Izabella Blachaczek

Archiwum Historii Mówionej
  • Proszę opowiedzieć o swoim życiu, zanim wybuchła wojna.

Przed wojną chodziłam do szkoły podstawowej. Mieszkałam w Przemyślu. Mój ojciec był oficerem i rok przed wybuchem wojny został przeniesiony do Warszawy. Od tego czasu mieszkałam w Warszawie do końca Powstania.

  • Miała pani rodzeństwo?

Nie.

  • Czym zajmowała się mama?

Mama była żoną majora. To była moja druga mama, bo prawdziwa mama umarła, jak miałam pięć latek, ale [jednak] mama.

  • Jak pani zapamiętała wybuch wojny?

Właściwie trudno powiedzieć. Zaraz jak wojna wybuchła, to wyjechałam z matką na wschód. Rodziny wojskowe urządziły tak, że były autobusy [podstawione] i uciekali przed Niemcami. Z jednej paszczy w drugą. Później wracałam do Warszawy.

  • Kiedy pani wróciła do Warszawy?

W styczniu 1940 roku przez zieloną granicę, bo na Bugu była granica ruska.

  • Gdzie mieszkaliście w Warszawie?

Na alei Niepodległości 245, w wojskowych domach. Ten dom stoi do dzisiaj.

  • Chodziła pani do szkoły podczas wojny na tajne komplety?

Tak. Przez jakiś okres normalnie chodziłam do szkoły. Uczyłam się, matury nie zdałam.

  • Wiedziała pani jeszcze przed sierpniem 1944 roku, że Powstanie wybuchnie?

Tak. Czekaliśmy, w końcu należałam do AK.

  • Jak to się stało, że pani znalazła się w AK?

Miałam koleżankę, która była ode mnie dużo starsza, i ona mnie wciągnęła, bo gdzieś się zahaczyła. Tak zostałam.

  • Była przysięga?

Tak.

  • Jak to wyglądało? Ilu was było?

Nie pamiętam, jak to było.

  • Zapamiętała pani swojego dowódcę?

Aleksander Tyszkiewicz.

  • Jaki to był człowiek?

Już nie żyje. Wiem, że umarł.

  • Jaki był wtedy?

Bardzo fajny był.

  • Czy pani mama wiedziała, że pani jest w AK?

Tak. Moja mama też była.

  • Co robiła pani mama w czasie Powstania?

Mama była łączniczką i zginęła w czasie Powstania, ale nie wiem jak. Nic nie wiem.

  • Przyszedł 1 sierpnia. Powstanie. Jaka atmosfera panowała wtedy na ulicach Warszawy?

Już chyba wszyscy to mówią – euforia była niesamowita.

  • Wszyscy się cieszyli?

Chociaż nie wiedzieli, na co idą właściwie. Nikt nie zdawał sobie sprawy, jak to będzie wyglądało.

  • Co pani sobie myślała na początku Powstania, że jak to będzie wyglądało? Już pani trochę wiedziała, była pani w AK, miała kontakt z podziemiem.

Trudno sobie wyobrażać takie rzeczy.

  • Była pani sanitariuszką. Jak wyglądała sanitariuszka z Powstania? Jak była ubrana? Co miała w torbie?

Podstawowe rzeczy: strzykawkę, leki, co można było dać. Bandaże przede wszystkim, bo jak ranny, to trzeba bandażować.

  • Potrafiła pani robić zastrzyki? Było wcześniej jakieś szkolenie medyczne?

Tak.

  • Kiedy było to szkolenie?

Przed Powstaniem w Szpitalu Maltańskim. […]

  • Kto panią szkolił?

Lekarze, pielęgniarki po szkole pielęgniarskiej.

  • Pamięta pani lekarzy i pielęgniarki z tamtego czasu?

Pamiętam. Ta, która mnie wciągnęła, później w czasie Powstania była najstarsza z nas wszystkich. Ją właściwie najwięcej pamiętam, bo przeżyła Powstanie, starsza była ode mnie. Dzisiaj miałaby już chyba ze sto lat. Mam książki o Powstaniu, gdzie są zdjęcia naszych z oddziału.

  • Miała pani przy sobie broń?

Nie.

