Krzysztof Dzikowski

Archiwum Historii Mówionej

Nazywam się Krzysztof Dzikowski, urodziłem się w 1938 roku w Warszawie.

  • Proszę powiedzieć, kim byli pana rodzice, jak się nazywali i czym zajmowali się przed wojną?


Przed wojną ojciec inżynier elektryk, podczas okupacji też. Mama gospodarstwo domowe.

  • Jak się nazywali?


Jerzy Dzikowski i Eugenia Dzikowska, z domu Lipko.

  • Mieszkali państwo na Pradze Północ?


Tak.

  • Tam się pan urodził?


Tam się urodziłem.

  • Jaki był adres państwa mieszkania?


Kowalska 4, mieszkania 9.

  • Czym zajmowali się rodzice przed wojną i podczas okupacji? Jak wyglądało życie pana rodziny?


[…] Mama prowadziła gospodarstwo domowe, a ojciec pracował przy elektryfikacji kolei.

  • Kiedy wybuchła wojna, jak wyglądała praca ojca? Czy dalej pracował w zawodzie?


Tak. Był zatrudniony w zawodzie i w dalszym ciągu przy pracy kolei. To było biuro projektów. W każdym razie były wtedy projekty elektryfikacji kolei, to był taki przełom, [przechodzenie] ze spalinowych i innych lokomotyw na elektryczne.

  • Czy wie pan – z relacji rodziców – jak okupacja zmieniła życie państwa rodziny?


Oczywiście z relacji rodziców wiem, bo miałem wtedy roczek. Wiem, że piłem sok z pomarańczy, że było tak pięknie, tak cudownie, że rodzice chodzili na spacery gdzieś do miejsc, które dopiero później poznałem z opowiadań rodziców. Podczas okupacji życie toczyło się podobnie, z tym że sama okupacja już zmieniała wiele rzeczy. Mam już najtrwalsze wspomnienia związane z Warszawą. Tu bym akurat zadał kłam teoriom, że dziecko dwuletnie nie może nic pamiętać. Pamiętałem płonącą Warszawę, zbombardowaną. To znaczy pamiętałem obraz, bo trzymano mnie wtedy na rękach i widziałem te barwy kolorów – szczególna pamięć wzrokowa – tak jakoś utkwiło mi to. I ciotka mówiła w takim ogromnym żalu. Widziałem, że łzy jej po prostu płynęły z oczu, i czułem to też, a z drugiej strony byłem pochłonięty tym widokiem, którego nigdy nie widziałem.

  • Czy w ogóle pamięta pan Niemców z okresu okupacji? Czy pan widział gdzieś Niemców, spotykał?


Tak, widziałem Niemców. Hitlerjugend chodziła po dzielnicy. Najgorszy był taki słup ogłoszeniowy na rogu naszej ulicy i tam były obwieszczenia pisane. Pamiętam, jak kobiety czytały po prostu. Razem z mamą tam chodziłem i to czytaliśmy. Mama mówi: „O, ta znajoma…”, nieraz się popłakała i tragedie dosłownie. [Słup] był w formie beczki takiej okrągłej, spiczastej. Kobieta upadła na ziemię po prostu i płakała. Podnosili ją, uspakajali. Straszne to było i nieludzkie. No i to się wchłaniało we mnie, już jakaś taka wrażliwość się budziła we mnie.

  • Pan był jedynakiem?


Tak.

  • Czy zapamiętał pan jakoś moment samego wybuchu Powstania?


No tak. To było pośrednie, no bo udziału w Powstaniu nie brałem, ale pamiętam wielką radość. Sąsiedzi przychodzili do sąsiadów, że się walczy, że walczymy. Potem z Powstaniem miałem taki związek, że naprzeciwko ulicy Kowelskiej mieściła się szkoła, do której przywożono rannych powstańców. Pamiętam Walę, sanitariuszkę z Powstania. Ja tam często gdzieś chodziłem po szpitalu. Zresztą ona też się mną zajmowała.

  • Jak miała na imię?


Walentyna, Wala.

