Kobiety wywiadu: Zofia Ścibor-Rylska – niezwykła „Marie Springer”

Historia uroczej poznanianki, która tracąc młodo męża, oferuje swoje usługi akowskiemu wywiadowi. Odkrywa miejsce stacjonowania największego okrętu wojennego służącego pod banderą Niemiec, pancernika „Tirpitz”. Aresztowana, w ósmym miesiącu ciąży, w brawurowy sposób uwalnia się z rąk lwowskiego gestapo.

Zofia, de domo Konieczka, primo voto Rapp, secundo voto Kochańska, tertio voto Ścibor-Rylska, urodziła się 25 sierpnia 1918 r. w Berlinie, jako córka Bolesława Konieczki i Gertrudy z d. Skibickiej. Z czasem rodzice wrócili do polskiego Poznania, gdzie Zofia rozpoczęła naukę w Miejskim Koedukacyjnym Gimnazjum Kupieckim. W szkole poznała kupca, Janusza Rappa, który w 1940 r. został jej mężem.

Zofia Ścibor-Rylska. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Po wybuchu wojny Poznań zostaje przyłączony do III Rzeszy. Małżonkowie, jako obywatele polscy, otrzymują nakaz przesiedlenia do Generalnego Gubernatorstwa. Wprowadzają się do jednego pustych mieszkań przy ul. Niemcewicza w Warszawie. Niestety, postępująca choroba nowotworowa męża Zofii wkrótce doprowadza do jego przedwczesnej śmierci. Aby zapomnieć o stracie ukochanego, kobieta szuka kontaktu z Podziemiem. Jako osoba biegle mówiąca po niemiecku (niczym rodowita Niemka, z charakterystycznym gardłowym „r”), z rodzinnymi koneksjami w Berlinie zostaje przyjęta do Referatu „Zachód” Wydziału Wywiadu Ofensywnego „Stragan” Oddziału II Informacyjno-Wywiadowczego Armii Krajowej.

We wrześniu 1942 r. wyrusza w pierwszą podróż w roli konspiratorki – do rodzinnego Poznania. Wyjeżdżając bez odpowiednich dokumentów, paszportu czy rozkazu, podejmuje duże ryzyko. Daje sobie jednak radę znakomicie, docierając bez problemu nie tylko do Poznania, ale i do Berlina, gdzie mieszka rodzina jej matki. W Niemczech udaje jej się nawiązać pierwsze kontakty wywiadowcze.
Kiedy szczęśliwie wraca do Warszawy, stojący na czele Wydziału Legalizacji i Techniki Wywiadu AK Jan Stanisław Jankowski wyrabia jej dokumenty na nazwisko volksdeutschki, Marie Springer. Pod tym nazwiskiem Zofia, jako kurierka „Straganu”,  podróżuje regularnie do Niemiec. Otrzymuje zadanie rozpoznania obrony przeciwlotniczej, a także systemu obronnego m.in. Berlina, Hanoweru i Hamburga. Pozyskane dane nanosi na mapę, a następnie sporządza na ich podstawie meldunki wywiadowcze. Do Niemiec zabiera ze sobą kartki żywnościowe, dzięki którym ratuje życie wielu polskim robotnikom przymusowym. To właśnie od nich dowiaduje się o produkowanych w Hanowerze akumulatorach do łodzi podwodnych. Wykorzystując te informacje, alianci przeprowadzają udany nalot na fabrykę.

Perfekcyjny niemiecki oraz niezaprzeczalna uroda i szyk pomagają jej w pokonywaniu przeszkód. Gdy pewnego razu wjazd do Berlina z powodu nalotu bombowego zostaje zablokowany dla cywilów, agentce udaje się jednak dostać do miasta – zauroczeni kobietą niemieccy oficerowie wracający z frontu wschodniego przemycają ją w przedziale „Nur für Kurier”.


Najbardziej spektakularnym sukcesem wywiadowczym Zofii jest zdobycie informacji o miejscu stacjonowania największej jednostki Kriegsmarine – zakotwiczonego w fiordach Norwegii pancernika „Tirpitz”. W zdobyciu niezwykle cennych dla aliantów wiadomości o poszukiwanym bezskutecznie od miesięcy okręcie pomocny okazuje się mieszkający w Berlinie kuzyn Zofii. Młody porucznik, służący na pancerniku, właśnie przyjechał do domu na urlop. Chcąc zaimponować atrakcyjnej krewniaczce, chwali się wojennymi przygodami. Ta, udając zachwyt, wypytuje o liczebność załogi, liczbę samolotów na okręcie, o kaliber dział, a przede wszystkim dowiaduje się, gdzie „Tirpitz” stacjonuje. Sporządzony raport zaopatruje w aktualne zdjęcia jednostki, podarowane „kochanej kuzynce na pamiątkę”.

