„Fotografie z duszą”. Chris Niedenthal o albumie „Eugeniusz Lokajski BROK”

BROK

Lokajski albo „Brok”. Oba te hasła natychmiast przywodzą na myśl Powstanie Warszawskie. W magiczny sposób przywołują doskonałe, mimo że wykonane w ekstremalnych warunkach, fotografie. Proste zdjęcia w czerni i bieli. Takie jak czarno-biały świat Eugeniusza Lokajskiego i jego kolegów Powstańców.

Na fotografiach ze współczesnych wojen często pokazuje się drastyczne sceny. Krew, przemoc, rozszarpane ciała. Lokajski fotografował inaczej. Z całą pewnością dokumentował również takie zdarzenia, jednak po latach, podczas których naoglądałem się okropności i świadectw ludzkiego okrucieństwa, odnoszę wrażenie, że „Brok” chciał nam takich widoków oszczędzić. Często fotografował tzw. boki, czyli wszystko wokół, a nie tylko walkę i krew.

Otoczony w większości młodymi ludźmi, podczas przerw w walkach uwieczniał ich uśmiechnięte, piękne i dumne twarze. Pokazywał momenty z powstańczego życia, wielu anonimowych bohaterów, na przykład kobiety gotujące w wielkich garach posiłki dla Powstańców. Albo chałupniczą produkcję broni. Śluby Powstańców. Cierpienie cywilów. Takie sceny o wiele lepiej i dobitniej pokazują prawdziwy, ludzki wymiar niesamowitej powstańczej walki niż stereotypowe fotografie Powstańców celujących w stronę niewidzialnego wroga.

 

Fot. Eugeniusz Lokajski „Brok”/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Owszem, są tu również – co oczywiste – takie zdjęcia, ale ciekawsze wydają mi się te ukazujące codzienne życie Powstańców. To dzięki nim możemy wyobrazić sobie atmosferę tamtych 63 dni – dzięki „fotografiom z duszą”. I na tym właśnie polega ich wielkość.

Lokajski był sportowcem, olimpijczykiem i nauczycielem, pasją fotografowania zaraził się podczas studiów. W czasie wojny zawód ten stał się jego głównym zajęciem. Zachowane zdjęcia Eugeniusza Lokajskiego nie zawsze są idealne technicznie, musimy jednak pamiętać, że był to czas klisz fotograficznych, negatywów, którym daleko było do materiałów, jakimi posługiwano się 20–30 lat później. Filmy z czasów podporucznika „Broka” nie osiągały czułości uzyskiwanej przez dzisiejsze aparaty cyfrowe. W ciemnych pomieszczeniach – piwnicach, mrocznych szpitalach, kaplicach czy kuchniach – Lokajski miał nikłe szanse na zrobienie ostrych, idealnie naświetlonych zdjęć. Całe szczęście, że to go nie zrażało.



Fot. Eugeniusz Lokajski „Brok”/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Mimo że fotografował w tak trudnych warunkach, uchwycił mnóstwo wspaniałych kadrów, często nieostrych, poruszonych czy niedoświetlonych, ale właśnie przez tę swoją niedoskonałość pobudzających wyobraźnię. Dzięki nim wydaje się nam, że jesteśmy razem z bohaterami zdjęć, przeżywamy te same emocje.


Można zatem powiedzieć, że Lokajskiemu udało się to, co jest kwintesencją fotografii – zatrzymanie w kadrze ważnego (choć czasami na pozór błahego) momentu i – co równie istotne – przekazanie emocji towarzyszących tej jednej, jedynej chwili, jednej z wielu chwil powstańczej walki pięknych, młodych ludzi.

Fot. Eugeniusz Lokajski „Brok”/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Sklep on-line

Album fotograficzny „Eugeniusz Lokajski BROK”
Kup najnowszy album z powstańczymi zdjęciami w oficjalnym sklepie Muzeum Powstania Warszawskiego!

Zobacz także

Nasz newsletter