  • Czy ktoś z pana rodziny brał udział w konspiracji?


To znaczy wiem, bo bardzo to przeżyłem, bo powiedziano mi to, że mamusię wzięli do szpitala, żeby się odzwyczaiła od palenia papierosów, a prawda była taka, że po wojnie, jak walczono o utrwalenie władzy ludowej, to mamusia poszła do więzienia.

  • Czyli stąd się pan dowiedział, że musiała jakoś działać w konspiracji?


Tak.

  • Natomiast w samym Powstaniu nie uczestniczyła?


To znaczy były takie spotkania, na które wychodziła. Były spotkania na przykład u nas, na które mi nie wolno było wejść do pokoju. Wolno mi było cicho zapukać trzy razy, pamiętam tak jak dzisiaj, no i wtedy mama wychodziła na chwilę, zabierała mnie. Tak że nawet dzieci po prostu się obawiano, że mogą plotkować i donieść. Dlatego podejrzewam, że to było konspiracyjne spotkanie.

  • W jakim wieku byli rodzice w czasie Powstania?


Tata [urodził się] w 1900 roku, a mama… […]

  • Mama była pewnie trochę młodsza od taty.


Tak, tak. Młodsza na pewno była od taty. Bardziej energiczna, żywa, żywiołowa po prostu. Często pewno sporo kłopotu sprawiała tacie.

  • Czy życie podczas Powstania jakoś zmieniło się w stosunku do tego, jak wyglądało życie podczas poprzednich lat okupacji? Czy w jakikolwiek sposób pan zanotował tę różnicę jako dziecko?


Mama pochodziła z Kresów, bo urodzona była w Rosji, na Krymie i Stalin poprzesiedlał Tatarów krymskich gdzie się dało. Tam ojciec poznał mamę, gdzie służbowo coś tam budowali, [a on pracował] jako inżynier. Miała kontakty jeszcze czasami z tamtą wsi, czasami jakoś przywozili, dowozili, tak że akurat tak źle nie miałem. Trudno powiedzieć, żebym głodował, aczkolwiek była słynna buraczana marmolada, prawda. No i już nie zobaczyłem pomarańczy, dopiero dużo później. Banany widziałem tylko w książeczkach, bo były o małpce, która miała banany. Tak że pamiętałem to wszystko jako dziecko. Ale Praga (muszę tutaj honor Pragi obronić, że tak powiem) bardzo walczyła. Bo na przykład poszedłem do przedszkola i pamiętam, że kiedyś pani zasłoniła wszystkie okna kocem, powiedziała: „Dzieci, coś wam opowiem, ale nie mówcie o tym, co wam opowiem”. I na takiej tablicy, nie wiem, okrągłej czy to jakiś krążek był gumowy, kolorową kredką narysowała orła w koronie i powiedziała, że to jest nasze godło, my jesteśmy wszyscy Polakami i tak dalej. No ale niestety dzieci musiały paplać, bo pani w ogóle już nie zobaczyłem nigdy więcej.

  • To było jeszcze przed Powstaniem, podczas okupacji?


Tak.

  • Czy pamięta pan może jakieś momenty z czasów Powstania, kiedy czytało się jakąś prasę albo słuchało się radia? Czy ktoś miał radio? Czy jakieś informacje w ogóle docierały do państwa, co się dzieje w lewobrzeżnej Warszawie?


No przede wszystkim walczyła po prostu piosenka, słyszało się po prostu piosenki. Wspaniały film, który po wojnie się zaraz pokazał, „Zakazane piosenki”. No, tak się potem złożyło, że swój zawód oparłem na pisaniu librett, piosenek, musicali. Tak to jeszcze zaowocowało. Raz słyszałem, że… Bo nadawano ogłoszenia i były też słupy ogłoszeniowe [z głośnikami], gdzie w ogóle były komunikaty dla ludności, jak się ma zachować i tak dalej. Polski, niemiecki. Kiedyś zrobiono taki dowcip, że po prostu puszczono polską piosenkę. Nie wiem, czy ktoś się włączył do głośników, ale coś takiego było i to szerokim echem się odbiło. Ja akurat nie byłem [świadkiem] tego wydarzenia, bardzo żałuję.

