Artyści w Powstaniu Warszawskim: Mieczysław Fogg

Mieczysław Fogg koncertował przez ponad 60 lat. Kilka pokoleń Polaków wzruszało się przy jego piosenkach o miłości i tangach śpiewanych lirycznym barytonem. W czasie okupacji zasłynął, wykonując także piosenki okupacyjne, a później powstańcze, które popularyzował także po zakończeniu II wojny światowej. Przeżył prawie cały XX w. i do dziś pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych głosów polskiej estrady. W 1971 r. wydał swój pamiętnik pod tytułem „Od palanta do belcanta”, który zakończył zdaniem: „Oświadczam państwu, że byłem młody, jestem młody i tak długo będę młody, jak długo państwo będziecie sobie życzyć”.

Mieczysław Fogg, a właściwie Mieczysław Fogiel, urodził się 30 maja 1901 r. w Warszawie. Dzieciństwo spędził na Nowym Mieście, gdzie przy ul. Freta mieszkał z rodzicami Anną i Antonim oraz pięciorgiem rodzeństwa. Matka prowadziła sklep mieszczący się na parterze kamienicy, w której rodzina mieszkała, ojciec zaś był maszynistą kolejowym (kierował m.in. luksusowym ekspresem na trasie Warszawa Gdańska – Petersburg). Mieczysław uczył się w gimnazjum przy ul. Jezuickiej, a od 1910 r. związał się z tworzącym się wówczas polskim skautingiem. Wraz z wybuchem wojny polsko-bolszewickiej odbył ochotniczą służbę wojskową w 23.Polowej Autokolumnie. W 1922 r. pod wpływem ojca rozpoczął pracę w Warszawskiej Dyrekcji Polskich Kolei Państwowych, ale już wtedy dużo bardziej interesował go śpiew…


Mieczysław Fogg. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Swoją pasję realizował w kościelnych chórach do momentu, gdy podczas próby koncertu kolęd na jego głos zwrócili uwagę Bolesław Szych, organista kościoła św. Anny, oraz aktor Ludwik Sempoliński. Wówczas Mieczysław Fogiel zaczął pobierać lekcje śpiewu u Jana Łysakowskiego, profesora na Wydziale Wokalistyki Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina, następnie kształcił się m.in. u Eugeniusza Mossakowskiego, Ignacego Dygasa, Stanisława Kopfa. Aby zarobić na kosztowną i wpędzającą go w długi naukę, zatrudniał się do śpiewania na ślubach i pogrzebach.

W 1926 r. przyjął pseudonim artystyczny Mieczysław Fogg. Po raz pierwszy wystąpił publicznie w grudniu 1927 r., wykonując kilka arii operowych w sali koncertowej przy ul. Kredytowej. Wkrótce związał się z powstałym w 1928 r. z inicjatywy śpiewaka operowego, Leona Badowskiego (założonym przez kompozytora Władysława Daniłowskiego, którego nazwisko dało nazwę zespołowi), Chórem Dana. Występowali w nim: Wincenty Nowakowski (pierwszy tenor), Zachariasz Papiernik, Aleksander Kruszewski (drudzy tenorzy), Mieczysław Fogg (w tym czasie również tenor), Tadeusz Bogdanowicz (bas).

Chór Dana podczas występu w sali koncertowej im. Jana Sebastiana Bacha. Widoczni od lewej: Władysław Daniłowski-Dan, Mieczysław Fogg, Tadeusz Bogdanowicz, Wincenty Nowakowski i Adam Wysocki. 1935 r. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Chór określany był jako zespół rewelersów, czyli męska grupa wokalna (często kwartet) wykonująca repertuar rozrywkowy m.in. w programach rewiowych i kabaretowych. Chór Dana do 1931 r. występował na scenie niezwykle ważnego dla stylu polskiego kabaretu literackiego teatrzyku Qui Pro Quo. Po rozwiązaniu kabaretu współpracował kolejno z teatrami i kabaretami: Banda, Rex, Polonia, Cyrulik Warszawski, Wielka Rewia, Małe Qui Pro Quo i Tip Top. Towarzyszył w koncertach i nagraniach innym sławnym polskim artystom kabaretowym, m.in.: Hance Ordonównie, Stefci Górskiej, Zuli Pogorzelskiej i Adolfowi Dymszy, występował także w rewiach kabaretowych z Mirą Zimińską i pianistą Tadeuszem Sygietyńskim, późniejszymi założycielami Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca „Mazowsze”. Dla firmy fonograficznej Odeon nagrywał ponad 100 utworów rocznie, co nawet dziś jest ilością imponującą. Współpracował także innymi wytwórniami płytowymi: Syrena Record, Syrena-Electro i Parlophone.