„Tirpitz” eskortowany przez flotyllę niszczycieli; październik 1942 r. Fot. Bundesarchiv, Bild 183-J19316 / Boeckmann / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 DE, via Wikimedia Commons

We wrześniu 1943 r. brytyjska marynarka przy użyciu sześciu miniaturowych okrętów podwodnych typu X przeprowadza operację „Source”, w wyniku której „Samotny Władca Północy” zostaje poważnie uszkodzony.

Podczas pracy konspiracyjnej Zofia poznaje przystojnego kolegę, „Maćka” – Cichociemnego Jan Kochańskiego, pełniącego funkcję kierownika komórki bezpieczeństwa wywiadu („206") Oddziału II KG AK. Młodzi i piękni szybko zakochują się w sobie i 21 marca 1943 r. biorą ślub.
Z powodu aresztowania (w maju 1943 r.) i załamania się podczas śledztwa kpt. Karola Trojanowskiego, szefa sekcji zachodniej „Straganu”, pozostanie w Warszawie staje się dla małżonków zbyt niebezpieczne. Decyzją dowództwa, jako państwo Zubowiczowie, zostają przeniesieni na placówkę wywiadowczą do Lwowa. Praca na zapleczu frontu, gdzie Niemcy wykazują się wyjątkową czujnością, okazuje się niezwykle ryzykowna. Częste wyjazdy Kochańskiego do Warszawy i w teren nie uchodzą uwadze gestapo...

Kiedy pewnego dnia Kochański wraca z jednej z podróży, dozorca budynku przy ul. Kleparowskiej, w którym wynajmują lokal, informuje go, że ktoś o niego wypytuje. Wkrótce okazuje się, że ostrzeżenie nie było bezpodstawne. Rankiem 1 listopada 1943 r. do drzwi mieszkania dzwoni gestapo. Jan i będąca w ósmym miesiącu ciąży Zofia zostają aresztowani. Trafiają do siedziby gestapo przy ul. Pełczyńskiej, gdzie są natychmiast rozdzieleni.

Podczas pierwszego przesłuchania Zofia z determinacją zaprzecza oskarżeniom, jakoby była agentką angielskiego wywiadu, aż w końcu śledczy zaczyna jej grozić: Pani myśli, że my nie bijemy ciężarnych kobiet? Następnego dnia wprowadzają ją do pokoju, na środku którego siedzi jej mąż. Na rozkaz gestapowca mężczyzna zaczyna mówić spokojnym głosem: Jestem Jan Kochański, wiedzą wszystko...

Zofia postanawia mimo wszystko walczyć o życie, zmieniając linię obrony. Przyznaje, że jeździła do Niemiec, ale jedynie dostarczając kartki żywnościowe dla polskich robotników. Pracy w wywiadzie nadal stanowczo się wypiera. Po dwóch tygodniach przesłuchań, podczas których padają te same pytania, o adresy i nazwiska, kobieta decyduje, że będzie symulować poród. Niestety, zamiast do szpitala więziennego trafia do żydowskiego baraku z chorymi na tyfus, gdzie już drugiego dnia jest świadkiem wymordowania wszystkich więźniów. Z pogromu w obozie z życiem uchodzą tylko trzy osoby...

Zofia ponownie trafia do więzienia – tym razem jest to cieszący się ponurą sławą były gmach lwowskiego NKWD przy ul. Łąckiego. Zostaje umieszczona w izolatce. Tam otrzymuje pierwszy gryps od komórki AK – napisane grafitem od ołówka na maleńkiej bibułce zdanie: „Staraj się dostać do szpitala, symuluj trudny poród”. W końcu Niemcy decydują się przewieźć więźniarkę do szpitala przy ul. Rappaporta. Dzień i noc pilnuje jej gestapowiec. Jest grudzień, a w szpitalu zimno. Węgierski strażnik lituje się nad ciężarną i daje jej ciepły płaszcz. Pewnego dnia, w godzinach odwiedzin pacjentów, Zofia zakłada go na siebie i mówi, że wychodzi do łazienki. Znalazłszy się w toalecie, zakłada przemyconą pod płaszczem sukienkę i pantofle. Do sali już nie wraca. Podając się za odwiedzającą, spokojnie opuszcza szpital. Wychodzi na ulicę; jest wolna. Aby nie kusić losu, nie bierze dorożki, lecz wsiada do tramwaju, który bezpiecznie zawozi ją na ul. Piekarską, do mieszkania działającej w AK Strońskiej, od której dostawała w więzieniu grypsy. Po latach tak będzie wspominać ten moment: Nie popisałam się wtedy. Gdy mi otworzyła drzwi, zemdlałam.