  • Czy pamięta pan z tego okresu jakieś życie religijne? Czy były jakieś msze podczas Powstania?


Tak, oczywiście. Już później, zaraz po wojnie zostałem ministrantem. To był kościół na ulicy Szwedzkiej i tam do tego kościoła…

  • Czyli to była państwa parafia, tak?


Tak, to była nasza parafia. Aczkolwiek chrzczony byłem w kościele Świętego Floriana. Co tam jeszcze? I pamiętam, że wśród księży też było uświadamianie ludzi i mówienie, co się po prostu [działo], i wspólne modły do Boga.

  • 15 sierpnia była uroczystość w kościele. Czy z tej okazji może pan zapamiętał jakieś uroczystości, takie właśnie wyjątkowe, religijne? Jakieś msze, szczególnie uroczyste?


15 sierpnia, którego roku?

  • Po wybuchu Powstania. 15 sierpnia to uroczystość Wniebowzięcia. Msze były dosyć popularne, w każdej dzielnicy powstańczej Warszawy odbywały się przy kapliczkach różne uroczystości.


Tak, była kaplica, bo dom był w [kształcie] studni, i wtedy wszyscy mieszkańcy wzięli udział. Pamiętam, że po schodach szliśmy razem i tam była ta uroczystość.

  • Czy w państwa okolicy były kłopoty z wodą podczas Powstania?


Wiem, że woda dochodziła, natomiast były kłopoty z ciśnieniem wody, ciśnienie było dużo słabsze. Pamiętam, kiedyś w tych okolicach, wiem, że […] budzono mnie w nocy – wykąp się w nocy – i tak dalej. I wtedy odbywała się kąpiel. Jak byłem mały, to mnie kąpano, a potem to już broniłem się, żeby mnie ktoś [kąpał]. [Pamiętam] zapach karbidu, karbidówka, bo ze światłem to było wiadomo jak. I była taka beczka z karbidem, w domu żeśmy mieli, i takie lampy karbidówki. Trzeba było ją odkręcić, nalać wody. Ten karbid oczywiście śmierdział w całym mieszkaniu. Ale ponieważ miałem głupie pomysły, jak moja [niezrozumiałe] mówi: „Do dzisiaj ci, widać, zostało”, bo kiedyś herbatkę mi zrobiono i do tej beczki z całym karbidem wylałem tę wodę. No co się wtedy działo, to już nie będę opowiadał, bo to łatwo [sobie wyobrazić], bo to wybuchowe było. Tak że pamiętam ten incydent. A podczas nalotów to oczywiście piwnica, tam gdzie był węgiel. Potem, po wojnie, to już bawiliśmy się, powstawały różne takie…

  • Czy pamięta pan zabawy z rówieśnikami? Czy była jakaś duża grupa rówieśnicza gdzieś na podwórku? Jak wyglądały te zabawy podczas okupacji i Powstania?


Zupełnie się, że tak powiem, zmieniły. Pozwolę sobie powiedzieć coś z własnej łączki, bo u mnie to żyje ciągle i wraca teraz jako u autora. I razem z Renatą Kluzik jak piszemy te piosenki, pamiętam, że kiedyś opisaliśmy… Teraz piszemy piosenkę o dzieciach Warszawy i wzięliśmy to od tak zwanych kieszonek dzieci. Mniej więcej jest to [ujęte] w ten sposób, że [opisuje], jak się zmieniała zawartość kieszonek w spodenkach dzieci. Było najpierw jakieś pióro ptaka, kolorowe szkiełko i kawałek jakiejś kokardy, zasuszony chrabąszcz w pudełku od zapałek.

  • Kamyki.


