Mieczysław Pera „Francuz”

Archiwum Historii Mówionej



  • Proszę opowiedzieć jak wyglądało życie przed wojną. Gdzie państwo mieszkaliście?

Mieszkałem do 1930 roku w Warszawie na Nowym Świecie. W 1930 roku wyjechałem z ojcem. Ojciec był w wojsku, w strzelcach Piłsudskiego, na Polesiu. W 1930 roku wyjechaliśmy do Francji, bo tam ojca rodzina była cała, która została wysiedlona z poznańskiego, po powstaniu chyba, w 1863 roku. Po wojnie, w 1918 roku pojechali do Francji i tam pracowali jako górnicy. I myśmy tam, w 1930 roku, pojechali, do Francji. I tam byłem do 1936 roku – ja. Rodzice moi wrócili w 1938 roku. Ja mieszkałem u mojej babci na Nowym Świecie. Tam, gdzie się urodziłem.

  • Jak pan wspomina Francję?

Chodziłem do szkoły. Ojciec prowadził tam związek strzelecki. Klub sportowy żeśmy mieli, klub strzelecki żeśmy mieli, tak, że sport uprawialiśmy. Było gdzie biegać, bo tam kopalnia była, naokoło pole. Jakoś się żyło.

  • Czy miał pan kolegów Polaków czy Francuzów?

Tam sami Polacy byli. Cała rodzina ojca tam mieszkała. Siostry, bracia. Przeważnie Polacy. I Włosi tam mieszkali też. Obok nas mieszkali Włosi, a tak to Polacy, przeważnie, tam mieszkali. To było osiedle polskie.

  • Oni tęsknili za Polską?

Nie, bo oni w ogóle w Polsce nigdy nie byli.

  • A przed samą wojną, w Warszawie, gdzie pan chodził do szkoły?

Chodziłem do szkoły na [ulicę] Dobrą. Skończyłem szkołę.

  • Jak wyglądała ta szkoła? Jaka atmosfera panowała w tej szkole?

Normalnie.

  • Pamięta pan jakieś uroczystości państwowe czy szkolne?

Nie. W zasadzie nie obchodziło się specjalnie żadnych uroczystości. Ja tam byłem od 1936 roku do wojny. A później, już za okupacji, chodziłem do szkoły zawodowej. Do Konarskiego chodziłem. Na Lesznie, chyba, Konarski był.

  • Jak rodzice wrócili przed wojną, to gdzie zamieszkaliście państwo? Też u babci?

Też u babci. Też żeśmy tam mieszkali, jakiś czas, z siostrą. Siostra też tam mieszkała.

  • Siostra była starsza?

Starsza o dwa lata ode mnie była.

  • Dlaczego rodzice postanowili wrócić?

Bo, w ogóle, ojciec zawsze dążył do Polski. Tak, że tylko wyjechał do Francji za pracą. Jak zwolnił się z wojska w 1930 roku.

  • Czy ten powrót rodziców w 1938 miał związek z przygotowaniami do wojny?

Nie. W ogóle nikt nie myślał... Tam było coś, była mowa o wojnie. Ojciec pełnił dużą funkcję strzelecką, w organizacji strzeleckiej. Jak Niemcy weszliby, to by go od razu zabrali, zamknęli by zaraz. Ale matka też dążyła do Polski. Ojciec też, bo ojciec przecież mieszkał, do 1920 roku, chyba, w Niemczech. Oni wszyscy, jego rodzina, mieszkali w Niemczech, w Westfalii. I stamtąd ojca dziadkowie wyjechali do Francji. Ojciec się urodził jeszcze w Niemczech. I później, w 1920 roku, zostawił rodzinę i przyjechał do Ostrowa Wielkopolskiego do swojej rodziny, kuzynów. Tu wstąpił do Związku Strzeleckiego i był u piłsudczyków cały czas. Ojciec był piłsudczykiem właściwie.

  • Brał udział w wojnie 1920 roku?

