Kobiety wywiadu: Władysława Maciesza „Sława” – agentka, która przeżyła własną śmierć

Ulubiona kurierka Józefa Piłsudskiego przedzierająca się przez fronty I wojny światowej, twarda senator II RP walcząca o losy najbardziej pokrzywdzonych, agentka głębokiego wywiadu Armii Krajowej skazana przez Niemców na śmierć przez zgilotynowanie. Dziś Władysława Maciesza wydaje się, niestety, postacią nieobecną w świadomości historycznej Polaków.

Przyszła na świat 30 czerwca 1888 r. jako Władysława Jadwiga Srzednicka herbu Pomian. Była jednym z czworga dzieci adwokata Leona Srzednickiego i Pauliny z d. Tomaszewicz. Jej ojciec, były powstaniec styczniowy, dzierżawił niewielką miejscowość Karwin koło Proszowic, leżącą na południu zaboru rosyjskiego.

Gdy Władysława miała niespełna 3 lata, straciła w nieszczęśliwym wypadku ojca. Zgodnie z tradycją rodzinną Leon Srzednicki w dzień wigilijny zabierał najstarszego syna na polowanie. Towarzyszył mu wówczas 11-letni Tadeusz. Po kilkugodzinnej przejażdżce konno ojciec, chcąc okryć zmarznięte dziecko, nachylił się tak niefortunnie, że strzelba, którą miał przy sobie, wystrzeliła, raniąc go śmiertelnie.

Władysława Srzednicka, ok. 1912 r. Fot. z Archiwum Senatu

Po śmierci męża matka Władysławy zrzeka się majątku w Karwinie i przenosi wraz z dziećmi do rodzinnych dóbr w Wieruszowie koło Wielunia, na pograniczu zaborów rosyjskiego i pruskiego. Po kilku latach, z uwagi na konieczność dalszego kształcenia potomstwa, wyjeżdża do Warszawy. Władysława rozpoczyna tam naukę w II Gimnazjum Żeńskim, które kończy w roku 1904. Wiedzie beztroskie życie – podróżuje po Europie, bierze udział w zawodach hippicznych, balach oraz przyjęciach. Na jednym z nich poznaje przyszłego męża, Tomasza Pawełkiewicza. Para bierze ślub w 1909 r. Małżeństwo nie trwa jednak długo, bo... do nocy poślubnej. Rankiem świeżo upieczona małżonka pakuje rzeczy do walizki i opuszcza dom męża na zawsze. Zdumionej rodzinie oznajmia, iż nie przywykła do zwierzęcej brutalności i swoje kilkunastogodzinne małżeństwo uznaje za zakończone.

Władysława Srzednicka, ok. 1914 r. Fot. z Archiwum Senatu

Jako 18-letnia rozwódka, co na owe czasy było sporym skandalem  towarzyskim, wyjeżdża do Krakowa, gdzie w 1911 r. rozpoczyna studia w nowo otwartej Polskiej Szkole Nauk Politycznych. W zaborze rosyjskim kobietom studiować nie wolno... Uczy się, cieszy życiem, zawiera nowe przyjaźnie. Wkrótce do grona jej znajomych dołącza młody, ale cieszący się już sławą poeta Stanisław Długosz, który okazuje się miłością jej życia. Niestety, mężczyzna ginie jako żołnierz Legionów Polskich w bitwie pod Samoklęskami 6 sierpnia 1915 r. Gdy kobieta dowiaduje się o śmierci ukochanego, udaje się na miejsce pochówku, by wykopać zwłoki i naocznie się przekonać, czy faktycznie został zabity. Wcześniej miała mieć sny, że Stanisław został pogrzebany żywcem.

W Krakowie angażuje się w życie polityczne. Wstępuje do paramilitarnej organizacji o nazwie Polskie Drużyny Strzeleckie, która szkoli młodzież na wypadek wojny lub powstania narodowego. W 1913 r. wszyscy „drużyniacy” składają przysięgę zachowania gotowości bojowej.

