroniarzach rosyjskich.

Tak, rosyjskich. Dwóch dostało się w ręce niemieckie i od razu zdradzili szyfry. To zemściło się na artylerii.

  • A jeden spadochroniarz rosyjski trafił do pana?

Tak. Nie do mnie, tylko do „Żywiciela”. U „Żywiciela” był ten spadochroniarz.

  • Często miał pan kontakty z „Żywicielem”, osobiste?

Oficer łączności na Żoliborzu, w ogóle oficer łączności to jest drugim adiutantem. Co dzień widziałem [„Żywiciela”].

  • Jak pan wspomina „Żywiciela”? Jakim był człowiekiem?

Był dobrym człowiekiem, tylko jedna rzecz, że jego wykształcenie wojskowe, to był saper, a tu potrzeba było piechura, bojownika, a nie sapera. Dlatego uważam, że był nie na miejscu. On był z wykształcenia [wojskowego saperem]. Ale jako człowiek sprawiedliwy i spokojny, tylko, że powinien ustąpić i dać to stanowisko człowiekowi, który zna się na tym.

  • A była taka osoba wtedy w „Żywicielu”, którą by pan uważał, że byłby lepszy jako dowódca?

Trudno mi powiedzieć. Stwierdzam jedno, że oficerowie rezerwy górowali nad zawodowymi. Na przykład, Gdańska 2, Marymont, tam był major Rzeszotarski, „Żmija” pseudonim. Miał sto metrów od siebie żonę i dwoje dzieci i pozwolił [ich] zabić Niemcom.

  • Wybrał może mniejsze zło?

Tylko, że nie dał żadnego zabezpieczenia.
  • Ale oprócz rodziny może jako dowódca musiał również myśleć też o swoich żołnierzach i o innych cywilach.

Mógł połączyć jedno z drugim. Tak oficer zawodowy [robi].

  • A pana łączniczki?

Zrobiłem zbiórkę i [zapytałem]: „Kto na ochotnika chce przepłynąć do Rosjan?” Wszystkie.

  • Wszystkie?

Tak, wszystkie chciały. Wybrałem jedną. Przepłynęła. Załatwiła swoje zadanie, jak potrzeba. To tak jest mało powiedziane, ale kobiety są bardzo odważne, bardzo odważne i pożyteczne. Przepłynąć Wisłę, przejść, to trzeba odwagi, wszystkie były odważne.

  • Dlaczego chciał pan nawiązać kontakt z Rosjanami?

Na polecenie „Żywiciela”. On chciał, artyleria. To był niby sojusznik.

  • Ona miała pseudonim „Struga”, tak?

Tak.

  • A jak się nazywała, imię i nazwisko?

[Helena Mocarska].

  • Ona raz przepłynęła?

Tak. Przepłynęła, spełniła zadanie i nie wróciła.

  • To jak kontakt został później nawiązany?

Rosjanie zrzucili trzech spadochroniarzy ...

  • To właśnie po tym, jak „Struga” przepłynęła, to Rosjanie zrzucili spadochroniarzy.

Tak, spadochroniarzy.

  • „Struga” przeżyła Powstanie?

[Tak].

  • Mówił mi pan też o największym bohaterze w Powstaniu, jakiego pan spotkał. To był dziesięcioletni chłopiec.

Tak.

  • Mógłby mi pan opowiedzieć tę historię?

Ona miała nazwisko panieńskie [Czerska], po mężu Bukowska.

  • Jego matka?

Jego matka, wdowa. Mąż zginął, przesiedział rok wyroku. Mieszkali na Dygasińskiego, a kwatera była na Suzina. Namiętnie paliła, szła po papierosy i ją zabiło i jego też trafiło. Konając krzyczał: „Nie mówcie mamusi, że jestem ranny!”. Tak było.

  • Ale on też zmarł od ran?

Umarł.

  • Jego mama miała jakiś pseudonim, była w konspiracji?

„Kira”.

  • A ten mały?

Jędruś, ale jeszcze nie był w konspiracji.

  • Jakie były kontakty z ludnością cywilną na Żoliborzu? Jakie pan miał kontakty? Jak ludność cywilna podchodziła do powstańców?

Życzliwie.

  • Była współpraca, tak?

Była. Wszystko rozchodziło się o jedzenie, ale jakoś dzielili się jedzeniem.

  • Bo trudności z zaopatrzeniem były duże, przynajmniej pod koniec Powstania? Jak było z wyżywieniem?

Jak chodzi o Żoliborz, to o tyle był w sytuacji dość dobrej, że tam były działki ogrodnicze i te działki strasznie pomogły z wyżywieniem. Później Rosjanie zrzucali, ale niewiele tam zrzucali.