Nie. Miał dziewiętnaście lat, ale nie brał jeszcze [udziału]. Może tam, pod koniec, brał udział. Musiał brać, bo był w wojsku przecież. Ten Związek Strzelecki ojca został przeniesiony do Warszawy i był tutaj. Parę lat służył na Zamku Królewskim, a później stąd wyjechał na Polesie.

  • A ten związek strzelecki we Francji – na czym to polegało? Pan mówił, że ojciec założył związek strzelecki tam, we Francji?

To... nie wiem o co chodzi. Normalnie, jak związki różne były, organizacje i to było jako organizacja strzelecka. Tradycje Piłsudskiego podtrzymywali.

  • Z czego się państwo utrzymywaliście, jak już wróciliście do Polski?

Ojciec pracował w hotelu „Metropol”, przed samą wojną, na Marszałkowskiej, jako kierownik hotelu.

  • Jak pan zapamiętał wybuch wojny?

Mieszkałem na Nowym Świecie. Bombardowanie tylko pamiętam Nowego Światu, jak wybuch wojny był.

  • Co się z państwem działo? Czy państwo byliście w Warszawie przez cały okres wojny?

Cały okres okupacji żeśmy byli.

  • A we wrześniu 1939 roku?

We wrześniu 1939 roku mieszkaliśmy na Nowym Świecie, w dalszym ciągu. Naszego budynku nie zburzyli, tylko naprzeciwko zburzyli, a nasz budynek stał. I Żeśmy mieszkali tam do jakiegoś czasu, do 1943 roku chyba. Później, w 1943 roku siostry mąż pracował w elektrowni na Powiślu i dostał mieszkanie na [ulicy] Żelaznej, jak zlikwidowali to getto małe. Tam dostał mieszkanie i tam żeśmy się przeprowadzili później, wszyscy, na Żelazną. Tam żeśmy mieszkali do końca Powstania.

  • Razem z babcią państwo się przenieśli?

Nie. My tylko. Rodzice moi, szwagier z siostrą, żeśmy się tam przeprowadzili.

  • Jak wyglądało życie w czasie okupacji? Jak było z jedzeniem?

Nie narzekaliśmy. Ojciec zarabiał parę złotych. W hotelu Niemcy mieszkali, to tam i prowiant dostawał i tak dalej. Tak, że z żywnością nie było źle. U nas, w każdym bądź razie.

  • Mówił pan, że chodził do szkoły zawodowej. Jak to wyglądało?

Jak skończyłem szkołę powszechną, okupacja się zaczęła, to zapisałem się do Konarskiego. Liceum wtedy nie było, tylko były zawodowe szkoły. Zapisałem się do Konarskiego na Lesznie i tam chodziłem trzy lata do szkoły, to trzyletnia była [szkoła].

  • Przechodził pan koło getta? Widział pan...?

Nie. No, z mojego domu, na Żelaznej jak żeśmy mieszkali, to żeśmy widzieli getto. Przecież za Chłodną było getto już. Tak, że tam żeśmy widzieli.

  • Czy ma pan jakieś wspomnienia związane z gettem?

Nie. Ja osobiście nie mam. Wiem, że tylko szwagier wyprowadził Żydów, bo pracował w elektrowni i tam mieli podstację. I tam chodził. I wiem, że wyprowadził paru Żydów.

  • Ale przychodzili tam, na teren elektrowni, pracować?

Nie. Jak wyprowadził ich, to część Żydów mieszkała u nas, na Żelaznej. A później oni pojechali, jeżeli dobrze pamiętam, do Rybienka pod Wyszków. Tam partyzantkę mieli, ci Żydzi.

  • To byli mężczyźni?

I kobiety i mężczyźni.

  • Czy to była jedna grupa czy to się zdarzało...?

To była jedna grupa bojowników żydowskich, którzy brali udział w Powstaniu Żydowskim. To byli oni.

  • Czy długo oni u państwa mieszkali?

Do końca wojny, do Powstania Warszawskiego mieszkali.