W gronie przyjaciół; od lewej: Krystyna Stawiarska, Jan Bystroń, Władysława Srzednicka, Stanisław Długosz, Gabriela Stawiarska, ok. 1912 r. Fot. z Archiwum Senatu

Po wybuchu I wojny światowej Józef Piłsudski, uważając, że kobiety mogą się przydać jako wywiadowczynie, zakłada przy I Brygadzie Legionów Żeński Oddział Wywiadowczy. Na jego czele staje przyszła żona naczelnika państwa, Aleksandra Szczerbińska. Do oddziału należy 46 kobiet. Są wśród nich nauczycielki, studentki, krawcowe. Najmłodsza ma 20 lat, najstarsza – 65.

 

„Sława” dostaje tutaj poważne zadanie: ma się przedrzeć przez front rosyjsko-niemiecki i dostarczyć dla Polskiej Organizacji Wojskowej w Warszawie pieniądze i rozkazy. Aby je wypełnić, postanawia udawać panienkę z dobrego domu. Ubrana w koronkową suknię, zabiera ze sobą służącą, psa oraz walizkę wypełnioną gotówką, mapami i ulotkami. 12 grudnia 1915 r. w okolicach Płocka młode kobiety dostają się między okopy. Cały dzień leżą w śniegu, kryjąc się przed ostrzałem. Po zapadnięciu zmierzchu przeczołgują się w kierunku rzeki, na brzegu której stoją Rosjanie. Władysławie udaje się przekonać żołnierzy, że zmierza do chorej matki w Warszawie. Kobiety zostają zaprowadzone do kwatery polowej w wiejskiej chacie i poddane rewizji.

Kiedy żołnierz próbuje otworzyć walizkę pełną nielegalnych dokumentów, Władysława jakby w natchnieniu woła: Ach, prawda, przecież ja mam w niej rewolwer! Pokazuje Rosjanom broń, a ci... zapominają o przeszukaniu ekwipunku.

 

Kobiety trafiają do aresztu, ale wieczorem zostają przewiezione do sztabu pułku. Tam są podjęte prawdziwą ucztą; częstowane kawiorem i szampanem – dama na froncie to rzadkość! Rosjanie przez 4 dni zastanawiają, czy kobiety są szpiegami, czy nie. W końcu jeden z nich, oczarowany urodą Srzednickiej, stwierdza, że dziewczyna ma zbyt uczciwe oczy, by być szpiegiem. Obie zostają zwolnione, a nawet podwiezione do najbliższej stacji kolejowej, skąd udają się do Warszawy. Po szczęśliwym powrocie „Sławy” do Krakowa Piłsudski stwierdza: Właśnie dlatego fundament wywiadu powinny stanowić kobiety!

Władysława ze Srzednickich Długoszowa, ok. 1920 r. Fot. z Archiwum Senatu

Odzyskanie niepodległości nie oznacza końca służby Władysławy dla kraju. Po wybuchu wojny polsko-bolszewickiej, w ramach działalności w Polskiej Organizacji Wojskowej, rozpoczyna ochotniczą służbę w obozie jenieckim w Wadowicach. W obozie panuje tyfus. Nie obawiając się choroby, „Sława” biega od chorego do chorego, podając leki, zmieniając pościel. To są jeńcy! – protestuje, widząc obojętność polskiego personelu wobec cierpienia sowieckich żołnierzy.

Po wojnie Piłsudski wysyła Władysławę do Niemiec z zadaniem utworzenia polskiej siatki wywiadowczej. Agentka najpierw pracuje w fabryce w Essen, następnie 2 lata spędza wśród niemieckich robotników Berlinie, Dortmundzie i Szczecinie, zbierając informacje dla II Oddziału Wojska Polskiego.

Po powrocie do Polski, podczas przyjęcia zorganizowanego przez Marszałka, poznaje jego osobistego lekarza oraz posła na sejm Adolfa Macieszę, który wkrótce zostaje jej mężem. Para bierze ślub w kościele ewangelicko-reformowanym w Wilnie. Niestety, związek trwa tylko 4 lata. Mąż „Sławy” umiera na zawał serca w 1929 r. W 1935 r., odnalazłszy w sobie polityka, kobieta startuje w wyborach na senatora II RP. Jako członek Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem zostaje wybrana na IV kadencję. Warto zauważyć, że Polki jako jedne z pierwszych na świecie pojawiają się w parlamencie. W międzywojniu do senatu RP trafia 19 kobiet, kilka z nich sprawuje mandat senatora kilkakrotnie.