Fogg występował z Chórem Dana do lipca 1933 r., kiedy to zajął się karierą solową, a jego miejsce zajęli Hanna Brzezińska i Wacław Brzeziński. Początkowo Chór specjalizował się w tangach śpiewanych po hiszpańsku, z czasem repertuar zmienił się na śpiewane po polsku tanga i piosenki rozrywkowe, a także regionalne – w jazzowej aranżacji.

Fotografia grupowa członków zespołu w strojach scenicznych. Stoją od lewej: NN, Tadeusz Bogdanowicz, Mieczysław Fogg, Władysław Dan (w smokingu). Siedzą: Zachariasz Papiernik, Aleksander Kruszewski i Wincenty Nowakowski. Fotografia z okresu Debiutu w Qui Pro Quo. 1929 r. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Zespół odniósł sukces międzynarodowy i wielokrotnie koncertował za granicą, w krajach europejskich, a także w Stanach Zjednoczonych i na terenie ówczesnego ZSRR.
II wojna światowa rozdzieliła chórzystów. Daniłowski wyjechał do Stanów Zjednoczonych, a Zachariasz Papiernik został rozstrzelany w czasie okupacji, natomiast w Powstaniu Warszawskim zginął Tadeusz Bogdanowicz. W czasie okupacji zmarł również Tadeusz Jasłowski. Po wojnie część pozostałych przy życiu członków zespołu próbowała, bez sukcesu, reaktywować zespół pod nazwą Cztery Asy. 

Jako solowy artysta Fogg w 1937 r. zwyciężył w głosowaniu słuchaczy Polskiego Radia na najpopularniejszego piosenkarza. Jesienią 1938 r. odbył 14-tygodniowe tournée po Stanach Zjednoczonych. Był także pierwszym artystą polskim, który wystąpił w telewizji, kiedy 5 października 1938 r. w Warszawie dokonano pierwszej próbnej emisji i odbioru sygnału telewizyjnego (nadano wówczas dramat filmowy „Barbara Radziwiłłówna” i recital Mieczysława Fogga).

W pierwszych dniach wojny, namówiony przez Hankę Ordonównę, śpiewał na dworcach, wspierając tych, którzy na wojnę wyjeżdżali, i tych, którzy już w pierwszych dniach byli ranni i wracali do Warszawy. Wraz z grupą artystów opuścił stolicę 6 września i udał się do Lwowa, zgodnie z apelem radiowym szefa propagandy w Sztabie Naczelnego Wodza, Romana Umiastowskiego, który 6 września 1939 r., krótko przed północą, wezwał mieszkańców Warszawy do udziału w budowie barykad oraz nawoływał wszystkich mężczyzn zdolnych do noszenia broni do udania się na wschód, gdzie mieli zostać zmobilizowani. Fogg powrócił do Warszawy w pod koniec października 1939 r. W czasie okupacji śpiewał dla polskiej publiczności w działających legalnie kawiarniach, takich jak Café Bodo, Swann, U Aktorek i Lucyna, które stały się swego rodzaju salami koncertowymi.


Afisz reklamujący koncert Mieczysława Fogga, 1942 r. Fot. ze zbiorów Biblioteki Narodowej/za Polona