  • Co to jest?

To jest medal [„Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”] z Izraela. Medal rodzice moi dostali za przechowanie Żydów, za pomoc żydowską. Tam mają, w Palestynie, drzewko posadzone. Bo szwagier mój też dostał, tylko szwagier już też nie żyje.

  • Jak nazywał się szwagier?

Władysław Świętochowski.

  • Jak wyglądało to życie pod jednym dachem? To było duże mieszkanie?

To było na szóstym piętrze. Pokój z kuchnią, z ubikacją. Po schodach się wchodziło na strych, tam był jeden pokój. I to całe mieszkanie było. Tam, na tym strychu była wykuta dziura i jak ktoś do nas wchodził, to Żydzi się chowali tam, na strychu, na poddaszu. I zamykali, bo tam biblioteczka taka stała. Zamykali tę biblioteczkę i tam siedzieli, dokąd ktoś nie wyszedł. Taki schowek był.

  • Czy szwagier był w konspiracji?

Tak.

  • Czy w kwestii wyżywienia ktoś państwu pomagał?

Nie. Nikt nam nie pomagał.

  • Czy pan wie co się z nimi później stało? Oni przeżyli wojnę?

Tak. Wszyscy przeżyli wojnę. Wyjechali później do Izraela, do Szwecji, do Ameryki. Porozjeżdżali się.

  • Od kiedy uczestniczył pan w konspiracji?

Od 1942 roku.

  • Jak to wyglądało? Kto pana wprowadził?

Kto mnie wprowadził... chyba ojciec. Tak, ojciec mnie wprowadził. W 1942 roku to jeszcze Związek Walki Zbrojnej był, bo AK dopiero w 1942 roku, o ile dobrze pamiętam, powstała, a przedtem był Związek Walki Zbrojnej.

  • Czy pamięta pan zaprzysiężenie?

Tak. Zaprzysiężenie miałem na ulicy Strzeleckiej, na Pradze, jeżeli dobrze pamiętam.

  • Jak to wyglądało? To była jakaś podniosła atmosfera?

Normalnie. Zebraliśmy się, parę osób, na Strzeleckiej. Przysięgę się złożyło. I cała filozofia. I się rozeszliśmy.

  • Mama wiedziała, że był pan w konspiracji?

Tak. Wszyscy wiedzieli.

  • Czy pana siostra była w konspiracji?

Nie, siostra nie była.

  • Na czym polegała pana praca w konspiracji? Czym się pan zajmował?

Szkolenia żeśmy przechodzili. Za Bemowem jeszcze, w Izabelinie, w takich lasach, tam żeśmy szkolenie prowadzili.

  • To było szkolenie z bronią?Tak. Strzeleckie, z bronią. A tak, to chyba nic więcej.



  • A takie teoretyczne szkolenia, w mieście?

Nie. Zbieraliśmy się tylko z kolegami na Powiślu, na ulicy Zajęczej czy Zająca, tam, gdzie jeden z kolegów mieszkał. Ale to tylko takie zwykłe spotkania były.

  • A jakiś mały sabotaż, roznoszenie prasy?

Prasa – tak. Żeśmy mieli prasę. Prasę roznosiliśmy. A sabotażu żadnego żeśmy nie przeprowadzali.

  • Czym się zajmował pana ojciec w konspiracji? Rozmawialiście o tym w ogóle?

Ojciec pracował w hotelu „Metropol”.

  • Ale co robił w konspiracji? Czy pan wiedział co tata robił, czym się zajmował?

Ojciec był zastępcą dowódcy plutonu 693.

  • Czy przynosił do domu jakieś...?

Nie przypominam sobie, żeby przynosił do domu coś.

  • Przed samym Powstaniem, jak to wyglądało, gdzie był punkt zborny?Punkt zborny przed samym Powstaniem był na Grochowie, koło [ulicy] Igańskiej. Tu nasz punkt zborny był. Na Igańskiej. Już tego domu nie ma.