Kamyki, oczywiście. Kolorowe szkiełka, kamyki. Potem jak była wojna, to się już zmieniło to, bo była znaleziona łuska niewystrzelonego naboju, garstka prochu zebranego i niewypały. Zmieniły się te skarby wojenne. A potem już, tak jak u dzieci walczących, to już inaczej. W kieszeniach już pistolet Vis, rkm własnej roboty i tak dalej. Bo słyszałem właśnie, przeżywałem to o dzieciach walczących.

  • Czy podczas wojny dzieci bawiły się w wojnę?


Tak, oczywiście. Wiem, że nikt nie chciał być Niemcami. Nic dziwnego, bo Niemcy czasami dostawali. Autentycznie były nieraz guzy, kopniaki, brało się u dzieci różne naparzanie i awantury się odbywały.

  • Czy docierały do państwa informacje, jak traktowana jest ludność cywilna? Być może rodzice chronili pana przed tymi informacjami, ale czy później pan się dowiedział na przykład od rodziców, że były ludobójstwa, że była rzeź w Woli?


Nie, wszystko na bieżąco. Moi rodzice mi nie oszczędzali niczego i nawet jak pewne rozmowy były dla mnie szokujące, to nie bronili mi obecności. Tylko przy tej konspiracji [zabraniali mi słuchać], ale tak to nie było żadnych prób odsunięcia mnie od nieszczęścia wojny. Tak że słyszałem właściwie, co robią, przekleństwa Polaków. A myśmy się różnie bawili. Śpiewało się na przykład piosenki niemieckie, ale na zasadzie, że Niemcy nieraz maszerowali i [śpiewali] „Heili heilo heila”, no to dzieci też tak po prostu [powtarzały]. Tak samo jak potem były piosenki rosyjskie, już po wojnie.

  • Czy zapamiętał pan też jakieś przejawy życia kulturalnego? Wspomina pan o piosenkach, ale może były jakieś występy, przedstawienia?


To znaczy w trakcie Powstania no to… Ja zresztą cały czas się [tak bawiłem]: na fotel stawiałem krzesło odwrócone, robiłem zasłonkę, jakieś kukiełki, misio zawsze też tam był, czołową rolę odgrywał. Ja zawsze się bawiłem w teatr w okresie dziecięcym, no i to mi zostało. Natomiast jeżeli chodzi o imprezy kulturalne, no to jeszcze przed wybuchem Powstania tam były czynne jakieś instytucje i nawet te biuro elektryfikacji kolei, gdzie ojciec pracował, w tym też czasami zabierali na różne imprezy. Tak że życie kulturalnie nie kwitło, ale po prostu było obecne, w ten sposób bym to [ujął].

  • Mieszkał pan niedaleko zoo. Czy znał pan zoo? Czy odwiedzał je z rodzicami, kiedy jeszcze można było je odwiedzać? Czy rodzina miała w ogóle jakieś informacje o tym, co się tam działo podczas okupacji?


To znaczy informacje konspiracyjne nie docierały. Ale oczywiście zoo pamiętam, wycieczki do zoo. Raz nawet uciekłem z domu sam do zoo. Tak że zoo też jest związane z Pragą, z brzegiem prawobrzeżnej Warszawy. Tak zwany małpi gaj, wycieczki chłopców i tak dalej. Później to się przeniosło na wagary.

  • Powojenne miejsce regularnych wagarów?


Tak.

  • Jak skończyło się Powstanie, państwo zostali w tym miejscu, gdzie państwo mieszkali? Czy pamięta pan rosyjskich żołnierzy? W ogóle jak wyglądała ta końcówka Powstania czy raczej końcówka wojny?


No owszem, spotykaliśmy się. Do tej Wali, do tej sanitariuszki, przychodzili rosyjscy żołnierze. Tam były takie wspólne, że tak powiem, działania, spotkania. Czasami do nas też zawitali. Wiem, że chowaliśmy zegarki po prostu, bo wtedy cziasy były… Tak że nawet pamiętam taki wierszyk, jak tam mówili ludzie „bierzcie cziasy i rowery, i spieprzajcie do cholery”.

  • Czy ma pan jakieś najgorsze wspomnienie z okresu okupacji czy okresu Powstania?