  • 30 września został pan odznaczony Virtuti Militari, w Powstaniu Warszawskim.

Tak, w Powstaniu Warszawskim.

  • Za co pan je dostał?

Za całość. „Żywiciel” dostał od Komorowskiego „Bora” sto Krzyży Walecznych i trzydzieści Virtuti Militari. [W] tych trzydziestu ja się znalazłem. Nie było tam określone za co, tylko była ilość do dyspozycji. Wtedy ja się też znalazłem na liście do odznaczenia Virtuti Militari.

  • To była oficjalna ceremonia odznaczenia, bo to już był prawie koniec Powstania?

Nie. Odznaczenia Virtuti Militari to już dostałem w niewoli. Była niewola, to się daje kartkę, że to mam. Nie było warunków na ceremonię.

  • Jak pan przyjął wiadomość − to na pewno była odprawa u „Żywiciela”, że jednak trzeba się poddać, że Powstanie upada – jak pan przyjął tę wiadomość? Zgadzał się pan z tym? Zgadzał się pan z „Żywicielem”?

Nie. Trzeba było walczyć. Stanowisko Rosjan do nas było strasznie fałszywe. Oni obiecywali, ale nic nie robili albo robili w odwrotnym kierunku. Tak byłem tym głupim, że wierzyłem Rosjanom. Jak Powstanie miało wybuchnąć, to oni byli w Rembertowie, a jak wybuchło, to cofnęli się do Mińska Mazowieckiego. A tego człowiek nie przewidział.

  • Jest upadek Powstania, a pan jeszcze cały czas myślał, że Rosjanie przyjdą z pomocą?

Tak, że przyjdą z pomocą.

  • A nie pamięta pan, czy na tej odprawie inni oficerowie zgadzali się z „Żywicielem”?

Nie. Chcieli walczyć.

  • To w sumie „Żywiciel” miał przeciwko sobie cały sztab.

Cały jak cały... ale częściowo tak, częściowo miał.

  • Jak wyglądało wyjście do niewoli – czy cała broń została oddana Niemcom czy panowie też kryli, zakopywali czy była oddawana cała?

Niszczyło się. Ja osobiście zniszczyłem.

  • Co pan zniszczył?

Miałem mały niemiecki karabinek, nie wiem, jak on się nazywał. To zniszczyłem, jak szedłem do niewoli.

  • A telefony, radiostacje, radia też zostały u pana poniszczone?

Za to był odpowiedzialny porucznik „Brzoza” i on zginął, ale zniszczył.

  • To znaczy zginął pod sam koniec Powstania?

Byłem ranny, jak on zginął.

  • Kiedy pan został ranny?

Jakieś trzy dni przed końcem Powstania. Ale ranny jeszcze dowodziłem. Zało mi jakiś pięćdziesiąt metrów do połączenia Śródmieścia z Żoliborzem. Tam kanałem były zmartwychwstanki. W ogóle mało się mówi o zmartwychwstankach. To są żoliborskie, warszawskie Termopile. To były Termopile. Tam nie ma tyle cegieł, ile dostał pocisków. Trzymały się.

  • Pan chciał przeciągnąć kable z Żoliborza do Śródmieścia i zało pięćdziesięciu metrów?

Tak.

  • Ale one szły na zewnątrz czy w środku?

Kanałami.

  • Który to odcinek? Gdzie zało pięćdziesięciu metrów?

Od sióstr zmartwychwstanek, ze Śródmieścia, a tu szło.

  • Pamięta pan część powstańców, którzy przeszli na Żoliborz po upadku Starego Miasta?

Przeszło, ale nazwisk nie znam.

  • A wyjście do niewoli – mówił pan, że pan i większość kolegów nie zgadzała się z kapitulacją, ale była jednak niewola. Gdzie pan trafił? Do jakiego obozu najpierw?

Do Altengrabow.

  • Jakie warunki panowały w tym obozie?

Takie, jak w niewoli.

  • A później?

Jest jedna rzecz, że [niezrozumiałe], trzeba powiedzieć, że... tego się nie mówi, ale dużo pomagali, przysyłali paczki żywnościowe i w paczkach były papierosy. Był obóz, druty kolczaste napięte. Jak szedłeś, pokazałeś strażnikowi papierosy, to bochenek chleba rzucał, a ja mu papierosy rzucałem. Na czas wojny pieniądzem jest papieros i wódka. Za to wszystko pani dostanie – papieros i wódka.

  • Miały dużą wartość?

Tak, dużą.

  • Gdzie pana zastało wyzwolenie? Kto przyszedł z wolnością?

