Olga Jędrkiewicz-Owczarek „Olga”, „Oleńka”

Archiwum Historii Mówionej

Olga Jędrkiewicz-Owczarek, pseudonim „Olga” albo „Oleńka”.

  • Proszę powiedzieć, w jakim mieście się pani urodziła?

W Krakowie.

  • Jak pani pamięta tą Polskę przedwojenną?

Jak najlepiej.

  • Mieszkała pani cały czas przed wojną w Krakowie?

Nie, mieszkałam w Toruniu. Najpierw w Wąbrzeźnie – też na Pomorzu, później w Toruniu.

  • Czy to było jakoś związane z pracą?

Z pracą mojego ojca, który był notariuszem i zaczął pracować w Wąbrzeźnie, tam umarł i myśmy się później przeprowadzili do Torunia ...

  • Ale tam najpierw przeprowadziła się pani mama, tak?

Mama, tak, moja siostra i moja babcia przeniosłyśmy się do Torunia.

  • I tam zastał panią wybuch wojny, w Toruniu?

Nie, w Warszawie.

  • Jak pani zapamiętała wybuch wojny?

Było bombardowanie Warszawy, ... to był cały dzień... bombardowali i mordowali Niemcy w ciągu dnia, przede wszystkim.

  • Czy pamięta pani jak Niemcy wkroczyli do Warszawy?

Nie, dlatego, że myśmy uciekli. Uciekliśmy na wschód, także ja nie widziałam osobiście wojska wkraczającego. Uciekliśmy na wschód, później dostaliśmy się do Wilna – dostałyśmy, bo nie było żadnego mężczyzny – i z Wilna po końcu wojny przeszłyśmy zieloną granicę do Warszawy, część pociągiem, część pieszo.

  • Gdzie pani mieszkała w Warszawie w latach okupacji?

Myśmy mieli mieszkanie, a oprócz tego moja matka miała mieszkanie na Alei Róż i tam prowadziliśmy pensjonat i dzięki temu mogłyśmy przeżyć – przecież pracy żadnej nie było w czasie wojny.

  • Pensjonat w Alei Róż? Pamięta pani numer?

Chyba dziesięć..., nie mogę być pewna.

  • Dla kogo był przeznaczony ten pensjonat?

Dla przyjezdnych. Bardzo dużo Polaków jeździło w czasie wojny, a przede wszystkim tych, którzy handlowali, także pensjonat był zawsze pełny i bardzo często Niemcy z przydziału dostawali tam pokój czy dwa pokoje, jak chcieli.

  • Płacili za to?

Chyba tak, nie pamiętam. Na pewno coś płacili, na pewno... Ja byłam pokojówką, moja siostra i moja kuzynka – cała rodzina, a mama się zajmowała administracją hotelu.

  • Gdzie pani mieszkała, na jakiej ulicy w czasie okupacji w Warszawie?

Na Rozbracie. Tam mieliśmy własne mieszkanie.

  • W którym roku wstąpiła pani do konspiracji?

W 1941 roku.

  • Ale to ktoś pani zaproponował?

Tak.

  • Kto to było?

To byli nasi przyjaciele, oficerowie Wojska Polskiego ...

  • To był Związek Walki Zbrojnej?

Tak. ZWZ, do ZWZ.

  • To znaczy kogo wciągnęli, panią i kogo jeszcze?

Moich przyjaciół.

  • Czym się pani zajmowała w konspiracji? Jaka była pani funkcja?

Łączniczka. Przenosiłam papiery dla naszych agentów, którzy jechali do Niemiec i przechowywałam papiery, plany. Pamiętam plany na Helu... na terenie wojska niemieckiego i jeździłam pod Warszawę załatwiać różne sprawy Związku, naturalnie.

  • Długo to trwało?

Do 1942 roku.

  • Co się wydarzyło w 1942 roku?

Zaaresztowali mnie. W 1942 roku przyszli do domu i mnie zaaresztowali.

  • Gestapo przyszło, tak?

Tak.

  • Zrobili jakąś rewizję?

No, tak. Ale na szczęście nas wyrzucili z Alei Róż Niemcy... to było w czasie przeprowadzki. Już wszystko było spakowane i dzięki temu właściwie prawie nic nie znaleźli. I dlatego ja naturalnie twierdziłam, że nigdy nie należałam do Związku.

  • Jak panią zaaresztowali, to gdzie panią przewieźli?

Na Pawiak. Byłam na Pawiaku trzy dni i po trzech dniach do Berlina mnie przewieźli. Na Alexanderplatz.