Wydostanie się z rąk gestapo było niełatwym zadaniem. Jednak pozostało jeszcze jedno, równie trudne – dotarcie do Warszawy. Ma jej w tym pomóc przysłany do Lwowa sędzia konspiracyjnego sądu, Tadeusz Semadeni. Wraz z mężczyzną ucharakteryzowana na brunetkę z burzą loków na głowie, z nowymi dokumentami, Zofia wyrusza w podróż. Ponieważ gestapo ogłosiło we Lwowie alarm, nie wsiadają do pociągu na dworcu miejskim, lecz na oddalonej 50 km od niego stacji, do której podwozi ich ciężarówka. W drodze wielokrotnie zmieniają pociągi, kupując bilety na krótkie odcinki. W końcu kolejką EKD z Milanówka docierają do stolicy.
Zofia z miejsca trafia do szpitala przy ul. Emilii Plater, gdzie 4 stycznia 1944 r. rodzi zdrowego syna. Od początku wiedziała, że to będzie chłopiec. Nadaje mu imię, którym w konspiracji posługiwał się jej mąż – Maciej.

Zofia Ścibor-Rylska przy samochodzie osobowym marki DKW zaparkowanym na poboczu drogi; lata 50. XX w. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Jan Kochański ma zdecydowanie mniej szczęścia. Całkowicie rozpracowany przez gestapo, zostaje przewieziony do Warszawy i zamknięty w izolatce na Pawiaku. Ginie rozstrzelany 16 lutego 1944 r. w ruinach getta. Umiera ze świadomością, że właśnie został ojcem.

Tymczasem Zofia musi się ciągle ukrywać. Niemcy, nie dając za wygraną, intensywnie szukają jej w Warszawie. Można przewrotnie stwierdzić, że spokój przynosi jej dopiero 1 sierpnia 1944 r. W Powstaniu Warszawskim służy w oddziale „Bakcyl” – Sanitariacie Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej. Siedmiomiesięcznego synka dokarmiają chłopcy z okolicznych oddziałów. Z miasta wychodzi 4 października z ludnością cywilną. Z chorym na odrę Maciejem trafia do obozu przejściowego w Pruszkowie, z którego wkrótce ucieka. Wyjeżdża do Gdańska i tam zamieszkuje u Danuty Rylskiej – wdowy po dobrze jej znanym z czasów działalności konspiracyjnej kpt. Bohdanie Piątkowskim. Wkrótce poznaje brata kobiety, gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, który w 1948 r. zostaje jej mężem. Po wojnie małżeństwo wyjeżdża do Poznania, skąd w 1963 r. przeprowadza się do podwarszawskiej Radości.

Zofia Ścibor-Rylska, zwyciężczyni konkursu na królową balu noworocznego, tańcząca z mężem; 1958 r. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Po wojnie Zofia ujawnia się jako żołnierz AK, w związku z czym znajduje się w kręgu zainteresowania Służby Bezpieczeństwa. W 1946 r. dostaje wezwanie na przesłuchanie do siedziby UB w Warszawie. Udaje się tam wraz z korespondentem amerykańskiej prasy, Stefanem Molskim. Przesłuchujący ją, słynący z bestialstwa, Józef Różański pyta, czy nie bała się przyjść sama. Zofia, odpowiadając pytaniem: Nie bałam się gestapo, a miałabym się bać polskiego oficera? – pokazuje cały swój charakter.

***

Zofia Ścibor-Rylska zmarła 7 lipca 1999 r. Została pochowana na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

„Marie Springer” była kobietą niezłomną. Brak szczęścia osobistego próbowała zrekompensować pracą dla akowskiego wywiadu i była w tej roli niezwykle skuteczna. Aresztowana i rozdzielona z ukochanym, nie straciła hartu ducha. Przez całe życie uparcie wierzyła w swoją szczęśliwą gwiazdę.

 

 

Zobacz także

Nasz newsletter