Rosjanie. Mówią, że zamiarem było od razu wracać do kraju, ale byłem świadkiem strasznej niewoli Rosjan w Niemczech. To była niewyobrażalna niewola Sowietów u Niemców.

  • Oni mieli najgorzej, tak?

Mieli najgorzej. Zawsze o godzinie czwarta, piąta jechała dwukółka biedka i wyciągali parę trupów [ludzi umarłych] z głodu.

  • Rosjanie nie otrzymywali paczek?

Nie. Moim zamiarem było wrócić od razu do kraju, ale po takiej strasznej nędzy i gehennie, jaką przeżyli Rosjanie w niewoli, a ich oswobodzili Rosjanie, to zrobili zbiórkę i wyszedł taki: „To nie wolno, to nie wolno...”. To uciekłem. Amerykanie przyjeżdżali po swoich, ja idę do Amerykanina i mówię: [polacy i Amerykanie] OK., [Polacy i Rosjanie – nie. Kierowca tego pojazdu założył mi czapkę na głowę, wsadził do szoferki i przewiózł na drugą stronę]. Będąc w niewoli zacząłem czyścić buty. Taki jeden przyprowadził mi dwóch pułkowników murzyńskich: „Niech oni ci wyczyszczą”. Nie zgodziłem się na to w tym wypadku. Raz, że nacja, stopień był, nie zgodziłem się.

  • Jak pan pomógł żonie komendanta obozu?

Ząb usunąłem.
  • Jak Niemka do tego podeszła? Odwdzięczyła się jakoś? Podziękowała panu za to?

Jest Wielkanoc, przychodzi niemiecki oficer z taką paką: „Żona komendanta, dla pana”. Nas było tam sześć osób. Dałem na stół: „Jedzcie wszyscy”. To nie wypadało tak samemu jeść, a tamci zazdrościli.

  • Taka solidarność panowała w tym obozie, jeden się dzielił z drugim?

Tak. Panowała solidarność.

  • Jak pan podszedł do Amerykanina, żeby panu pomógł wyjść z obozu, to on założył panu hełm?

Tak, swój hełm.

  • Wziął na stronę amerykańską?

Do szoferki i wziął na stronę niemiecką. Tam rzucił mnie, gdzie byli Polacy, dowódcą był „Kominek”. Przyjęli mnie nadspodziewanie dobrze. Nadspodziewanie. Tam jest miejscowość [niezrozumiałe], pojechali ze mną, wyrzucili Niemca dentystę z gabinetu, z mieszkania: „Masz. Praktykuj!”. Strasznie zarobiłem. W ciągu roku zarobiłem dziesięć tysięcy dolarów i pół kilo złota.

  • To dlaczego zdecydował się pan wrócić do Polski?

Tak ciągnęło trochę człowieka.

  • W którym roku pan wrócił?

Dwa lata [tam byłem]. Pieniądz pieniądzem, ale musiałem zrobić dyplom.

  • Tak samo mógł pan studiować na zachodzie Europy.

Chciałem w Belgii, to oni chcieli do Konga. Z Belgii chcieli rzucić mnie do Konga.

  • Wrócił pan do Polski w 1947 roku?

Tak.

  • I skończył pan studia?

Skończyłem studia.

  • Miał pan jakieś nieprzyjemności związane z tym, że był pan w Armii Krajowej, że brał pan udział w Powstaniu Warszawskim? Milicja pana wtedy poszukiwała?

Dwa razy byłem w Pałacu Mostowskich. [niezrozumiałe]

  • Oni pana wzywali, bo pan chciał zorganizować spotkania dla wszystkich?

Dla wszystkich... że byłem w konspiracji, byłem w Powstaniu, przecież to był wielki grzech. To było wielkie przestępstwo. Ale uniknąłem aresztowania w Pałacu Mostowskich.

  • Pan do tej pory cały czas utrzymuje kontakt ze swoimi łączniczkami?

Tak, częściowo, te, które żyją, to utrzymują kontakt ze mną.

  • Skąd się wziął pseudonim „Słuchawka”? To pan sobie sam obrał taki pseudonim czy tak zaczęli na pana wołać inni koledzy?

Sam sobie obrałem, „Słuchawka”, bo łączność znałem. Sam sobie obrałem – „Senkowski” i „Słuchawka”.




Rozmowę prowadziła Małgorzata Brama
Warszawa, 02 lutego 2006 roku
Józef Krzeski Pseudonim: „Słuchawka”, „Senkowski” Stopień: podporucznik Formacja: „Żywiciel” Dzielnica: Żoliborz Zobacz biogram

Zobacz także

Nasz newsletter