  • Wychodziła pani w miasto na akcje czy była pani w punkcie medycznym?

Byłam na kwaterze.

  • Gdzie była kwatera?

Była trochę zmieniana. Na Madalińskiego, na Belgijskiej. Właściwie skończyło się na Belgijskiej.

  • Ile tam było osób?

Nie wiem, trudno powiedzieć.

  • Byli tam lekarze, pielęgniarki?

Tak. Chyba jedna tylko była pielęgniarka zawodowa, wszystkie sanitariuszki były szkolone w szpitalu. Chodziłyśmy do szpitala, pomagałyśmy pielęgniarkom i uczyło się przy okazji. Tam nauczyłam się robić zastrzyki, bandażować, bo to też sztuka, [żeby] zabandażować kogoś.

  • Czy to był pani wybór, żeby zostać sanitariuszką?

Właściwie to nie wiem.

  • Pamięta pani, jak wielu rannych do was przywozili podczas Powstania?

Nic nie pamiętam. Nie było tak dużo. Koło szpitala Elżbietanek mieliśmy kwaterę, to do szpitala woziło się rannych, a takich pojedynczych dużo nie było.

  • Byli tylko Polacy czy też inne narodowości?

Polacy tylko. Nie spotkałam się z nikim.

  • Niemców nie było u was?

Nie.

  • W jaki sposób zdobywaliście sprzęt medyczny? Bandaże, zastrzyki – czy to wszystko dostawaliście ze szpitali?

Właściwie nie wiem.

  • Miała pani kontakt z Niemcami?

Widziałam ich, ale kontaktu nie [było].

  • Znała pani niemiecki?

Tyle co w szkole.

  • Jak pani zapamiętała Niemców, jak wyglądali? Jakie wrażenie na pani wywarli?

Nie za dobre. Człowiek wiedział, że to wróg, że trzeba się bać.

  • Bała się pani?

Byłam stale pod strachem, bo po ulicy jak się szło, to łapanka była, łapali i wywozili do Niemiec.

  • Była pani świadkiem łapanek?

Raz tak było, że jechałam tramwajem. Zatrzymali tramwaj, ale nie wzięli mnie.

  • Dlaczego? Jak to się stało?

Nie wiem.
  • Miała pani ogromne szczęście.

Tramwaj był pełny.

  • Wybierali, kogo wziąć?

Tak.

  • Później widziała pani jeszcze łapanki?

Nie.

  • Czy osobiście zetknęła się pani z przypadkami zbrodni wojennych?

Nie.

  • Słyszała pani o takich? O rozstrzeleniach?

Słyszałam, ale nie spotkałam się tak blisko.

  • Zdarzały się takie przypadki w pobliżu punktu medycznego? Czy było niebezpiecznie?

Było. „Krowy” było słychać, tak jakby zegar był nakręcany, człowiek się kulił i czekał. Jak spadła taka „krowa”, to ani listka na drzewie nie było, wszystko rozpirzone.

  • Dostała pani takim odłamkiem od „krowy” albo była inaczej ranna?

Nie byłam. Jakoś mi się udało.

  • Była pani świadkiem zrzutów?

Widziałam, jak nieśli zrzuty, to już pod koniec było.

  • Co było w tych zrzutach?

Pokazywali swetry. Wyciągali i pokazywali ci, co zrzuty odebrali. Było tak, że dla Niemców dużo spadło.

  • Co pani jadła podczas Powstania?

Właściwie nie wiem, co jadłam, ale jakoś głodna nie byłam. Dopiero jak przyszłam na Śródmieście, to tam nie było co jeść. Jadło się kaszę niesoloną, niekraszoną. Z tym że jak byłam na Śródmieściu, to z rodziną się spotkałam. Poszłam do ciotki i zupę fasolową do dzisiaj pamiętam.

  • Zanim pani dotarła na Śródmieście, miała pani kontakt z rodziną jeszcze na Mokotowie?

Nie.

  • Próbowała się pani dowiedzieć? Czy była możliwość?

Nie, bo to daleko. Miałam kontakt z koleżanką, bo mieszkała na Dolnej, na Mokotowie, to z nią się kontaktowałam.

  • Gdzie pani wtedy spała?