Występy, a szczególnie wykonanie okupacyjnej piosenki „Ukochana, ja wrócę” i entuzjastyczna reakcja publiczności, zwróciły uwagę siedzącego na widowni oficera gestapo, co zaowocowało wezwaniem na al. Szucha. Także Armia Krajowa ostrzegała w tym czasie Fogga, że jest bacznie obserwowany przez Niemców. Na pewien czas artysta zaprzestał wówczas śpiewania i zatrudnił się jako kelner. Mimo popularności już w latach 30. i 40. jego sytuacja finansowa była nie najlepsza; w 1934 r. otrzymał propozycję pracy jako administrator kamienicy, w której wówczas mieszkał (Plac Trzech Krzyży 8), a do 1935 r. utrzymywał posadę kasjera w Dyrekcji PKP.
Trudy okupacyjnego życia szczególnie dotykały artystów, którym w znaczny sposób ograniczono możliwość występowania z racji zamknięcia wielu instytucji kultury dla Polaków. Dodatkowo mało kto mógł sobie pozwolić na zakup biletu na koncert czy spektakl.
Już w październiku 1939 r. władze Generalnego Gubernatorstwa zakazały występów artystycznych, wobec czego wielu znanych artystów zatrudniło się w roli kelnerów w kawiarni Café Bodo przy ul Foksal 17. Z czasem pewnego rodzaju kompromisem była legalna działalność kawiarni z muzyką na żywo, co zaspokajało potrzeby obu stron. W takich właśnie miejscach, z których najsławniejsze były – U Aktorek, Pod Znachorem, Żak, Café Domański, Na Antresoli, U Elny Gistedt – występowali najwybitniejsi tego czasu; organizowano koncerty, wystawiano monodramy i kabarety. Działalność kawiarni artystycznych zakończyła się wraz z wybuchem Powstania Warszawskiego. Najdłużej działał lokal U Aktorek przy ul. Pięknej 12, w którym urządzono powstańczą stołówkę.

W czasie okupacji Fogg pomagał przyjaciołom żydowskiego pochodzenia. W swoim mieszkaniu udzielił m.in. schronienia rodzinie Ivo Wesby – kapelmistrza Qui Pro Quo, który wraz z żoną, tancerką Lolą Berlinerówną, i córeczką uciekł z getta – a następnie pomógł w wyrobieniu fałszywych dokumentów. W październiku 1989 r. został uhonorowany tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata przez Yad Vashem. Niestety, artysta nie zdążył odebrać odznaczenia.
Do Armii Krajowej Mieczysław Fogg przyłączył się jako starszy strzelec III Batalionu Pancernego „Golski” (II Batalion Szturmowy „Odwet”), przyjmując pseudonim Ptaszek.

Powstańcza opaska Mieczysława Fogga/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego


Tak wspominał ten czas:

Marszałkowska była już pod ostrzałem. Przeczekałem do zmierzchu i idąc wzdłuż murów domów, doszedłem do mieszkania przy Koszykowej. Po drodze – na Wspólnej, Marszałkowskiej, Piusa – ludność wznosiła barykady. Wpadłem na chwilę do domu, w którym mieścił się wydział architektury Politechniki. Tam zameldowałem się Golędzinowskiemu, dowódcy Batalionu „Golski”.
(D. Michalski, „Poletko Pana Fogga”, Kraków 2015, s. 256)

Mimo gotowości Fogga do walki dowódcy uznali, że bardziej przyda się, jeśli swoim śpiewem będzie podtrzymywał na duchu Powstańców i ludność cywilną, na co artysta przystał. Wobec tego skontaktował się z VI Oddziałem AK Biurem Informacji i Propagandy, które zajmowało się m.in. organizacją koncertów powstańczych. Warto przypomnieć, że wprawdzie Fogg miał doświadczanie wojskowe z wojny 1920 r., ale był już wówczas sporo starszy od większości Powstańców – miał 43 lata. Od ponad dekady był też uznanym i cenionym śpiewakiem, toteż decyzja o odsunięciu go od największego zagrożenia, od linii walki, wydaje się jak najbardziej słuszna.
Jak mówił:

Przecież ja tam tylko śpiewałem. Rwałem się do walki, ale wciąż słyszałem, że mam krótki wzrok, że nie ma dla mnie sprawnej broni (…) W końcu mi powiedzieli, żebym robił to, co umiem, potrafię i robię od lat, bo robię to najlepiej. No to śpiewałem.

(D. Michalski, „Poletko Pana Fogga”, Kraków 2015, s. 263)

Jak odnotowano w archiwach BIP AK, podczas 63 dni Powstania Warszawskiego Mieczysław Fogg wystąpił ponad sto razy wszędzie tam, gdzie potrzebne było pokrzepienie serc warszawiaków: w schronach, szpitalach polowych, na barykadach. Wspomnienie o jego koncertach to jedna z najczęstszych retrospekcji pojawiających się w ponad 4 tys. wywiadów z Powstańcami i cywilami, przeprowadzonych przez Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego.