  • To było 1 sierpnia czy jeszcze wcześniej?

Nie, 30 albo 31 lipca punkt zborny był tutaj. I tutaj, już cały czas na Grochowie żeśmy byli.

  • Jakie mieliście państwo zadanie, co mieliście zrobić?

Mieliśmy wyzwolić Pragę, tylko że Niemców nie było. Bo Niemcy stacjonowali na Placu Szembeka, koło tego kościoła, tam, a później się wynieśli. I tutaj już Niemców nie było. Dlatego później nas rozwiązali. Kazali iść do domu, bo nie ma po co.

  • To było 1 sierpnia?

Nie, to było gdzieś 10, 20 sierpnia, nas rozwiązali.

  • Czy pamięta pan wybuch Powstania na Pradze? Jakieś strzały?

Nie, nie było żadnych strzałów. Nie przypominam sobie, żeby strzelanie jakieś było.

  • A przez te dziesięć dni, co państwo robiliście?

Żeśmy stacjonowali na [ulicy] Igańskiej. Później żeśmy stali na Zamienieckiej. Później, jak nas rozwiązali, to żeśmy mieszkali na Komorskiej u koleżanki z Powstania, która była łączniczką. I stamtąd żeśmy przeprawili się przez Wisłę.

  • To był czyjś pomysł, czy rozkaz?

Nie wiem czy rozkaz był czy samowola. Bo ten pluton „Wiktora” miał fabrykę broni, też. Tak, że myśmy z wielką ilością broni przeszli na Warszawę.

  • Co to była za broń?

Steny. Oni tam produkowali. I oni szykowali przeprawę przez Wisłę. I ta koleżanka, która tam mieszkała, zorientowała się o co chodzi, bo tam za duży ruch był. I żeśmy się dołączyli do nich i przeprawiliśmy się z nimi.

  • Ile osób liczył pluton, ta grupa, która się przeprawiała?

Oni się przeprawiali parę dni, tak, że dosyć duża grupa była. Nazywali to Oddziały Grochowskie wtedy, jak już się przeprawiły przez Wisłę.

  • Pan przeprawiał się z ojcem i szwagrem?

Nie. Z ojcem i z kolegą z naszego plutonu 693. Tylko nas trzech było, bo myśmy, w trójkę, mieszkali tam, na [ulicy] Komorskiej, i myśmy się do nich dołączyli.

  • Jak wyglądała ta przeprawa?

Nocą, łódkami. Kto umiał pływać, to pływał trzymając się łódki. Przeprawiliśmy się przez Wisłę. Z mostu Poniatowskiego reflektory świeciły na Wisłę, ale nas nie obejmowały, bo myśmy byli za zakrętem. Z tym, że po Wale Miedzeszyńskim, z tej strony Wisły, chodziły patrole niemieckie i myśmy musieli przerwę taką znaleźć. Oni poszli, a my do łódki i chodu na drugą stronę. Tak, że te oddziały się przeprowadzały dwa czy trzy dni przez Wisłę i później przez Jeziorko Czerniakowskie.

  • Pan był w łódce czy płynął za łódką?

Ja chyba byłem w łódce, ale nie jestem pewien.

  • Czy mieliście państwo wtedy broń?

Tak. Już żeśmy dostali broń. Broń od razu żeśmy dostali, tak, że myśmy z bronią [byli]. Po parę sztuk każdy miał. Bo całe uzbrojenie, które „Wiktor” właśnie wprowadził to przeszło przez Wisłę. A później już nie pamiętam. Później przestali już przeprawiać się. Nie wiem, czy Niemcy wykryli tę sprawę czy nie. Tak, że już przestali przejeżdżać przez Wisłę.

  • Skąd były łódki i ile było tych łódek?

Chyba trzy albo dwie łódki były tylko.

  • Czyli one wracały z lewego brzegu?

Tak. Przerzucali nas przez Wisłę, wracali z powrotem i ukrywali je w krzakach. Przeprawa przez Wisłę była, mniej więcej, na wprost [ulicy] Zamienieckiej.