Różnie, bo zależy, gdzie była kwatera. Nawet na łóżku, pokotem na ziemi – różnie się spało.

  • W mieszkaniach prywatnych?

Tak.

  • W piwnicach pani była?

Nie.

  • Jaka atmosfera panowała u was w punkcie medycznym? Był czas na przyjaźnie, koleżeństwo?

Był czas. Nawet tańczyliśmy, w karty graliśmy, jak był moment, ale to takie sporadyczne i krótkie sprawy.

  • W co graliście?

W remika chyba.

  • Czy w czasie Powstania było życie kulturalne, koncerty Mieczysława Fogga?

Tak, ale on był w Śródmieściu.

  • Czy pani uczestniczyła w życiu kulturalnym. Chodziła pani do kina, na spacery?

„W kinie siedzą świnie”, tak że ja bardzo lubiłam chodzić do kina przed wojną. Całą wojnę nie chodziłam, bo przecież „wszystkie świnie siedzą w kinie”, więc nie mogłam iść.

  • Jak było z życiem religijnym? Czy chodziła pani na msze święte?

Tak. W naszym oddziale był ksiądz, tak że on odprawiał msze. Jak trzeba było, to nad grobem się modlił, bo było tak, że ktoś zginął.

  • Wielu ludzi umierało u was w punkcie medycznym?

Nie.

  • Kto jeszcze był u pani w oddziale oprócz księdza? Kogo pani zapamiętała?

Lekarz był, dowódca Tyszkiewicz.

  • Co się z nim stało? Przeżył Powstanie?

Przeżył Powstanie i parę lat temu umarł. Nawet dostałam zaproszenie na pogrzeb, ale nie pojechałam. Nie mogłam.

  • Czy był to dobry człowiek? Opiekował się wami?

Tak. Przychodził i karmił, wyciągał z kieszeni jakieś ciastka czy cukierki. Tak że bardzo mile go wspominam.

  • W czasie Powstania miała pani osiemnaście lat, a czy dowódca był dużo starszy od pani?

Chyba niedużo.

  • W jaki sposób dowiadywaliście się, co się dzieje na zewnątrz? Była prasa, było radio?

Było radio na kwaterze, ale nie słuchało się za bardzo, bo nie było kiedy.

  • Były biuletyny? Coś czytaliście?

Nie, to znaczy ja nie czytałam.

  • Co mówili ludzie o tym, co się dzieje? Czy było coś wiadomo na temat pomocy z Zachodu?

Nie za bardzo.

  • Gdy wybuchło Powstanie, była wielka euforia. A jak było później? Jak ludność Warszawy reagowała, kiedy był już problem z jedzeniem?

Zachwycona nie była.

  • Co ludzie mówili?

Specjalnie nie rozmawiałam.

  • Coś pani słyszała? Jak pani się wtedy czuła?

Pamiętam, jak zrzuty były i szli ze zrzutami. Przez okno patrzyłam po ulicy, to była euforia. Za parę dni też przez okno patrzyłam i szedł żołnierz, który wtedy niósł jakieś dary, ledwo szedł, [był] brudny, to od razu wiedziałam, że to będzie już koniec. Widać było, że kończy się wszystko.

  • Co pani wtedy poczuła?

Co można było czuć? Ciężko było.

  • Jak się pani dostała do Śródmieścia?

Kanałami.
  • Kiedy to było?

To było 27 września.

  • Proszę opowiedzieć o tej wyprawie.

Jak wyszłam, to powiedziałam sobie: „Nigdy w życiu do kanału nie wejdę”.

  • Nie było innej możliwości, tylko kanały?

Górą już nie można było.

  • Dlaczego pani chciała się przedrzeć do Śródmieścia?

Nie ja sama, tylko cały oddział. Parę osób zostało przy rannych. W filmie „Kanał” jest właśnie ten kanał, którym szłam.

  • Ilu was tam było?

Nie wiem.

  • Dlaczego poszliście?

Wycofywaliśmy się. Trzeba było przed Niemcami uciekać.

  • Jak wyglądało w środku w kanale?

Tam w ogóle nie wyglądało, bo tam było czarno, ciemno.

  • Mieliście latarki?