Jednej nocy zabieraliśmy rodzinę generała Kleeberga, który był w niewoli, a był ostatnim generałem, który prowadził działania wojenne w 1939 roku. Tam była jego żona, zdaje się, że [też] matka, ale nie jestem pewien, była oczywiście córka. Ta córka była żoną śpiewaka Fogga. Fogg mieszkał na Hożej w Śródmieściu południowym. (…) Zanim odprowadziliśmy rodzinę generała Kleeberga do państwa Foggów na Hożej, to Mieczysław Fogg powiedział: „Proszę panów, jeżeli kiedykolwiek będziecie na koncercie i będziecie chcieli, żebym ja wam zaśpiewał coś specjalnego, to przyjdźcie, przypomnijcie mi ten moment naszego spotkania tutaj i ja to zaśpiewam”. Kurczę! O mały włos spróbowałbym tego. Jak wróciłem do Polski, tutaj studiowałem na uniwersytecie w Poznaniu, Mieczysław Fogg miał koncert piosenek polskich. Myślę: „Przypomnieć mu to czy nie?”. Zabrakło mi odwagi. Nie poszedłem.
Jak by pan poszedł, to o jaką piosenkę by pan poprosił?
Była taka piosenka „O mojej Warszawie”. On zresztą urządzał koncerty w kinie Apollo na Marszałkowskiej w Śródmieściu Południowym, dla żołnierzy, dla publiczności. Udzielał się w czasie Powstania.
(https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/teodor-krajewski,1526.html)

Jeszcze z przyjemniejszych chwil: były koncerty Fogga, w których brałam udział. (…) W lokalu Narcyz, w szpitalu, była duża sala, gdzie właśnie był koncert Fogga. Pamiętam, jak się odbywał. (…) Tłumy były i to było wzruszające bardzo. Fogg śpiewał jak to Fogg, zawsze do upadłego, bardzo długo. Sala nabita rannymi i cywilami i oczywiście oklaski. Taki moment, że jest Polska, odprężenie, że możemy śpiewać, że znów odżyło to wszystko.
(https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/krystyna-kunowska-predecka,1106.html)

Kiedyś byliśmy na górze, taka była kawiarenka malutka, gdzie Fogg śpiewał, i jeśli ktoś miał wolne, to tam tymi korytarzami, piwnicami przechodziło się. Znałam świetne przejścia. Dostawaliśmy dwie takie małe kanapeczki z czarnego chleba upieczone i do tego filiżaneczkę zbożowej kawy i czuło się taką atmosferę jakąś… Śpiewał Fogg, ktoś grał i w pewnej chwili słyszymy ten zgrzyt jak to te ryczące „krowy”. Zgrzyt. „Aha, zaraz będzie” – i wtedy za worki z piaskiem, bo to było wyłożone.
(https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/jadwiga-wasiluk,3040.html)

W Śródmieściu ludzie chodzili poobszywani w mundury eleganckie, udekorowani, baretki ponaszywane, pod pachę dziewczyny, w Palladium Fogg śpiewał, fasolówkę dawali, oranżadę, można było… Wojny w Śródmieściu nie było widać. Jak myśmy przyszli ze Starówki, to jest inny świat tutaj. Tu w ogóle nie widać, co to jest wojna. Luksus był. Fogg śpiewał, można było szarlotkę zjeść, śpiewały panienki różne. Cudo było, w Śródmieściu nikt o wojnie nie wiedział.
(https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/krzysztof-jachimowicz,848.html)

W Muzeum [Powstania Warszawskiego] jest fajna mała kawiarenka. Jak się zamknie oczy, to widzi się (...) Café Fogg, 1947 rok, róg Hożej i Marszałkowskiej, gdzie Fogg gra na fortepianie i śpiewa między innymi dwie piosenki, które były piosenkami budzącymi do życia, patriotyczne, wyciskały łzy, to była „Piosenka o mojej Warszawie” i „Czerwone maki na Monte Cassino”. On to grał, wszyscy śpiewali, świeczki stały jak tutaj stoją. Przypomniało się, jak było po wojnie, jak Warszawa wyglądała, jak się budziła do życia. (…).
(https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/jan-rybak,676.html)

Fogg wykonywał też słynny „Marsz Mokotowa”, którego tekst przyniosła do jego mieszkania przy ul. Koszykowej łączniczka. Pospiesznie napisany utwór, na zmiętej, poplamionej kartce przeniesionej kanałami. Tekst napisał Mirosław Jezierski „Karnisz” z II plutonu 2 Kompanii Wojskowej Służby Ochrony Powstania.