Pracę w senacie traktuje bardzo poważnie. Walczy z analfabetyzmem, antysemityzmem, dąży do równouprawnienia kobiet i poprawy służby zdrowia na wsi.

 

Władysława Macieszyna w latach 30. XX w. Fot. z Archiwum Senatu

Gdy Niemcy 1 września 1939 r. atakują Polskę, „Sława” nie ucieka z Warszawy, mimo że pozostanie w mieście nie jest dla niej bezpieczne. Musi się ukrywać, zmienia nazwisko i opuszcza mieszkanie przy al. Szucha, zaanektowane przez Niemców. Poświęca się pracy konspiracyjnej. 27 września, a więc jeszcze podczas oblężenia stolicy, w podziemiach gmachu PKO przy ul. Świętokrzyskiej, bierze udział w spotkaniu, podczas którego powstaje Służba Zwycięstwu Polski przekształcona 13 listopada 1939 r. w Związek Walki Zbrojnej. Zostaje łącznikiem pomiędzy komendą główną ZWZ a partiami politycznymi.

W kwietniu 1942 r. Wanda Gertz, koleżanka z POW, proponuje jej wstąpienie do Kobiecego Oddziału Dywersji i Sabotażu – DYSK. Władysława ma wykolejać pociągi, wysadzać tory i wykonywać wyroki śmierci na Polkach współpracujących z gestapo.

 

Swoje właściwe miejsce w ruchu oporu Maciesza odnajduje jednak dopiero jako agentka głębokiego wywiadu. Spotkany przypadkowo na ulicy w styczniu 1943 r. znajomy aranżuje jej spotkanie z szefem wywiadu ofensywnego II oddziału AK „Stragan”, kpt. Karolem Trojanowskim. Ten, widząc w kobiecie znakomity materiał na wywiadowcę (ogromne doświadczenie, perfekcyjna znajomość języka niemieckiego), proponuje jej pracę na terenie Niemiec. Jako agentka o kryptonimie Y-59, „Katarzyna”, z fałszywą kenkartą na nazwisko Gertrudy Wagner podróżuje na trasie Warszawa – Wiedeń.

Do Niemiec przewozi instrukcje, pieniądze i kartki żywnościowe, z powrotem – meldunki wywiadowcze. Wiedeń odgrywa dla „Straganu” ważną rolę w zdobywaniu informacji. Komórka wywiadowcza obejmuje obserwacją wiele tamtejszych zakładów przemysłowych. Część pracowników fabryk to wciągnięci do działalności konspiracyjnej Polacy lub Austriacy. Są oni bezcennym źródłem informacji o produkcji wojennej. Agenci „Straganu” często odwiedzają wiedeńskie bary, restauracje, nocne kluby, w których miejscowi spotykają się ze znajomymi, rozmawiając o różnych rzeczach, między innymi o... produkcji nowej tajemniczej broni na wyspie Uznam. Po latach koleżanka Władysławy z pracy w „Straganie”, Ewa Mrózek-Pilch, wspomina: Chodziliśmy tam, gdzie podawano wino jednoroczne. Stawialiśmy i podpytywaliśmy. Jeden z Austriaków pracował w fabryce części zamiennych do broni V. Chętnie opowiadał…”.

3 kwietnia 1943 r. agentka wyrusza w swoją czwartą i, jak się okazuje, ostatnią podróż. Na tropie siatki wywiadowczej jest już bowiem wiedeńskie gestapo. Przywiezione dokumenty w pierwszym punkcie kontaktowym przekazuje koledze z organizacji, Władysławowi Gojniczkowi „Wladisowi”. 8 kwietnia jest gotowa do drogi powrotnej. Musi jeszcze tylko odebrać pocztę. Idzie pod wskazany adres, nie wiedząc, że w mieszkaniu Niemcy urządzili „kocioł”.

