Bestie na służbie zbrodni: Erich von dem Bach-Zelewski – zbrodniarz z niewygodnym nazwiskiem

Manipulując swoją biografią, trzykrotnie zmieniał nazwisko. Podawał się za potomka krzyżackiego komtura oraz pruskiego junkra, a w rzeczywistości był synem zubożałego kaszubskiego inspektora ubezpieczeniowego. W czasie II wojny światowej stał się jednym z największych zbrodniarzy: inicjatorem powstania obozu koncentracyjnego KL Auschwitz, pacyfikatorem powstańczej Warszawy oraz odpowiedzialnym za mordy Żydów i Słowian na terenie środkowo-wschodniej Europy.

Erich von Zelewski – niewygodne „polskie” korzenie
Przyszły generał SS urodził się w 1899 r. w Lęborku (wówczas Lauenburgu) na Pomorzu Gdańskim jak Erich Julius Eberhard von Zelewski w rodzinie Ottona Jana i Elżbiety Eweliny z d. Szymańskiej. Jego rodzina wywodziła się z Zelewa (Żelewa) pod Wejherowem, ze szlachty kaszubskiej herbu własnego Żelewski, wspomnianej w średniowieczu. Polskie korzenie jego rodziny potwierdzają biografowie. Marek Dzięcielski stwierdził, że „rodzina Ottona Jana von Żelewskiego była niewątpliwie rdzennie polska”. Za czasów pruskich nazwisko było już pisane bez kropki i z partykułą szlachecką „von”. Wszyscy znani jego przodkowie byli wyznania rzymskokatolickiego i związani z kościołem parafialnym w Strzepczu.

Otton, ojciec Ericha, uczęszczał do Collegium Marianum w Pelplinie, które nazywano Pomorskimi Atenami. Tu wykształcono wielu wybitnych duchownych i przedstawicieli klasy średniej, którzy stanowili jądro polskiego ruchu narodowego w ówczesnych Prusach Zachodnich. Otton nie odziedziczył żadnego majątku i był inspektorem ubezpieczeniowym, który często zmieniał miejsce zamieszkania od Berlina przez rodzinne Kaszuby po Prusy Wschodnie. Pracując wśród Niemców, rzadko używał języka polskiego.

Prawdopodobnie młody Erich von Zelewski w pewnym stopniu znał język kaszubski lub polski, od matki Elżbiety Szymańskiej, pochodzącej z Torunia i zajmującej się wychowaniem szóstki dzieci, ale też jako używany na co dzień w nieoficjalnych kontaktach przez większość uczniów gimnazjów w Wejherowie, Chojnicach i Brodnicy, do których uczęszczał. Nigdy się jednak do tego nie przyznał, jako że mogłoby mu to zaszkodzić w karierze w aparacie nazistowskim. W późniejszym okresie, wywodząc odwieczną germańskość swej rodziny, „zapomni” wspomnieć nazwisko matki Szymańska czy przodków z rodzin Kętrzyńskich i Zembrzyckich, które zapisały się złotymi zgłoskami w dziejach polskości Pomorza. Z samego rodu Żelewskich wywodzili się działacze polskiego ruchu narodowego: kupiec Józef Żelewski z Brodnicy czy ks. Feliks Otton Żelewski skazany w procesie filomatów w 1901 r. w Toruniu, który studia teologiczne dokończył we Lwowie, bowiem władze pruskie zakazały mu kontynuacji nauki.

Jednak wielu jego krewnych, w tym najbliższa rodzina, w wyniku procesów narodowotwórczych XIX w. rzeczywiście stało się Niemcami i służyło niemieckiej sprawie. Pośrednio o stopniowej germanizacji rodziny świadczyły nadawane dzieciom niemieckie imiona.

Jego stryj, Emil von Zelewski (1854–1891), jako głównodowodzący niemieckich sił w Afryce Wschodniej, pacyfikował powstanie antykolonialne ludu Hehe na terenie dzisiejszej Tanzanii. Pewny swego zwycięstwa przeciw słabo uzbrojonym tubylcom, zlekceważył ich i nie zachował dostatecznych środków bezpieczeństwa. Do bitwy doszło 17 sierpnia 1891 r. w okolicy Lugalo. Półnadzy afrykańscy wojownicy, zamaskowani w buszu i wysokiej trawie, nagle zaatakowali niemiecki oddział. Zelewski i jego żołnierze zostali całkowicie zaskoczeni; ponieśli druzgocącą klęskę, w ciągu 10 minut większość z nich, w tym dowódca, była martwa. Klęska Emila von Zelewskiego była powszechnie znana w kręgach niemieckich wojskowych. Bratanek, generał SS Erich von dem Bach-Zelewski, uważał, że jego stryj swoim postępowaniem przyniósł wstyd rodzinie, ponieważ został pokonany w walce z „gorszymi” Afrykanami. Jego biograf, Blood, był przekonany, że Zelewski czuł się zobligowany do zmazania rodzinnej hańby.