Nie grają nam surmy bojowe
I werble do szturmu nie warczą,
Nam przecież te noce sierpniowe
I prężne ramiona wystarczą.

Niech płynie piosenka z barykad
Wśród bloków, zaułków, ogrodów,
Z chłopcami niech idzie na wypad,
Pod rękę, przez cały Mokotów.

Ten pierwszy marsz ma dziwną moc,
Tak w piersiach gra, aż braknie tchu,
Czy słońca żar, czy chłodna noc,
Prowadzi nas pod ogniem z luf.
Ten pierwszy marsz to właśnie zew,
Niech brzmi i trwa przy huku dział,
Batalion gdzieś rozpoczął szturm,
Spłynęła łza i pierwszy strzał!

Niech wiatr ją poniesie do miasta,
Jak żagiew płonącą i krwawą,
Niech w górze zawiśnie na gwiazdach,
Czy słyszysz, płonąca Warszawo?
Niech zabrzmi w uliczkach znajomych,
W Alejach, gdzie bzy już nie kwitną,
Gdzie w twierdze zmieniły się domy,
A serca z zapału nie stygną!

Ten pierwszy marsz ma dziwną moc,
Tak w piersiach gra, aż braknie tchu,
Czy słońca żar, czy chłodna noc,
Prowadzi nas pod ogniem z luf.
Ten pierwszy marsz niech dzień po dniu,
W poszumie drzew i w sercach drży,
Bez próżnych skarg i zbędnych słów,
To nasza krew i czyjeś łzy!
(„Marsz Mokotowa”, muzyka Jan Markowski „Krzysztof”, słowa Mirosław Jezierski „Karnisz”)

W czasie koncertowania trzykrotnie został ranny. Za nieszablonowy udział w Powstaniu Warszawskim został odznaczony Krzyżem Walecznych i Krzyżem Armii Krajowej oraz Krzyżem Zasługi z Mieczami. Po ostatnim występie na Politechnice, 2 października, zabierając jedynie najpotrzebniejsze rzeczy, opuścił mieszkanie i wraz z ludnością udał się w stronę Okęcia. Tam, dzięki pomocy Czerwonego Krzyża i powstańczej opasce, mógł opuścić warsztaty, w których Niemcy przetrzymywali ludność. Następnie udał się o Tarczyna, gdzie po pewnym czasie znaleźli się także jego bliscy. Już 18 stycznia 1945 r. rodzina powróciła do zrujnowanej Warszawy; szczęśliwie ich kamienica ocalała. Mieczysław nie miał wątpliwości, że powinien zostać w swoim mieście i nadal zajmować się tym, co mu wychodziło najlepiej – śpiewaniem.

Już w 1945 r. zorganizował w ruinach kamienicy przy Marszałkowskiej 119 pierwszą w powojennej Warszawie kawiarenkę artystyczną Café Fogg, gdzie występował z własnymi recitalami.

Kamienica przy ul. Marszałkowskiej 119 z szyldem Café Fogg, dalej zniszczona kamienica Marszałkowska 121, róg Sienna 1. Pochód pierwszomajowy, przemarsz byłych więźniów Pawiaka. Fot. Władysław Toczyłowski/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

To właśnie stąd Polskie Radio transmitowało pierwszy po wojnie „Podwieczorek przy mikrofonie”. Tam też artysta ponownie zasłynął piosenką, która powstała jeszcze w ostatnich dniach Powstania – była to „Piosenka o mojej Warszawie".

Jak uśmiech dziewczyny kochanej,
Jak wiosny budzącej się wiew,
Jak świergot jaskółek nad ranem,
Młodzieńcze uczucia nieznane,
Jak rosa błyszcząca na trawie,
Miłości rodzącej się zew,
Tak serce raduje piosenki tej śpiew,
Piosenki o mojej Warszawie.