W wiedeńskim areszcie Polizeigafangenhaus zostaje poddana ciężkiemu przesłuchaniu. Bicie powoduje poważne uszkodzenia oczu, ucha i czaszki. Nie zdradza nikogo.

We wrześniu 1943 r., w celi więzienia Margarethen, próbuje odebrać sobie życie, przegryzając żyły. W szpitalu gestapo wydaje lekarzom polecenie: „Ratować za wszelką cenę!”. Po powrocie do aresztu zostaje zamknięta w izolatce. Spędza w niej 17 miesięcy.

 

W lutym 1945 r. rozpoczyna się proces przed Sądem Ludowym, na sesji wyjazdowej w Wiedniu (gmach berlińskiego sądu został zbombardowany przez alianckie lotnictwo). Po dwóch tygodniach zapada wyrok: śmierć przez ścięcie gilotyną. „Sława” trafia do celi śmierci i od tej pory opatrzność wyraźnie zaczyna nad nią czuwać. Dwa tygodnie po zatwierdzeniu wyroku przez Berlin zapada na tyfus plamisty. Zgodnie z ustawodawstwem niemieckim skazanego, przed wykonaniem wyroku, należy wyleczyć, aby miał pełną świadomość wykonywanej na nim kary. Kiedy Władysława wraca do zdrowia, okazuje się, że wiedeńskie więzienie nie dysponuje własną gilotyną. Berlin wysyła pociągiem maszynę, zapakowaną do wielkich sosnowych pudeł, oraz kata. Ten jednak na miejsce stracenia nie dociera – pociąg, którym jedzie, bombarduje w okolicach Brna sowieckie lotnictwo.

13 kwietnia 1945 r. wojska radzieckie wyzwalają Wiedeń. Władysława jest wolna...

Odzyskuje wolność, ale nie spokój. Po powrocie do kraju rozpoczyna kolejną walkę, tym razem bardziej przyziemną – z komunistyczną rzeczywistością; o dach nad głową i środki do życia. Przez długi czas bowiem nie ma gdzie mieszkać i z czego żyć. Czy mam żałować, że niemiecki kat nie obciął mi głowy? – pyta władzę w jednym z kolejnych podań, prosząc o lokum. Z czasem, dzięki pomocy przyjaciół, dostaje kawalerkę w Al. Jerozolimskich (jedyne 28 m kw.) i rentę, która ledwie wystarcza na przetrwanie.

Władysława Macieszyna, prawdopodobnie lata 50. XX w. Fot. z Archiwum Senatu

Z jej zdrowiem z roku na rok jest coraz gorzej. W końcu lekarze zgodnie orzekają: rak płuc. Władysława ze Srzednickich Maciesza, senator II RP, żołnierz Legionów Polskich i antyniemieckiego podziemia, umiera po długiej walce z chorobą 21 czerwca 1967 r. w szpitalu onkologicznym przy ul. Wawelskiej w Warszawie w wieku 79 lat. Zostaje pochowana w grobie rodzinnym na Cmentarzu Powązkowskim, obok męża, matki i braci.

***

Udział „Sławy” Macieszy w walce o niepodległość Polski został doceniony dopiero w wolnej Polsce. Prezydent Lech Kaczyński przyznał jej pośmiertnie Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Po uroczystości, 26 marca 2010 r. w Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego w Warszawie, odbyła się konferencja poświęcona kobietom działającym w służbie wywiadu ZWZ-AK, skazanym przez sądy Rzeszy na karę śmierci. Zabierający w niej głos Andrzej Kunert przypomniał, jak bardzo młodzież przed I wojną światową była spragniona wolności, jak dążyła do walki zbrojnej w nadziei, iż ją ona Polsce przyniesie. Przyniosła, o czym kolejne pokolenie nie zapomniało. Pielęgnowanie ducha patriotyzmu doprowadziło do bohaterstwa młodych ludzi w czasie II wojny światowej. Łączniczką tej tradycji stała się Władysława Maciesza.

 

 

Dziękujemy Kancelarii Senatu za pomoc w przygotowaniu materiału.

Zobacz także

Nasz newsletter