  • To trwało kilka dni. Ile, mniej więcej?

Ze dwa, trzy dni przeprawa trwała.

  • Co było później, na lewym brzegu?

Tam oddziały, już partyzanckie, powstańcy, przejęli nas. Przeprawili nas przez Jezioro Czerniakowskie. Nie wiem dlaczego, takie duże nie jest, ale widocznie duże, jeżeli nas łodzią przeprawiali przez Jezioro Czerniakowskie. I zakwaterowali nas na [ulicy] Czerniakowskiej. Tam - Czerniakowska, nie pamiętam jeszcze jak te ulice się nazywały. Później żeśmy stacjonowali na Chełmskiej.

  • Czy pamięta pan nazwisko dowódcy, pseudonim?

„Wiktor” [Roman Sitkowski] był naszym dowódcą. Pluton 686., porucznik „Wiktor”. On przejął te oddziały grochowskie wszystkie. Co się z nim później stało? Był z nami do końca. Do likwidacji Mokotowa „Wiktor” był z nami.

  • A co z tą bronią? Oni się ucieszyli?

Rozeszła się.

  • Ale pan zostawił dla siebie coś?

Myśmy mieli swoją broń. A resztę, zapasy, to poszły. Rozdali. Komu – nie wiem komu rozdali.

  • Który to był sierpnia?

Przeprawa była około 21 sierpnia.

  • W jakich akcjach brał pan udział?

Obrona Czerniakowa, Sadyby, Mokotowa, Królikarni, na Mokotowie. Na Puławskiej żeśmy stacjonowali, na wprost parku Dreszera, to była Puławska 103, jeżeli dobrze pamiętam. I tam do nas dołączył później pułkownik „Radosław”. Myśmy byli oddziałami Armii „Radosława”.

  • Czy pamięta pan szczególnie jakąś akcję? To była akcja z bronią czy raczej obrona barykad?

Było zdobycie Królikarni, a tak, to obronne były właściwie.

  • Z jakimi trudnościami wiązała się pana służba?

Jako strzelec – warty żeśmy mieli, pilnowaliśmy. Bo tam, z Puławskiej, to przecież pole dalej było aż do Czerniakowa. Samo pole, działki tam były. I tam Niemcy zaczęli krążyć. Tak, że Niemcy nas później zaczęli ostrzeliwać.

  • Jak było z amunicją?

Nie mieliśmy problemów.

  • Zrzuty pan pamięta?

Pamiętam zrzuty. Jak żeśmy w Królikarni byli, to pamiętam, tam zrzuty były. Ale, przeważnie, wszystko poszło do Niemców, te zrzuty. Jeden czy dwa spadochrony żeśmy przejęli, a reszta to było na terenie niemieckim, pomiędzy Królikarnią a Czerniakowem. Tam wszystkie [zrzuty] spadły.

  • To były zrzuty alianckie?

Tak, alianckie.

  • A sowieckie były jakieś?

Nie. Myśmy nie mieli żadnych sowieckich.

  • Jak było z jedzeniem?

Z jedzeniem u nas nie było problemów, bo na Czerniakowie, na Mokotowie były działki naokoło i mieliśmy żarcia ile wlazło. Sami chodziliśmy kopać ziemniaki, bo to był wrzesień to wszystko dojrzewało. I lokatorzy, którzy mieszkali w tym budynku, też chodzili na pole i przynosili wykopy różne. Tak, że z jedzeniem nie było problemu.

  • A ludność cywilna? Jak oni odnosili się do powstańców, jak pan ich zapamiętał?

Bez problemu. Nie było żadnych problemów.

  • Proszę jeszcze powiedzieć jak wyglądało życie codzienne podczas Powstania. Pamięta pan takie poszczególne dni?