Erich von dem Bach-Zelewski. 1943 r. Fot. Bundesarchiv, Bild 101III-Alber-096-32 / Alber, Kurt / CC-BY-SA, CC BY-SA 3.0 DE , via Wikimedia Commons

W czasie swej nazistowskiej kariery Erich von dem Bach-Zelewski chciał uchodzić za pruskiego junkra (właściciela ziemskiego), w rzeczywistości pochodził z zubożałej, germanizującej się rodziny szlacheckiej. O kiepskiej kondycji materialnej rodziny świadczy adopcja Victora, najmłodszego z jego braci, dokonana w 1910 r. za życia obojga rodziców. Rok później, po śmierci ojca Ottona, owdowiała matka nie mogła utrzymać wszystkie dzieci; dwunastoletniego Ericha przygarnął Schickfuß, właściciel ziemski z Trebnig (Łagiewniki) na Dolnym Śląsku.

Gdy wybuchła I wojna światowa, w listopadzie 1914 r. jako piętnastoletni chłopak wstąpił do armii niemieckiej, czym zyskał sławę najmłodszego ochotnika. Walcząc, wykazał się odwagą, był dwukrotnie ranny, w tym w czasie ataku gazowego. Inny krewny, kuzyn, Oskar von Zelewski, podporucznik rezerwy, w lipcu 1915 r. poległ za „Cesarza i Ojczyznę” nad Narwią.

Erich von Zelewski kończył wielką wojnę jako podporucznik z dwoma Żelaznymi Krzyżami.

Zdemobilizowany przyłączył się do Freikorpsu, niemieckiej ochotniczej formacji paramilitarnej, i walczył pod dowództwem Karla Hoefersa przeciwko Polakom w czasie powstań śląskich. I tu się wyróżnia, co zostanie nagrodzone Odznaką za Męstwo i Śląskim Orłem (Schlesischer Adler I i II klasy). Potem kontynuuje zawodową służbę wojskową w Reichswehrze. Jak członek nacjonalistycznej i antyrepublikańskiej organizacji „Stahlhelm” i otwarty krytyk zarówno traktatu wersalskiego, jak i Republiki Weimarskiej musiał w 1924 r. opuścić szeregi niemieckiego wojska. Szybko znalazł jednak zajęcie w niemieckiej straży granicznej – i to na pograniczu z Polską: na Śląsku Opolskim i na Mazurach w Prusach Wschodnich (1924–1930).

Erich von dem Bach-Zelewski – „najwierniejszy z wiernych”
23 października 1925 r. w Berlinie oficjalnie dokonał pierwszej korekty swego nazwiska: dodał sobie przydomek „Bach”. Wprawdzie w Zelewie w powiecie wejherowskim już od średniowiecza mieszkała niemiecka rodzina Bach, która później pisała się Bach Żelewski, jednak późniejszy generał SS nie wywodził się od niej. Żaden z jego przodków nie używał wcześniej przydomku „Bach”. Pochodzenie od tej rodziny przypisał sobie samowolnie, aby mocniej podkreślić swe rzekome niemieckie korzenie, a zatrzeć polskie. Dokonał również konwersji na wyznanie ewangelickie.

W 1930 r. rozpoczyna również karierę polityczną wstępując do NSDAP, rok później do SS, gdzie szybko awansuje. Jako pierwszy esesman w swoim okręgu zakłada formacje SS we Frankfurcie nad Odrą i w Pile oraz formację SS straży granicznej. Ponadto w 1932 r. został posłem do niemieckiego Reichstagu z okręgu wyborczego Breslau (Wrocław); tę funkcję będzie pełnić nieprzerwanie do upadku III Rzeszy.