  • Czy na Pawiaku postawili pani jakieś zarzuty?

Nie, nie pamiętam, żebym była przesłuchiwana, ale właśnie na Pawiaku spotkałam Alinę Janowską, która mnie zaprowadziła do łaźni i mogłam się wymyć! Takie mam wspomnienia.

  • To jest pani kuzynka, tak?

Tak.

  • Ona też była tam wtedy więźniem ?

Tak. Nie pamiętam, ile czasu, bo mnie po trzech dniach wywieźli.

  • Wywieźli panią jakimś pociągiem?

Tak, pociągiem – drugą klasą, bardzo elegancko. Z gestapowcami.

  • A w Berlinie...?

...od razu z dworca nas przewieźli do więzienia. Nie byłam sama, była Krystyna Wituska i jeszcze jedna pani. Nas było chyba trzy, albo cztery – tego nie pamiętam – i dwóch gestapowców.

  • Długo pani była w więzieniu w Berlinie?

Przez okres przesłuchania. Zdaje się, że gdzieś w styczniu przewieźli mnie na Altmalbit i tam miałam rozprawę sądową. Sąd wojenny, naturalnie, skazał mnie na karę śmierci.

  • Jaki zarzut pani postawiono?

Że działam przeciwko Rzeszy Niemieckiej.

  • Czy pani koleżanki też zostały skazane na karę śmierci?

Tak, Krystyna Wituska – tak. I został wyrok wykonany... Byłam jedna, która została uratowana.

  • Jak to się stało?

W pensjonacie między innymi był pan Etting, który był reżyserem spektakli dla wojska niemieckiego. On był czystej krwi Rosjaninem, tylko w czasie rewolucji tramwaj mu przejechał obie nogi i Niemcy go zabrali do szpitala do Niemiec na leczenie. I on już nie wrócił do Rosji.Bardzo się z nami zaprzyjaźnił, jak się dowiedział, że jestem aresztowana – naturalnie moja matka zaraz napisała o tym do niego. Było prawo niemieckie – życie za życie. On powiedział, że jak był chory mieszkając w pensjonacie, tak go pielęgnowałam, że mu życie uratowałam i w związku z tym on żąda, żeby mnie zwolnili. I rzeczywiście, poszedł do Hitlera i zwolnili mnie. Byłam pierwszą Polką, która została ułaskawiona przez Hitlera. Zresztą kopie tych papierów złożyłam w konsulacie swego czasu.

  • Jakie warunki panowały w tym więzieniu, ciężko było? Czy była wystarczająca ilość jedzenia?

Byłam z Polkami, z Krystyną Wituską i z Moniką Dymską (która została też skazana na śmierć i wyrok wykonano), więc była atmosfera między nami tak idealna, tak dbałyśmy nawzajem o siebie, że to chyba na wolności nie istnieje – w tym stopniu to było w więzieniu.Po śmierci Dymskiej, atmosfera się zmieniła – przede wszystkim straciłyśmy przyjaciela. Parę miesięcy później zostałam ułaskawiona i przewieźli mnie do Gritenanen w Zagłębiu Ruhry. Tam pracowałam w fabryce do końca wojny.

  • Kto tam przyszedł z wolnością, jakie wojska? Rosjanie, czy Anglicy?

Anglicy. Anglicy nas wyratowali.

  • I wtedy zdecydowała się pani wrócić do Polski, czy została pani na emigracji?

Zostałam na emigracji. Moja matka zginęła w Oświęcimiu...

  • Jak mama miała na imię?

Jadwiga. Ale moja matka wyszła drugi raz za mąż, wobec tego nazywała się Rymkiewicz, nie Jędrkiewicz.

  • A siostra przeżyła?

Siostra przeżyła i była w Polsce, cały czas.

  • Dlaczego się pani zdecydowała zostać na emigracji?

Pani mi takie pytanie zadaje?! Dlatego, że Polska nie była wolna. Jakbym wróciła, natychmiast by mnie przecież wsadzili do więzienia... Trzy lata [więzienia] wystarczyły...

  • Czy uważa pani, że dobrze zrobiła, wstępując swego czasu do Związku Walki Zbrojnej? Uważa pani, że to był....

...obowiązek. Uważałam, że to jest mój obowiązek, po prostu.
Francja, 7 kwietnia 2006 roku
Rozmowę prowadziła Małgorzata Brama
Olga Jędrkiewicz-Owczarek Pseudonim: „Olga”, „Oleńka” Stopień: łączniczka Formacja: „ZWZ”

Zobacz także

Nasz newsletter