Kiedyś znalazłem granat. Były tam takie budynki, które się rozwalały same, były opuszczone, tego było najwięcej po wojnie oczywiście. Nawet wiem, jak do tego szpitala (bo nie od razu potem wznowili szkołę, do której potem chodziłem) po drugiej stronie ulicy przywożono rozszarpane dzieci – poszarpane nogi, pourywane ręce – które bawiły się tymi niewypałami. Tak że wojna długo dała pamiętać o sobie i to było okropne. […] Najgorsze moje wspomnienia to było, jak znalazłem granat, położyłem sobie kamień na kamieniu i drugim kamieniem chciałem ten granat rozbić. No i złapał mnie, że tak powiem, zdenerwowany sąsiad, i sprał mnie po prostu. Jeżeli obcy człowiek, w takich nerwach… Bo on zanim dobiegł do tego, to już to przeżywał, emocje. Ale ja się już nie odzywałem do niego.

  • To było najgorsze. A najlepsze wspomnienia z tego czasu?


Najlepsze wspomnienia to były po prostu święta. Zawsze było coś upieczone, ciastko i tak dalej. Tak że to się potem odbijało [w twórczości]. Jeżeli można wspomnieć ten okres świąteczny, [zacytuję] taką piosenkę teraz: „jest taki dzień, taki ciepły, choć grudniowy”. [Piosenka] „Dzień jeden w roku”, którą napisałem, która się w ogóle… Właśnie kompozytor mówi: „No prawie że kolęda”. Bo już ludzie to śpiewają, to przyjęte. Tak że te wspomnienia świąt na pewno. Takie narty mi zrobiono z beczki, pamiętam. Niektórzy mieli prawdziwe narty dziecięce, to potem się śmieli ze mnie, że „Na drugi rok, jak będziesz grzeczny, Krzysiu, to ci tata zrobi narty z większej beczki”. No i to było trochę śmiesznych wspomnień. [Pamiętam], jak jadłem barszczyk i siedziałem na kotle z bielizną, pokrywka poleciała i ja cały wpadłem do kotła, razem z barszczykiem.

  • Wspominał pan o piosenkach, które już były śpiewane podczas okupacji. Czy podczas Powstania te piosenki, które znamy, już docierały do państwa? Państwo je znali?


Tak. Już docierały, z czasem, jak jeszcze Powstanie… Nie od razu, ale to później docierały. Tam byli tacy ludzie [niezrozumiałe], którzy krążyli, stali pod trzepakiem i śpiewali te piosenki, przynosili. A niektóre po prostu sami już chłopcy byli uczeni.

  • Czy zapamiętał pan moment, kiedy pan zobaczył lewobrzeżną, zniszczoną Warszawę? Czy pamięta pan obraz takiej Warszawy? Bo rozumiem, że znał pan tą lewobrzeżną Warszawę jeszcze z czasów okupacji.


Tak, ale tylko fragmentarycznie, jakieś wspomnienia, gdzieś zrobione [zdjęcia] na lwie, prawda. I widziałem oczywiście tę lewobrzeżną Warszawę i jakie wrażenie zrobiła, no to cały czas u mnie pokutuje i wykorzystuję artystycznie po tym, jak na gruzach wyrastały trawa i mlecz. A potem już piosenki śpiewali, Irena Jarocka, [czyli artyści], można powiedzieć, przywracający tamten okres.

  • Czy ktoś z pana rodziny mieszkał na lewobrzeżnej stronie Warszawy?


Matka chrzestna.

  • Gdzie mieszkała?


W Alejach Jerozolimskich. Wiem, że [nazywała się] pani Burska. Raz do roku mamusia jechała do ich restauracji na obiad. Już po wojnie żeśmy tam jeździli, zabierała mnie mama i jeździła. A mój wujek Maciej Żurowski, podarował mi taką książkę „Liczę i myślę”. Miałem wtedy kilka lat, a to była książka bardzo poważna, matematyczna, o ciągach liczbowych i tak dalej, tak że był z daleka od tak zwanych realiów. […]

  • Czy mieszkania pana rodziny, ciotki, wujka, ocalały z Powstania i z wojny?


