Noblesse oblige – tradycje patriotyczne polskich rodów arystokratycznych: Komorowscy

Na przestrzeni wieków przedstawiciele Komorowskich herbu Korczak pełnili zaszczytne funkcje w państwie – byli senatorami, wysokimi urzędnikami ziemskimi, dowódcami wojskowymi. Ród ten wydał m.in. prymasa oraz Dowódcę Armii Krajowej i Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych.

Nazwisko pochodzi od Komorowa (Komarowa) w ziemi bełskiej. Tradycja rodowa wywodziła ich z Węgier, skąd w XIV w. mieli przybyć na Ruś. Najstarszym znanym przedstawicielem rodu był Iwanko (1429). Bardziej znani są synowie rycerza Stanisława, z których najpierw Piotr (zm. 1476), a w 1469 r. starosta spiski Mikołaj (zm. przed 1487) otrzymali z rąk króla węgierskiego Macieja Korwina (1443–1490) tytuł hrabiów na Orawie i Liptowie. Obaj uczestniczyli w wojnach na terenie Słowacji i Węgier, prowadząc awanturniczą politykę nie zawsze zgodną z zamysłami polskiego króla Kazimierza IV Jagiellończyka (1440–1490). Piotr przez ponad 30 lat był faktycznym władcą północnej Słowacji. Zapoczątkowana linia hrabiowska wygasła w 6 pokoleniu na Krzysztofie staroście oświęcimskim i zatorskim uczestniku wojen z Turkami, Mołdawianami i Szwedami, który zmarł 18 listopada 1647 r. w wieku 29 lat po upadku z konia, na polowaniu zorganizowanym z okazji chrzcin córki.

Herb Komorowskich. Fot. za: Adam Boniecki, Herbarz polski, cz. I, Wiadomości historyczno-genealogiczne o rodach szlacheckich, t. XI, Warszawa 1907

Dynamicznie rozrosła się tymczasem część rodu idąca od jednego z młodszych synów Stanisława – Jakuba. Najwybitniejszym przedstawicielem z 10 pokolenia jego descendentów był Adam Ignacy (1699–1759), od 1748 r. arcybiskup gnieźnieński, zaangażowany w działalność dobroczynną i krzewienie oświaty. Sprawdził się też jako dobry administrator. Wystarał się u papieża o przywilej noszenia purpurowych szat dla metropolitów gnieźnieńskich (swoich następców). Jego brat, prowincjał oo. pijarów ks. Cyprian-Marek SchP (1700–1755), wdrażał w życie reformę edukacji wzorem koncepcji ks. Stanisława Konarskiego SchP. Pradziadek obu duchownych był bratem pradziadka Jakuba (1724–1781), kasztelana santockiego, który w 1780 r. otrzymał od ostatniego króla Polski zatwierdzenie węgierskiego tytułu hrabiowskiego po wymarłych 130 lat wcześniej krewnych. Na tej podstawie hrabiami byli również jego synowie. Zaś jego prawnuk Wojciech Jerzy (1839–1879), ziemianin i oficer wojska austriackiego podczas powstania styczniowego (1863–1864), wstąpił w szeregi powstańczych elitarnych żuawów śmierci w partii gen. Mariana Langiewicza (1827–1887). Dowodził 2. kompanią w stopniu kapitana.

Został ranny w bitwie pod Grochowiskami 18 marca 1863 r. Pół roku później, 1 listopada, będąc już pułkownikiem, na czele kilkusetosobowego oddziału zajął Poryck. Choć nie udało mu się odnieść spektakularnego sukcesu, podkomendni w dowód uznania podarowali mu złoty pierścień z wygrawerowanym napisem: „Oddział swemu wodzowi”.

Wnukiem jednego z ośmiu braci prymasa był Cyprian (1776–1858), który uzyskał w 1803 r. zatwierdzenie tytułu hrabiowskiego na terenie Austrii, a w latach 1824 i 1834 – na obszarze Kongresówki. Jego syn, kpt. Michał Ignacy (1803–1845), wziął udział w powstaniu listopadowym (1830–1831) w szeregach 10. pułku ułanów, a 26 września 1831 r., jeszcze jako porucznik, został uhonorowany najwyższym polskim odznaczeniem wojskowym – Krzyżem Złotym Orderu Wojennego Virtuti Militari. Jego prawnuk Tadeusz Marian (1895–1966) w czasie I wojny światowej służył w armii austriackiej, a po odzyskaniu niepodległości przez Polskę piastował dowódcze stanowiska w polskiej jeździe. W stopniu rotmistrza 31 sierpnia 1920 r. wziął udział w stoczonej podczas wojny polsko-bolszewickiej wielkiej bitwie kawaleryjskiej pod Komarowem, ok. 22 km na południowy wschód od Zamościa (z tych terenów pochodził jego ród). Dowodzony przez niego 12 Pułk Ułanów Podolskich osłaniał działania 7. Brygady Jazdy, której oddziały były związane krwawymi zmaganiami z Bolszewikami.

Na czele pułku rotmistrz przebrnął kilka kilometrów podmokłych łąk i trzęsawisk wzdłuż traktu na Komarów, a następnie uderzył na tyły zdezorientowanych czerwonoarmistów w rejonie Śniatycz i Niewirkowa, przyczyniając się do polskiego zwycięstwa. Mimo krwawiącego przestrzelonego ramienia nie opuścił swoich żołnierzy, twierdząc, że jedna ręka mu wystarczy, by prowadzić konia.