Ja nie miałam, może ktoś tam miał. Szliśmy całą noc, były włazy. Pod włazem baliśmy się, bo Niemcy wrzucali granaty. Właściwie można sobie obejrzeć „Kanał” czy „Zakazane piosenki” – to jest to.

  • Pewnie zapach też był dosyć nieprzyjemny?

Nie zwracałam uwagi na zapach.

  • Jak pani wyszła z kanału, to było nad ranem? Jak pani wyglądała?

W kanale było różnie, wody było po kostki i wody było po pas. Nie przyglądałam się, jak wyglądam.

  • Skąd wiedzieliście, jak iść?

Byli tacy, którzy już kanałami chodzili, łączniczki, ktoś na początku prowadził. Trzymałam się za pasek. Jak chodziliśmy, to za pasek i drugą ręką za cembrowiny, żeby się nie wywalić, bo jakby się upadło, to potem można było nie wstać.

  • Kogo pani trzymała za pasek?

Przede mną ktoś szedł.

  • Nie pamięta pani?

Nie.

  • Kiedy pani szła w kanale całą noc, to czy pojawił się kryzys?

Tak.

  • Kiedy to było?

Całą noc żeśmy szli, z tym że to nie było cięgiem chodzenie, tylko co jakiś czas się stawało, bo ktoś na początku stanął. Nie wiem, w jakim celu – czy wychodzili? Na filmie [„Kanał”] jest [scena], jak wyszli i zostali zastrzeleni przez Niemców, bo pomylili drogi i wyszli na kanałami na terenie, gdzie byli Niemcy.

  • Wam wszystkim udało się wyjść z kanału?

Nie wszystkim. Umierali nawet. Koleżanka umarła i jeden żołnierz.

  • Jak to się stało?

Nie wiem. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego oni umarli. Przecież zdrowi byli, jak wchodzili do kanału czy jak w Powstaniu byli.

  • Gdzie wyszliście?

W Alejach Ujazdowskich róg Wilczej. Żołnierze stali i wyciągali z kanału, bo już nie było siły wyjść. Po klamrach się wchodziło. Całą noc się szło czy stało, nawet się nie siedziało, bo w tym błocie woda była. Nie siadało się, ale miało się dwadzieścia lat, nie tak jak teraz.

  • Gdzie poszliście, jak wyszliście na Alejach Ujazdowskich?

Wzięli nas na kwaterę. Jeść nam dali kaszkę niesłoną, jakiegoś dżemu pacnęli, żeby coś było. Ja tam miałam znajomych, tak że poszłam do ciotki i tą grochówkę rąbałam.

  • Kto był u ciotki? Tam się pani dowiedziała, że mama nie żyje?

Ona nie wiedziała. Do dziś nie wiemy, w jaki sposób zginęła. Jak była łączniczką, to chodziła po Śródmieściu. Powiedziała, że była, ale od jakiegoś czasu nie przychodzi. Szukałam jej, powiedzieli mi, gdzie może być, ale nic nie wiedzieli, a później po wojnie już w ogóle. Nic nie wiedziałam, w jaki sposób zginęła. Nawet nie ma jej w książkach, w spisach, którzy zginęli.

  • Co z tatą?

Tata był w niewoli, brał udział w bitwie nad Bzurą u Kutrzeby. Był w branży majora. Wzięli go do niewoli i w niewoli umarł. Po prostu umarł śmiercią naturalną. Nie [został] zamordowany, bo to była niewola, to nie był obóz.

  • Kiedy to było? Kiedy się pani o tym dowiedziała?

W 1942 roku.

  • Jak się pani o tym dowiedziała?

Niemcy do matki napisali.

  • Gdzie ojciec był w obozie?

Nie był w obozie, tylko w oflagu. Nie pamiętam, jak się nazywał.

  • Czego pani najbardziej owało podczas Powstania?

Nie wiem, nie myślało się o ach. Może jedzenia? Chociaż ja na Mokotowie głodna nie byłam. Chłopcy z naszego oddziału gdzieś tak krowę upolowali. Ja wszystko robiłam: prałam, gotowałam z koleżankami, różne rzeczy wojskowe [wykonywałam]. Tak że krowę oni nam rozebrali, a myśmy gotowały zupy. W pralni w kotle na kwaterze na Belgijskiej.