Tak. W Alejach Jerozolimskich ocalał ten dom.

  • Jak wyglądały pierwsze miesiące po wyzwoleniu, już po zakończeniu wojny?


No jak wyglądały… […] Z jednej strony Warszawa, entuzjazm, z drugiej strony olbrzymie utrudnienia. No przede wszystkim [brałem udział] w odgruzowaniu szkoły. Ja wcześniej poszedłem [do szkoły], bo uczył mnie stryjo. Wcześnie dosyć poszedłem do szkoły i pamiętam, że odgruzowałem Warszawę. Pamiętam, że cegły się na takie wózki ładowało. Dostaliśmy miętę do picia, kanapki.

  • Pamięta pan, gdzie odgruzowywaliście?


Starówka.

  • Pamięta pan gruzy Zamku Królewskiego czy powaloną Kolumnę Zygmunta?


Oczywiście. Pamiętam gruzy Zamku warszawskiego. Pamiętam jeszcze – no to już jest czasy nowożytne – na pięćdziesiątą rocznicę podjęcia decyzji o odbudowie zamku napisaliśmy już razem piosenkę „Na zamek z piosenką”. Koncerty też się na Zamku odbywały.

  • Skąd w ogóle u pana zamiłowanie do piosenki?


Stryjek pięknie gwizdał, był muzykalny. […] Usiłowałem to naśladować i śpiewać. Pamiętam, akurat w łazience byłem i śpiewałem piosenkę z filmu Disneya, takiego dla dzieci, o krasnoludkach i sierotce Marysi, „piosnkę znam tylko jedną”. A stryjo z pokoju woła: „Dobrze, że tylko jedną”. Tak że u mnie ze śpiewem, wszyscy się dziwią, ale słoń na ucho nadepnął. Natomiast ze strony stryja, można powiedzieć, rodzina muzykalna. No, i moja muzykalna, przecież mam za sobą prawie dwa lata nauki gry na skrzypcach, profesor Bartnik z filharmonii.

  • Ale jednak to tekst piosenki jest pana domeną.


Tekst piosenki, ale piszę […] zarówno do muzyki, którą dostałem od kompozytora, jak i sam wymyślam tekst. W obie strony. To nie jest tak łatwo. No, stąd sześćdziesiąt lat pracy twórczej. No i tak to wygląda. No ale była druga miłość, film. Stąd zapamiętałem niektóre sceny, choćby bombardowanie Warszawy i inne rzeczy. Ja pamięć mam jedynie obrazową, bo inna pamięć szwankuje.

  • Czy rodzice przejawiali też jakieś artystyczne talenty?


Zero. Tylko ja zupełnie się wyrodziłem pod tym kątem. No, film… Ja skończyłem Łódzką Szkołę Filmową, ale piosenka mi bardziej odpowiada.

  • Rozumiem, że historia okupacyjna też jest w pana utworach. Czy wojna pozostawiła szczególne ślady w pana życiu?


No na pewno. Z Renatą Kluzik napisaliśmy cały musical, który był o wojnie. Głównie dzieje się podczas wojny, potem idzie dalsza część fabuły, już po zakończeniu działań wojennych. Tak że wojna zostawiła ślady i realizując ten pomysł Renaty Kluzik, „Historia pisana piosenką”, piszemy razem, tam właśnie [wojna zajmuje] poczesne miejsce i przewija się.

  • Czy to są bardziej pana doświadczenia, czy też korzysta pan ze wspomnień innych osób?


Wie pani co, że dla mnie doświadczenia były tak silne, mimo że to było po prostu na Pradze, i tak bogate, że nie, raczej nie.

  • Czyli raczej pana własne doświadczenia?


Raczej po prostu własne doświadczenia.

Warszawa, 14 września 2022 roku
Rozmowę prowadziła Anna Sztyk

Krzysztof Dzikowski Stopień: cywil Dzielnica: Praga

Zobacz także

Nasz newsletter