Parada SS-manów w Norymberdze. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Po przejęciu władzy przez Hitlera Erich von dem Bach-Zelewski bezlitośnie nadużywał władzy przeciwko wrogom reżimu, np.  rozkazując swym esesmanom rozstrzelanie kilku komunistycznych oponentów (1933). W lutym 1934 r. został dowódcą SS i Gestapo w Prusach Wschodnich, a zarazem szefem policji w Królewcu. Był bezwzględnym wykonawcą rozkazów Himmlera w czasie „nocy długich noży”, podczas której aresztował 100 miejscowych członków SA, a współpracownika gauleitera Prus Wschodnich, Ericha Kocha Antona von Hohberg und Buchwalda, nakazał zamordować, za co po wojnie został skazany na 4,5 roku więzienia. Za zasługi w tłumieniu rzekomego spisku SA von dem Bach-Zelewski został awansowany do stopnia SS-Gruppenführera i zaczął uchodzić za pupila Hitlera, który o nim mawiał: „najwierniejszy z wiernych”. Koch znienawidził Bacha, a konflikt wciąż narastał; aby mu zapobiec, Himmler, ojciec chrzestny syna Bacha, przeniósł Ericha na równorzędne stanowisko na Śląsk, do Wrocławia. W czerwcu 1938 r. został awansowany na Wyższego Dowódcę SS i Policji na Dolnym i w części niemieckiego Górnego Śląska.

„Umacniacz” niemczyzny
We wrześniu 1939 r. podczas agresji na Polskę nie brał bezpośredniego udziału w walkach przeciw wojsku polskiemu, ale jemu podległe oddziały policyjne dokonywały akcji terrorystycznych i pacyfikacyjnych na zajętych terenach. Już w październiku został mianowany pełnomocnikiem do spraw umacniania niemczyzny na wcielonym do III Rzeszy polskim Górnym Śląsku. Jego siedzibą staną się Katowice. Z terenu Górnego Śląska wysyła ok. 3000 członków polskiej inteligencji do obozów koncentracyjnych na terenie III Rzeszy. W ramach akcji AB więzienia bardzo szybko zapełniają się aresztowanymi Polakami i Ślązakami. Dlatego też pod koniec 1939 r. von dem Bach-Zelewski wystąpił do Himmlera z propozycją utworzenia na terenie dawnych koszar wojskowych w Oświęcimiu obozu koncentracyjnego dla 10000 polskich więźniów. I tak w czerwcu 1940 r. powstaje „najsłynniejszy” niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Po pierwszej udanej ucieczce więźnia 6 lipca 1940 r. Erich von dem Bach odwiedził obóz i nakazał wydalenie ludności polskiej w promieniu 5 km od obozu oraz stosowanie egzekucji w odwecie za ucieczki więźniów.

Na podległym mu terenie organizuje wysiedlenia Polaków i sprowadzanie na ich miejsce niemieckich osadników. Od września do grudnia 1940 r. jego oddziały w ramach tzw. Saybuscher Aktion wypędziły z terenu Żywiecczyzny ok. 17,5 tys. Polaków. W ich miejsce sprowadzono niemieckich osadników, którzy przejmowali polskie gospodarstwa z całym dobytkiem. Von dem Bach osobiście nadzorował sprawny przebieg wysiedleń. W tym czasie, 28 listopada 1940 r., uzyskał zgodę na zmianę nazwiska, co oznaczało ostateczne zatarcie śladów mogących wskazywać na jego polskie korzenie.

Erich von dem Bach – zbrodniarz
W liście do Heinricha Himmlera tak motywował swoją decyzję: podjąłem w większym zakresie badania genealogiczne, aby w rezultacie przestać nosić drugie polsko brzmiące nazwisko. (...) przywiązuję wagę do tego, aby moi potomkowie, a zwłaszcza moi trzej synowie, mogli w przyszłości wstąpić do SS i w każdej chwili wykazać działania swego przodka, SS-Gruppenführera przeciwko Polsce. Pod tym nazwiskiem zapisał się w historii jako zbrodniarz, mający na swym sumieniu setki tysięcy zamordowanych Polaków, Żydów, Białorusinów, Rosjan i inne osoby z terenów byłego Związku Radzieckiego.

Przed atakiem na Związek Radziecki na konferencji dowódców SS w Wewelsburgu dowiedział się, że wojnę należy prowadzić z bezlitosną surowością; w jej wyniku ma zginąć „do 30 milionów Żydów i Słowian”. Plany eksterminacyjne będzie realizował Erich von dem Bach, mianowany wyższym dowódcą SS i Policji na tyłach działania Armii „Środek” (Heeresgruppe Mitte). Himmler oświadczył mu, że „w zasadzie każdy Żyd jest partyzantem”. Na początku napaści na ZSRR von dem Bach organizuje Einsatzgruppen i bataliony policyjne do akcji systematycznych rozstrzeliwań męskiej ludności żydowskiej, zdolnej do służby wojskowej. Himmler jednak nie był zadowolony z działań swego podwładnego. 31 lipca 1941 r. w Baranowiczach wyjaśnił Bachowi dosłownie: Wszyscy Żydzi muszą zostać rozstrzelani. Był to punkt zwrotny w ludobójstwie, bowiem objął wszystkich bez wyjątku Żydów, w tym kobiety i dzieci.  Do końca 1942 r. von dem Bach kieruje eksterminacją ludności żydowskiej m.in. w Białymstoku, Słonimie, Mohylewie, Mińsku czy rozstrzelaniem 35 tys. Żydów w Rydze. Wiernie wykonane rozkazy przyniosły mu awans. 9 listopada 1941 r. został SS-Obergruppenführerem i generałem policji.