Warszawo kochana, Warszawo!
Tyś treścią mych marzeń, mych snów,
Radosnych przechodniów twych lawą,
Ulicznym rozgwarem i wrzawą.
Ty wołasz mnie, wołasz, stęskniona
Upojnych piosenek i słów
Jak bardzo dziś pragnę zobaczyć cię znów,
O moja Warszawo wyśniona.

Jak pragnąłbym krokiem beztroskim
Przemierzyć przestrzenie twej szmat:
Bez celu się przejść Marszałkowską,
Na Wisłę napatrzeć się z mostu;
Dziewiątką pojechać w Aleje,
Krakowskim się wpleść w Nowy Świat
I ujrzeć, jak dawniej za młodych mych lat,
Jak do mnie, Warszawo, się śmiejesz.

Ja wiem, żeś ty dzisiaj nie taka,
Że krwawe przeżywasz dziś dni,
Że rozpacz i ból cię przygniata,
Że muszę nad tobą zapłakać.
Lecz taką, jak żyjesz w pamięci,
Przywrócę ofiarą swej krwi
I wierz mi, Warszawo, prócz piosnki i łzy
Jam gotów ci życie poświęcić.
(„Piosenka o mojej Warszawie”, muzyka i słowa Albert Harris)

Kawiarnia działała jedynie przez nieco ponad rok. Artysta musiał ją zamknąć, gdyż śpiewanie w zatłoczonym i zadymionym wnętrzu nie służyło jego zdrowiu. Café Fogg pozostawiła jednak wiele ciepłych wspomnień w sercach warszawiaków, którzy powrócili do miasta zaraz poza zakończeniu wojny.
Już w 1947 r. Fogg wyjechał w pierwszą powojenną trasę koncertową – do Austrii. Rok później założył wytwórnie płytową Fogg Record, która działała w jego mieszkaniu do 1951 r., wydając ok. 100 tytułów w niskim nakładzie. Od lat 50. aż do końca życia koncertował na całym świecie i nagrywał utwory z najlepszymi artystami i orkiestrami.

Po wojnie był jednym z najważniejszych kontynuatorów tradycji polskiej piosenki z okresu międzywojennego i czasu okupacji. Jego repertuar był sentymentalny, z czasem opowiadał o uczuciach starszego już artysty, wspominającego porywy serca sprzed lat i czas młodości.

Mimo że nie brakowało miłośników jego twórczości, zdarzały się też wówczas głosy krytyczne. W wojennej pożodze zginęło ponad 6 mln Polaków; tragedia dotknęła każdą polską rodzinę. W trudnych powojennych czasach wiele osób pragnęło odciąć się od przykrych wspomnieć z wojny i przedwojennych realiów. Taki nurt forsowała również ówczesna władza. Dodatkowo nakryci szczelnymi „skrzydłami” ZSRR Polacy łaknęli wszystkiego, co płynęło z Zachodu. Dlatego większym zainteresowaniem cieszyły się nowoczesne fokstroty niż sentymentalne tanga. Potrzeba było czasu i dystansu, by powróciła tęsknota za artystyczną atmosferą Warszawy lat 20. i 30.

Artyści podczas koncertu poświęconego Honorowym Dawcom Krwi w Sali Kongresowej w Warszawie. Mieczysław Fogg i Wiesław Michnikowski w kuluarach. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Ostatnio, na fali mody na muzykę retro, piosenki Mieczysława Fogga powracają w wykonaniu współczesnych młodych artystów, takich jak: Marysia Sadowska, Mika Urbaniak, Aleksandra Nieśpielak czy zespoły Cinq G, The Bumelants. Z inicjatywy prawnuka piosenkarza, Michała Fogga, wydano dwie płyty: „Café Fogg” (2008) i „Café Fogg 2” (2009) z piosenkami Mieczysława Fogga w nowych aranżacjach, w wykonaniu różnych wokalistów.
Z jego głosem nieodmiennie kojarzą się takie szlagiery, jak: „To ostatnia niedziela”, „Tango milonga”, „Mały biały domek”, „Jesienne róże” czy wspomniana „Piosenka o mojej Warszawie”. Pozostawał aktywny artystycznie niemal do końca swych dni, a po raz ostatni wystąpił publicznie w 1988 r. Zmarł 3 września 1990 r. w Warszawie.

 

 

Zobacz także

Nasz newsletter