Specjalnie mi się nie obiło o uszy, żeby jakieś wypadki specjalne były. Były dopiero wtedy jak kapitulacja Mokotowa następowała. Część oddziałów z „Wiktorem” poszła do niewoli, a część, z sierżantem - przeprawiliśmy się przez kanały. Z tym, że tam już, przedtem, inne oddziały się przeprawiały przez kanał, ale Niemcy zbombardowali ten kanał. Wejście do tego kanału. A ten nasz sierżant był cwaniak, poszedł na zwiad, ominął to zbombardowanie i myśmy poszli bez przepustki. Bo tak, to trzeba było mieć przepustkę do wejścia do kanału. I myśmy mieli tę przepustkę, ale w kolejności. Tak byśmy nie wiadomo ile czasu czekali. A myśmy ominęli to przejście zbombardowane i żeśmy wylądowali na Placu Trzech Krzyży.

  • A jeszcze - Powstanie na Mokotowie. Tam było jakieś życie kulturalne? Pamięta pan?

Nie. Nie było czasu na życie kulturalne.

  • A czytał pan prasę w czasie Powstania?

Chyba nie.

  • A życie religijne? Było jakieś?

Nie.

  • Czy osobiście spotkał pan na Mokotowie Niemców? Wziętych do niewoli, na przykład?

Nie, nie pamiętam. Chyba na Mokotowie, po drugiej stronie Puławskiej, tam chyba byli Niemcy. Paru Niemców było. Ale tak, to nie pamiętam.

  • A przedstawiciele innych narodowości?

Nie, nie spotykałem się z innymi narodowościami. Aaa! Z Węgrami żeśmy się spotkali. Ale z Węgrami to żeśmy się spotkali na Czerniakowie. Bo tam, za Czerniakowem, były jakieś koszary i tam stacjonowali Węgrzy. I tam właśnie żeśmy spotkali się z Węgrami. Bo oni nie atakowali nas. My ich nie, oni nas nie.

  • Pamięta pan jak to było? Porozumiewaliście się jakoś czy...? Oni tam byli, wiedział pan, że oni stacjonują?

Wiedzieliśmy. Oni wiedzieli, gdzie my jesteśmy, a my wiedzieliśmy, gdzie oni są.

  • Były jakieś kontakty z nimi?

Nie, nie było kontaktów. Nie było kontaktów, bo tam Niemcy się kręcili przecież. Tak, że kontaktów nie było z nimi żadnych.

  • Jak wyglądało to przejście kanałami?

Paskudne. Żeśmy szli parę godzin kanałami. Najgorzej było pod Książęcą, gdzie burzowiec jest. Trzeba było się wspinać w górę, z Czerniakowa na Plac Trzech Krzyży. Tam burzowiec był. Myśmy mieli z tym dobrze, bo dużo [ludzi], co wchodziło do kanału, błądziło i wychodziło nad Wisłę nawet. A myśmy mieli przewodniczkę, która chodziła cały czas w Powstaniu, kontakt ze Śródmieściem utrzymywała. I ona znała te kanały i stąd ona nas prowadziła. Tak, że my - bez problemu. Z tym, że później Niemcy zaczynali, jak myśmy przeszli, karbid rzucać do wody. Tak, że dużo ludzi przyszło oślepionych. Odzyskali później wzrok, ale... To wszystko wychodziło na Placu Trzech Krzyży.

  • Dużo osób z pana plutonu przeszło wtedy kanałami?

Trzy oddziały jakieś przeszły. Jeszcze dwa oddziały, chyba, za nami i później już koniec.

  • Z kim się pan przyjaźnił podczas Powstania?

Tu, na Mokotowie, z tą łączniczką, co żeśmy mieszkali u niej na Pradze na [ulicy] Komorskiej, starszą łączniczką. A tak, to z nikim specjalnie nie przyjaźniliśmy się.

  • Jak ona się nazywała?

Danuta Tomala...

  • To była pana sympatia?

Nie, nie była [to] sympatia. Nie zajmowałem się [tym] jeszcze w tamtych czasach.

  • Który to był dzień września jak wyszliście państwo na Placu Trzech Krzyży?