  • Co jeszcze pani robiła?

To wszystko, więcej już nic nie można było robić.

  • Jak była pani u ciotki, to był koniec września?

Tak. Już wyszliśmy z Mokotowa.
  • Jak wyglądało Śródmieście?

Gruz jeden. Na ulicy był gruz, więc jak był mniejszy, to jeszcze można było iść. Ciotka mieszkała na Wilczej. Dom przy domu i dziury już ktoś robił, żeby przejść, żeby nie iść ulicą, gdzie był obstrzał i gruz taki, że iść nie można było. Szło się piwnicami. Ludzie siedzieli w piwnicach i się szło jak ulicą.

  • Jak wyglądały piwnice? Jakie były warunki?

Tak jak w piwnicy, nie były przygotowane, bo to cywile siedzieli. Jakoś sobie radzili.

  • Jest coś takiego, co pani wspomina najmilej z okresu Powstania?

Najmilej to nie. Najgorzej kanał wspominam. Nic tam miłego nie było.

  • Co się stało, kiedy Powstanie się skończyło? Co było z panią dalej?

Można było iść do niewoli i można było iść do Pruszkowa.

  • Co pani wiedziała wtedy o obozie przejściowym w Pruszkowie?

Nic w ogóle nie wiedziałam, gdzie nas pędzą. Ale to, że nie poszłam do niewoli, to było na rozkaz dowództwa. Ustalili, że idziemy jako cywile, nie jako wojsko. Z Pruszkowa zostałam wywieziona na roboty.

  • Ile czasu pani była w Pruszkowie?

Dwa dni chyba.

  • Gdzie została pani wywieziona?

Do Jeleniej Góry.

  • Ile czasu jechaliście?

Najpierw był przejściowy obóz pod Wrocławiem. Jechało się naturalnie pociągiem całą noc do tego obozu i tam była selekcja. Były matki z dziećmi, stare babcie były, więc takich nie brali do roboty, bo się nie nadawali. Ci na prawo, ci na lewo.

  • Pani była młoda.

Byłam młoda, więc się nadawałam do roboty. Do tego obozu przyjechał Lagerführer z Jeleniej Góry i wybierał do pracy z tym że ja pracowałam w hucie szkła, nie miałam ciężkiej pracy specjalnie, bo siedziałam i kroiłam rurki szklane, które w hucie były robione. Nóż się kręcił i ja tak [robiłam], tyle że na początku dwanaście godzin się pracowało. Później coś się zmieniło i po osiem pracowaliśmy. Nie narzekam specjalnie, żebym ciężko pracowała, ale pracowałam.

  • Co pani wtedy tam jadła?

Jak tylko przyjechałam, to dali nam jeść, a później dostawałam kartki na jedzenie. Wysłałam te kartki do muzeum, do Wrocławia, bo kiedyś przeczytałam, że szukają, a zostały mi resztki. Z tymi kartkami się chodziło do restauracji po chleb, kartofle, później same gotowałyśmy. Może głodna byłam, bo wtedy jak miałam dwadzieścia lat, to stale byłam głodna.

  • Ile czasu pani pracowała w hucie szkła?

Od października do maja, do końca wojny.

  • Co się stało w maju?

Skończyła się wojna i pojechałam do Warszawy.

  • Jak pani wróciła do Warszawy?

W obozie, gdzie byłam, było dużo warszawiaków. To był obóz, baraki i w barakach [byli ci], którzy wcześniej przyjechali z łapanek.

  • Spotkała tam pani kogoś znajomego?

Nie. Po drodze w Pruszkowie zaprzyjaźniłam się z dwiema dziewczynami i tak później się trzymałyśmy razem.

  • Co to były za dziewczyny? Pamięta pani ich imiona, nazwiska?

Już nie pamiętam.

  • [Jak wyglądał] powrót do Warszawy?

Właściwie wróciłam późno do Warszawy. Właściwie w ogóle nie wróciłam do Warszawy. Nie wyobrażałam sobie, że w Warszawie nie będę mieszkać, ale nie mieszkałam w Warszawie już po wojnie, tylko zostałam w Jeleniej Górze.

  • Dlaczego?