W styczniu 1942 r. – w związku z tymi zbrodniami, nadmiernym spożyciem alkoholu i kolką nerwową – trafił z rozstrojem nerwowym do szpitala SS w Hohenlychen. Naczelny lekarz SS Ernst Robert Grawitz informował Himmlera o stanie podwładnego: krzyczy po nocach, uwikłany w halucynacje, dręczony przez duchy poczucia winy, w związku z kierowanymi przez niego osobiście rozstrzeliwaniami Żydów i innymi ciężkimi przeżyciami na Wschodzie. Do służby von dem Bach powrócił dopiero w połowie 1942 r. Ta słabość jednego ze swych najlepszych ludzi była dla Himmlera jednym z impulsów do poszukiwania innej metody zabijania, która mniej obciążałaby psychicznie morderców. Została znaleziona pod postacią trującego gazu: cyklonu B.

Von dem Bach otrzymał nowe zadanie – walki z partyzantką. Była to walka specyficzna, bo polegała nie na uderzaniach na walczące oddziały, ale głównie na represjach skierowanych przeciwko ludności cywilnej, która faktycznie lub rzekomo wspierała partyzantów. W czerwcu 1943 r. zwiększomo jego kompetencje i został szefem do zwalczania partyzantki nie tylko na tyłach frontu wschodniego, ale w całej okupowanej Europie (Chef der Bandenkampfverbände). Jego główną siedzibą był Hegewald k. Żytomierza na Ukrainie; tam także rezydował Himmler. Podlegały mu nie tylko oddziały SS, ale również policyjne. Pośród nich warto wspomnieć składający się z kłusowników i kryminalistów oddział Oskara Dirlewangera czy brygadę kolaborantów rosyjskich pod dowództwem Bronisława Kamińskiego, które będą pacyfikować w 1944 r. powstańczą Warszawę. Powszechną praktyką było okrążenie rejonu „zaatakowanego przez bandytów”, palenie całych wiosek i mordowanie większości mieszkańców, a pozostałych zniewolenie jako taniej siły roboczej w III Rzeszy. Von dem Bach nazwał tę metodę eksterminacją przez okrążenie. Przeprowadził niezwykle krwawe operacje antypartyzanckie „Norymberga”, „Hamburg”, „Altona” i „Hornung” przeciwko białoruskiej ludności cywilnej. Przyjmuje się, że von dem Bach jest odpowiedzialny za śmierć około 230 tys. ludzi w krajach bałtyckich, na Białorusi i we wschodniej Polsce. Himmler był zdania, że w walce z partyzantami von dem Bach „sprawdził się bardzo dobrze”; na początku lipca 1944 r. został mianowany generałem Waffen SS.


Egzekucja zakładników we wsi Pociecha. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Kat Warszawy
1 sierpnia 1944 r. w sopockim Grand Hotelu von dem Bach dowiedział się, że został mianowany  przez Heinricha Himmlera dowódcą oddziałów SS do stłumienia Powstania Warszawskiego. Została utworzona specjalna Korpsgruppe von dem Bach, licząca ok. 25 tys. żołnierzy, w skład której weszły oddziały SS i oddziały kolaboracyjne (brygada RONA Kamińskiego, 2 bataliony Azerów czy Ukraiński Legion Samoobrony). Pod Warszawą von dem Bach pojawił się wieczorem 5 sierpnia, choć na procesie w Norymberdze będzie utrzymywał, że dopiero w połowie sierpnia, aby zrzucić z siebie odpowiedzialność za masakry i zbrodnie wojenne popełniane na ludności Warszawy w pierwszych dniach sierpnia. Hitler mianował go na stanowisko „generała dowodzącego w obszarze Warszawy” i podporządkował mu wszystkie – działające dotychczas niezależnie – jednostki Wehrmachtu, SS i policji niemieckiej na terenie miasta.