Koniec września. Jeszcze braliśmy udział w Powstaniu, gdzieś koło Marszałkowskiej – Wilcza, Marszałkowska. Nie wiem, czy to Wilcza - od Placu Trzech Krzyży, tu, w stronę Marszałkowskiej, tam żeśmy mieli zgrupowanie. I do kapitulacji już.

  • Jakie jest pana najgorsze wspomnienie z Powstania?

Śmierć ojca, który był ranny i leżał w szpitalu na Chełmskiej. To był klasztor, czy coś, a później tam szpital zrobili. Szpital zbombardowali i tak ojciec zginął.

  • To było jeszcze w sierpniu, zaraz po przeprawie?

Jakiś tydzień czasu po przeprawie. Dostał z pepanca w nogi i tam leżał. Nawet tam leżało dwóch Niemców rannych.

  • Przychodził pan do ojca do szpitala?

Tak. Codziennie tam byłem, dokąd nie zbombardowali. A później jak nas przenieśli, jak na koszary szwoleżerów był atak , to już nie było czasu.

  • A najlepsze pana wspomnienie z Powstania?

Specjalnie nie mam żadnych takich ciekawych wspomnień. Ani smutnych, ani ciekawych.

  • A jakiś obraz z Powstania, który ciągle powraca jak pan myśli o Powstaniu?

Czy ja wiem? Nie mam specjalnie jakiś takich widzeń.

  • A coś, co szczególnie utkwiło panu w pamięci?

Chyba nasze stacjonowanie na Mokotowie. Bo na Czerniakowie żeśmy tylko jedne walki [prowadzili], od Wisły Niemcy podchodzili nas, to tam tylko była strzelanina, a tak, to specjalnie nie było strzelaniny.

  • Co działo się z panem od momentu kapitulacji?

Po kapitulacji, na ulicy Koszykowej było zgrupowanie, zbierali się cywile i wywozili ich do Pruszkowa, czy gdzieś. Wszystkich ewakuację robili. Ale tam był też szpital, na Koszykowej. On jest do tej pory. Myśmy tam, ja z moim kolegą, jeszcze tam chyba ze dwóch jakichś nieznanych mi [chłopaków], zabandażowaliśmy sobie głowy. Bo były podwody, które wywoziły rannych ze szpitala i myśmy się do nich dołączyli. I takim sposobem żeśmy jechali do Pruszkowa. Tylko, że ci podwodziarze to byli chłopi spod Piaseczna i oni zorientowali się, że my oszukujemy, że nie jesteśmy ranni wcale. Wyjeżdżając w okolicy Włoch, chyba, zamiast jechać do Pruszkowa, pojechali do Piaseczna. I tam nas wywieźli. Jak żeśmy jechali – tam na wszystkich polach Niemcy byli. I na tych ulicach. I za nami, czy przed nami, dołączył jakiś wóz chłopski. Niemcy, którzy mieli patrol na tej ulicy, gdzieśmy jechali, zatrzymali nas, wylegitymowali tego chłopa (a myśmy już bandaże zdjęli) i puścili nas. Nawet nas nie sprawdzali. I tym sposobem dojechaliśmy do Zalesinka pod Piasecznem, do mojej rodziny. Tam dalsza rodzina mieszkała. Tam żeśmy byli jakiś czas, ale później już Niemcy zaczęli kontrolować, to myśmy dorobili sobie pieczątki, w kenkartach, które mieliśmy, pieczątki, że mieszkaliśmy tam przed Powstaniem. I takim sposobem żeśmy wyjechali do znajomych pod Mławę. To był teren niemiecki. Do znajomych, którzy tam młyn mieli. I tam żeśmy przeżyli do wyswobodzenia przez Ruskich.

  • Pan był z kolegą?

Nie. Kolega się rozdzielił. Ja poszedłem do Piaseczna, a kolega poszedł na Złotą, do tego hotelu. I stamtąd poszedł już do niewoli.