Nie było do czego. Mój dom diabli wzięli, bo mieszkaliśmy w blokach wojskowych na rogu Koszykowej i alei Niepodległości.

  • Nie chciała pani wrócić do cioci na Wilczą?

Ciocia też była wywieziona, mieszkała w Podkowie Leśnej. Jej nie wywieźli na roboty, tylko ona się wykręciła. Miała znajomego lekarza i coś tam jej napisał w Pruszkowie. Mieszkała w Podkowie Leśniej. Po wojnie nie mieszkałam w Warszawie, tyle że jeździłam nałogowo.

  • Kiedy pierwszy raz po Powstaniu pojechała pani do Warszawy?

Chyba na drugi rok, bo na święta pojechałam do ciotki, do Podkowy.

  • Jak wyglądała Warszawa?

Jeden gruz.

  • Co pani robiła w Jeleniej Górze?

W Jeleniej Górze wyszłam za mąż we wrześniu. Wojna się skończyła w maju, a męża poznałam w obozie. Wzięliśmy ślub we wrześniu. Wtedy to się nie pracowało, ja nie pracowałam, tylko mąż.

  • Kim był mąż? Jak się poznaliście w obozie?

Był wywieziony z Warszawy po Powstaniu, z tym że był wywieziony do Wrocławia. W moim obozie była jego siostra i on z Wrocławia przyjeżdżał do niej normalnie pociągiem. Można było, pociągi chodziły jeszcze, jak wojna była. Tak się złożyło, że załatwił sobie, że na święta na Boże Narodzenie udało mu się przyjechać do siostry. Później wrócił do Wrocławia, a w styczniu szła ofensywa ruskich i Niemcy zaczęli się wycofywać. Powiedzieli im, by sobie szli, gdzie chcą. Przyjechał do siostry i tak już do końca wojny był. Dziwne takie, żeby się Niemcy godzili na to, żeby mógł do siostry na święta pojechać do obozu, ale tak było.

  • Co mąż robił w czasie Powstania?

Nie był w AK, nie brał udziału w Powstaniu.

  • Był wtedy w Warszawie?

Tak.

  • Czym się zajmował?

Gdzieś tam pracował.

  • Ile czasu była pani w Jeleniej Górze?

Do 1950 roku od wojny. W 1950 roku przyjechałam do Gorzowa.

  • Dlaczego?

Mąż pracował w fabryce, tu nie było ludzi i zaproponowali mężowi, żeby do Gorzowa przyjechać, obiecywali mieszkanie i pojechaliśmy. Tak że w 1950 roku tutaj przyjechałam.

  • Była pani w Armii Krajowej, była pani sanitariuszką, brała pani czynny udział w Powstaniu Warszawskim. Czy z tego powodu miała pani później problemy? Represje?

Nie, bo się nie chwaliłam tym. Dopiero w pewnym momencie przyznawali się do tego. Żadnych represji nie miałam.

  • Miała pani kontakt ze swoim dowódcą Aleksandrem Tyszkiewiczem?

Nie. Była taka gazeta „Zwierciadło”, kolorowa. Jedna z moich koleżanek sanitariuszek opisała tam coś swojego i jak to przeczytałam, to napisałam do niej. Ona mieszkała w Warszawie i miała kontakt z Tyszkiewiczem. Napisali do mnie i dopiero wtedy kontakt się [odnowił]. W którym roku to było, już nie pamiętam.

  • Spotkaliście się w Warszawie?

Tak.

  • Jak wyglądało to spotkanie?

Spotkałam się, bo Krzyż Powstańczy dostałam, więc pojechałam na wręczenie.

  • Jak wyglądało spotkanie z dowódcą po latach?

Nie pamiętam, czy on wtedy jeszcze żył. Koleżankę miałam starszą ode mnie mocno. Parę koleżanek spotkałam, ale każdy już swoim życiem żył.

  • Wspominałyście Powstanie?

Tak.

Gorzów Wielkopolski, 9 listopada 2012 roku
Rozmowę prowadziła Paulina Grubek
Izabella Blachaczek Stopień: sanitariuszka Formacja: Pułk „Baszta” Dzielnica: Mokotów

Zobacz także

Nasz newsletter