Schemat osób odpowiedzialnych za zburzenie Warszawy wykonany przez Ericha von dem Bacha. Fot. ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Kiedy von dem Bach przybył do polskiej stolicy, przechodziła przez nią pierwsza fala mordów, ale gdy przejął dowództwo, trwała rzeź Woli czy Ochoty, a po upadku poszczególnych dzielnic podległe mu oddziały wciąż dopuszczały się zbrodni wojennych na ludności cywilnej i Powstańcach. Po wojnie podkreślał, że złagodził eksterminacyjny rozkaz Hitlera: Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, zakazując 5 sierpnia mordowania kobiet i dzieci, które miały być teraz kierowane do obozu przejściowego w podwarszawskim Pruszkowie. Nadal nakazywał jednak likwidować mężczyzn ‒ cywilów i Powstańców. Dopiero 12 sierpnia Bach wydał zakaz mordowania mężczyzn – cywilów, natomiast z reguły do końca sierpnia Powstańcy, którzy dostawali się do niemieckiej niewoli, byli mordowani.


Powstanie Warszawskie. Ofiary masowych egzekucji. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Pobudki tych stopniowych łagodzeń rozkazu Hitlera nie były tak szlachetne, jak mogłoby się wydawać. Bach wiedział doskonale, że im większy będzie niemiecki terror, tym bardziej wzrośnie opór i determinacja Powstańców. Walcząca Warszawa stanowiła niebezpieczny punkt zapalny na tyłach frontu wschodniego. Chodziło przede wszystkim o odblokowanie wielkiego węzła komunikacyjnego, przez który szły transporty na pobliski już front, dotykający wschodnich dzielnic miasta. Jednostki pochłonięte zabijaniem i grabieżą nie były w stanie prowadzić właściwych akcji militarnych, a na dodatek wskutek masowych egzekucji pojawiły się braki w amunicji, na co się skarżył Heinz Reinefarth, kat Woli. Poza tym Warszawa była ogromnym rezerwuarem taniej siły roboczej. 500 000 sił roboczych w Rzeszy równa się wygranej bitwie – cytował Bach słowa Hitlera. Podsumowując: spośród 180 tys. cywilnych ofiar w Warszawie co najmniej jedną trzecią stanowiły ofiary egzekucji i mordów dokonanych przez żołdaków von dem Bacha, a do tego dochodzą tysiące Powstańców zamordowanych w niemieckiej niewoli, choć mieli biało-czerwone opaski, a więc walczyli zgodnie z konwencją haską. Odpowiedzialność za ogrom śmierci, cierpień i zniszczeń, które dotknęły Warszawę, spada na von dem Bacha. W nocy z 2 na 3 października 1944 r. w dworku Reicherów w Ożarowie podpisał ze stroną polską akt zaprzestania działań wojennych w Warszawie. Po kapitulacji polskiej stolicy został odznaczony Krzyżem Rycerskim i wysłany jako dowódca X Korpusu SS w Budapeszcie, który na początku lutego 1945 r. doszczętnie rozbiła przez Armia Czerwona.


Ożarów k. Warszawy; siedziba Ericha von dem Bacha. Moment podpisania aktu kapitulacyjnego. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego


Wyjście ludności cywilnej z miasta po kapitulacji; ul. Wolska. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Erich von dem Bach-Zelewski – „Mam słowiańską krew”
Po przegranej wojnie znów dokonał korekty nazwiska: powrócił do „starego”, sprzed 1940 r., czyli przyłączył rodzinne nazwisko Zelewski. Czy przypomniał sobie rodzinne korzenie? A może była to wyrachowana gra dla ratowania skóry? W Norymberdze polskiemu prokuratorowi Jerzemu Sawickiemu powiedział, że ma słowiańską krew, a jego przodkowie otrzymali szlachectwo od króla Jana III Sobieskiego po zdobyciu Wiednia. Rodowe nazwisko mojej matki brzmiało Szymańska.
W zamian za zeznania przeciwko swoim dawnym nazistowskim przełożonym przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze otrzymał swoisty status świadka koronnego. Władze amerykańskie odmówiły jego ekstradycji do Polski i ZSRR. Po procesach niemieckich nazistów w 1949 r. został uwolniony i otrzymał areszt domowy. W 1961 r. aresztowano go ponownie i skazano za udział w „nocy długich noży” oraz za zamordowanie sześciu komunistów niemieckich w latach 30. XX w. Zmarł w szpitalu więziennym w Monachium w 1972 r. Za zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej na ludności cywilnej – Żydach, Polakach i obywatelach ZSRR – nigdy nie został ukarany.

 

 

 

Zobacz także

Nasz newsletter