  • Pan spotkał się już z mamą i siostrą pod tą Mławą?

Nie, tam zupełnie kto inny mieszkał. Tam nasi znajomi mieszkali.

  • Ale miał pan już jakieś kontakty z rodziną?

Nie. Żadnych kontaktów. Kontakty dopiero po wojnie miałem.

  • A wyswobodzenie jak wyglądało?

Normalnie. Ruscy przyszli, opanowali, a ponieważ u tego, co mieszkałem, to był dziedzic, z Zamościa, to tam zaraz dowódca zakwaterował się u niego, bo był znany. I tam mieszkaliśmy razem z komendantem ruskim. A później żeśmy, na piechotę przyszli do Warszawy.

  • Który to był miesiąc?

Luty, marzec 1945 rok. Niedługo po oswobodzeniu Warszawy wyruszyłem do Warszawy.

  • Mieszkanie przetrwało?

Nie. Spalone było. I właśnie takim sposobem, bo kartki się wywieszało na bramach, znalazłem rodzinę.

  • Czy udało się odnaleźć tatę jakoś, później?

Kogo?

  • Ojca.

Ojca nie. Tam został pochowany na podwórku, a później nie wiem co z tymi grobami zrobili. Zlikwidowali je, w każdym bądź razie, jeszcze w czasach Powstania.

  • A reszta rodziny przeżyła? Mama przeżyła?

Mama przeżyła, siostra przeżyła.

  • A babcia?

Babcia? Nie. Powstanie przeżyła, ale później chyba umarła. We Włochach jest pochowana. Bo chyba była u nas jakiś czas i od nas ją zabrali, chyba, Niemcy.

  • Był pan w jakiś sposób represjonowany po wojnie?

Nie. Nie przyznawałem się. Tylko miałem kłopoty jak do Wyższej Szkoły Inżynierskiej się zapisywałem. Jakieś kłopoty miałem, że obcięli mnie z egzaminu wstępnego.

  • Przez działalność taty przed wojną?

Nie. Przez moją działalność w organizacji. Ale na drugi rok poszedłem i zdałem.

  • Proszę powiedzieć na zakończenie, czym jest dla pana powstanie dzisiaj, po sześćdziesięciu dwóch latach?

Tak szczerze mówiąc, to nie myślę o tym. Nie lubię myśleć o rzeczach przykrych, uciążliwych. Już nie te lata. Ja sobie wolę popatrzeć w telewizję, poleżeć. A tak, to nie wspominam specjalnie. Zresztą nie mam z kim wspominać, bo wszyscy co są, to po wojnie się urodzili, tak, że nie wspomina się z nimi.

  • Myśli pan, że to było potrzebne?

To różnie mówią. Jedni mówią, że tak, drudzy, że nie. Bo ja wiem? Co by było, gdyby nie było Powstania? Myślę tylko tyle, że Rosjanie by weszli do Warszawy wcześniej. Nie w styczniu, tylko w sierpniu. Bo przecież jak myśmy byli tutaj, na Grochowie, to zaraz za Warszawą rosyjskie oddziały stały. I nie wchodzili na Pragę, tylko stąd zezowali. Tak, że na pewno Rosjanie by wcześniej opanowali. A Stalinowi chodziło o zniszczenie Powstania, co tu dużo mówić. Bo przecież jakby Powstanie zwyciężyło, to by utworzyli jakiś rząd z Anglii i Stalin by miał kłopoty. To on wolał zniszczyć Powstanie. Dlatego nie dawał pomocy żadnej ani nic.

  • Żałuje pan czegoś?

Nie. Ja nie lubię żałować.
Warszawa, 15 listopada 2006 roku
Rozmowę prowadził Tomasz Żylski
Mieczysław Pera Pseudonim: „Francuz” Stopień: strzelec Formacja: Obwód VI Praga (Pluton 693, Olszynka Grochowska) Dzielnica: Praga, Mokotów Zobacz biogram

Zobacz także

Nasz newsletter