Kiedy opadł kurz bitewny, Tadeusz był dowódcą pododdziałów i oddziałów jazdy, wykładowcą na uczelniach wojskowych, a tuż przed wojną komendantem Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Był także sportowcem. Kierowana przez niego ekipa zdobyła w 1936 r. srebrny medal w drużynowym Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie.

Mjr Tadeusz Komorowski pokonuje konno przeszkodę jako uczestnik Wszechstronnego Konkursu Konia Wierzchowego, prawdopodobnie podczas VIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu (4 maja–27 lipca 1924 r.). Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Miał opinię doskonałego jeźdźca i jednocześnie bardzo kulturalnego oficera. Więcej dżentelmerii [!] niż wojskowości – jak napisał o nim w ocenie służbowej pod koniec 1927 r. szef Departamentu Kawalerii Ministerstwa Spraw Wojskowych gen. bryg. Józef Tokarzewski (1879–1931).

Tadeusz dbał o podkomendnych i zaskarbił sobie ich szacunek. Płk Janusz Bokszczanin (18941973) wspominał w 1968 r., że: z żadnym dowódcą tak przyjemnie nie było pracować. Potomek starego rodu był zrównoważony, a przy tym ambitny i sumienny w realizowaniu powierzonych mu zadań. Obok silnego poczucia obowiązku cechowała go rzadko spotykana u ludzi jego profesji skromność.

Płk Tadeusz Komorowski w latach 30., kiedy był dowódcą 9 Pułku Ułanów Małopolskich. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Walczył w kampanii wrześniowej 1939 r. w stopniu pułkownika. Później zaangażował się w konspiracji. Używał pseudonimów: Bór, Gajowy, Korczak, Lawina, Prawdzic, Znicz. Działał najpierw w Krakowie, a następnie w Warszawie, gdzie jako generał brygady został zastępcą Komendanta Związku Walki Zbrojnej późniejszej Armii Krajowej, gen. bryg. Stefana Roweckiego „Grota” (1895–1944), po którego aresztowaniu w 1943 r. został dowódcą AK, a prawie rok później generałem dywizji. Kiedy Sowieci, gnając Niemców na zachód, wkroczyli na terytorium przedwojennej Polski, generał „Bór” wydał rozkaz do akcji „Burza”, a 31 lipca 1944 r. podjął decyzję o rozpoczęciu Powstania w Warszawie. W czasie walk przebywał na terenie Woli, Starego Miasta i Śródmieścia, niekiedy dowodząc bezpośrednio oddziałami. Po dwumiesięcznych krwawych zmaganiach zaaprobował Układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie, podpisany z Niemcami 2 października. Przed pójściem do niewoli został Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych, którą to funkcję objął w maju 1945 r. po zwolnieniu z Markt Pongau.

Opaska z Powstania Warszawskiego należąca do dowódcy AK gen. dyw. Tadeusza Komorowskiego „Bora”. Fot. ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Szlak jego kariery wojskowej, przebyty w trudnym okresie polskich dziejów, nagrodzono Krzyżami Złotym i Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari oraz trzykrotnie Krzyżem Walecznych. Jednak jedną z najtrudniejszych bitew generał stoczył w życiu prywatnym, kiedy na jednej z szal wagi losu położył obowiązek wobec ojczyzny, podczas gdy na drugiej szali ważyły się sprawy rodziny. Jego żona Irena z domu Lamezan-Salins (1904–1968) w chwili wybuchu Powstania Warszawskiego miała już 40 lat. Była w ciąży, a oprócz tego zajmowała się ich dwuletnim synkiem Adasiem. Mąż, nie chcąc nadużywać swojej pozycji, nie wysłał rodziny w bezpieczne miejsce poza miasto. Irena także uważała, że jej obowiązkiem było pozostać na miejscu, dzieląc dolę i niedolę z warszawiakami. Przeszła z synkiem gehennę. Przez całe Powstanie byli oddzieleni od Tadeusza, ukrywając się pod fałszywymi personaliami. Wraz z innymi cywilami zostali wygnani z miasta i popędzeni do obozu przejściowego w Pruszkowie. Dziecko urodziła w ciężkich warunkach, bez pomocy lekarskiej. Kolejny synek, Jerzy, był bardzo słaby i chory, ale przeżył. Okazało się, że cierpi na zespół Downa. Starszy brat wspominał po latach, że Jurek był przez wszystkich kochany i wypieszczony. Zmarł w 1993 r., ojca przeżywszy o 27, a matkę o 25 lat.

Rozkaz pożegnalny dowódcy AK gen. dyw. Tadeusza Komorowskiego „Bora” do Powstańców Warszawskich z 3 października 1944 r. Fot. domena publiczna

Emigracja była ciężkim wyzwaniem. Nie sposób było wyrzucić z myśli poczucia zdrady ze strony aliantów. W głowie kotłowały się sprzeczne uczucia i emocje. Ci, którzy nie mieli możliwości powrotu do kraju, nie byli wybredni w kwestii wyboru pracy, nawet jeśli byli utytułowani. Generał „Bór” zarabiał na życie, prowadząc wraz z żoną pracownię tapicerską. Był zaangażowany w polityczne życie emigracji. Przez półtora roku, do kwietnia 1949 r., stał na czele rządu na uchodźstwie. Natomiast od 1956 r. do końca życia wraz z gen. broni Władysławem Andersem (1892–1970) i Edwardem B. Raczyńskim (1891–1993) tworzył Radę Trzech, sprzeciwiając się polityce prezydenta Augusta Zaleskiego (1883–1972).

Zobacz także

Nasz newsletter